z siebie, który go paskudzi.” 95 (N). NA OKULARY
Wieprza kupował doktor, a że już był stary, Nie dojźrał, przeto na nos włożył okulary; Przez które, acz rzecz była i mała, i chuda, Barzo drogo zapłaci, skoro mu się uda. Dowiedziawszy się żona tak łając przyskoczy: „A gdzieżeście podzieli, miły panie, oczy, Prosię tak drogo płacić?” „Miła — rzecze -— pani, Nie przypatrzywszy się wprzód, głupi tylko gani.” Toż gdy jej okulary zawiesi na nosie: „Mówże teraz, że drogi, że nie wieprz, że prosię.
z siebie, który go paskudzi.” 95 (N). NA OKULARY
Wieprza kupował doktor, a że już był stary, Nie dojźrał, przeto na nos włożył okulary; Przez które, acz rzecz była i mała, i chuda, Barzo drogo zapłaci, skoro mu się uda. Dowiedziawszy się żona tak łając przyskoczy: „A gdzieżeście podzieli, miły panie, oczy, Prosię tak drogo płacić?” „Miła — rzecze -— pani, Nie przypatrzywszy się wprzód, głupi tylko gani.” Toż gdy jej okulary zawiesi na nosie: „Mówże teraz, że drogi, że nie wieprz, że prosię.
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 244
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. W tym żurawie tańcowali snadź taniec goniony, A pawowie, jak panowie, podnieśli ogony. Wrona, kołacze upiększy, siadła na opałce, Przyniosła jej czapla rybek coś trochę w kobiałce. Od godnych trunków kulik klucze nosił I każdego uczęstował, kto go tylko prosił. A wilk siedzi sromieźliwy, jako to młodzieniec, Przyskoczyła pani wrona, włożyła nań wieniec. Wilk powstawszy w taniec idzie, chyżo się uwija, Ożenić go, ożenić go, wesoła bestyja! Wilczysko się ożeniło, uszy opuściło, Biedna moja hołoweczka, cóż mi po tym było! Pókim sobie był młodzieńcem, wszyscy mi zajźrzeli, A z wesela teraz mego wszyscy
. W tym żurawie tańcowali snadź taniec goniony, A pawowie, jak panowie, podnieśli ogony. Wrona, kołacze upiększy, siadła na opałce, Przyniosła jej czapla rybek coś trochę w kobiałce. Od godnych trunków kulik klucze nosił I każdego uczęstował, kto go tylko prosił. A wilk siedzi sromieźliwy, jako to młodzieniec, Przyskoczyła pani wrona, włożyła nań wieniec. Wilk powstawszy w taniec idzie, chyżo się uwija, Ożenić go, ożenić go, wesoła bestyja! Wilczysko się ożeniło, uszy opuściło, Biedna moja hołoweczka, cóż mi po tym było! Pókim sobie był młodzieńcem, wszyscy mi zajźrzeli, A z wesela teraz mego wszyscy
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 611
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
m była za obiciem swojego schowała Wiernego, który zaraz, jakom rozkazała, Nie chciał czekać, ażby się pan młody położył, Ale ze wszytkiej siły tak dobrze przyłożył, Tak dobrze wyniesionem przyłożył toporem, Że z niego dusza z mową wyszła jednem torem. Jam się też kęs do tego przyczyniła dzieła I przyskoczywszy nagle, garłom mu przerżnęła.
XLII.
Tak, jako wół do jatek pada przywiedziony, Padł pan młody, siekierą ostrą uderzony, Na złość, na wzgardę jego ojcu Cimoskowi - To własne fryzyjskiemu imię jest królowi - Który mi ojca, który bracią zamordował, I żeby mi ojczyznę wziął i opanował, Chciał mię wydać
m była za obiciem swojego schowała Wiernego, który zaraz, jakom rozkazała, Nie chciał czekać, ażby się pan młody położył, Ale ze wszytkiej siły tak dobrze przyłożył, Tak dobrze wyniesionem przyłożył toporem, Że z niego dusza z mową wyszła jednem torem. Jam się też kęs do tego przyczyniła dzieła I przyskoczywszy nagle, garłom mu przerżnęła.
