. I niepłonny to postrach? Jakpo śliskim ledzie/ Na Modzie/ do ruiny wszelkiej/ Polska jedzie. Moda Polskę o wzgardę Nieba przyprawiła: Moda wszelkiej niecnoty Modnych nauczyła. Moda w strojach przebiera należytą miarę: Moda niszczy w Pannach wstyd/ rwie w Małżonkach wiarę. Moda szaleć rozumne Polki nauczyła. Moda w fraszki przybrała/ z złota obnażyła. Prawieć rozum niektórych/ łańcuszków zbywają/ Srebra/ pereł/ a wstążek i Kwefów dostają. Z których wiatr/ gdy pozorny znagła kolor zwieje Aż się z płowych Płachetek co żywo naśmieje. Słowem/ tak nas dzisiejsza Moda omamiła/ Tak niepojęte głupstwo w nas zlekka wmowiła: Ze
. Y niepłonny to postrách? Iákpo śliskim ledźie/ Ná Modźie/ do ruiny wszelkiey/ Polská iedźie. Modá Polskę o wzgárdę Niebá przypráwiła: Modá wszelkiey niecnoty Modnych nauczyłá. Moda w stroiach przebierá należytą miarę: Modá niszczy w Pánnách wstyd/ rwie w Małżonkách wiárę. Modá száleć rozumne Polki náuczyłá. Modá w frászki przybráłá/ z złotá obnázyłá. Práwieć rozum niektorych/ łańcuszkow zbywáią/ Srebrá/ pereł/ á wstążek y Kwefow dostaią. Z ktorych wiátr/ gdy pozorny znagłá kolor zwieie Aż się z płowych Płáchetek co żywo náśmieie. Słowem/ ták nas dźiśieysza Modá omamiłá/ Ták niepoięte głupstwo w nas zlekká wmowiłá: Ze
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: B3v
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
razów i twej słodkiej strzały; Nie przeto, panno, wiążę cię z zazdrości, Żem ja w kajdanach, a tyś na wolności:
Nie tęskno mię z tym, nie tak mi kochany Żywot na woli, jak twoje kajdany; Nie przeto wiążę, abyś odwiązała, Boś mi już dawno okowy przybrała: Bystrość dowcipu, skład cnót i blask oczy, I twarzy wdzięczność, i złoto warkoczy, I szkarłat twych ust, i twej płci bielidła — To są wiązania, to są na mię sidła; Ale cię wiążę, abyś się powoli Do słodkiej chciała przyuczać niewoli. Zdarz Boże, aby ten początek niezły Ściślejsze-ć
razów i twej słodkiej strzały; Nie przeto, panno, wiążę cię z zazdrości, Żem ja w kajdanach, a tyś na wolności:
Nie tęskno mię z tym, nie tak mi kochany Żywot na woli, jak twoje kajdany; Nie przeto wiążę, abyś odwiązała, Boś mi już dawno okowy przybrała: Bystrość dowcipu, skład cnót i blask oczy, I twarzy wdzięczność, i złoto warkoczy, I szkarłat twych ust, i twej płci bielidła — To są wiązania, to są na mię sidła; Ale cię wiążę, abyś się powoli Do słodkiej chciała przyuczać niewoli. Zdarz Boże, aby ten początek niezły Ściślejsze-ć
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 42
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, że najmniejsza piega serce Twe, Oblubieńcze, niezmiernie dolega. Jeśliby co braknęło jeszcze w mej gładkości, wnet by fortel sztuk różnych przyczynił wdzięczności: ślicznie bym putrowane włosy utrafiła i drogimi kamieńmi głowę ozdobiła; perły by gruszkowate przy uszach wisiały, diamenty kanaczkiem szyję otaczały. A tak gdybym w trefione włosy twarz przybrała, pewnie bym trzy boginie, czwarta, zwyciężała. Lecz mniemam, że Cię ni twarz, ni gładkość nie zwabi, która sidłem nadzieję kochających dłabi, stroje bowiem przybranych panien oczy zwodzą, bez nich zaś w tychże oczach niby szpetne chodzą. Często w płonnych pozorach błądzą ludzkie zdania, gdy rzeczy drogich roszczą
, że najmniejsza piega serce Twe, Oblubieńcze, niezmiernie dolega. Jeśliby co braknęło jeszcze w mej gładkości, wnet by fortel sztuk różnych przyczynił wdzięczności: ślicznie bym putrowane włosy utrafiła i drogimi kamieńmi głowę ozdobiła; perły by gruszkowate przy uszach wisiały, dyjamenty kanaczkiem szyję otaczały. A tak gdybym w trefione włosy twarz przybrała, pewnie bym trzy boginie, czwarta, zwyciężała. Lecz mniemam, że Cię ni twarz, ni gładkość nie zwabi, która sidłem nadzieję kochających dłabi, stroje bowiem przybranych panien oczy zwodzą, bez nich zaś w tychże oczach niby szpetne chodzą. Często w płonnych pozorach błądzą ludzkie zdania, gdy rzeczy drogich roszczą
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 92
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
do mnie pretensji, jako też moich cordoliów do marszałka kowieńskiego, a to dlatego czyniłem, aby mnie niesprawiedliwie marszałek kowieński o jaką moją złą czynność nie osławiał i na dobrej nie szkodził mi opinii.
