, Najsłuszniej Kazimierskim być Kazimierzowi. 393 (D). NA ŚWIĘTY MIKOŁAJ
Jadę przez wieś, świętego dzień był Mikołaja, Aż idzie do kościoła różnych ludzi zgraja. Wierę, nie rzecz zgarszać ich, choć mam pilną drogę, Wszak dziś i po miesiącu w domu gościć mogę. Aż czy mary, czy skrzynia pod przykryciem leży. Idę nie pytając się, że mi nie należy; Lecz gdy machina owa do kościoła wzięta: Kociec to kapłanowi, prawią, na kurczęta. Nie przymawiając księdzu, duchownemu ojcu, Widywałem kapłonów i ja, rzekę, w kojcu. Niejedenże prawdziwie dla cielesnej tucze Święci się i Piotrowe w ręce
, Najsłuszniej Kazimierskim być Kazimierzowi. 393 (D). NA ŚWIĘTY MIKOŁAJ
Jadę przez wieś, świętego dzień był Mikołaja, Aż idzie do kościoła różnych ludzi zgraja. Wierę, nie rzecz zgarszać ich, choć mam pilną drogę, Wszak dziś i po miesiącu w domu gościć mogę. Aż czy mary, czy skrzynia pod przykryciem leży. Idę nie pytając się, że mi nie należy; Lecz gdy machina owa do kościoła wzięta: Kociec to kapłanowi, prawią, na kurczęta. Nie przymawiając księdzu, duchownemu ojcu, Widywałem kapłonów i ja, rzekę, w kojcu. Niejedenże prawdziwie dla cielesnej tucze Święci się i Piotrowe w ręce
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 167
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ochoty, do tak miłej wprzód nie dam nikomu roboty. A jeśli też odchodząc, matka do mnie rzecze: „Miejże tu, nim powrócę, o braciszku pieczę” – gdy już tak samej tylko zleci mi straż Twoję, ach, me Dziecię, jak będę cieszyć duszę moję! Zaraz z czółka Twojego odjąwszy przykrycie, będę oczy cieszyła moje znamienicie; wlepione oczy będę w twarz Twoję trzymała i czasu pogodnego czółko ocierała. Wskok potym z ostrożnością wyjmę z kolebeczki i na moje kolana złożę Twe członeczki. Cichusieńko, ukradkiem będę całowała Twe oczka, lecz ostrożnie, bym Ci snu nie brała. Powtórz-że narodzenie Twoje, ma Światłości,
ochoty, do tak miłej wprzód nie dam nikomu roboty. A jeśli też odchodząc, matka do mnie rzecze: „Miejże tu, nim powrócę, o braciszku pieczę” – gdy już tak samej tylko zleci mi straż Twoję, ach, me Dziecię, jak będę cieszyć duszę moję! Zaraz z czółka Twojego odjąwszy przykrycie, będę oczy cieszyła moje znamienicie; wlepione oczy będę w twarz Twoję trzymała i czasu pogodnego czółko ocierała. Wskok potym z ostrożnością wyjmę z kolebeczki i na moje kolana złożę Twe członeczki. Cichusieńko, ukradkiem będę całowała Twe oczka, lecz ostrożnie, bym Ci snu nie brała. Powtórz-że narodzenie Twoje, ma Światłości,
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 102
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
za negocjacje i kombinacje różnych interesów; co za koniunktury, które się według rozmaitych okoliczności trafiają, żebyśmy ich mogli opportunè zazić. Bez tych potrzebnych prekaucyj, będziemy zawsze jako jesteśmy igrzyskiem cudzych potencyj, które nami rządzą weług swoich interesów.
Trzecia część budynku, fundamenta żałoziwszy, i wynioźszy ściany, jest dach i przykrycie; radbym żeby ten nie inszy był tylko protekcja Boska, żeby nas okrywała; tej zaś, niech mi się godzi mówić, nie podobna spodziewać się przy naszym nierządzie, który generat wszystkie niesprawiedliwości, krzywdy, ekscessa, et tot genera criminum, które się często popełniają bez kary. Rozumiem jeszcze przez ten dach, który
za negocyacye y kombinacye roźnych interessow; co za koniunktury, ktore się według rozmaitych okolicznosći trafiaią, źebyśmy ich mogli opportunè zaźyć. Bez tych potrzebnych prekaucyi, będźiemy zawsze iako iesteśmy igrzyskiem cudzych potencyi, ktore nami rządzą weług swoich interessow.
