może, A choć nie, psy i końmi deptać ludziom zboże. Nie wiem, kto by się na tę uciechę łakomił, A czy jedenże taki z konia szyję łomił? Czy jeden, gdy pijani odważą się chłopi, Kędy cedził zajęczą, krew szlachecką kropi? Gdy tak długo pan Zając krzywdę cierpi stary, Przyjeżdża młody z wojska, grzeczny z każdej miary, Strojno, konno, czeladno, służąc na to krwawię, A co większa, z rycerskich czynów w dobrej sławie. Serdecznie go ta krzywda rodzicielska boli, Którą od senatora szlachcic cierpi. To li Za odniesione rany z świeżego pogromu Wdzięczność od możniejszego? To pociecha w domu
może, A choć nie, psy i końmi deptać ludziom zboże. Nie wiem, kto by się na tę uciechę łakomił, A czy jedenże taki z konia szyję łomił? Czy jeden, gdy pijani odważą się chłopi, Kędy cedził zajęczą, krew szlachecką kropi? Gdy tak długo pan Zając krzywdę cierpi stary, Przyjeżdża młody z wojska, grzeczny z każdej miary, Strojno, konno, czeladno, służąc na to krwawię, A co większa, z rycerskich czynów w dobrej sławie. Serdecznie go ta krzywda rodzicielska boli, Którą od senatora szlachcic cierpi. To li Za odniesione rany z świeżego pogromu Wdzięczność od możniejszego? To pociecha w domu
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 207
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Znośniej Zyzyfowe brzemie, A niż pokoju prosić, I harde uniżyć ciemie. Tylko jak we śnie przez howorów tyle, Z niewoli marzy o dobrem coś dzile. WIERSZ DWUNASTY.
Jeszcze ognie nie spłonęły, Które zapalone były, Że bisurmanin zrażony, Ustąpił w swe horyzony. Oto od ciemnej Taurydy, Złocone podniósłszy dzidy, Przyjeżdża wielki zdaleka Wielkiego poseł Dzianbeka. Któremu świat rzymski mały, Azje nie shołdowały, I sam Ottoman się lęka, Pokornie przed panem klęka. Trzykroć jut Oki głębokie, Na imię jego wysokie, Trzykroć jako długie w sobie, Zmierzył Sarmacje obie. Co mógł ogniem, co żelazem, Wojował i palił razem, Jeszcze
Znośniej Zyzyfowe brzemie, A niż pokoju prosić, I harde uniżyć ciemie. Tylko jak we śnie przez howorów tyle, Z niewoli marzy o dobrem coś dzile. WIERSZ DWUNASTY.
Jeszcze ognie nie spłonęły, Które zapalone były, Że bisurmanin zrażony, Ustąpił w swe horyzony. Oto od ciemnej Taurydy, Złocone podniósłszy dzidy, Przyjeżdża wielki zdaleka Wielkiego poseł Dzianbeka. Któremu świat rzymski mały, Azye nie shołdowały, I sam Ottoman się lęka, Pokornie przed panem klęka. Trzykroć jut Oki głębokie, Na imie jego wysokie, Trzykroć jako długie w sobie, Zmierzył Sarmacye obie. Co mógł ogniem, co żelazem, Wojował i palił razem, Jeszcze
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 24
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
, Mówią o nich tytuły, i to i te z niemi Umierają drugi raz, tu z Opalińskiemi (A tym Parka nie szkodzi nigdy zazdrościwa I pod żaglem zupełnym łódź ich zawsze pływa) Dawne ligi. Tu jedna Firlejowna z sobąJaką zgraję prowadzi! Ledwie z tą ozdobą Matka Bogów Cybele do Midy wieżatej Na frygijskiej przyjeżdża karocy bogatej. Z nią wszystko jej potomstwo i wnuków tak siła, Które różno po niebie wielkiem rozsadziła. A w tym Sreńska orszaku baba świątobliwa, Jako świeca na stole późno dogorywa, W domu już swym ostatnia, które z niej nadzieje, I wszystkie się ozdoby zlały na Firleje. Tych o! jaka i dawna
, Mówią o nich tytuły, i to i te z niemi Umierają drugi raz, tu z Opalińskiemi (A tym Parka nie szkodzi nigdy zazdrościwa I pod żaglem zupełnym łódź ich zawsze pływa) Dawne ligi. Tu jedna Firlejowna z sobąJaką zgraję prowadzi! Ledwie z tą ozdobą Matka Bogów Cybele do Midy wieżatej Na frygijskiej przyjeżdża karocy bogatej. Z nią wszystko jej potomstwo i wnuków tak siła, Które różno po niebie wielkiem rozsadziła. A w tym Sreńska orszaku baba świątobliwa, Jako świeca na stole późno dogorywa, W domu już swym ostatnia, które z niej nadzieje, I wszystkie się ozdoby zlały na Firleje. Tych o! jaka i dawna
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 120
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
barziej ciężki, niż lekki, cisawy, Koń cisawy, który się urodził w Daniej, Ale z małego źrzebca urósł we Flandrii. Bo iż się na tę drogę na fuście wyprawił, U Bretonów swojego, wsiadając, zostawił, Swojego Bryladora, konia tak dzielnego, Że sobie nie miał okrom Bajarda równego.
