raz się na cię Bóg przy śmierci rozgniewa, nigdy się przez wszystkę wieczność tobie, nigdy wszytkim potępionym przeprosić nie da, jakoż sobie u P. Boga tego, zarabiasz na dobrą śmierć? 2. To podobno człowiecze znasz ty P. Boga twojego, jako Najwyższe i nieskończone dobro, jako morze wszystkich wdzięczności, przyjemności, jako przepaść dobra, które gdyby człowiek mógł wymówić, gdyby mógł go dostatecznie objąć comprehendere by i najwyższy Anioł, by i najdoskonalsze stworzenie (gdy by było podobne) tedy by już tym samym dobrem nieskończonym, dobrem którym Bóg jest, nie była ta przepaść; taka to bezdenność dobroci P. Boga naszego! O
raz się ná ćię Bog przy śmierći rozgniewa, nigdy się przez wszystkę wieczność tobie, nigdy wszytkim potępionym przeprośić nie da, iákoż sobie v P. Bogá tego, zárabiasz ná dobrą śmierć? 2. To podobno człowiecze znasz ty P. Bogá twoiego, iáko Naywyższe i nieskończone dobro, iáko morze wszystkich wdźięcznośći, przyiemnośći, iáko przepáść dobra, ktore gdyby człowiek mogł wymowić, gdyby mogł go dostátecznie obiąc comprehendere by i naywyższy Anioł, by i naydoskonálsze stworzenie (gdy by było podobne) tedy by iuż tym sámym dobrem nieskończonym, dobrem ktorym Bog iest, nie byłá tá przepáść; táka to bezdenność dobroći P. Bogá nászego! O
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 57
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
wieku za Brata życzę Cię mieć sobie, jeśli roślejszym będziesz – już mi nic po Tobie. Więc, me Światło, odrodź się wieku niniejszego, bym widziała kołybkę Kochanka mojego. Pierwszy wiek wszytkim miłe zdobi obyczaje, czego młodzianom, mężom, starcom nie dostaje; a iż każdy wiek ludzki ma przymioty inne, przyjemność wszytkich lata wzniecają dziecinne. Czy wątpisz, że dla innej Kupido przyczyny, straszny światu, wiek sobie ulubił dziecinny, tylko że przed inszymi przyjemniejszy bywa ten wiek, ani takiego szczęścia drugi miewa. To przymusiło, bym Cię dzieciną życzyła mieć za brata, żebym się barziej ucieszyła. Więc, me Światło,
wieku za Brata życzę Cię mieć sobie, jeśli roślejszym będziesz – już mi nic po Tobie. Więc, me Światło, odrodź się wieku niniejszego, bym widziała kołybkę Kochanka mojego. Pierwszy wiek wszytkim miłe zdobi obyczaje, czego młodzianom, mężom, starcom nie dostaje; a iż każdy wiek ludzki ma przymioty inne, przyjemność wszytkich lata wzniecają dziecinne. Czy wątpisz, że dla innej Kupido przyczyny, straszny światu, wiek sobie ulubił dziecinny, tylko że przed inszymi przyjemniejszy bywa ten wiek, ani takiego szczęścia drugi miéwa. To przymusiło, bym Cię dzieciną życzyła mieć za brata, żebym się barziej ucieszyła. Więc, me Światło,
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 101
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
. Nic tu nie mówię o zewnętrznej, na którą poglądamy, twarzy, bo się jej przypatrzyć będzie czas na inszym miejscu, ale raczej o tej, którą P. Bóg na wyobrażenie Swoje, względem wewnętrznej dyspozycji i rozumnej duszy tchnął i wlepił w człowieka, akomodując skład onej na upodobanie całego nieba i świata przez proporcyjonalną przyjemność cnót wszystkich i doskonałości sposobność, inszych na świecie kreatur przechodzącej. O tej mówię twarzy, w której najpierwszy Autor konsztu i dzieła Swojego w pospolitym podziwieniu pragnął mieć zalecenie, w której na ukontentowanie serca Swojego, wdzięku i wdzięczności dobrowolną uproporcyjonował sposobność, w której minę i wspólną niejako powagę Swoję tak zasadził, że jej wszystkie
