JEdnego ostrzegano żeby się Nieprzyjaciela swego strzegł/ który go pomysłał otruć/ albo/ jeżeli by mu się to niepowiodło onemu przez wiek Żywota jego wszelką Przekorę wyrządzać a naostatek wcale do Ognia go wtrącić/ ale on niesłuchał tej przestrogi/ raczej chodził zawsze do tego Nieprzyjaciela/ całował go/ bo był leniwym/ przyodziewał go hojnie/ jako Delikata/ bardzo go obfijcie trzymał/ bo był obzarcą i pijanicą/ wielce się o niego starał bo był nader upartym/ schęcią mu służył bo był gniewliwym i zapalczywym. A lubo ten niezbożny Człowiek wszystkiego zwoli swej miał dosyć/ jednak Dobroczyncy swemu truciznę potajemnie dał/ tak/ że od tego Zachorował
IEdnego ostrzegano żeby się Nieprzyiaciela swego strzegł/ ktory go pomysłał otruć/ albo/ ieżeli by mu się to niepowiodło onemu przez wiek Zywotá iego wszelką Przekorę wyrządzáć á náostátek wcále do Ognia go wtrąćić/ ále on niesłuchał tey przestrogi/ racżey chodźił záwsze do tego Nieprzyiacielá/ całował go/ bo był leniwym/ przyodźiewał go hoynie/ iáko Delikatá/ bárdzo go obfiićie trzymał/ bo był obzarcą y piianicą/ wielce się o niego stárał bo był náder upártym/ schęcią mu służył bo był gniewliwym y zápálczywym. A lubo ten niezbożny Cżłowiek wszystkiego zwoli swey miał dosyć/ iednak Dobrocżyncy swemu truciznę potáiemńie dał/ ták/ że od tego Záchorował
Skrót tekstu: MalczInstGleich
Strona: 7
Tytuł:
Nova et methodica institutio [...] Gleichnus
Autor:
Stanisław Jan Malczowski
Drukarnia:
G.M. Nöller
Miejsce wydania:
Ryga
Region:
Inflanty
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
za takim czynem Swego męża a ojca nakarmiła synem. Nie ma, prawda, żal końca; o, plugawa jatka! Dla pomsty ojcu rzeże syna własna matka. I dopuścił Jupiter, że w czasie malutkiem Ta jaskółka, słowikiem owa, ten był dudkiem. Próżno pannę, Jowiszu, zdumieniem natury, Po wydartej czystości przyodziewasz pióry. Wtenczas było lotnymi opatrzyć ją skrzydły, Kiedy jej czystość tyran wydzierał obrzydły; I tego lepiej było zrobić nietoperzem, Że się słońca z małżeńskim nie wstydził przymierzem. Jak ślicznie słowik śpiewa, choć mu żal przeszkadza. Częstoć się, często serce z językiem nie zgadza. MNEMOSYNA
Dokądże, dzieci, dokąd? Wiosna
za takim czynem Swego męża a ojca nakarmiła synem. Nie ma, prawda, żal końca; o, plugawa jatka! Dla pomsty ojcu rzeże syna własna matka. I dopuścił Jupiter, że w czasie malutkiem Ta jaskółka, słowikiem owa, ten był dudkiem. Próżno pannę, Jowiszu, zdumieniem natury, Po wydartej czystości przyodziewasz pióry. Wtenczas było lotnymi opatrzyć ją skrzydły, Kiedy jej czystość tyran wydzierał obrzydły; I tego lepiej było zrobić nietoperzem, Że się słońca z małżeńskim nie wstydził przymierzem. Jak ślicznie słowik śpiewa, choć mu żal przeszkadza. Częstoć się, często serce z językiem nie zgadza. MNEMOSYNA
Dokądże, dzieci, dokąd? Wiosna
Skrót tekstu: PotSielKuk_I
Strona: 114
Tytuł:
Sielanka
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
są, którzy w mię wierzyli, mnie, Bogu swemu, z ochotą służyli; ci są, co dla mnie krew swą przelewali, świat opuszczali; Mat. 25,(31-40)
ci są, którzy mnie z serca miłowali, głodnego karmiąc, więźnia nawiedzali, nagiego bacząc, mnie się litowali, przyodziewali. Zaczym godni są, bym to im zapłacił, a chwałą moją wszytkich ubogacił, żeby królestwo wieczne otrzymali, w nim zostawali”. Pochwali Ociec, także Aniołowie zdanie Sędziego, by robotnikowie dobrzy z zapłaty wiecznej się cieszyli, bez końca żyli. Co oni słysząc, rzekną do Sędziego: “Cóż mówisz,
są, którzy w mię wierzyli, mnie, Bogu swemu, z ochotą służyli; ci są, co dla mnie krew swą przelewali, świat opuszczali; Matth. 25,(31-40)