XLII.
Tak, jako wół do jatek pada przywiedziony, Padł pan młody, siekierą ostrą uderzony, Na złość, na wzgardę jego ojcu Cimoskowi - To własne fryzyjskiemu imię jest królowi - Który mi ojca, który bracią zamordował, I żeby mi ojczyznę wziął i opanował, Chciał mię wydać
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 181
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
długiemi kołami:
CIV.
Tak on szablą i drzewem nie godzi do gęby, Nie do pysku, który beł uzbrojony w zęby, Ale trafia, bo ją tak snadniej pożyć tuszy, Albo w grzbiet albo w ogon albo między uszy. Jeśli się dziw obróci i on się odskoczy I wcześnie w górę idzie i wcześnie przyskoczy; Ale gdziekolwiek tłucze, lubo w grzbiet lub w pluski Lub w czoło, nie może stłuc z kości twardej łuski.
CV.
Tak ze psem mucha śmiała walczy na gorącu, W pełnem wielkiej kurzawy wrześniowem miesiącu, Lub w tem, co go uprzedza, lub co naśladuje, Z których ten w miód obfity,
długiemi kołami:
CIV.
Tak on szablą i drzewem nie godzi do gęby, Nie do pysku, który beł uzbrojony w zęby, Ale trafia, bo ją tak snadniej pożyć tuszy, Albo w grzbiet albo w ogon albo między uszy. Jeśli się dziw obróci i on się odskoczy I wcześnie w górę idzie i wcześnie przyskoczy; Ale gdziekolwiek tłucze, lubo w grzbiet lub w pluski Lub w czoło, nie może stłuc z kości twardej łuski.
CV.
Tak ze psem mucha śmiała walczy na gorącu, W pełnem wielkiej kurzawy wrześniowem miesiącu, Lub w tem, co go uprzedza, lub co naśladuje, Z których ten w miód obfity,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 222
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
drugi, wszytkim szykiem, nie tak dalece mostu Rzymskiego, jako bram nieprzyjacielskich? Gdy Panowie towarzysze twoi, dla wielkich strachów od ciebie uciekali; tyś stanął nieustraszony, nic się nie przelękłszy? Świadkiem tego brama Smoleńska, którą jużeś był taranem twym ognistym stłukł: jużeś był wziął, by ratna ręka była przyskoczyła na czas naznaczony, którego przybyć miała? Świadkiem i druga Stolice Moskiewskiej, Twierska? i trzecia Boryszewska? od jednej z tych z sławną raną odwroteś uczynił, i przyjachałeś do Obozu na wozie, który nie pyszne bogactwa, ale cnoty twoje mężne urobiły? Patrzyłem na to sam, i Wojsko Najasniejszego WLADySLAWA ZYGMUNTA
drugi, wszytkim szykiem, nie ták dálece mostu Rzymskiego, iáko bram nieprzyiaćielskich? Gdy Pánowie towárzysze twoi, dla wielkich stráchow od ćiebie vćiekáli; tyś stánął nieustrászony, nic się nie przelększy? Swiádkiem tego bramá Smoleńska, ktorą iużeś był táránem twym ognistym stłukł: iużeś był wziął, by rátna ręká byłá przyskoczyłá ná czás náznaczony, ktorego przybyć miáłá? Swiádkiem y druga Stolice Moskiewskiey, Twierska? y trzećia Boryszewska? od iedney z tych z sławną ráną odwroteś vczynił, y przyiáchałeś do Obozu ná wozie, ktory nie pyszne bogáctwá, ále cnoty twoie mężne vrobiły? Pátrzyłem ná to sam, y Woysko Naiásnieyszego WLADISLAWA ZYGMVNTA