Jako zaś ten list z powinną pisałem submisją, tak prosiłem marszałkowej kowieńskiej, aby sama moją sprawę osądziła i przybrała sobie za wspólnych sędziów Białłozora, wojskiego upickiego, który miał za sobą Eleonorę Zabiełłównę, siostrę marszałka kowieńskiego, człeka sprawiedliwego, i księdza Przeciszewskiego jezuitę, rektora kowieńskiego, człeka godnego, który był potem prowincjałem, a wielkiego przyjaciela Zabiełłowskiego. Mój list, który do marszałkowej kowieńskiej pisałem, copiatim u mnie zostawiony, nie
do mnie pretensji, jako też moich cordoliów do marszałka kowieńskiego, a to dlatego czyniłem, aby mnie niesprawiedliwie marszałek kowieński o jaką moją złą czynność nie osławiał i na dobrej nie szkodził mi opinii.
Jako zaś ten list z powinną pisałem submisją, tak prosiłem marszałkowej kowieńskiej, aby sama moją sprawę osądziła i przybrała sobie za wspólnych sędziów Białłozora, wojskiego upitskiego, który miał za sobą Eleonorę Zabiełłównę, siostrę marszałka kowieńskiego, człeka sprawiedliwego, i księdza Przeciszewskiego jezuitę, rektora kowieńskiego, człeka godnego, który był potem prowincjałem, a wielkiego przyjaciela Zabiełłowskiego. Mój list, który do marszałkowej kowieńskiej pisałem, copiatim u mnie zostawiony, nie
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 835
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
francuskie zrujnował. A tak przecie do tego generała francuskiego niedobitki księcia de Soubise i sam książę de Soubise retyrował się.
Była we Francji wielka niesforność i zamięszanie, bo Pompadur, metresa króla francuskiego, białogłowa pełna ambicji, a dobrego rozeznania próżna, wszystkim rządziła. Generałów dobrych oddalała, podchlebcom i faworytom swoim komendy otrzymywała. Przybrała i ministerium takież według swego rozeznania. Z parlamentami się kłóciła, dosyć, że wszystko złe robiła. Powiedają na resztę, że od króla pruskiego, który niezmierne sumy od Anglii brał, przekupiona była i tak co miała familią Brogliów, których głowa książę Broglio w batalii poległ, królowi rekomendować, tedy jeszcze tęż Brogliów
francuskie zrujnował. A tak przecie do tego generała francuskiego niedobitki księcia de Soubise i sam książę de Soubise retyrował się.
Była we Francji wielka niesforność i zamięszanie, bo Pompadur, metresa króla francuskiego, białogłowa pełna ambicji, a dobrego rozeznania próżna, wszystkim rządziła. Generałów dobrych oddalała, podchlebcom i faworytom swoim komendy otrzymywała. Przybrała i ministerium takież według swego rozeznania. Z parlamentami się kłóciła, dosyć, że wszystko złe robiła. Powiedają na resztę, że od króla pruskiego, który niezmierne sumy od Anglii brał, przekupiona była i tak co miała familią Brogliów, których głowa książę Broglio w batalii poległ, królowi rekomendować, tedy jeszcze tęż Brogliów
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 853
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
Ofensor. i owszem Katoliciśmi w Synu swoim Edowardzie i Córce Elżbiecie formalny Eversor.