ci są, którzy mnie z serca miłowali, głodnego karmiąc, więźnia nawiedzali, nagiego bacząc, mnie się litowali, przyodziewali. Zaczym godni są, bym to im zapłacił, a chwałą moją wszytkich ubogacił, żeby królestwo wieczne otrzymali, w nim zostawali”. Pochwali Ociec, także Aniołowie zdanie Sędziego, by robotnikowie dobrzy z zapłaty wiecznej się cieszyli, bez końca żyli. Co oni słysząc, rzekną do Sędziego: “Cóż mówisz,
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 55
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
, bez końca żyli. Co oni słysząc, rzekną do Sędziego: “Cóż mówisz, dobry o Jezu, takiego, kiedy żeśmy Cię żywili głodnego i pragnącego?”. Którym on rzecze: “Mnieście uczynili, kiedyście chorych i nędznych cieszyli; jam był w ubogich, mnieście przyjmowali, przyodziewali”. Zatym tu święci będą żałowali, że nie gorętszej Boga miełowali, że dla Chrystusa więcej nie czynili, póki tu żyli. A on na nich da wyrok ostateczny: “Błogosławieni, weźmcie żywot wieczny, miejcie królestwo wam nagotowane i obiecane. Rajskich rozkoszy w niebie zażywajcie, szczęścia waszego końca nie czekajcie. Już
, bez końca żyli. Co oni słysząc, rzekną do Sędziego: “Cóż mówisz, dobry o Jezu, takiego, kiedy żeśmy Cię żywili głodnego i pragnącego?”. Którym on rzecze: “Mnieście uczynili, kiedyście chorych i nędznych cieszyli; jam był w ubogich, mnieście przyjmowali, przyodziewali”. Zatym tu święci będą żałowali, że nie gorętszej Boga miełowali, że dla Chrystusa więcej nie czynili, póki tu żyli. A on na nich da wyrok ostateczny: “Błogosławieni, weźmcie żywot wieczny, miejcie królestwo wam nagotowane i obiecane. Rajskich rozkoszy w niebie zażywajcie, szczęścia waszego końca nie czekajcie. Już
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 55
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
-37)
“Czyniłeś, Chryste, nazbyt ku zbawieniu złemu plemieniu!”. Potym złości im będą wyrzucone, śrzodki zbawienia od nich opuszczone, a Sędzia ciężko będzie się żałował i utyskował: “Wyście mną – rzecze – ubogim, gardzili, gdym pragnął albo łaknył, nie karmili ani nagiego nie przyodziewali, nie litowali; aniście mię też w dom swój przyjmowali; ani w więzieniu często nawiedzali; ani choremu ratunkiem nie byli, mnie nie cieszyli, lecz ubogiego mnieście odzierali, utrapionego srogo uciskali. Jak wieleście mię razy mordowali, krew przelewali?”. “Kiedy żeśmy Cię – spytają – widzieli
-37)
“Czyniłeś, Chryste, nazbyt ku zbawieniu złemu plemieniu!”. Potym złości im będą wyrzucone, śrzodki zbawienia od nich opuszczone, a Sędzia ciężko będzie się żałował i utyskował: “Wyście mną – rzecze – ubogim, gardzili, gdym pragnął albo łaknył, nie karmili ani nagiego nie przyodziewali, nie litowali; aniście mię też w dom swój przyjmowali; ani w więzieniu często nawiedzali; ani choremu ratunkiem nie byli, mnie nie cieszyli, lecz ubogiego mnieście odzierali, utrapionego srogo uciskali. Jak wieleście mię razy mordowali, krew przelewali?”. “Kiedy żeśmy Cię – spytają – widzieli
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 59
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
i zdrowia Rzpltej. Ale łacnie to, jeśli się komu nie chce zjazdu, nie chce, abyśmy o sobie radzieli, jeśli to, co komu wadzi, uczynić da się prawu we wszystkiem, a zarazem uciszy się z wielkiem jeszcze podziękowaniem, rozjedziem się do domów swych: sublata causa tollitur effectus. Szkoda kogo przyodziewać tą sukienką z prywat urobioną, w której sami chodzą. Wejźrycie jedno WM., co przez kogo mówi, kto za czym biega, a jeśli WM. baczycie, że się pactis dosyć dzieje, że niemasz egzorbitancyj, niemasz urazów w prawiech, wolnościach, zdrowe rady także, jakieby miały być o