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 50
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
kamieńmi było/ ci tak obstąpiwszy łańcuch na procesją czekali. Tu każdy baczny rozsądzi która się strona na tumult gotowała.wyszedł tedy dzwonik według rozkazania z dziećmi małymi/ wedle zwyczaju w procesjej uprzedzającymi: tam oni niedopuszczając dzieciõ dochodzić/ na dzwonika się porwali: jeden z Radnych dwa kroć go uderzył/ za którego powodem przyskoczył dzwonik abo klekner od ich kościoła/ barziej go zbił/ tak że z razem/ (dzieci jednak odwróciwszy) uciekać musiał. Za dziećmi z szkoły Farskiej tymże sposobem i porządkiem studenci Ojców Societatis IESV następowali odwrót daleko przed łańcuchem czyniąc za dziećmi się udali/ na których jednak kamieńmi ciskano/ niektórych uderzano: po studentach
kámieńmi było/ ći ták obstąpiwszy łáncuch ná procesyą czekáli. Tu káżdy báćzny rozsądźi ktora się stroná ná tumult gotowáłá.wyszedł tedy dzwonik według roskazánia z dźiećmi małymi/ wedle zwyczáiu w procesyey vprzedzáiącymi: tám oni niedopusczáiąc dźiećiõ dochodźić/ ná dzwoniká sie porwáli: ieden z Rádnych dwá kroć go vderzył/ zá ktorego powodem przyskoczył dzwonik ábo klekner od ich kośćiołá/ bárźiey go zbił/ ták że z rázem/ (dźieći iednák odwroćiwszy) vćiekáć muśiał. Zá dźiećmi z szkoły Fárskiey tymże sposobem y porządkiem studenći Oycow Societatis IESV nástępowáli odwrot dáleko przed łáncuchem ćzyniąc za dźiećmi się vdáli/ ná ktorych iednák kámieńmi ćiskano/ niektorych vderzano: po studentách
Skrót tekstu: NowTor
Strona: A4
Tytuł:
Nowiny z Torunia
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Mysz młoda matki swojej usilnie prosiła, By jej trochę wyść z jamy na świat pozwoliła.
Wyszła za dozwoleniem. Wtym kota potkała, Dziwuje się, iż nigdy przedtym nie widała
Takiego zwierza. Wtym kot łasząc się na ziemię Przypadł, z dawna wątróbkę mając na to plemię. Chce mysz porwać. A wtym kur, przyskoczywszy z boku, Rozpędzi się ku myszy ze wszystkiego skoku. Skrzydła roztopierzywszy, pograć myślił z myszą,
Lecz mysz, kura się zląkszy, wnet uciekła w ciszą, Do jamy. Pyta matka: przeczby tak strwożona Była? - Rzecze mysz: „Ze dwu miar jestem strapiona. Widziałam zwierząt dwoje: jedno
Mysz młoda matki swojej usilnie prosiła, By jej trochę wyść z jamy na świat pozwoliła.
