Nabożeństwo odprawując w lochach tych podzie- Całego świata, praecipue o PolscE
mnych. Długość Pieczar jest na kilkoro staj. Uliczki poprzeczne są na dwa, albo na pułtora sążni, wysokość na wzrost miernej statury Człeka. Gdzie w jednym miejscu z obu stron, wdrugim zaś z strony jednej leżą Ciała jak na prżyspach, albo przypieckach z Ziemi wyrzniętych, w urnach prostych trochę malowanych. Ciała i twarze zasłonione jak dzieci w pieluchy uwinione, iż nie całe; jednego ręka, drugiego noga wystawiona. Na srzodku Pieczar jest Cerkiewka, a bardziej Oratorium albo kapliczka zbudowana, w której Obrazy na blachach, jest i Trapeja alias Refektarz, gdzie przedtym jadano.
Nabożeństwo odprawuiąc w lochach tych podzie- Całego świata, praecipuè o POLSZCZE
mnych. Długość Pieczar iest na kilkoro stay. Uliczki poprzeczne są ná dwa, albo na pułtora sążni, wysokość ná wzrost mierney statury Człeka. Gdzie w iednym mieyscu z obu stron, wdrugim zaś z strony iedney leżą Ciáła iak na prżyspach, albo przypieckach z Ziemi wyrzniętych, w urnach prostych trochę malowanych. Ciałá y twarze zasłonione iak dzieci w pieluchy uwinione, iż nie całe; iednego ręka, drugiego noga wystawiona. Na srzodku Pieczar iest Cerkiewká, a bárdziey Oratorium albo kapliczká zbudowana, w ktorey Obrazy na bláchach, iest y Trapeiá alias Refektarz, gdzie przedtym iadano.
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 352
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
wżdy bronił, gdyby było blisko. Miałem krótką ruśnicę, jednom nie miał prochu, Naszułem był miasto kul w amelią grochu. Miałem też hakownicę, naszułem w nią bobu, Ledwie ją dwa unieśli! Zabiłbym był obu, Jedno, żem ognia nie miał - wzięli mi krzesiwo, Na przypiecku leżało, brało-ć tam co żywo! Więc mi też trudno było na chwilę poczekać, Wolałem wczas przed nimi na rynnę uciekać. Ale-ć mnie z niej niepoćciwie łotrowie zsadzili, Pono im wszyscy diabli o mnie poradzili. Jużem siedmkroć przysięgał, chciałem rewokować, Przeciem musiał na głowę we
wżdy bronił, gdyby było blisko. Miałem krótką ruśnicę, jednom nie miał prochu, Naszułem był miasto kul w ameliją grochu. Miałem też hakownicę, naszułem w nię bobu, Ledwie ją dwa unieśli! Zabiłbym był obu, Jedno, żem ognia nie miał - wzięli mi krzesiwo, Na przypiecku leżało, brało-ć tam co żywo! Więc mi też trudno było na chwilę poczekać, Wolałem wczas przed nimi na rynnę uciekać. Ale-ć mnie z niej niepoćciwie łotrowie zsadzili, Pono im wszyscy diabli o mnie poradzili. Jużem siedmkroć przysięgał, chciałem rewokować, Przeciem musiał na głowę we
Skrót tekstu: SynMinKontr
Strona: 205
Tytuł:
Synod ministrów
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1611
Data wydania (nie wcześniej niż):
1611
Data wydania (nie później niż):
1611
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
rokoszu miasto kuł, gdy się potykali. Diabeł by był dostarczył tak wiele ołowu, A groch już był obrany, prawie pogotowiu. Bo się też w naszej wierze zabijać nie godzi, Rzadko też kto ma kule, choć z ruśnicą chodzi. Nuż, co dalej pobrali: konopie, przędziwo, Z pudełkiem na przypiecku żagiew i krzesiwo. Nuż zegarek na stole ciekący, prawdziwy, Krochmal, mydło z fasami, ba, i suche śliwy. Garnki w kuchni łagowskie wszystkie poburzyli,
Popiół w kącie z donicą wszytek rozkurzyli. Nawet z beczką rozlali kosztowne pomyje, I temi się wieprz chowa, gdy je często pije. Nuż ksiąg co
rokoszu miasto kuł, gdy sie potykali. Diabeł by był dostarczył tak wiele ołowu, A groch już był obrany, prawie pogotowiu. Bo się też w naszej wierze zabijać nie godzi, Rzadko też kto ma kule, choć z ruśnicą chodzi. Nuż, co dalej pobrali: konopie, przędziwo, Z pudełkiem na przypiecku żagiew i krzesiwo. Nuż zegarek na stole ciekący, prawdziwy, Krochmal, mydło z fasami, ba, i suche śliwy. Garnki w kuchni łagowskie wszystkie poburzyli,
Popiół w kącie z donicą wszytek rozkurzyli. Nawet z beczką rozlali kosztowne pomyje, I temi sie wieprz chowa, gdy je często pije. Nuż ksiąg co
Skrót tekstu: SynMinKontr
Strona: 217
Tytuł:
Synod ministrów
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1611
Data wydania (nie wcześniej niż):
1611
Data wydania (nie później niż):
1611
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968