Trzecia część budynku, fundamenta załoźywszy, y wynioźszy sćiany, iest dach y przykryćie; radbym źeby ten nie inszy był tylko protekcya Boska, zeby nas okrywała; tey zaś, niech mi się godzi mowić, nie podobna spodziewáć się przy naszym nierządźie, ktory generat wszystkie niesprawiedliwośći, krzywdy, excessa, et tot genera criminum, ktore się często popełniaią bez kary. Rozumiem ieszcze prez ten dach, ktory
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 10
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
prawni do ogladania budynku tego, który przybudował do tej polovice karczmy, którą trzyma od ojca swego; lecz gdy w ten budynek prawo weyzralo i uznalo za rzecz sprawiedliwa i godna podwyszenia do szacunku i oszacowali budynku zło. 12; to już zbudowal stodolę porządną, przy której jest staynca i przyczołek i boysko dobre pod jednem przykryciem, który budynek ten jest pozwolony od IMci Pana Piotra, Wojewodzica Lubelskiego, P. Samuelowi Jaworskiemu do tych 12 zło., które ma na karczmie na swej połowicy, a teraźniejszego szacunku na tej stayncy także zło. 12; co to słysząc pracowity Wasiel, groszem swym żałozył.
3787. (46) Sub eodem
prawni do ogladania budynku tego, ktory przybudował do tey polovice karczmy, ktorą trzyma od oyca swego; lecz gdy w ten budynek prawo weyzralo y uznalo za rzecz sprawiedliwa y godna podwyszenia do szacunku y oszacowali budynku zło. 12; to iusz zbudowal stodolę porządną, przy ktorey iest staynca y przyczołek y boysko dobre pod iednem przykryciem, ktory budynek ten iest pozwolony od IMci Pana Piotra, Woiewodzica Lubelskiego, P. Samuelowi Iaworskiemu do tych 12 zło., ktore ma na karczmie na swey połowicy, a teraznieyszego szacunku na tey stayncy także zło. 12; co to słysząc pracowity Wasiel, groszem swym załozył.
3787. (46) Sub eodem
Skrót tekstu: KsJasUl_1
Strona: 438
Tytuł:
Księga gromadzka wsi Wola Jasienicka, cz. 1
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wola Jasienicka
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
księgi sądowe
Tematyka:
sprawy sądowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1602 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1602
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Księgi sądowe wiejskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bolesław Ulanowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1921
iż bieży ku niemu Marek z towarzystwem swym/ porwał dwie szabli chcąc się bronić: lecz mężny Marek zekrwawiony i ranny będąc/ ugodziwszy Mustafę miedzy ziobra/ zabił/ i w morze wrzucił. Tym czasem Turcy poobcinali powrozy u przykrycia/ aby przykryli/ i pokłoli więźniów; ci zaś za rozkazaniem Marka/ zwinęli wskok płócienne przykrycie/ a mając już broni spotrzebę/ bili się mężnie z Turkami/ z których jednych pozabijawszy/ drugich do morza wpędzili. Naostatek odcięli kotwicę i liny/ które z lądu trzymały galerę/ i wybili się na morze z portu/ gdzie gęsta za niemi strzelba wypuszczona z dział/ tak od miasta/ jako i od
iż bieży ku niemu Márek z towárzystwem swym/ porwał dwie szábli chcąc się bronić: lecz mężny Márek zekrwáwiony y ránny będąc/ vgodźiwszy Mustáffę miedzy źiobrá/ zábił/ y w morze wrzućił. Tym czásem Turcy poobcináli powrozy v przykryćia/ áby przykryli/ y pokłoli więźniow; ći záś zá roskazániem Márká/ zwinęli wskok płoćienne przykryćie/ á máiąc iuż broni zpotrzebę/ bili się mężnie z Turkámi/ z ktorych iednych pozábiiawszy/ drugich do morzá wpędźili. Náostátek odćięli kotwicę y liny/ ktore z lądu trzymáły galerę/ y wybili się ná morze z portu/ gdźie gęsta zá niemi strzelbá wypuszczona z dźiał/ ták od miástá/ iáko y od
Skrót tekstu: OpisGal
Strona: A3
Tytuł:
Opisanie krótkie zdobycia galery przedniejszej aleksandryjskiej
Autor:
Marco Marnaviti
Tłumacz:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
za brata swego Krysę Baszty zamkowe
Pierwsza baszta od Krawieckiej Izby. Tam łoże od działka, bez jednej kuny. Tamże kół dwie, dzialnych, jedno bose we wszytkim, a drugie skowane żelazem. W tej baszcie juków parę na dwa konie.
