na których Elearowie siła Węgrów znacznie narazili. A to dla tego najwięcej nic nie było, iż gdy grof z Turnu po polsku ubrany, zasadziwszy się we zboże, położenie hiszpańskiego pułku upatrował, zamyślając jakoby go jakim figlem podejść (bo go najbardziej ten a polski kłóły w oczy), tymczasem pacholik z wojska Elearów, przypadłszy do niego, a zrozumiawszy po mowie iż nie Polak, bez wszelkich figlów poprostu go pojmał, i mieszek mu wytrząsnął. W którym iż niecnotliwy człowiek niemałego złotego kota nalazł, bojąc się podobno aby go panu przywiódłszy, nie musiał też był i kota z nim oddać, a nie wiedząc też ktoby był, z
na których Elearowie siła Węgrów znacznie narazili. A to dla tego najwięcej nic nie było, iż gdy groff z Turnu po polsku ubrany, zasadziwszy się we zboże, położenie hiszpańskiego pułku upatrował, zamyślając jakoby go jakim figlem podejść (bo go najbardziej ten a polski kłóły w oczy), tymczasem pacholik z wojska Elearów, przypadłszy do niego, a zrozumiawszy po mowie iż nie Polak, bez wszelkich figlów poprostu go pojmał, i mieszek mu wytrząsnął. W którym iż niecnotliwy człowiek niemałego złotego kota nalazł, bojąc się podobno aby go panu przywiódłszy, nie musiał też był i kota z nim oddać, a nie wiedząc też ktoby był, z
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 34
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
, iż w pierwszy wtorek, gdy Tatarowie na Piotrowskiego chorągiew, przez Dniestr się do obozu przeprawującą uderzywszy, i onę po zabiciu chorążego idwu towarzyszów z kilką pacholików wziąwszy, potem do ich szańców przypadli, a ciurowie niebożęta (bo sami Elearowie w polu wtenczas w sprawie stali) główniami się tylko a garnkami odgrzebali. Duńcy przypadłszy na onę głowienną wojnę, ciury posiłkowali, tuk iż spólnie z nimi Tatary odparli. Przyjdzie też nieco namienić ich inszych odwag. Pomnią bez pochyby wszyscy prawdowiedni, iż Elearowie zawsze bywali na strażach najsławniejsi, z więźniami do hetmanów najgęstsi, zasadzkami po lasach i nocnemi w obóz nieprzyjacielski wspólnie z Zaporowcami wpadający Turkom najstraszniejsi, w
, iż w pierwszy wtorek, gdy Tatarowie na Piotrowskiego chorągiew, przez Dniestr się do obozu przeprawującą uderzywszy, i onę po zabiciu chorążego idwu towarzyszów z kilką pacholików wziąwszy, potem do ich szańców przypadli, a ciurowie niebożęta (bo sami Elearowie w polu wtenczas w sprawie stali) głowniami się tylko a garnkami odgrzebali. Duńcy przypadłszy na onę głowienną wojnę, ciury posiłkowali, tuk iż spólnie z nimi Tatary odparli. Przyjdzie też nieco namienić ich inszych odwag. Pomnią bez pochyby wszyscy prawdowiedni, iż Elearowie zawsze bywali na strażach najsławniejsi, z więźniami do hetmanów najgęstsi, zasadzkami po lasach i nocnemi w obóz nieprzyjacielski wspólnie z Zaporowcami wpadający Turkom najstraszniejsi, w
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 48
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
natenczas tamże w tym kącie po różnych miejscach rozsadzony, tedy tego dnia gdy straż wprzód idąca chciała iść gościńcem po przedmieściu jednego miasteczka Eppingen rzeczonego, a tam otworzyć niechciano, gdy kilka czeladzi przelazło bramę otwierać, przestrzelono w poły pacholika jednego, a oni też drudzy mieszczanina porwali, a wtem pułkownik od wojska do straży przypadłszy, obrócił ją około przedmieścia, a mścić się więcej nie dopuścił. Potem tegoż dnia na stanowisku pacholik umarł, a mieszczanina też obwieszono. Nazajutrz ruszywszy się wojsko z godzinę albo dwie na dzień, przychodząc do jednej wsi Wirtember- skiej, naszło 800 piechoty w winnicach zasadzonych, bronić przejścia do onej wsi albo miasteczka (
natenczas tamże w tym kącie po różnych miejscach rozsadzony, tedy tego dnia gdy straż wprzód idąca chciała iść gościńcem po przedmieściu jednego miasteczka Eppingen rzeczonego, a tam otworzyć niechciano, gdy kilka czeladzi przelazło bramę otwierać, przestrzelono w poły pacholika jednego, a oni też drudzy mieszczanina porwali, a wtem pułkownik od wojska do straży przypadłszy, obrócił ją około przedmieścia, a mścić się więcej nie dopuścił. Potem tegoż dnia na stanowisku pacholik umarł, a mieszczanina też obwieszono. Nazajutrz ruszywszy się wojsko z godzinę albo dwie na dzień, przychodząc do jednej wsi Wirtember- skiej, naszło 800 piechoty w winnicach zasadzonych, bronić przejścia do onej wsi albo miasteczka (