. Nic tu nie mówię o zewnętrznej, na którą poglądamy, twarzy, bo się jej przypatrzyć będzie czas na inszym miejscu, ale raczej o tej, którą P. Bóg na wyobrażenie Swoje, względem wewnętrznej dyspozycyi i rozumnej duszy tchnął i wlepił w człowieka, akomodując skład onej na upodobanie całego nieba i świata przez proporcyjonalną przyjemność cnót wszystkich i doskonałości sposobność, inszych na świecie kreatur przechodzącej. O tej mówię twarzy, w której najpierwszy Autor konsztu i dzieła Swojego w pospolitym podziwieniu pragnął mieć zalecenie, w której na ukontentowanie serca Swojego, wdzięku i wdzięczności dobrowolną uproporcyjonował sposobność, w której minę i wspólną niejako powagę Swoję tak zasadził, że jej wszystkie
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 164
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
Syna Swojego welgnął, usiłując ludzką Boską, a Boską ludzką zgoła jedną mieć twarz swoję. O twarzy, słońca raczej, a nie oka, nieba, nie ziemi godna, kędyżeś się tymi czasy podziała? Kędyż są twoje życia długiego, albo raczej wiecznego linie? W cóżeście poszły kandory, rumieńce i cała przyjemności proporcja? O was mówię, cnoty święte, któreście człowieka w życiu, w człowieku Boga skompendyjowały, któreście przez trzydzieści lat w życiu Jego na świecie ustawicznie kwitnęły, dlatego aby człowiek w tychże duszy ozdobach przez żywe naśladowanie Stwórcy i współczłowieka swojego niezwiędły utrzymował wigor, wtenczas tylko będąc godnym tytułu prawdziwego człowieka,
Syna Swojego welgnął, usiłując ludzką Boską, a Boską ludzką zgoła jedną mieć twarz swoję. O twarzy, słońca raczej, a nie oka, nieba, nie ziemi godna, kędyżeś się tymi czasy podziała? Kędyż są twoje życia długiego, albo raczej wiecznego linie? W cóżeście poszły kandory, rumieńce i cała przyjemności proporcyja? O was mówię, cnoty święte, któreście człowieka w życiu, w człowieku Boga skompendyjowały, któreście przez trzydzieści lat w życiu Jego na świecie ustawicznie kwitnęły, dlatego aby człowiek w tychże duszy ozdobach przez żywe naśladowanie Stwórcy i współczłowieka swojego niezwiędły utrzymował wigor, wtenczas tylko będąc godnym tytułu prawdziwego człowieka,
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 164
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
, pożytkiem obfite we wszytkim błogosławieństwo Boskie. Toż samo bywało w długim i spokojnym chudoby zażywaniu. Joba szczęśliwego w każdym chłopku adorować przedtem bezpiecznie mogłeś, bo też i cnotliwego widział Bóg i miał zawsze dla siebie. Piórem zaś Augustyna albo Chryzostoma pisać by potrzeba owę ich niewysławioną naturalną prostotę, w prostocie wdzięk i przyjemność czynienia, w czynieniu cnotę i doskonałość, w doskonałości całe życie i powodzenie, w powodzeniu jednostajną szczęśliwość i obfitość wszytkiego. Cóż powiem o głębokim w prostocie rozsądku i rozumie, którego w nich mozolne nie polerowały nauki, ale sama Boska wewnętrznymi sposobami perfekcyjonowała propensyja. Ustąpiła zawiła teologów eksplikacja łatwiuchnej i prościusieńkiej rezolucji, jeżeli mówił