ŁZy, nie atrament, tu by wylewać należało: tak rzewliwie płakać, aż by się smutne o Brytańskie, Szkockie, Irrlandzkie Wyspy obijało echo, opłakując statum tych Królestw, nunquam satis deplorandum że Gens Anglica, właśnie Angelica w szpetną Religii przybrała się Metamorphosim: nietak różnego Morza, jako Haeresum oblana eluvie et lue. Głowę sobie przyznała Kościoła, a wtym rozum straciła, to uczyniwszy, co Saecula rident. Świeckim Osobom i Babom oddała Hierarchiam Spiritualem, czego pięćtysięcy kilka set lat stojący Świat niewidział, nie słyszał, chyba w Pogańskich Vest[...] les i Poetycznych ANTISTITACH
Offensor. y owszem Catholicismi w Synu swoim Edowardzie y Corce Elżbiecie formalny Eversor.
ŁZy, nie atrament, tu by wylewać należało: tak rzewliwie płakać, aż by się smutne o Brytańskie, Szkockie, Irrlandzkie Wyspy obiiało echo, opłakuiąc statum tych Krolestw, nunquam satis deplorandum że Gens Anglica, właśnie Angelica w szpetną Religii przybrała się Metamorphosim: nietak rożnego Morza, iako Haeresum oblana eluvie et lue. Głowę sobie przyznała Kościoła, a wtym rozum straciła, to uczyniwszy, co Saecula rident. Swieckim Osobom y Babom oddała Hierarchiam Spiritualem, czego pięćtysięcy kilka set lat stoiący Swiat niewidział, nie słyszał, chyba w Pogańskich Vest[...] les y Poetycznych ANTISTITACH
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 83
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
Odmianę, przyznając się, pokazał swą mową. Cóż ma czynić nieszczęsna? Czy Ojcu objawi Swój przypadek? I razem podobno nabawi Siebie i Kawalera kłopotu z tej winy? Tym czasem do zmyślonej trwał jeszcze Dziewczyny Pierwszy afekt w jej sercu; taić tedy woli Wspolny odtąd występek; a potym powoli Pewną sobie i wierną Matronę przybrała, Która jej z lat dziecinnych piastuną bywała. Ta na prośbę obojga, podjęła się tego, Ze tając osobliwym fortelem wszytkiego: Strój z czasem miarkowała, tak mądrze i bacznie: Aż się pod nim ciężaru pozbyło nieznacznie. Już też morza tym czasem Egejskiego wały Łodź Itacka mieszała, i liczne mijały: Stąd i z
Odmiánę, przyznáiąc sie, pokazał swą mową. Coż ma czynić nieszczęsna? Czy Oycu obiáwi Swoy przypadek? Y rázem podobno nábáwi Siebie y Káwálerá kłopotu z tey winy? Tym czásem do zmyśloney trwał ieszcze Dźiewczyny Pierwszy áffekt w iey sercu; táić tedy woli Wspolny odtąd występek; á potym powoli Pewną sobie y wierną Mátronę przybráłá, Ktora iey z lat dźiećinnych piástuną bywáłá. Tá ná prośbę oboygá, podięłá się tego, Ze táiąc osobliwym fortelem wszytkiego: Stroy z czásem miárkowáłá, ták mądrze y bacznie: Aż się pod nim ćiężaru pozbyło nieznácznie. Iuż też morzá tym czásem Egeyskiego wáły Łodź Itácka mieszałá, y liczne mijáły: Ztąd y z
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 137
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
by podobno Księżniczka nie była gardziła? Lecz bez wątpienia to moim szczęściem było, żem się umyślnie o Jego nie starała miłość. Byłam śmiałą, i nie stroniącą od niego, ponieważem się serca Jego Posessorką byś nigdy nie spoedziewała, zamiast, żebym podobno niejaką przymuszaną i bojaźliwą postać na siebie była przybrała, żebym mu się osoby Jego godną pokazać chciała. W samej rzeczy barzo mi się podobał. Atoli barzy go sobie podobno skrycie życząc, przecięż za niemożność miała, być Panią serca Jego. HRABINY SZWEDZKIEJ G**
W Rok potym pisał do mnie, i Jego List to tylko w sobie zawierał, jeślibym się