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 89
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
Zaczem ci co jeszcze przed miastem byli tumult usłyszawszy, a nowinę od kogoś mając, iż pułkownika w mieście zabito, na Wojciecha Sulmirskiego rotmistrza dzielnością świadomego krzyknęli. Który zaczem wnet po kilku chorągwi w różne strony ogniem i mieczem Śląsk karać wysyłał, a drugich do szturmu przypuścić szykował. Tymczasem też już pan hetman przypadłszy, kilku z piechoty w oczach wszystkiego wojska kazał obwiesić, i koni więcej nikomu nie pozwolił odbierać, choćby i jego były, dla pospolitego pokoju. Tak tedy tumult wewnątrz uśmierzywszy, pułkownik też wypadł przed bramę, i tak powiedziawszy jako się co działo (acz nierychło) bo już kilku Niemców przed miastem leżało, ledwie
Zaczem ci co jeszcze przed miastem byli tumult usłyszawszy, a nowinę od kogoś mając, iż pułkownika w mieście zabito, na Wojciecha Sulmirskiego rotmistrza dzielnością świadomego krzyknęli. Który zaczem wnet po kilku chorągwi w różne strony ogniem i mieczem Szląsk karać wysyłał, a drugich do szturmu przypuścić szykował. Tymczasem też już pan hetman przypadłszy, kilku z piechoty w oczach wszystkiego wojska kazał obwiesić, i koni więcej nikomu nie pozwolił odbierać, choćby i jego były, dla pospolitego pokoju. Tak tedy tumult wewnątrz uśmierzywszy, pułkownik też wypadł przed bramę, i tak powiedziawszy jako się co działo (acz nierychło) bo już kilku Niemców przed miastem leżało, ledwie
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 125
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
nie wybrali się byli z zaharą, ale koło przyszłej pełni pewnie wyniść mają z licznym barzo wojskiem, od którego wielka imminet krajom tutecznym invasio. Jeśli na Wołyń nie obrócą się, to się ich koło Lwowa spodziewać, co Panie Boże odwróć. Lipkowie kamienieccy po staremu ukradkiem tu i owdzie napadają, tamtego tydnia pod Budzanów przypadłszy kilka chłopów porwali.
Imp. kasztelan krakowski jeszcze tu we Lwowie rezyduje. Imp. wojewoda krakowski w piątek odjachał do Sokala, także i inni magnates, którzy tu na akt weselny imp. łowczego kor. convenerant, porozjeżdżali się. 28 Ze Lwowa, 20 I 1695
Po ustawicznych z przestróg różnych szpiegów i języków relacjach
nie wybrali się byli z zaharą, ale koło przyszłej pełni pewnie wyniść mają z licznym barzo wojskiem, od którego wielka imminet krajom tutecznym invasio. Jeśli na Wołyń nie obrócą się, to się ich koło Lwowa spodziewać, co Panie Boże odwróć. Lipkowie kamienieccy po staremu ukradkiem tu i owdzie napadają, tamtego tydnia pod Budzanów przypadłszy kilka chłopów porwali.
Jmp. kasztelan krakowski jeszcze tu we Lwowie rezyduje. Jmp. wojewoda krakowski w piątek odjachał do Sokala, także i inni magnates, którzy tu na akt weselny jmp. łowczego kor. convenerant, porozjeżdżali się. 28 Ze Lwowa, 20 I 1695
Po ustawicznych z przestróg różnych szpiegów i języków relacyjach
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 367
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
brata żony swojej wziąć u każdego kupca, ukontentowawszy kupca, jak przypadnie i weźmie). Tak uczyniła ona Czelebina; Dąbrowski też przestrzegł Przerębskiego, który osaczywszy onę Czelebinowę wypadł z szałaszu, jak siostrę obłapił, ona go też jako brata. Obaczy Pers, przypadnie, nahajką przetnie Przerębskiego; ona woła na męża, który przypadłszy na Persa się posunie; musiał Pers odstąpić od Czelebi: wziął Przerębskiego i zaprowadził do domu swego. Dopiero prosi Pers, aby mu dał tę sumę, co nań wyłożył, z płaczem wielkim; dał mu Czelebi 200 talerów bitych, musiał na tem przestać. Potem kryjomo Czelebi odwiódł Przerębskiego do dzia-
da wmci.