, pożytkiem obfite we wszytkim błogosławieństwo Boskie. Toż samo bywało w długim i spokojnym chudoby zażywaniu. Joba szczęśliwego w każdym chłopku adorować przedtem bezpiecznie mogłeś, bo też i cnotliwego widział Bóg i miał zawsze dla siebie. Piórem zaś Augustyna albo Chryzostoma pisać by potrzeba owę ich niewysławioną naturalną prostotę, w prostocie wdzięk i przyjemność czynienia, w czynieniu cnotę i doskonałość, w doskonałości całe życie i powodzenie, w powodzeniu jednostajną szczęśliwość i obfitość wszytkiego. Cóż powiem o głębokim w prostocie rozsądku i rozumie, którego w nich mozolne nie polerowały nauki, ale sama Boska wewnętrznymi sposobami perfekcyjonowała propensyja. Ustąpiła zawiła teologów eksplikacyja łatwiuchnej i prościusieńkiej rezolucyi, jeżeli mówił
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 207
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
mizeryją rodziły się panięta. Ledwo z przykrej dobyło się kolebki, już pacierz, już Bogarodzico, już chwałę Boską doskonale śpiewać umiało. Już go wąsaty i przykry dla bojaźni sługa w pilnym i ostrym dozorze pod ręką trzymał, litery i owej szczęśliwej szczyroprostej manijery polskiej uczył, w obyczaje i układność rodzicielską tudzież w submisyją i przyjemność każdemu, do wyższej za tym szkoły i nauki sposobił. Od białej płci jako od lipkiej smoły, od kieliszka jako od trucizny, od podłej drużyny i kompaniji jakoby od powietrza, od zbytnich wygód i wczasów jako od kloaki trzymając z daleka i ostrożnie. A cóż się może o zdolniejszej rozumieć i wymówić porze? Którą
mizeryją rodziły się panięta. Ledwo z przykrej dobyło się kolebki, już pacierz, już Bogarodzico, już chwałę Boską doskonale śpiewać umiało. Już go wąsaty i przykry dla bojaźni sługa w pilnym i ostrym dozorze pod ręką trzymał, litery i owej szczęśliwej szczyroprostej manijery polskiej uczył, w obyczaje i układność rodzicielską tudzież w submisyją i przyjemność każdemu, do wyższej za tym szkoły i nauki sposobił. Od białej płci jako od lipkiej smoły, od kieliszka jako od trucizny, od podłej drużyny i kompaniji jakoby od powietrza, od zbytnich wygód i wczasów jako od kloaki trzymając z daleka i ostrożnie. A cóż się może o zdolniejszej rozumieć i wymówić porze? Którą
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 215
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
odpuszczamy, ale serce przez rankor i zawziętość we krwi brodzi, myśl w sposobach zemsty tuła się, rozum, co gęba plecie, nie pojmuje, P. Bóg z wszytkiego nie korzysta.
Mikołaj: To podobno i owe pod brzuchem decymki nasze, tabliczki, osóbki i wota daremnie na ołtarzu wiszą i jednakową w Boskiej przyjemności korzyść miewają?
Stanisław: Niewiele należytych i dobrych, bo albo z lada jakich początków, albo nie inakszym końcem od dawających pochodzą.
Mikołaj: To przynajmniej z samej materii szacują się.
Stanisław: Do ludzkiego, ale nie do Boskiego oka, upewniam.
Mikołaj: A to czemu, mój bracie?
Stanisław: Materia
odpuszczamy, ale serce przez rankor i zawziętość we krwi brodzi, myśl w sposobach zemsty tuła się, rozum, co gęba plecie, nie pojmuje, P. Bóg z wszytkiego nie korzysta.
Mikołaj: To podobno i owe pod brzuchem decymki nasze, tabliczki, osóbki i wota daremnie na ołtarzu wiszą i jednakową w Boskiej przyjemności korzyść miewają?
Stanisław: Niewiele należytych i dobrych, bo albo z lada jakich początków, albo nie inakszym końcem od dawających pochodzą.
Mikołaj: To przynajmniej z samej materyi szacują się.
Stanisław: Do ludzkiego, ale nie do Boskiego oka, upewniam.
Mikołaj: A to czemu, mój bracie?
