eś tam chciał bieżeć, ale, że sam musisz leżeć, Bo cię siły odbieżały i ruszyć z miejsca nie dały, Ciężki żal bratni.
Choć się trzeźwi, jako może, aza mu jeszcze pomoże! Co prędzej bieży do niego - leć już zastał nieżywego. Znagła ujźrawszy, - przelęknie i prawie na nim przyklęknie. Więc go tylko łzami zleje, bo sam ustawicznie mdleje.
Któżby był serca takiego, co się napatrzywszy tego, Nie wzruszył do łez wylania, słysząc owe narzekania, ŻYCIA JEDNEJ SIEROTY
Co biskup z ust swych wydaje, kiedy się już z nim rozstaje, Widzący w osobie jego upadek domu swojego. Tren 75
eś tam chciał bieżeć, ale, że sam musisz leżeć, Bo cię siły odbieżały i ruszyć z miejsca nie dały, Ciężki żal bratni.
Choć się trzeźwi, jako może, aza mu jeszcze pomoże! Co prędzej bieży do niego - leć już zastał nieżywego. Znagła ujźrawszy, - przelęknie i prawie na nim przyklęknie. Więc go tylko łzami zleje, bo sam ustawicznie mdleje.
Któżby był serca takiego, co się napatrzywszy tego, Nie wzruszył do łez wylania, słysząc owe narzekania, ŻYCIA JEDNEJ SIEROTY
Co biskup z ust swych wydaje, kiedy się już z nim rozstaje, Widzący w osobie jego upadek domu swojego. Tren 75
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 196
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
jasno w suknią Czerwoną. Aż pomałej chwili idzie Turczyn rozbierac go dochodząc do niego stanął, obejrzał się nawszystkie strony, pod drzewa podejrzał nie widać nic przymknie się do Niego spojrzy mu woczy a on oczy zawarł zęby wyszczerzył pocznie się już sposobić do owej Nieborakowi Atamanowi posługi, nieubierał go a rozbierać chce, przyklęknie a guziki mu chce rozpinac a kozak go zakark krzyknie Turczyn wezmą się zsobą. Tu Miasto daleko i przez Fosę ratować trudno, a tu kozacy z Zasacki Lecą, Turczyn się wydziera rad by bardzo puścił kozaka, a kozak go nie chce. Przypadli wzięli Przyprowadzili królowi jaka to piękna Inwencja i kunrzt kozacki.
iasno w suknią Czerwoną. Asz pomałey chwili idzie Turczyn rozbierac go dochodząc do niego stanął, obeyrzał się nawszystkie strony, pod drzewa podeyrzał nie widac nic przymknie się do Niego spoyrzy mu woczy a on oczy zawarł zęby wyszczerzył pocznie się iuz sposobić do owey Nieborakowi Atamanowi posługi, nieubierał go a rozbierać chce, przyklęknie a guziki mu chce rospinac a kozak go zakark krzyknie Turczyn wezmą się zsobą. Tu Miasto daleko y przez Fossę ratować trudno, a tu kozacy z Zasacki Lecą, Turczyn się wydziera rad by bardzo puscił kozaka, a kozak go nie chce. Przypadli wzięli Przyprowadzili krolowi iaka to piękna Inwencyia y kunrzt kozacki.
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 269
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
bolejąc, ona idzie Panienka smętkiem zemdlona,
dzierżą ją pobocz rzewliwe panie, a wiara więcej że nie ustanie. A gdy już doszli kowanej skały, tam łzy dopiero rzewliwe wstały, tam pięści gęste do serca biją i usta gorzkie strumienie piją. Gdzie niżli kamień odwiodą z lochu i chustą otrą wewnątrz go z prochu, przyklęknie Matka naprzód nabożnie i uchyliwszy ścierki ostrożnie, pokropi łzami głowę zaś skłotą i wargą wargę pożegna złotą. Wszytkich też padły na dół kolana, niż krzemień zawarł krwawego Pana. Jako gdy w ziemię pohaniec skory wtargnąwszy, miecza ani odpory nie widząc przeciw, pali, morduje, tam, kto potomkom skarby gotuje, w głębokie
bolejąc, ona idzie Panienka smętkiem zemdlona,
dzierżą ją pobocz rzewliwe panie, a wiara więcej że nie ustanie. A gdy już doszli kowanej skały, tam łzy dopiero rzewliwe wstały, tam pięści gęste do serca biją i usta gorzkie strumienie piją. Gdzie niżli kamień odwiodą z lochu i chustą otrą wewnątrz go z prochu, przyklęknie Matka naprzód nabożnie i uchyliwszy ścierki ostrożnie, pokropi łzami głowę zaś skłotą i wargą wargę pożegna złotą. Wszytkich też padły na dół kolana, niż krzemień zawarł krwawego Pana. Jako gdy w ziemię pohaniec skory wtargnąwszy, miecza ani odpory nie widząc przeciw, pali, morduje, tam, kto potomkom skarby gotuje, w głębokie
Skrót tekstu: MiasKZbiór
Strona: 102
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Kacper Miaskowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia, fraszki i epigramaty
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Alina Nowicka-Jeżowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1995
znać sarnie, daje znać i myszy, Kto się tu nad ta bajką nie rozśmiszy? Na prędkiej radzie miedzy niemi staje, By Sarna z lasu wyszła w polne kraje, Ale chromotę straszliwą zmyślając; Idzie przed łowcem, prawie się taczając. Łowiec do Sarny, Sarna się odemknie, Goni ją, ona znowu jak przyklęknie, Zgoła ludzi go, to mu się przymyka, To jako strzała od niego unika. Aż zmordowany bieżąc za nią torem, Rzucił o ziemię i żółwiem i worem. Gdy sarna mu z rąk jak chciała wyślizła, Mysz wór tym czasem zębami przegryzła, I nieboraka żółwia uwolniła; Tak ta kompania wzajemnie służyła, Jeden
znać sarnie, daie znać i myszy, Kto śię tu nad ta bayką nie rozsmiszy? Na prętkiey radźie miedzy niemi staie, By Sarna z lasu wyszła w polne kraie, Ale chromotę straszliwą zmyślaiąc; Idźie przed łowcem, prawie śię taczaiąc. Łowiec do Sarny, Sarna śię odemknie, Goni ią, ona znowu iak przyklęknie, Zgoła ludźi go, to mu śię przymyka, To iako strzała od niego unika. Aż zmordowany bieżąc za nią torem, Rzućił o źiemię i żołwiem i worem. Gdy sarna mu z rąk iak chćiała wyślizła, Mysz wor tym czasem zębami przegryzła, I nieboraka żołwia uwolniła; Tak ta kompania wzaiemnie służyła, Jeden
Skrót tekstu: JabłEzop
Strona: 23
Tytuł:
Ezop nowy polski
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Drukarnia:
Andrzej Ceydler
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731