brata żony swojej wziąść u każdego kupca, ukontentowawszy kupca, jak przypadnie i wezmie). Tak uczyniła ona Czelebina; Dąbrowski też przestrzegł Przerębskiego, który osaczywszy onę Czelebinowę wypadł z szałaszu, jak siostrę obłapił, ona go też jako brata. Obaczy Pers, przypadnie, nahajką przetnie Przerębskiego; ona woła na męża, który przypadłszy na Persa się posunie; musiał Pers odstąpić od Czelebi: wziął Przerębskiego i zaprowadził do domu swego. Dopiero prosi Pers, aby mu dał tę summę, co nań wyłożył, z płaczem wielkim; dał mu Czelebi 200 talerów bitych, musiał na tém przestać. Potém kryjomo Czelebi odwiódł Przerębskiego do dzia-
da wmci.
Skrót tekstu: KoniecZRod
Strona: 175
Tytuł:
Rodowód
Autor:
Zygmunt Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1651
Data wydania (nie wcześniej niż):
1651
Data wydania (nie później niż):
1651
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
i suknią rozdarła A tu nagiemu tyłem do głowy siedzącemu na tak bystrym i zhukanym Koniu który od strachu i bólu oślep leciał gdzie go nogi niosły Co się tam dostało specjałów puko owych szerokich Chrostów Nieprzejechał snadno uwazyc. Owej jego Asystencyjej co z nim dwaj czy trzej jechali nie puścił żeby go nie miał kto ratować. Przypadłszy przede wrota zziąbł woła strozu stróz poznał głos otwiera obaczywszy straszydło znowu zamknął i uciekł wywołał wszystkich ze dworu zaglądają drzwiami zegnają się. On się zwierza że jest ich Pan prawdziwy Nie wierzą tak ci ledwie skoro już tez mało rzec mógł i zbity i zziębły Puścilic go. Do zony zaś pojechawszy Falbowski już wiedział wszystkie sposoby zakołatał
y suknią rozdarła A tu nagiemu tyłem do głowy siedzącemu na tak bystrym y zhukanym Koniu ktory od strachu y bolu oslep leciał gdzie go nogi niosły Co się tam dostało specyiałow puko owych szerokich Chrostow Nieprzeiechał snadno uwazyc. Owey iego Assystencyiey co z nim dway czy trzey iechali nie puscił zeby go nie miał kto ratować. Przypadłszy przede wrota zziąbł woła strozu stroz poznał głos otwiera obaczywszy straszydło znowu zamknął y uciekł wywołał wszystkich ze dworu zaglądaią drzwiami zegnaią się. On się zwierza że iest ich Pan prawdziwy Nie wierzą tak ci ledwie skoro iuz tez mało rzec mogł y zbity y zziębły Puscilic go. Do zony zas poiechawszy Falbowski iuz wiedział wszystkie sposoby zakołatał
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 177v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
i wtej nawet okazji kiedy przystępował wielki Wezer ad oppugnationem Wiednia nigdzie mu się nie śmieli opponere offensive puko jeszcze Polaków nie było ale tylko zasłaniali się Defensive przy fortecach, kiedy już przeszedł wezer przez wszystko Państwo. cale nie dobywając szable bo niemiał na kogo.
Posłał najpierwej Tatarów pod Wiedeń jako praecursores którzy sami bez turków przypadłszy na Wojsko Niemieckie tak na nich wzięli rezolutnie że kilka Regimentów Ognistych ledwie nie wpół wycięli, wszyscy Niemcy za Mosty sromotnie ustąpili mosty na Donaju kosztem pobudowane samisz spalili Liberum Accessum do Wiednia Nieprzyjacielowi zostawiwszy Doznali Panowie Niemcy wtych, i inszych przed tym okazjach co to Tatar umie i jaka z nimi Wojna co przedtym znas
y wtey nawet okazyiey kiedy przystępował wielki Wezer ad oppugnationem Wiednia nigdzie mu się nie smieli opponere offensive puko ieszcze Polakow nie było ale tylko zasłaniali się Defensive przy fortecach, kiedy iuz przeszedł wezer przez wszystko Panstwo. cale nie dobywaiąc szable bo niemiał na kogo.
