mocno przykowane. Nieprzeliczeni czarci ognie podpalają, dmąc miechami, pod kratą płomienie wzniecają. Tak wiele czartów i dusz więźnia otoczyło, iż zda się niepodobno, aby kiedy było tak wiele dusz od ludzi początku stworzonych, nie żeby ich miało być tak wiele zgubionych.
Za wszytkie członków stawy smoka przywiązano, łańcuchami miąższymi z spiże przykowano. A gdy na roście onym zostaje pieczony, gniewając się okrutnie, od jadu wścieczony, coraz to się obraca na bok zawsze drugi, a wtym na dusze, czarty jak na swoje sługi ściąga ręce i one, nimi napełnione, ściska, że jak jagody bywają stłoczone. Tu, wzdychając, dech puszcza, a
mocno przykowane. Nieprzeliczeni czarci ognie podpalają, dmąc miechami, pod kratą płomienie wzniecają. Tak wiele czartów i dusz więźnia otoczyło, iż zda się niepodobno, aby kiedy było tak wiele dusz od ludzi początku stworzonych, nie żeby ich miało być tak wiele zgubionych.
Za wszytkie członków stawy smoka przywiązano, łańcuchami miąższymi z spiże przykowano. A gdy na roście onym zostaje pieczony, gniewając się okrutnie, od jadu wścieczony, coraz to się obraca na bok zawsze drugi, a wtym na dusze, czarty jak na swoje sługi ściąga ręce i one, nimi napełnione, ściska, że jak jagody bywają stłoczone. Tu, wzdychając, dech puszcza, a
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 100
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
krwi mojej po łokcie ręce swe płokali. Głowę mi tarnie zbodło i mózg poorało; Słuch swój straciły uszy/ wzroku mi nie zstało. Ier: 1. Vide. Męki Pańskiej.
[...] rzy potłuczonej ciężkiej ręki ślaki/[...] bite zęby/ (ból nieladajaki)[...] ami z miejsca wysadzona:[...] ało plecy i ramiona.[...] i przykowano/[...] skołatano.[...] one żyły/[...] ek wyskoczyły. Krew morzone/ Ciało mroźny wiatr zwarzył/ siły wyniszczone. Owa/ nie ma kędy tknąć igła wyostrzona Kędyby mię nie zgryzła boleść niezmierzona. Już też dosyć/ nie ma się/ ani dalej może/ Czym okrucieństwo tuczyć/ już śmiertelne łoże/ I wy haki żelazne
krwi moiey po łokćie ręce swe płokáli. Głowę mi tarnie zbodło y mozg pooráło; Słuch swoy stráćiły vszy/ wzroku mi nie zstáło. Ier: 1. Vide. Męki Páńskiey.
[...] rzy potłuczoney ćiężkiey ręki śláki/[...] bite zęby/ (bol nieládáiáki)[...] ámi z mieysca wysádzoná:[...] áło plecy i rámioná.[...] i przykowano/[...] skołátano.[...] one żyły/[...] ek wyskoczyły. Krew morzone/ Ciáło mroźny wiatr zwárzył/ śiły wyniszczone. Owa/ nie ma kędy tknąć igłá wyostrzona Kędyby mię nie zgryzłá boleść niezmierzona. Iuż też dosyć/ nie ma się/ áni dáley może/ Czym okrućieństwo tuczyć/ iuż śmiertelne łoże/ I wy haki żelázne
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 93.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
wojska zawołanie i od potkania się hamowanie zatrzymali się i zaraz, mając wiktorią jako w ręku, do traktatów przystąpili i z namową do ugody, ręką hetmańską utwierdzoną, odjachali. Cóż się stało? Miasto traktatów, miasto ugody Leśnickiego, który rozwiódł tę bitwę, nazajutrz zelżywie obiesić kazano, drugiego ścięto, inszych do dział przykowano, drugich czci poodsądzano. Rzecz w Polsce niesłychana o rzecz dobrą, pochwały godną, rękodaniem stwierdzoną, karać szlachtę polską tak sromotną śmiercią, a niewinnie obelżyć, czci pozbawić tych. którzy właśnie na te traktaty deputaty być mieli, znieść i sromotnie ich odstrzygnąć, a jednak na rokoszany niestawienia się do traktatów wszystkę składać winę
wojska zawołanie i od potkania się hamowanie zatrzymali się i zaraz, mając wiktoryą jako w ręku, do traktatów przystąpili i z namową do ugody, ręką hetmańską utwierdzoną, odjachali. Cóż się stało? Miasto traktatów, miasto ugody Leśnickiego, który rozwiódł tę bitwę, nazajutrz zelżywie obiesić kazano, drugiego ścięto, inszych do dział przykowano, drugich czci poodsądzano. Rzecz w Polszczę niesłychana o rzecz dobrą, pochwały godną, rękodaniem stwierdzoną, karać szlachtę polską tak sromotną śmiercią, a niewinnie obelżyć, czci pozbawić tych. którzy właśnie na te traktaty deputaty być mieli, znieść i sromotnie ich odstrzygnąć, a jednak na rokoszany niestawienia się do traktatów wszystkę składać winę
Skrót tekstu: GenRevCz_III
Strona: 389
Tytuł:
Genuina revifìcatio calamitatis Polonae
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
Ja nic/ dalibóg/ ale szyper/ szyper/ ten nam wszytkim niepraw/ ten nas uczynił gołotami. A wszakże i sam nie wiele przy tym skorzystał * wskurał.) A jakoż wżdy było? A jakoż miało być dla Boga/ Okręt i wszytki towary nam pobrano/ w żelaza nas włożono/ i nagalery przykowano. A co powiedasz dla Boga. Oto słyszysz/ co powiedam. Godzien był niecnota/ żeby go było przez port wyrzucono. Bych go miał jeszcze raz oczyma ujźrzeć/ nożbych w nim utopił. Nie godzieńciby był nic lepszego. A w tej niewolej byłem aż do trzeciego roku. Tedy * przeto mój Pan
Ia nic/ dalibog/ ále szyper/ szyper/ ten nam wszytkim niepraw/ ten nas ucżynił gołotámi. A wszákże y sam nie wiele przy tym skorzystał * wskurał.) A jákoż wżdy było? A jákoż miáło być dla Bogá/ Okręt y wszytki towáry nam pobrano/ w żelázá nas włożono/ y nágálery przykowano. A co powiedasz dla Bogá. Oto słyszysz/ co powiedam. Godźien był niecnotá/ żeby go było przez port wyrzucono. Bych go miał jeszcże raz ocżymá uyźrzeć/ nożbych w nim utopił. Nie godźieńćiby był nic lepszego. A w tey niewoley byłem áż do trzećiego roku. Tedy * przeto moy Pan
Skrót tekstu: VolcDial
Strona: 150
Tytuł:
Viertzig dialogi
Autor:
Nicolaus Volckmar
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
rozmówki do nauki języka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612