Marszałek na Elekcją nie pozwoli, wszytkie przegrożki ad effectum przychodzi.
I te to są występki moje, za które się mści zajątrzona Ambicja, która przez Wolności i sprawiedliwości zdeptanie, przez wywrot Stanu Rzeczyposp: swego dopina. Obietnice, którymi trojako mi grożono, po Sejmie ustnie, na Komisiej, i te ostatnie listowne. Przypalają mi górejące płomienie zemsty, pod zdradliwym popiołem utworzonej sprawiedliwości zatajone. Okryła mię przeciwności gromada ciężka, i umyślnie na mię, Dom mój, na Przyjacioły, i sługi zgotowana, nakoniec publiczną wali i gubi całość. Miliony, pensye, Starostwa, Urzędy dają, jeno na Elekcją pozwolić.
Odrzuciłem Miliony, odrzucił
Márszałek ná Elekcyą nie pozwoli, wszytkie przegrożki ad effectum przychodźi.
Y te to są występki moie, zá ktore się mśći záiątrzona Ambitia, ktora przez Wolnośći y spráwiedliwośći zdeptánie, przez wywrot Stanu Rzeczyposp: swego dopina. Obietnice, ktorymi troiáko mi grożono, po Seymie vstnie, ná Commissiey, y te ostátnie listowne. Przypaláią mi goreiące płomienie zemsty, pod zdrádliwym popiołem vtworzoney spráwiedliwośći zátáione. Okryłá mię przećiwnośći gromádá ćiężka, y vmyślnie ná mię, Dom moy, ná Przyiaćioły, y sługi zgotowána, nákoniec publiczną wáli y gubi cáłość. Milliony, pensye, Stárostwá, Vrzędy dáią, ieno ná Elekcyą pozwolić.
Odrzućiłem Milliony, odrzucił
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 41
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
rządami: Daną sobie licencją, na wszystko mniemają cum dato imperio: zawsze się boją, nikomu nie wierząc, wszystkich szepty, za swoje poczytają cenzury, według Wiersza:
Conscius ipse sibi, se putat omnia dici.
Dionizjusz Sycylijski, i Nero Cesarz zawsze lub strażą opatrzeni, bojaźnią też otoczeni byli. Nawet włosy sobie przypalał głównią Dionizy, bojąc się zdrady od Barbierza: Kaligula i Karakalla Cesarze w skrzynkach truciznę mieli gotową, aby i siebie i innych wytruć mogli, dostawszy się Nieprzyjaciołom; Heliogabalus sznury jedwabne z sobą nosił na uduszenie, puginały złote na przebicie siebie: Caligula Cesarz życzył sobie, aby wszyscy Rzymianie jednę mieli szyję, aby za
rządami: Daną sobie licencyą, na wszystko mniemaią cum dato imperio: zawsze się boią, nikomu nie wierząc, wszystkich sżepty, za swoie poczytaią censury, według Wiersza:
Conscius ipse sibi, se putat omnia dici.
Dyonizyusz Sycyliyski, y Nero Cesarz zawsze lub strażą opátrzeni, boiaźnią też otoczeni byli. Nawet włosy sobie przypalał głownią Dyonizy, boiąc się zdrady od Barbierza: Kaligula y Karakalla Cesarze w skrzynkach truciznę mieli gotową, aby y siebie y innych wytruć mogli, dostawszy się Nieprzyiaciołom; Heliogabalus sznury iedwabne z sobą nosił ná uduszenie, puginały złote na przebicie siebie: Caligula Cesarz życzył sobie, aby wszyscy Rzymianie iednę mieli szyię, áby za
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 358
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
w Wansztajnie onę pumeksem pięknie wytrą/ a pocierają w koło jakoby pumeks prowadząc na niejakie zieżenie się mosiądzu i roboty. Potym jeżeli rzecz płaską którą mają złocić/ to ją na węglu położą tak długo że się zagrzeje ile trzeba. Znakiem zaś tego ile trzeba (w czym sekret) gdy szmatkę płócienną przytknąwszy/ ta się przypalać poczyna/ toż biorą płaty złota/ i krwawnikiem kamieniem gładkim/ twardym/ nasadzonym przy rękojeści/ dobrze i mocno nacierają. Jeżeli zaś robota jaka okrągła/ dęta osoba albo naczenie jakie/ żarzewia i węgła wewnątrz nakładą. A tak ciepło (jako się rzekło) powinno być do pierwszego pozłocenia i płatów kładzienia. Potym kładą