W drugiej baszcie od ogroda, kareta stara, staroświecka, skórzana, z przykryciem na karecie, bez pasów spodnich. Tamże karawan sukienny, czerwono przykryty, który będzie trzeba naprawić. Wóz odkaterny, to jest, co ją wiozą, u którego woza trzy koła okowane, a jedno bose. Juków trzy na wielbłądy, do naprawy trzeba ich dać. Linew do tego należących dwie.
Do dział kul
za brata swego Krysę Baszty zamkowe
Pierwsza baszta od Krawieckiej Izby. Tam łoże od działka, bez jednej kuny. Tamże kół dwie, dzialnych, jedno bose we wszytkim, a drugie skowane żelazem. W tej baszcie juków parę na dwa konie.
W drugiej baszcie od ogroda, kareta stara, staroświecka, skórzana, z przykryciem na karecie, bez pasów spodnich. Tamże karawan sukienny, czerwono przykryty, który będzie trzeba naprawić. Wóz odkaterny, to jest, co ją wiozą, u którego woza trzy koła okowane, a jedno bose. Juków trzy na wielbłądy, do naprawy trzeba ich dać. Linew do tego należących dwie.
Do dział kul
Skrót tekstu: InwŻółkGęb
Strona: 121
Tytuł:
Inwentarz zamku w Żółkwi
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
inwentarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1671
Data wydania (nie wcześniej niż):
1671
Data wydania (nie później niż):
1671
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Materiały źródłowe do dziejów kultury i sztuki XVI-XVIII w.
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Mieczysław Gębarowicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1973
trzej: do kupy, dziatki! pomóżmy sobie wszyscy, nie dajmy się do końca obalać tej ojczyźnie miłej! Ciężko na nas, ratujcie nas; my sami temu nie sprostamy, bo uchowaj Boże, jakby się przywaliło, wamby się też dostało. Nie dajcież sobie więcej oczu mydlić tem leśnem zdebiom, którzy pod przykryciem dostojeństwa pańskiego, jako pod jakim płaszczykiem, chcą nas złupić z wolności i swobód naszych szlacheckich, odmieniając się przed wami w aniołów światłości, postawkę strojąc hypokrycką. jak(by) trzeciego dnia z Panem Bogiem gadali, a zewnątrz są jadu, chytrości, zdrady pełni. Kiedyście tak pole zależeli, iż wolicie rolą
trzej: do kupy, dziatki! pomóżmy sobie wszyscy, nie dajmy się do końca obalać tej ojczyźnie miłej! Ciężko na nas, ratujcie nas; my sami temu nie sprostamy, bo uchowaj Boże, jakby się przywaliło, wamby się też dostało. Nie dajcież sobie więcej oczu mydlić tem leśnem zdebiom, którzy pod przykryciem dostojeństwa pańskiego, jako pod jakiem płaszczykiem, chcą nas złupić z wolności i swobód naszych szlacheckich, odmieniając się przed wami w aniołów światłości, postawkę strojąc hypokrycką. jak(by) trzeciego dnia z Panem Bogiem gadali, a zewnątrz są jadu, chytrości, zdrady pełni. Kiedyście tak pole zależeli, iż wolicie rolą
Skrót tekstu: PokNiewinCz_III
Strona: 378
Tytuł:
Pokazanie niewinności rokoszan, miedzy ludzi podanej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1606 a 1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
porostałej, co przecię w Niemczech najpospolitszą jest rzeczą, i kiedy położenie okolicy do tego sposobne, nad wszystkie sposoby jest sposobem najlepszym. Te przerzeczone kawały wykopają się na morawie, gdzie stos ma być ustawiony; a kiedy ziemia jest dobra, to jest morawa gruba na cztery lub pięć Calów, tedy bywa najlepszym i najwygodniejszym przykryciem stosu nad inne wszystkie tu opisane. Tu już bowiem nie potrzeba tyle poprawień; kawały takowej morawy tak mocno mogą być zbite i złączone, że żadnego dymu nie przepuszczają, tylko tam, gdzie się przedsięwzięciu Węglarza upodoba; i może przytym być ogień należycie dyrygowany. Jakim sposobem, potrzeba palić węgle, albo jak się