LXI.
Przyjeżdża do Dordreku Orland i u brony Zastawa lud żołnierski wielki, zgromadzony, Częścią, że każde państwo zawżdy, zwłaszcza nowe, Bojaźń i podejźrzenie ma z sobą gotowe, Częścią, że wszędzie głośna nowina latała, Że się już z Zelandii armata ruszała, Którą władnął i którą w rządzie tęgo trzymał Brat książęcia, którego król
barziej ciężki, niż lekki, cisawy, Koń cisawy, który się urodził w Daniej, Ale z małego źrzebca urósł we Flandryej. Bo iż się na tę drogę na fuście wyprawił, U Bretonów swojego, wsiadając, zostawił, Swojego Bryladora, konia tak dzielnego, Że sobie nie miał okrom Bajarda równego.
LXI.
Przyjeżdża do Dordreku Orland i u brony Zastawa lud żołnierski wielki, zgromadzony, Częścią, że każde państwo zawżdy, zwłaszcza nowe, Bojaźń i podejźrzenie ma z sobą gotowe, Częścią, że wszędzie głośna nowina latała, Że się już z Zelandyej armata ruszała, Którą władnął i którą w rządzie tęgo trzymał Brat książęcia, którego król
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 186
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
mamli się wam przyznać, poniekąd zemdlałem.
KONIEC PIEŚNI CZTERNASTEJ. PIEŚŃ PIĘTNASTA ARGUMENT. Paryża ze wszytkich stron mocno dobywają Poganie i drabiny na mur przystawiają. Astolf od Logistylle darowany jedzie, Kaligoranta wiąże i w powrozach wiedzie. Sprawiwszy to, ucina głowę Orylowi, Który się Gryfonowi i Akwilantowi Nie dał pożyć; przyjeżdża wtem do Jeruzalem, Gryfon niedobrych nowin słucha z wielkiem żalem. AlegORIE. W tej piętnastej pieśni przez Kaligoranta, który nakoniec ułowił się w swej własnej sieci, widziemy, jako pospolicie niecnoty i oszukania wychodzą na upadek tych, którzy ich zażywają. Przez Oryla, który w sztuki rozsiekany, lepił samego siebie, ukazuje
mamli się wam przyznać, poniekąd zemdlałem.
KONIEC PIEŚNI CZTERNASTEJ. PIEŚŃ PIĘTNASTA ARGUMENT. Paryża ze wszytkich stron mocno dobywają Poganie i drabiny na mur przystawiają. Astolf od Logistylle darowany jedzie, Kaligoranta wiąże i w powrozach wiedzie. Sprawiwszy to, ucina głowę Orylowi, Który się Gryfonowi i Akwilantowi Nie dał pożyć; przyjeżdża wtem do Jeruzalem, Gryfon niedobrych nowin słucha z wielkiem żalem. ALLEGORYE. W tej piętnastej pieśni przez Kaligoranta, który nakoniec ułowił się w swej własnej sieci, widziemy, jako pospolicie niecnoty i oszukania wychodzą na upadek tych, którzy ich zażywają. Przez Oryla, który w sztuki rozsiekany, lepił samego siebie, ukazuje
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 330
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
widocznych awantażów, jako się wyżej wyraziło, rocznej dwudziestu sześciu tysięcy kilkuset złotych intraty — przy łaskach dworu i przy sprawiedliwej stronie — akceptować nie chce. Gdy, mówię, taki list zacząłem pisać, aż w tym czasie Zabiełło, marszałek kowieński, przemożony pasją wzięcia tego tysiąca czerw, zł, do Rasnej do mnie przyjeżdża. Byłem mu rad bardzo.