w Wánsztáynie onę pumexem pięknie wytrą/ á poćieráią w koło iákoby pumex prowádząc ná nieiákie zieżenie się mośiądzu i roboty. Potym ieżeli rzecz płáską ktorą máią złoćić/ to ią na węglu położą ták długo że się zágrzeie ile trzebá. Znakiem zaś tego ile trzeba (w czym sekret) gdy szmátkę płoćienną przytknąwszy/ ta się przypaláć poczyna/ toż biorą płáty złotá/ i krwáwnikiem kámieniem głádkim/ twárdym/ násádzonym przy rękoieśći/ dobrze i mocno naćieráią. Ieżeli záś robotá iaká okrągła/ dętá osobá álbo naczenie iákie/ żárzewiá i węgła wewnątrz nákładą. A ták ćiepło (iáko się rzekło) powinno być do pierwszego pozłocenia i płátow kłádźieniá. Potym kłádą
Skrót tekstu: SekrWyj
Strona: 167
Tytuł:
Sekret wyjawiony
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Colegii Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1689
Data wydania (nie wcześniej niż):
1689
Data wydania (nie później niż):
1689
mogą zstać gorzkiemi/ jeśliż barzo i długo od słońca będą palone/ takowe są w jezierze Asfaltides w ziemi Żydowskiej/ jako pisze Arystoteles i Galenus: a tego smaku nabywają z upalonej słoności i z kleju/ albo ropy onego jeziora. Bywa też podczas rzecz gorzka z innych przyczyn/ z bytnego ciepła/ które raczej przypala a niżeli trawi: jako to widzieć w miedzie/ który gdy przypalisz/ tedy zaraz gorzknieje: także i w żołądkach barzo gorących/ które czynią rzygania gorzkie. A czasem też bywa gorzka potrawa/ jako uczy Awerroes/ z niedostatku ciepła: kiedy rzecz ona ma być słodka/ ale tak wiele ciepła nie ma w sobie
mogą zstáć gorzkiemi/ iesliż bárzo y długo od słońca będą palone/ takowe są w iezierze Aspháltides w źiemi Zydowskiey/ iako pisze Aristoteles y Galenus: á tego smaku nábywáią z vpaloney słonośći y z kliju/ albo ropy onego ieziorá. Bywa teź podcżás rzecż gorzká z innych przycżyn/ z bytnego ćiepłá/ ktore rácżey przypala á niżeli trawi: iáko to widźieć w miedźie/ ktory gdy przypalisz/ tedy zaraz gorzknieie: tákże y w żołądkách bárzo gorących/ ktore cżynią rzygánia gorzkie. A cżásem też bywa gorzka potráwá/ iako vcży Awerroes/ z niedostátku ćiepłá: kiedy rzecż oná ma bydź słodká/ ale tak wiele ćiepłá nie ma w sobie
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 68.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
osobliwie zimie/ kiedy słońce promieni swoich nie puszcza tak prosto jako lecie: a nawet/ i lecie wody żadnej i w stawie nie może słońce uczynić gorącej/ chociaż cały dzień grzeje i pali. Do tego i rzadkość onej ziemie nie może być ustawiczna/ gdyż wiemy to dobrze/ że gdy kto miękką rzecz i rzadką przypala/ bądź na słońcu/ bądź też przy ogniu/ tedy ona rzecz zstaje się twardą i miąższa: także i dno onych wód na początku będąc rzadkim i miękkim/ za czasem musiałoby się zeschnąć. Jeszcze widamy częstokroć/ że te wody ciepliczne wynikają z skał i z kamieni/ i z gór wysokich/ które z
osobliwie źimie/ kiedy słońce promieni swoich nie puszcża ták prosto iáko lećie: á náwet/ y lećie wody żadney y w stáwie nie może słońce vcżynić gorącey/ choćiasz cáły dźień grzeie y páli. Do tego y rzadkość oney źiemie nie może bydź vstáwicżna/ gdyż wiemy to dobrze/ że gdy kto miękką rzecż y rzadką przypala/ bądź ná słońcu/ bądź też przy ogniu/ tedy oná rzecż zstáie się twárdą y miąższa: tákże y dno onych wod ná pocżątku będąc rzadkim y miękkim/ zá cżásem muśiáłoby się zeschnąć. Ieszcże widamy cżęstokroć/ że te wody ćieplicżne wynikáią z skał y z kámieni/ y z gor wysokich/ ktore z
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 85.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