Stanisław: Materyja
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 246
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
. Gdzie na najmniejszy jedno drugiego razik bolało zaraz i stękało, na krwawy przypadek martwiało, na niebezpieczny obumierało i konało, gdzie wspołeczna obecność pociechą i ukontentowaniem, nie przytomność doczesna tęsknicami, nudnościami i lamentem serca i oka do woli nasycić nie mogły, a dopieroż przez ostateczne rozłączenie się dalsza żadnym gustem, powabnością i przyjemnością rekoncylijować nie wydołała. Czemu nie żyjecie teraz, owe (o których Plutarchus w dziejach swoich pisze) święte mimiów żony, które, do nich na śmierć od Lacedemończyków osądzonych i w warownym więzieniu osadzonych przez drogo skorumpowane warty niby to na pożegnanie wpuszczone, ich strój męski za swój przemieniwszy i przyodziawszy więzienie oraz z dekretem śmiertelnym
. Gdzie na najmniejszy jedno drugiego razik bolało zaraz i stękało, na krwawy przypadek martwiało, na niebezpieczny obumierało i konało, gdzie wspołeczna obecność pociechą i ukontentowaniem, nie przytomność doczesna tęsknicami, nudnościami i lamentem serca i oka do woli nasycić nie mogły, a dopieroż przez ostateczne rozłączenie się dalsza żadnym gustem, powabnością i przyjemnością rekoncylijować nie wydołała. Czemu nie żyjecie teraz, owe (o których Plutarchus w dziejach swoich pisze) święte mimiów żony, które, do nich na śmierć od Lacedemończyków osądzonych i w warownym więzieniu osadzonych przez drogo skorumpowane warty niby to na pożegnanie wpuszczone, ich strój męski za swój przemieniwszy i przyodziawszy więzienie oraz z dekretem śmiertelnym
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 263
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
i tam inszych górniejszych w urzędach osób? Gdzie ustawiczna na kurwie poczta, do pana i od pana przejażdżka, odrapać się z odzieży, po członkach swawolnie okrzesać, utracić, przemarnować, zabić, przepić, zgwałcić i tam dalej, modna nad zamiar ćwiczenia pokojowych galantomija. Kędy posturę w ułożenie cudowne, minę w paliwiosków przyjemność, kibić w słomiany mendel, chód i obrót w złodziejski pozór, głowę w larum farum przedziwne, wszytkie obyczaje w konfuzyją i obelgą przyjemna panom w naśladowanie sili i przerabia manijera. A cóż powiem o inszych, które hipokondryczna bez dochodu i intraty figuruje emulacja. Kędy pokojowy na farbaniec, dworzanin na przysiewek służą,
i tam inszych górniejszych w urzędach osób? Gdzie ustawiczna na kurwie poczta, do pana i od pana przejażdżka, odrapać się z odzieży, po członkach swawolnie okrzesać, utracić, przemarnować, zabić, przepić, zgwałcić i tam dalej, modna nad zamiar ćwiczenia pokojowych galantomija. Kędy posturę w ułożenie cudowne, minę w paliwiosków przyjemność, kibić w słomiany mendel, chód i obrót w złodziejski pozór, głowę w larum farum przedziwne, wszytkie obyczaje w konfuzyją i obelgą przyjemna panom w naśladowanie sili i przerabia manijera. A cóż powiem o inszych, które hipokondryczna bez dochodu i intraty figuruje emulacyja. Kędy pokojowy na farbaniec, dworzanin na przysiewek służą,
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 278
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
osobliwą chwałę swoję mają, iż Barankową pieśń same śpiewają i chodzą za nim jak oblubienice, czyste dziewice. Mat. 8, Mat. 19, Apoc. 3, Daniel. 12, Luc. 12, Apoc. 14,
Tej pieśni jaka wdzięczna melodia, kiedy o uszy świętych się obija! Jaka udatność, przyjemność ślicznego wojska, czystego! Potym już idą wojska niezliczone z różnych narodów i płci zgromadzone – wszyscy szczęśliwi, wszyscy uwielbieni, błogosławieni. Apoc. 7, § IV Bankiet świętych Bożych w niebie jako hojny i ubiór, o, jako ozdobny!
Jako gospodarz Bóg świętych częstuje, wszytkim ochotę wielką pokazuje, sam się do
osobliwą chwałę swoję mają, iż Barankową pieśń same śpiewają i chodzą za nim jak oblubienice, czyste dziewice. Matth. 8, Matth. 19, Apoc. 3, Daniel. 12, Luc. 12, Apoc. 14,
Tej pieśni jaka wdzięczna melodyja, kiedy o uszy świętych się obija! Jaka udatność, przyjemność ślicznego wojska, czystego! Potym już idą wojska niezliczone z różnych narodów i płci zgromadzone – wszyscy szczęśliwi, wszyscy uwielbieni, błogosławieni. Apoc. 7, § IV Bankiet świętych Bożych w niebie jako hojny i ubiór, o, jako ozdobny!
Jako gospodarz Bóg świętych częstuje, wszytkim ochotę wielką pokazuje, sam się do
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 113
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004