umiał przy Dudzie/ A miejsca niebywało Fałszom i Obłudzie.
Cóż gdy rzędem stanęły niewinne Dziewoje/ Jednakim Tonem głosy moderując swoje. Których widząc i słysząc goście zadumieli/ Mniemali że z postaci i z głosu Anieli.
Lepszasz jest pod pokrywką zła obłuda? czyli Przy wesołej uprzejme serce krotofili. Często lód przeźroczysty kałuże przykrywa/ Pod płaszczem Nabożeństwa Hypocrisis bywa.
Tej tedy proszą Muzy moje Licencji Jeśliby nieprzypadły snadź do Fantażyej Komu; Niechze on sobie z Heraklitem ślocha/ A niegani kto w pieśniach Wesołych się kocha. Pieśń III. NA Odwrót. Do I. M. P. JANA NA RAKOWIE SIENIŃSKIEGO Dóbr. Komp. Lirycorum
vmiał przy Dudźie/ A mieyscá niebywáło Fałszom y Obłudźie.
Cosz gdy rzędem stanęły niewinne Dźiewoie/ Iednákim Tonem głosy moderuiąc swoie. Ktorych widząc y słysząc gośćie zádumieli/ Mniemáli że z postáći y z głosu Anieli.
Lepszasz iest pod pokrywką zła obłudá? czyli Przy wesołey vprzeyme serce krotofili. Często lod przeźroczysty káłuże przykrywa/ Pod płaszczem Nabożeństwá Hypocrisis bywa.
Tey tedy proszą Muzy moie Licentiey Iezliby nieprzypádły snadź do Fántáżyey Komu; Niechze on sobie z Heráklitem ślocha/ A niegáni kto w pieśniách Wesołych sie kocha. PIESN III. NA ODWROT. Do I. M. P. IANA NA RAKOWIE SIENINSKIEGO Dobr. Comp. Lyricorum
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 151
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
nieladajakie Ma swe przysmaki, to kiedy wszelakie Zbierasz z gałęziów owoce, z którymi Gną się ku ziemi.
To gdy podbierasz z ulów podkurzonych Pachniące miody, które z zarobionych Ulów już same strumieńmi wdzięcznymi Płyną ku ziemi.
To runa wełny ostrzygasz odziane, To siecią łowisz ryby obłąkane, To rożne ptastwo gdy stadami leci, Przykrywasz w sieci.
Lub się też w pełnej przechodzisz stodole, Lubo z ciekawym na przepiorki w pole Lub na kusego jeżeliś myśliwy, W pożęte niwy.
A naostatek i zima leniwa Nie wszytkie z sobą uciechy pokrywa, Większą i w polu uciechę odniesie, Niż w inszym czesie.
Aleć ja wolę siedzieć u
nieladajakie Ma swe przysmaki, to kiedy wszelakie Zbierasz z gałęziow owoce, z ktorymi Gną się ku ziemi.
To gdy podbierasz z ulow podkurzonych Pachniące miody, ktore z zarobionych Ulow już same strumieńmi wdzięcznymi Płyną ku ziemi.
To runa wełny ostrzygasz odziane, To siecią łowisz ryby obłąkane, To rożne ptastwo gdy stadami leci, Przykrywasz w sieci.
Lub się też w pełnej przechodzisz stodole, Lubo z ciekawym na przepiorki w pole Lub na kusego jeżeliś myśliwy, W pożęte niwy.
A naostatek i zima leniwa Nie wszytkie z sobą uciechy pokrywa, Większą i w polu uciechę odniesie, Niż w inszym czesie.