Posłał naypierwey Tatarow pod Wiedeń iako praecursores ktorzy sami bez turkow przypadłszy na Woysko Niemieckie tak na nich wzięli rezolutnie że kilka Regimentow Ognistych ledwie nie wpoł wycięli, wszyscy Niemcy za Mosty sromotnie ustąpili mosty na Donaiu kosztem pobudowane samisz spalili Liberum Accessum do Wiednia Nieprzyiacielowi zostawiwszy Doznali Panowie Niemcy wtych, y inszych przed tym okazyiach co to Tatar umie y iaka z nimi Woyna co przedtym znas
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 267v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
górne sanockie, gwałtownie napadł i wypędziwszy towarzystwo hetmańskie, swoich tam osadził, a sam do Krosna jechał. Nie wytrzymał tego Wojniłowicz, porucznik hetmański, ale w skok z komunikiem z Przemyśla z stanowiska swego poszedszy, naprzód na onych rabowników chleba swego napadł, powiązał, a potem tymże pędem raniusieńko do Krosna przypadłszy, samego Prackiego na przedmieściu zaskoczył. W gospodzie, w piecu nalezionego i wywleczonego, rozstrzelać kazał. Dostało się tego i towarzystwu jego, którzy czegoś chcieli dokazać, inszych zas ze wszystkiego odartych, kańczugami z miasta wypędzić kazał, a stanowiska w Krośnie chorągwi wojewody czernihowskiego Tyszkiewicza, która mu tamże w posiłku przypadła
górne sanockie, gwałtownie napadł i wypędziwszy towarzystwo hetmańskie, swoich tam osadził, a sam do Krosna jechał. Nie wytrzymał tego Wojniłowicz, porucznik hetmański, ale w skok z komunikiem z Przemyśla z stanowiska swego poszedszy, naprzód na onych rabowników chleba swego napadł, powiązał, a potem tymże pędem raniusieńko do Krosna przypadłszy, samego Prackiego na przedmieściu zaskoczył. W gospodzie, w piecu nalezionego i wywleczonego, rozstrzelać kazał. Dostało się tego i towarzystwu jego, którzy czegoś chcieli dokazać, inszych zas ze wszystkiego odartych, kańczugami z miasta wypędzić kazał, a stanowiska w Krośnie chorągwi wojewody czernihowskiego Tyszkiewicza, która mu tamże w posiłku przypadła
Skrót tekstu: JemPam
Strona: 162
Tytuł:
Pamiętnik dzieje Polski zawierający
Autor:
Mikołaj Jemiołowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1683 a 1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1693
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Dzięgielewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"DIG"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2000
Bóg salwo- wał. Nie wiem tedy, jakim to szczęściem, że go Turczyn, nie ściąwszy, wziął żywcem. Dnia tedy wczorajszego, kiedyśmy znieśli Turków, znaleźli go w obozie tureckim w namiocie; którego zaraz nasi poznali, i konika zaraz jego, który przy tymże stał namiocie; ale Niemiec jakiś ci przypadłszy ciął go rapirem przez nos i przebił. Nie wiemże, jeśli będzie żyw, luboć mu przecię cyrulik nieźle tuszy. Ja z tą wiadomością tak wesołą i tak sławną, którą Bóg z niepojętego swego dał nam miłosierdzia, wyprawuję p. Kaszewskiego, który też tam ma wielkie swoje potrzeby; ale sposobu wynaleźć nie
Bóg salwo- wał. Nie wiem tedy, jakim to szczęściem, że go Turczyn, nie ściąwszy, wziął żywcem. Dnia tedy wczorajszego, kiedyśmy znieśli Turków, znaleźli go w obozie tureckim w namiocie; którego zaraz nasi poznali, i konika zaraz jego, który przy tymże stał namiocie; ale Niemiec jakiś ci przypadłszy ciął go rapirem przez nos i przebił. Nie wiemże, jeśli będzie żyw, luboć mu przecię cyrulik nieźle tuszy. Ja z tą wiadomością tak wesołą i tak sławną, którą Bóg z niepojętego swego dał nam miłosierdzia, wyprawuję p. Kaszewskiego, który też tam ma wielkie swoje potrzeby; ale sposobu wynaleźć nie
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 557
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962