i zdrowia Rzpltej. Ale łacnie to, jeśli się komu nie chce zjazdu, nie chce, abyśmy o sobie radzieli, jeśli to, co komu wadzi, uczynić da się prawu we wszystkiem, a zarazem uciszy się z wielkiem jeszcze podziękowaniem, rozjedziem się do domów swych: sublata causa tollitur effectus. Szkoda kogo przyodziewać tą sukienką z prywat urobioną, w której sami chodzą. Wejźrycie jedno WM., co przez kogo mówi, kto za czym biega, a jeśli WM. baczycie, że się pactis dosyć dzieje, że niemasz egzorbitancyj, niemasz urazów w prawiech, wolnościach, zdrowe rady także, jakieby miały być o
Skrót tekstu: SkryptSłuszCz_II
Strona: 263
Tytuł:
Skrypt o słuszności zjazdu stężyckiego
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
żydom, Velamen nowe na oczy kładących, aby O REBIE LEWITTAN
videtes nõ videāt. To prawda, że Egipscy Mędrcowie, wszystko w figurach i głębokich tajemnicach wyrażający, Świat ten wyrażali Hierogliphico węża za ogon się trzymającego, cętkami upstrzonego, niby innuendo, iż jako wąż co rok skorę z siebie składa, nową na się przyodziewając, i że jako wąż cętkami, tak Świat varietate rerum abundans, coraz niby renovatur. Rabini tedy Talmud koncypujący,włożyli te podobieństwo,świat wyrażające, za rzecz istotną, i prawdziwą, przydawszy z swojej inwencyj głupstwa więcej; węża mając za rybę, ogon swój trzymającą. Podłą też BOGU Wszechmocnemu naznaczyli rozrywkę, igraszkę
żydom, Velamen nowe na oczy kładących, aby O REBIE LEWITTAN
videtes nõ videāt. To prawda, że Egypscy Mędrcowie, wszystko w figurach y głębokich taiemnicach wyrażaiący, Swiat ten wyrażałi Hierogliphico węża za ogon się trzymaiącego, cętkami upstrzonego, niby innuendo, iż iako wąż co rok skorę z siebie składa, nową na się przyodziewaiąc, y że iako wąż cętkami, ták Swiat varietate rerum abundans, coraz niby renovatur. Rabini tedy Talmud koncypuiący,włożyli te podobieństwo,świat wyrażaiące, za rzecz istotną, y prawdziwą, przydawszy z swoiey inwencyi głupstwa więcey; węża máiąc za rybę, ogon swoy trzymaiącą. Podłą też BOGU Wszechmocnemu naznaczyli rozrywkę, igraszkę
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 138
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Siedmio górami jak Rzym opasane jest blisko Rodanu, ma swoją Akademię. Na murach jego 1000 Wież, Amphitheatrum z ciosów, mogące objąć na 50 tysięcy ludzi. Ma wycieczkę podziemną aż do Arelate Miasta. Tu jest Miasto Montpelier u Łacinników Monspesulanus nad rzeką Lez. Ma swoją Akademię: której Doktorem kto zostaje, 7 razy przyodziewa się w Togę, kładzie na się Biret Rebelaisa sławnego Doktora, z tej racyj. Porwali się byli Akademicy na Mieszczan tamecznych, za co są prywowani z wolności Akademickich. Więc Rebelais Doktor i Zakonnik w Todze i Birecie poszedł do Kanclerza Francuskiego: gdzie Szwajczar na szelwachu będący, miał go za szalonego, i pytał go
Siedmio gorami iák Rzym opásane iest blisko Rodánu, ma swoią Akademię. Na murách iego 1000 Wież, Amphitheatrum z ciosow, mogące obiąć na 50 tysięcy ludzi. Ma wycieczkę podziemną aż do Arelate Miásta. Tu iest Miasto Montpelier u Lacinnikow Monspesulanus nad rzeką Lez. Ma swoią Akademię: ktorey Doktorem kto zostaie, 7 razy przyodziewa się w Togę, kłádzie ná się Biret Rebellaisa sławnego Doktora, z tey rácyi. Porwali się byli Akademicy ná Mieszczan tamecznych, za co są prywowani z wolności Akademickich. Więc Rebellais Doktor y Zakonnik w Todze y Birecie poszedł do Kanclerza Francuzkiego: gdzie Szwayczar na szelwachu będący, miáł go za szalonego, y pytał go
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 194
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
i rząd żywemi/ A ja mając ranami duszę śmiertelnemi Pod tysiąc kroć zranioną/ i zabitą prawie/ Nie proszę/ abyście się stawiły łaskawie: Was nie jest mi potrzebny bieg po niebie biegły: Bom nie jest panowaniu waszemu podległy.