Aleć ja wolę siedzieć u
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 350
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
z krzywymi rogi, Gdy z pustyń w pola zwierz srogi Idzie na żyr, gdzie zielone Łąki rosą pokropione;
Gdy pod kopą porzucony, Lubo w siano zagrzebiony Pasterz, lubo legł pod lipą, A wołki mu trawę szczypą;
Gdy tak chatki jak pałace Umilkły od swojej prace, Biedny człowiek odpoczywa; Kiedy ziemie mrok przykrywa;
Gdy i wojsko niezwalczone, Na czułe straże spuszczone Po ciężkim marsowym dziele, Zażywa spokojnej chwile;
Kiedy i sam świat przestrony Umilkł jakoby uśpiony; Gdy się wszytko uciszyło, I tobieby się godziło,
Ulubiona panno moja, Brać się na wczas do pokoja Śnie, i tyś między bogami, Chociaż oni nie śpią
z krzywymi rogi, Gdy z pustyń w pola zwierz srogi Idzie na żyr, gdzie zielone Łąki rosą pokropione;
Gdy pod kopą porzucony, Lubo w siano zagrzebiony Pasterz, lubo legł pod lipą, A wołki mu trawę szczypą;
Gdy tak chatki jak pałace Umilkły od swojej prace, Biedny człowiek odpoczywa; Kiedy ziemie mrok przykrywa;
Gdy i wojsko niezwalczone, Na czułe straże spuszczone Po ciężkim marsowym dziele, Zażywa spokojnej chwile;
Kiedy i sam świat przestrony Umilkł jakoby uśpiony; Gdy się wszytko uciszyło, I tobieby się godziło,
Ulubiona panno moja, Brać się na wczas do pokoja Śnie, i tyś między bogami, Chociaż oni nie śpią
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 379
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
rzemieślników Tak się lała posoka z krzywoprzysiężników. Ponowi towarz. het.
Tu dobrego żołnierza, cnotliwego Rona, Sroga w przegranej bitwie pożyła Bellona. Zabityś za ojczyznę, teraz też cny Ronie Zato na Abramowym odpoczywasz łonie. Monsterowi towarz. het
..
Jam przy boku wielkiego zabit Radziwiła, Ta rozsiekane ciało przykrywa mogiła, Duch prosto z oblanego krwią pobojowiska, Tam poszedł, skąd początek mam swego nazwiska. Namszewiczowi towarz. het.
Ciebie ja między dobre kawalery liczę, Gdyś tak mężnie stawając zacny Namszewicze,
Pod swym walecznym wodzem żołnierz doświadczony Za ojczyznę na placu został położony. Milczewskiemu towarz. het.
Cny Milczewski, ty
rzemieśnikow Tak się lała posoka z krzywoprzysiężnikow. Ponowi towarz. het.
Tu dobrego żołnierza, cnotliwego Rona, Sroga w przegranej bitwie pożyła Bellona. Zabityś za ojczyznę, teraz też cny Ronie Zato na Abramowym odpoczywasz łonie. Monsterowi towarz. het
..
Jam przy boku wielkiego zabit Radziwiła, Ta rozsiekane ciało przykrywa mogiła, Duch prosto z oblanego krwią pobojowiska, Tam poszedł, zkąd początek mam swego nazwiska. Namszewiczowi towarz. het.
Ciebie ja między dobre kawalery liczę, Gdyś tak mężnie stawając zacny Namszewicze,
Pod swym walecznym wodzem żołnierz doświadczony Za ojczyznę na placu został położony. Milczewskiemu towarz. het.
Cny Milczewski, ty
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 473
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, że mię coś zaniosło na Skałkę, Gdzie Piotrowin, wprzód głowę okazawszy trupią, Z swej trumny za modlitwą dźwiga się biskupią; I nie pierwej, przyznam się, zbyłem z serca strachu, Ażeś do mnie przemówił, mój kochany Stachu. Drugi raz bądź ostrożny, bowiem nie wszyscy są Tak serdeczni; przykrywaj swoję głowę łysą. 55. NA PACHOŁKA ŁYSEGO
Prosiłeś mnie niedawno o szyszak do zbroje. Szyszakać nie mam, ale na żądanie twoje Posyłam do szeregu pachołka: że łysy, Tak bez szyszaka ujdzie i między kirysy. 56. BURKA
Wynidę przede wrota, gdy nas straszą Turki. Aż ktoś jedzie; że Tatar