porostałey, co przecię w Niemczech naypospolitszą iest rzeczą, y kiedy położenie okolicy do tego sposobne, nad wszystkie sposoby iest sposobem naylepszym. Te przerzeczone kawały wykopaią się na morawie, gdzie stos ma byc ustawiony; a kiedy ziemia iest dobra, to iest morawa gruba na cztery lub pięć Calow, tedy bywa naylepszym y naywygodnieyszym przykryciem stosu nad inne wszystkie tu opisane. Tu iuz bowiem nie potrzeba tyle poprawień; kawały takowey morawy tak mocno mogą byc zbite y złączone, że żadnego dymu nie przepuszczaią, tylko tam, gdzie się przedsięwźięciu Węglarza upodoba; y może przytym być ogień należycie dyrygowany. Iakim sposobem, potrzeba palić węgle, albo iak się
Skrót tekstu: DuhMałSpos
Strona: 23
Tytuł:
Sposób robienia węglów czyli sztuka węglarska
Autor:
Henri-Louis Duhamel Du Monceau
Tłumacz:
Jacek Małachowski
Drukarnia:
Michał Gröll
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
na którychby się oparła ziemia, i popiół mający przykryc tę otworzystość. Jaktylko położy tyle ziemi i tyle popiołu, że już dym nie będzie wychodził przez tę otworzystość K. (Fig. 3) przez którą włożył był ogień; gdyby albowiem powietrze nie przestało wchodzićdo pieca mogłoby wzniecić taki ogień, któryby rozrucił przykrycie czyli oblepienie pieca, co wielkąby sprawiło szkodę, gdyby się bardzo prędko nie zapobiegło temu trefunkowi, krótko mówiąc rzecz jest koniecznie potrzebna, a żeby Węglarz panem był niejako ognia, i w te go tylko części pieca prowadził, w którychby jego widział potrzebę.
Gdyby piec tak zostawał zamknięty ze wszystkich stron, drzewo
na ktorychby sie oparła ziemia, i popioł maiący przykryc tę otworzystość. Iaktylko położy tyle ziemi i tyle popiołu, że iuż dym nie będzie wychodził przez tę otworzystość K. (Fig. 3) przez ktorą włożył był ogień; gdyby albowiem powietrze nie przestało wchodzićdo pieca mogłoby wzniecić taki ogień, ktoryby rozrucił przykrycie czyli oblepienie pieca, co wielkąby sprawiło szkodę, gdyby się bardzo prędko nie zapobiegło temu trefunkowi, krotko mowiąc rzecz iest koniecznie potrzebna, á żeby Węglarz panem był nieiako ognia, i w te go tylko częsci pieca prowadził, w ktorychby iego widział potrzebę.
Gdyby piec tak zostawał zamknięty ze wszystkich stron, drzewo
Skrót tekstu: DuhMałSpos
Strona: 25
Tytuł:
Sposób robienia węglów czyli sztuka węglarska
Autor:
Henri-Louis Duhamel Du Monceau
Tłumacz:
Jacek Małachowski
Drukarnia:
Michał Gröll
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
okładaj członek chory. A dwojakie jest używanie tego błocenia: naprzód/ on członek chory włóż do wody cieplicznej zagrzanej/ aby meaty skorne otworzyły się/ i rozparzywszy już on członek; dopiero obłoż go błotem ciepłym; i obłożywszy wystaw na słońce sam on tylko członek obłożony błotem/ a ciało wszytko niechaj będzie pod jakim przykryciem aby go słońce nie paliło: i tak długo trzymaj to błoto na chorym miejscu/ aż od słońca zeschnie/ i pocznie opadać: i zaś powtóre obłoż inszym ciepłym błotem/ i także trzymaj na słońcu: a to czynić raz i trzy/ i cztery/ i więcej/ jeśli prędko będzie osychać. A
okłáday cżłonek chory. A dwoiakie iest vżywánie tego błocenia: naprzod/ on cżłonek chory włoż do wody ćieplicżney zágrzaney/ aby meaty skorne otworzyły się/ y rospárzywszy iuż on cżłonek; dopiero obłoż go błotem ćiepłym; y obłożywszy wystaw ná słońce sam on tylko cżłonek obłożony błotem/ á ćiáło wszytko niechay będźie pod iakim przykryćiem áby go słońce nie paliło: y tak długo trzymay to błoto ná chorym mieyscu/ áż od słońcá zeschnie/ y pocżnie opádáć: y záś powtore obłoż inszym ćiepłym błotem/ y tákże trzymay ná słońcu: á to cżynić raz y trzy/ y cżtery/ y więcey/ iesli prędko będżie osycháć. A
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 193.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617