Lasy wdzięczne/ i gaje/ i wy wszystkie drzewa Które wiosna zielonym liściem przyodziewa/ Albo kwieciem przyjemnym. Wy łąki zielone/ I wy ogrody ziółmi różnemi sadzone Zwiędnijcie/ jeśli chcecie. Wy stoki przejrzyste; I wy/ które bieżycie z szemrem strugi czyste Przestańcie biec/ niech wasze wody w pław nie cieką/ Bo już wzrok mój zawieram od tego powieką Co go może ucieszyć. Gdyż lubom
y rząd żywemi/ A ia maiąc ranámi duszę śmiertelnemi Pod tysiąc kroć zranioną/ y zabitą práwie/ Nie proszę/ ábyśćie się stáwiły łaskáwie: Wás nie iest mi potrzebny bieg po niebie biegły: Bom nie iest panowániu waszemu podległy.
Lasy wdźięcżne/ y gáie/ y wy wszystkie drzewá Ktore wiosná źielonym liśćiem przyodźiewá/ Albo kwiećiem przyiemnym. Wy łąki źielone/ Y wy ogrody źiołmi rożnemi sádzone Zwiędniyćie/ ieśli chcećie. Wy stoki przeyrzyste; Y wy/ ktore bieżyćie z szemrem strugi cżyste Przestáńćie biedz/ niech wásze wody w płáw nie ćieką/ Bo iuż wzrok moy záwieram od tego powieką Co go może ućieszyć. Gdyż lubom
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 10
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
mu rączością, Ani w inszych przystojnych igrzyskach dzielnością. Osobliwie Minerwa za jedno kochanie Miała go i my, Muzy, przedniejsze staranie Czyniełyśmy o jego ćwiczeniach uczciwych, Zaprawując mu serce do cnót świętobliwych I do pięknej mądrości. Taki więc szczep nowy, Kiedy mu bujna ziemia służy i wiatr zdrowy, Pilnego ogrodnika ręką uszczepiony, Przyodziewa się barzo snadno w list zielony I co rok podrastaniem nieleniwym wstaje, I nadzieję użytku niepoznego daje. A jako słońce, kiedy swój wóz rano toczy, Do świetnego promienia ludzkie ciągnie oczy, Tak się ku niemu wszystkich ludzi zapatrzania Ciągnęły i ozdobnych spraw oczekiwania. Snadź i niejedna w domiech wielkich urodzona, Skrytym cichej
mu rączością, Ani w inszych przystojnych igrzyskach dzielnością. Osobliwie Minerwa za jedno kochanie Miała go i my, Muzy, przedniejsze staranie Czyniełyśmy o jego ćwiczeniach ućciwych, Zaprawując mu serce do cnót świętobliwych I do pięknej mądrości. Taki więc szczep nowy, Kiedy mu bujna ziemia służy i wiatr zdrowy, Pilnego ogrodnika ręką uszczepiony, Przyodziewa się barzo snadno w list zielony I co rok podrastaniem nieleniwym wstaje, I nadzieję użytku niepoznego daje. A jako słońce, kiedy swój wóz rano toczy, Do świetnego promienia ludzkie ciągnie oczy, Tak się ku niemu wszystkich ludzi zapatrzania Ciągnęły i ozdobnych spraw oczekiwania. Snadź i niejedna w domiech wielkich urodzona, Skrytym cichej
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 92
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964