, że mię coś zaniosło na Skałkę, Gdzie Piotrowin, wprzód głowę okazawszy trupią, Z swej trumny za modlitwą dźwiga się biskupią; I nie pierwej, przyznam się, zbyłem z serca strachu, Ażeś do mnie przemówił, mój kochany Stachu. Drugi raz bądź ostrożny, bowiem nie wszyscy są Tak serdeczni; przykrywaj swoję głowę łysą. 55. NA PACHOŁKA ŁYSEGO
Prosiłeś mnie niedawno o szyszak do zbroje. Szyszakać nie mam, ale na żądanie twoje Posyłam do szeregu pachołka: że łysy, Tak bez szyszaka ujdzie i między kirysy. 56. BURKA
Wynidę przede wrota, gdy nas straszą Turki. Aż ktoś jedzie; że Tatar
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 228
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Rzymu pieniądze z Polski wysyłali, Co od bogatych matron za grzech wykłamali. To tak długo robili, aż też przeskrobali, Potem-ci ich też z Polski sromotnie wygnali. O tym napisał Hagek i coś więcej tego, Ale wolę lektora odesłać do niego. Dlatego im Lutrowy płaszcz byli posłali, Aby nim kortezyje włoskie przykrywali. To tylko, że był krótszy niż sutanny kraje, Jakby rzekł, że im zawżdy czegoś nie dostaje. Pludry Szotom oddano, krzczonym Żydom właśnie, Aby także bluźnili kościół Boży jaśnie, I żeby się towarem przemyślnym bawili, A w pludrach diabła, coby uczył ich, nosili,
Bo też on był piekielszczyk
Rzymu pieniądze z Polski wysyłali, Co od bogatych matron za grzech wykłamali. To tak długo robili, aż też przeskrobali, Potem-ci ich też z Polski sromotnie wygnali. O tym napisał Hagek i coś więcej tego, Ale wolę lektora odesłać do niego. Dlatego im Lutrowy płaszcz byli posłali, Aby nim kortezyje włoskie przykrywali. To tylko, że był krótszy niż sutanny kraje, Jakby rzekł, że im zawżdy czegoś nie dostaje. Pludry Szotom oddano, krzczonym Żydom właśnie, Aby także bluźnili kościół Boży jaśnie, I żeby się towarem przemyślnym bawili, A w pludrach diabła, coby uczył ich, nosili,
Bo też on był piekielszczyk
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 373
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
go zaboli, Jako to i utrapiło. Wolałby słyszeć Scyllę rozdrażnioną, Wolałby widzieć Cyncją zaćmioną, Przecię jako żubr, który Od psów wielkich wparowany W cieśnią i przykre góry, Na miecze niedba i rany. Rogami miece ziemię, zrze od jadu, Ani się dawa pożyć do upadu, I niebo go przykrywa, I jędze co dzień wścinają,
Ognia, wody ubywa, Kule pod ziemią sięgają. Przęcię on górą, przecię zda się srogi, Na wiatr szalone miecąc próżno rogi. Znośniej mu Etnę nosić, Znośniej Zyzyfowe brzemie, A niż pokoju prosić, I harde uniżyć ciemie. Tylko jak we śnie przez howorów tyle,
go zaboli, Jako to i utrapiło. Wolałby słyszeć Scyllę rozdrażnioną, Wolałby widzieć Cyntyą zaćmioną, Przecię jako żubr, który Od psów wielkich wparowany W cieśnią i przykre góry, Na miecze niedba i rany. Rogami miece ziemię, zrze od jadu, Ani się dawa pożyć do upadu, I niebo go przykrywa, I jędze co dzień wścinają,
Ognia, wody ubywa, Kule pod ziemią sięgają. Przęcię on górą, przecię zda się srogi, Na wiatr szalone miecąc próżno rogi. Znośniej mu Etnę nosić, Znośniej Zyzyfowe brzemie, A niż pokoju prosić, I harde uniżyć ciemie. Tylko jak we śnie przez howorów tyle,
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 23
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
nazad miotać pewnie rozkazuje. Acztedy D Tytanowna wróżką się wzruszeła Mężową/ lecz nadzieja/ w wątpliwości beła. Tak barzo się oboje na tym zasadzali/ Ze niebieskim przestrogom niewierzyć się zdali. Ale coby wżdy komu i to zawadzieło/ Kiedyby się istotnie prawdy doświadczeło? Odeszy tedy w tym/ i głowy z przykrywali/ I suknie rozpasali/ i zaraz miotali Kamienie rozkazane/ za teł grzbieta swego. Kamienie/ któżby wierzył gdyby sama tego Dawność świadkiem nie beła/ i zimności stradać/ I miękczeć za odwłoką: a skoro zmięknęło/ Zarazem inakszy kształt na się brać poczęło. Wnetże bowiem jak prędko urosłym się stało/ I