ż też niechce się wywić na wierzch głowy; tedy zostając w inszych członkach ciała ludzkiego/ różne i ciężkie choroby wzbudza/ jako się już wzwyż namieniło. Z kąd i to wiedzieć i nauczyć się tego możesz/ że ta chóroba nieinaczej się trafia wtakowych ciałach/ które mają w sobie wiele barzo gorąca/ które aż przypala i przykopcywa tak wilgotności ciała/ jako też i same wnętrżności; w których się zamykają wilgotności. Takowe ciała są krwiste/ i choleryczne/ które prędko przypalenie i rozpalenie mogą poczuć: jeśliż jeszcze do tego będą pomagać tak trunkami/ jako i potrawami barzo gorącemi. Możeć też być i w ciałach melancholicznych/ i
ż też niechce się wywić ná wierzch głowy; tedy zostáiąc w inszych cżłonkach ćiáłá ludzkiego/ rożne y ćięszkie choroby wzbudza/ iáko się iuż wzwysz námieniło. Z kąd y to wiedźieć y náucżyć się tego możesz/ że tá chórobá nieinácżey się trafia wtákowych ćiałách/ ktore máią w sobie wiele bárzo gorącá/ ktore aż przypala y przykopcywa ták wilgotnośći ćiáłá/ iáko też y sáme wnętrżnośći; w ktorych się zámykáią wilgotnośći. Tákowe ćiáłá są krwiste/ y cholerycżne/ ktore prędko przypalenie y rospalenie mogą pocżuć: iesliż ieszcże do tego będą pomágáć ták trunkámi/ iáko y potráwámi bárzo gorącemi. Możeć też bydź y w ćiáłách meláncholicżnych/ y
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 204.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
zawsze śpiewam, Na nieszczęście swe narzekam, Cierpię leżąc, cierpię siedząc, W ogniu srogim, k temu wiecznym. W piekle być, Już tam żyć Na wieki.
O, znędzniona duszo moja, Co zacz tam łożnica twoja, Przepaść w piekła tam głęboka, Ogień pierzyna szeroka Zewsząd pali, ból niemały, Czart przypala, ach, niewola! W piekle być, Już tam żyć Na wieki.
O, zgubiona duszo moja, Gorzka, widzę, rozkosz twoja, By się ciebie jako zaprzeć, Tych srogich mąk nic nie cierpieć. Ze mnąś, ciało, źle czyniło, Pomóż cierpieć, w ogniu gorzeć. W piekle być
zawsze śpiewam, Na nieszczęście swe narzekam, Cierpię leżąc, cierpię siedząc, W ogniu srogim, k temu wiecznym. W piekle być, Już tam żyć Na wieki.
O, znędzniona duszo moja, Co zacz tam łożnica twoja, Przepaść w piekła tam głęboka, Ogień pierzyna szeroka Zewsząd pali, ból niemały, Czart przypala, ach, niewola! W piekle być, Już tam żyć Na wieki.
O, zgubiona duszo moja, Gorzka, widzę, rozkosz twoja, By się ciebie jako zaprzeć, Tych srogich mąk nic nie cierpieć. Ze mnąś, ciało, źle czyniło, Pomóż cierpieć, w ogniu gorzeć. W piekle być
Skrót tekstu: KolBar_II
Strona: 674
Tytuł:
Kolędy
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
kolędy i pastorałki
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1721
Data wydania (nie wcześniej niż):
1721
Data wydania (nie później niż):
1721
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
nosi twój u palca członek: Anuż, rzekę, zabytki starych amazonek; Tylko że nic z Bellony w swojej nie masz cerze, Ale jakobyś z oka wypadła Wenerze. Kocham cię, choć herb stawa miłości oporem, Pomniąc, co amazonki robiły toporem. Ogniem pierś, czego w starym doczytasz się druku, Przypalały w młodości dla ciągnienia łuku; U ciebie, że jednakie, jako widzę, obie: Podobno jeszcze, rzekę, nie przypiekła sobie. Znajdzie się, i niedługo tego trzeba czekać, Któryć je zechce szyną miłości przypiekać. Tamtym klęsły, tobie się odmą jak multanki, Że w której dzisia chodzisz, nie opniesz katanki