Następowały też imieniny żony mojej, świętej Anny, na które sąsiedztwa i gości barzo się siła zjechało. Kontent był i marszałek kowieński, że przecież choć w tej persekucji księcia kanclerza przyjaciele się od nas nie odstręczają. Przyjechał też i brat mój pułkownik z żoną. Między innymi gośćmi
widocznych awantażów, jako się wyżej wyraziło, rocznej dwudziestu sześciu tysięcy kilkuset złotych intraty — przy łaskach dworu i przy sprawiedliwej stronie — akceptować nie chce. Gdy, mówię, taki list zacząłem pisać, aż w tym czasie Zabiełło, marszałek kowieński, przemożony pasją wzięcia tego tysiąca czerw, zł, do Rasnej do mnie przyjeżdża. Byłem mu rad bardzo.
Następowały też imieniny żony mojej, świętej Anny, na które sąsiedztwa i gości barzo się siła zjechało. Kontent był i marszałek kowieński, że przecież choć w tej persekucji księcia kanclerza przyjaciele się od nas nie odstręczają. Przyjechał też i brat mój pułkownik z żoną. Między innymi gośćmi
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 685
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
regimentarstwo i komendę. Regimentarz tedy, objąwszy komendę nad obozem,
w którym najmniej tysiąc ludzi znajduje się, w swoich wielkich namiotach częstuje rycerstwo. Jest to rzecz kosztowna, dają tedy regimentarstwa majętnym ludziom, oprócz tego largicją jaką proporcjonalną rekompensuje im hetman koszt i fatygę. W wigilią zaś samego koła, gdy hetman wielki koronny przyjeżdża do tego miasta, pod którym stoi obóz, a zwyczajnie hetman konno jedzie z wielką asystencją, bo na te koło regimentarze partii różnych wojska koronnego, którzy bywają senatorowie lub urzędnicy koronni i inni panowie wielcy, zjeżdżają się, tedy regimentarz obozowy z wyborem rycerstwa wyjeżdża konno przeciwko hetmanowi wielkiemu koronnemu dla wzięcia jakiego ordynansu i parolu
regimentarstwo i komendę. Regimentarz tedy, objąwszy komendę nad obozem,
w którym najmniej tysiąc ludzi znajduje się, w swoich wielkich namiotach częstuje rycerstwo. Jest to rzecz kosztowna, dają tedy regimentarstwa majętnym ludziom, oprócz tego largicją jaką proporcjonalną rekompensuje im hetman koszt i fatygę. W wigilią zaś samego koła, gdy hetman wielki koronny przyjeżdża do tego miasta, pod którym stoi obóz, a zwyczajnie hetman konno jedzie z wielką asystencją, bo na te koło regimentarze partii różnych wojska koronnego, którzy bywają senatorowie lub urzędnicy koronni i inni panowie wielcy, zjeżdżają się, tedy regimentarz obozowy z wyborem rycerstwa wyjeżdża konno przeciwko hetmanowi wielkiemu koronnemu dla wzięcia jakiego ordynansu i parolu
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 692
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
siła pod lekkiemi chorągwiami i poszedł sobie piechoto do namiotów królewskich, bo taką miał instrukcyją, żeby w twarz Króla widział, jeżeli się tu w osobie swojej znajduje, co z takiej przyczyny poszło. Chan tatarski, Salingiera, przyjaciel i pobratym wielki królewski i już z Królem mający kondictamina, aby się podejrzanym nie pokazał, przyjeżdża do Wezyra, któremu donosi, że: „Z mego wojska ludzie przyprowadzili kilka niemieckich języków, którzy powiadają, że król polski w osobie swojej przeprawia się pod Tulnem przez Dunaj”. Wezyr temu negował i odpowidział Chanowi: „Czy to podobna, żeby tu Król polski miał być jeszcze w osobie swojej. Wszakże pakta