názad miotáć pewnie roskázuie. Acztedy D Tytánowná wrożką się wzruszełá Mężową/ lecz nádźieiá/ w wątpliwośći bełá. Ták bárzo się oboie ná tym zásadzáli/ Ze niebieskim przestrogom niewierzyć się zdáli. Ale coby wżdy komu y to záwádźieło/ Kiedyby się istotnie prawdy doświádczeło? Odeszi tedy w tym/ y głowy z przykrywáli/ Y suknie rozpasáli/ y záraz miotáli Kámienie roskazáne/ zá teł grzbietá swego. Kámienie/ ktożby wierzył gdyby sámá tego Dáwność świádkiem nie bełá/ y źimnośći strádáć/ Y miękczeć zá odwłoką: á skoro zmięknęło/ Zárázem inákszy kształt ná się bráć poczęło. Wnetże bowiem iák prędko vrosłym się sstáło/ Y
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 24
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
oku, lewa kryje zdrady; więc dokąd która idzie i kędy prowadzi, samym tylko doświadczyć końcem skutek radzi. Nie tak Herkulesowi błędna droga była, która się na dwie części wątpliwie dzieliła, ani morskie Meandra fale tak straszyły, lubo go na potkaniu wkoło otoczyły; ani są w labiryntach tak fortelne zdrady, które więc przykrywają gęstych ziół przysady. Ach, większy wstręt mej drodze fata przyczyniają, gdy w obie stronie błędem oczy omamiają. Żadna mi i tysiącznych dróg bojaźń nie skraca, bo ta była już w domu Dedalowym praca. Aleć to jeszcze i nad krętnobłędne drogi, że noc ciemna w ochotnych pracach pęta nogi, iż nie znać
oku, lewa kryje zdrady; więc dokąd która idzie i kędy prowadzi, samym tylko doświadczyć końcem skutek radzi. Nie tak Herkulesowi błędna droga była, która się na dwie części wątpliwie dzieliła, ani morskie Meandra fale tak straszyły, lubo go na potkaniu wkoło otoczyły; ani są w labiryntach tak fortelne zdrady, które więc przykrywają gęstych ziół przysady. Ach, większy wstręt mej drodze fata przyczyniają, gdy w obie stronie błędem oczy omamiają. Żadna mi i tysiącznych dróg bojaźń nie skraca, bo ta była już w domu Dedalowym praca. Aleć to jeszcze i nad krętnobłędne drogi, że noc ciemna w ochotnych pracach pęta nogi, iż nie znać
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 80
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
: 3. cap: 3. twierdzi o ludziach na Północych In- O LUDZIACH INNYCH OSOBLIWYCH.
sułach się znajdujących, którzy tak wielkie uszy mają, ze całe ciało, kiedy tego potrzeba pokrywają; co rozumiem czynią od słoty, wiatrów, tej zażywając od natury sobie pozwolonej oponczy, albo też idąc spać takową się przykrywają kołdrą, będąc zawsze nagiemi. Stąd ich zowią niektórzy Auritanos; Solinus, i Pliniusz nazywają ich nazwiskiem Fanesierum, gniazdo im dając w Scytyj. Pliniusza słowa o nich te są lib: 4. cap: 14 Circa Pontum Insulae sunt Scythicae, ubi Fanesiorum Gens nudo alioqui corpore, tam grandes aures habet, ut tota
: 3. cap: 3. twierdzi o ludziach na Pułnocnych In- O LUDZIACH INNYCH OSOBLIWYCH.
sułach się znayduiących, ktorzy tak wielkie uszy maią, ze całe ciało, kiedy tego potrzeba pokrywaią; co rozumiem czynią od słoty, wiatrow, tey zażywaiąc od natury sobie pozwoloney oponczy, albo też idąc spać takową się przykrywaią kołdrą, będąc zawsze nagiemi. Ztąd ich zowią niektorzy Auritanos; Solinus, y Pliniusz nazywaią ich nazwiskiem Fanesierum, gniazdo im daiąc w Scytyi. Pliniusza słowa o nich te są lib: 4. cap: 14 Circa Pontum Insulae sunt Scythicae, ubi Fanesiorum Gens nudo alioqui corpore, tam grandes aures habet, ut tota
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 104
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755