by podobno Xiężniczka nie była gardziła? Lecz bez wątpienia to moim szczęśćiem było, żem śię umyślnie o Jego nie starała miłość. Byłam śmiałą, i nie stroniącą od niego, ponieważem śię serca Jego Possessorką byś nigdy nie spoedźiewała, zamiast, żebym podobno niejaką przymuszaną i boiazliwą postać na śiebie była przybrała, żebym mu śię osoby Jego godną pokazać chćiała. W samey rzeczy barzo mi śię podobał. Atoli barzi go sobie podobno skrycie życząc, przecięż za niemożnosć miała, bydz Panią serca Jego. HRABINY SZWEDZKIEY G**
W Rok potym pisał do mnie, i Jego List to tylko w sobie zawierał, jeślibym śię
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 5
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
dwóch opuścić, chociażem o nieuchronnej potrzebie tego wcale przekonaną była. Pan R--- w tym czsie był poszedł. Hrabia się zaś nie chciał uspokoić, ażby swego obaczył przyjaciela. Zaraz posłał do portu, żeby snadź w okręcie nie upłynął. Powiadałam mu tym czasem, żem dobrowolnie IMci Pana R--- za mężasobie przybrała, i żem jego wspaniałej przyjaźni lepiej nie wiedziała zawdzięczyć tylko miłością. Wiem, dosyć, powiedział Hrabia, żeście mię oboje, ani WMPani, ani mój przyjaciel nie obrazili. Przypadek to, którego docieć nie możemy. W kilku godzinach powrócił Pan R--, już był na tym, aby w okręcie uszedł
dwoch opuścić, choćiażem o nieuchronney potrzebie tego wcale przekonaną była. Pan R--- w tym czsie był poszedł. Hrabia śię zaś nie chćiał uspokoić, ażby swego obaczył przyiaćiela. Zaraz posłał do portu, żeby snadź w okręcie nie upłynął. Powiadałam mu tym czasem, żem dobrowolnie IMći Pana R--- za mężasobie przybrała, i żem iego wspaniałey przyiazni lepiej nie wiedziała zawdzięczyć tylko miłością. Wiem, dosyć, powiedział Hrabia, żeście mię oboie, ani WMPani, ani moy przyiaćiel nie obrazili. Przypadek to, ktorego docieć nie możemy. W kilku godzinach powroćił Pan R--, iuż był na tym, aby w okręćie uszedł
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 78
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
wiem że i niepewne/ i niedługo trwałe/ Barzo wy Białegłowy zrazu zakochacie/ Ze w tym i dyskrecjej/ i miary nie macie/ A wnet jako południ trzciną wiatr zachwieje/ Prędko wam to z pamięci krótkiej wyszumieje/ Jako Mężom przystoi być stateczniejszymi/ I mnie że Kornelia moja wdzięczna swymi Pojęła już wdziękami/ i przybrała sobie/ Acz wiele ja przyznawam przed inszymi tobie W gładkości i urodzie/ słusznie że i onej Cale wiary/ i swojej w tym nienaruszonej Przystojności przestrogę/ nawet aż do dołu Pójdę z nią ostatniego. Gdyżem ja pospołu Z miłością jej uczciwe staranie sforował/ Anim jej na godzinę jednę obiecował/ Ale służyć na
wiem że y niepewne/ y niedługo trwáłe/ Bárzo wy Białegłowy zrázu zákochacie/ Ze w tym y dyskrecyey/ y miáry nie macie/ A wnet iáko południ trzciną wiátr záchwieie/ Prętko wam to z pámięci krotkiey wyszumieie/ Iáko Mężom przystoi bydź státecznieyszymi/ Y mnie że Kornelia moiá wdzięczna swymi Poięłá iuż wdziękámi/ y przybráłá sobie/ Acz wiele ia przyznawam przed inszymi tobie W głádkości y vrodzie/ słusznie że y oney Cále wiáry/ y swoiey w tym nienáruszoney Przystoyności przestrogę/ náwet áż do dołu Poydę z nią ostátniego. Gdyżem ia pospołu Z miłością iey vczciwe stáránie sforował/ Anim iey ná godzinę iednę obiecował/ Ale służyć ná
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 29
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701