siła pod lekkiemi chorągwiami i poszedł sobie piechoto do namiotów królewskich, bo taką miał instrukcyją, żeby w twarz Króla widział, jeżeli się tu w osobie swojej znajduje, co z takiej przyczyny poszło. Chan tatarski, Salingiera, przyjaciel i pobratym wielki królewski i już z Królem mający condictamina, aby się podejrzanym nie pokazał, przyjeżdża do Wezyra, któremu donosi, że: „Z mego wojska ludzie przyprowadzili kilka niemieckich języków, którzy powiadają, że król polski w osobie swojej przeprawia się pod Tulnem przez Dunaj”. Wezyr temu negował i odpowidział Chanowi: „Czy to podobna, żeby tu Król polski miał być jeszcze w osobie swojej. Wszakże pakta
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 50
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
słowa: „Boże Abrahama, Boże Izaaków, Boże Jakubów, zmiłuj się na ludem twoim". Po tym osobliwszą protekcyją Matki Najświętszej, a cudem prawie Bożym, z pośrzodka tak wielkiej tłuszczy ludzi salwowali się, pod które wojsko, jak się dobrze zbliżyli, Turcy ich opuścili. Otrzepawszy się z kurzawy, przyjeżdża porucznik do krok z tą chorągwią (pod którą zginęło było natenczas kompaniji zacnych i godnych dziewiętnastu, z pocztowych trzydziestu i sześć) i mówi: „Podług rozkazu WKM sprawiłem się". Król odpowiada: „Chwała Bogu, że Wa-
szeci Pan Bóg żywo i zdrowa przyprowadził; a co za szkodę, Waszeć
słowa: „Boże Abrahama, Boże Izaaków, Boże Jakubów, zmiłuj się na ludem twoim". Po tym osobliwszą protekcyją Matki Najświętszej, a cudem prawie Bożym, z pośrzodka tak wielkiej tłuszczy ludzi salwowali się, pod które wojsko, jak się dobrze zbliżyli, Turcy ich opuścili. Otrzepawszy się z kurzawy, przyjeżdża porucznik do krok z tą chorągwią (pod którą zginęło było natenczas kompaniji zacnych i godnych dziewiętnastu, z pocztowych trzydziestu i sześć) i mówi: „Podług rozkazu WKM sprawiłem się". Król odpowiada: „Chwała Bogu, że Wa-
szeci Pan Bóg żywo i zdrowa przyprowadził; a co za szkodę, Waszeć
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 61
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
, aby prawdę zeznali, na jedno się zgodzili, że nie może być więcej nad dwa tysiące. Pytano ich, jeżeli się nie spodziewają jakiego wojska, odpowiedzieli: „Nie słyszeliśmy, choć jest most na Dunaju pod Strygonem", ale się Król zawiódł na tej relacyji. W tym otrąbiono hasło, po którym przyjeżdża oboźny polny do Króla, pytając się, czyli się jutro ruszy wojsko, jako; otrąbiono, i dokąd, i gdzie obóz zataczać. Król odpowiada, żeby pod same Parkany obóz zataczać. „Znajduje się też tam ze dwa tysiące wojska tureckiego, to niech się na nich pożywi hołota; wiem, że ich łatwo
, aby prawdę zeznali, na jedno się zgodzili, że nie może być więcej nad dwa tysiące. Pytano ich, jeżeli się nie spodziewają jakiego wojska, odpowiedzieli: „Nie słyszeliśmy, choć jest most na Dunaju pod Strygonem", ale się Król zawiódł na tej relacyji. W tym otrąbiono hasło, po którym przyjeżdża oboźny polny do Króla, pytając się, czyli się jutro ruszy wojsko, jako; otrąbiono, i dokąd, i gdzie obóz zataczać. Król odpowiada, żeby pod same Parkany obóz zataczać. „Znajduje się też tam ze dwa tysiące wojska tureckiego, to niech się na nich pożywi hołota; wiem, że ich łatwo
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 75
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983