nosi twój u palca członek: Anoż, rzekę, zabytki starych amazonek; Tylko że nic z Bellony w swojej nie masz cerze, Ale jakobyś z oka wypadła Wenerze. Kocham cię, choć herb stawa miłości oporem, Pomniąc, co amazonki robiły toporem. Ogniem pierś, czego w starym doczytasz się druku, Przypalały w młodości dla ciągnienia łuku; U ciebie, że jednakie, jako widzę, obie: Podobno jeszcze, rzekę, nie przypiekła sobie. Znajdzie się, i niedługo tego trzeba czekać, Któryć je zechce szyną miłości przypiekać. Tamtym klęsły, tobie się odmą jak multanki, Że w której dzisia chodzisz, nie opniesz katanki
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 399
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
zosobna na każdej/ na kształt łyżeczek/ których używamy do wychędożenia uszu/ zlekka wydrożone/ rumienne/ zewsząd kosmate/ a około krajów drobno karbowane/ abo ząbkowane/ odspodku gładkie: w tych się zawsze wilgotność znajduje wodnista: nigdy/ by nagorącej słońce grzało/ nie wysychająca/ i owszem im barziej swymi promieniami przypala/ tym więcej rosy albo wody w sobie mają. Także się przystojnie i słusznie dziwować/ abo radniej gadać możemy/ jeśli tę wilgotność abo wodę z ciepłoty słonecznej/ czy z przyrodzenia swego miewa/ sprzeciwiającą się słonecznej gorącości. Gdyż samo ziele wszystko/ jako się niżej powie/ jest pryszczącej mocy. Te listeczki zaraz na
zosobná ná káżdey/ ná kształt łyżeczek/ ktorych vżywámy do wychędożenia vszu/ zlekká wydrożone/ rumienne/ zewsząd kosmáte/ á około kráiow drobno kárbowáne/ ábo ząbkowáne/ odspodku głádkie: w tych się záwsze wilgotność znáyduie wodnista: nigdy/ by nagorącey słońce grzało/ nie wysychaiąca/ y owszem im bárźiey swymi promieniámi przypala/ tym więcey rosy álbo wody w sobie máią. Tákże się przystoynie y słusznie dźiwowáć/ ábo rádniey gádáć możemy/ iesli tę wilgotność ábo wodę z ćiepłoty słoneczney/ czy z przyrodzenia swe^o^ miewa/ sprzećiwiáiącą się słoneczney gorącośći. Gdyż sámo źiele wszystko/ iáko się niżey powie/ iest prysczącey mocy. Te listeczki záraz ná
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 330
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
Tam Heroda nawiedzili, U niego nic nie sprawili.
Za powabem jasnej gwiazdy Idą znowu na podjazdy, Ale już ich serce wieszcze Przeczuwało bliskie miejsce.
A gdy szopę oglądali, Z koni swoich pozsiadali; Słudzy skarbów dobywają, Sami szat swych przywdziewają.
Gaspar bisior kładzie na się, Malcher w drogim altembasie, A Baltazar przypalały W srebrogłów się stroi biały.
Potym w szopę zaraz proście Z nieznajomych krajów goście, Palcem Bożym prowadzeni, Do ubogiej weszli sieni.
Nie było tam złotem tkanych Drogich szpaler haftowanych Żłób z drabiną stał przy ścienie, A sam Jezus spał na sienie.
Zdumieją się, potym staną, Widzą Pannę zadumaną, Widzą Jozwa podeszłego
Tam Heroda nawiedzili, U niego nic nie sprawili.
Za powabem jasnej gwiazdy Idą znowu na podjazdy, Ale już ich serce wieszcze Przeczuwało bliskie miejsce.
A gdy szopę oglądali, Z koni swoich pozsiadali; Słudzy skarbów dobywają, Sami szat swych przywdziewają.
Gaspar bisior kładzie na się, Malcher w drogim altembasie, A Baltazar przypalały W srebrogłow się stroi biały.
Potym w szopę zaraz proście Z nieznajomych krajów goście, Palcem Bożym prowadzeni, Do ubogiej weszli sieni.
Nie było tam złotem tkanych Drogich szpaler haftowanych Żłób z drabiną stał przy ścienie, A sam Jezus spał na sienie.
Zdumieją się, potym staną, Widzą Pannę zadumaną, Widzą Jozwa podeszłego
Skrót tekstu: TwarKKolOkoń
Strona: 329
Tytuł:
Kolebka Jezusowa. Pasterze. Trzej królowie
Autor:
Kasper Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
kolędy i pastorałki
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1632 a 1635
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1635
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1989