Wyszła za dozwoleniem. Wtym kota potkała, Dziwuje się, iż nigdy przedtym nie widała
Takiego źwierza. Wtym kot łasząc się na ziemię Przypadł, z dawna wątróbkę mając na to plemię. Chce mysz porwać. A wtym kur, przyskoczywszy z boku, Rozpędzi się ku myszy ze wszystkiego skoku. Skrzydła roztopierzywszy, pograć myślił z myszą,
Lecz mysz, kura się zląkszy, wnet uciekła w ciszą, Do jamy. Pyta matka: przeczby tak strwożona Była? - Rzecze mysz: „Ze dwu miar jestem strapiona. Widziałam źwierząt dwoje: jedno
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 23
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
duszę. A tak, proszę, niźli nam przyjdzie do witania, Zakołac tam na stróża do jego mieszkania, Aby mi drzwi otworzył, a ja z tobą wstąpię W przyjaźń i w nieszczęściu cię żadnym nie odstąpię”. Lis rad, krzyknie. Wtym się pies ze snu pochwyciwszy, Porwał lisa za gardło, zdradą przyskoczywszy. I tak co się od lisa miało stać kurowi, To ode psa stało się chytremu lisowi. Tak kto oszukać myśli, często więc samego Oszukiwają ludzie, znając umysł jego Chytry i myśl obłudną; więc tego nie zgadnie, Na kogo dół wykopał, aż gdy sam weń wpadnie. XXVI. Gdzie przeskoczyć nie
duszę. A tak, proszę, niźli nam przyjdzie do witania, Zakołac tam na stróża do jego mieszkania, Aby mi drzwi otworzył, a ja z tobą wstąpię W przyjaźń i w nieszczęściu cię żadnym nie odstąpię”. Lis rad, krzyknie. Wtym się pies ze snu pochwyciwszy, Porwał lisa za gardło, zdradą przyskoczywszy. I tak co się od lisa miało stać kurowi, To ode psa stało się chytremu lisowi. Tak kto oszukać myśli, często więc samego Oszukiwają ludzie, znając umysł jego Chytry i myśl obłudną; więc tego nie zgadnie, Na kogo dół wykopał, aż gdy sam weń wpadnie. XXVI. Gdzie przeskoczyć nie
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 28
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
, wleciał na drugiego, Upatrzywszy też sobie barana tłustego,
Tak tej nadzieje będąc, iż co się orłowi Zeszło, że się toż właśnie zejść miało krukowi. Lecz gdy chciał wzlecieć, wnet się w wełnie uwichłały Pazury, k’temu skrzydła mocy z to nie miały, Jakby barana dźwignąć. Wtym pastyrz do niego
Przyskoczywszy, wyrwał mu wszystkie skrzydła jego. Dał go dzieciom, które gdy często z nim igrały I coby też był za ptak, częstokroć pytały,
Powiedział, że był względem umysłu górnego Przedtym orłem, lecz teraz z nieszczęścia wielkiego I z rodzaju jest krukiem, a iż go przywiodło Nieszczęście do uznania, gdy go znacznie
, wleciał na drugiego, Upatrzywszy też sobie barana tłustego,
Tak tej nadzieje będąc, iż co się orłowi Zeszło, że się toż właśnie zejść miało krukowi. Lecz gdy chciał wzlecieć, wnet się w wełnie uwichłały Pazury, k’temu skrzydła mocy z to nie miały, Jakby barana dźwignąć. Wtym pastyrz do niego
Przyskoczywszy, wyrwał mu wszystkie skrzydła jego. Dał go dzieciom, które gdy często z nim igrały I coby też był za ptak, częstokroć pytały,
Powiedział, że był względem umysłu górnego Przedtym orłem, lecz teraz z nieszczęścia wielkiego I z rodzaju jest krukiem, a iż go przywiodło Nieszczęście do uznania, gdy go znacznie
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 61
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
ń spuści/ nigdy nie zawiedzie/ taki jeśli w swym przedsięwzięciu wytrwa/ niemylnie zbawion będzie. Przeto tego nam ostatniego koniecznie w sprawach naszych/ naśladować potrzeba/ bo z pierwszymi idąc/ jak widzisz oczewiście rzecz niebezpieczna. Z drugim nie owszeki pewna. 5. Wszakże i ten ostatni lubo dobrze zaszedł/ jeszcze nie przyskoczył. Albowiem i temu doskonalsze trzy stopnie zostają. Jeśli bowiem tak się tylko odważył/ że gotów wszytko i żywot stracić/ żeby jedno Boga śmiertelnym grzechem nie obraził. O powszednym/ by też dobrowolnym nie tuszy: wiele mu nie dostaje; bo i ten już kres swej ku Bogu chęci nie słusznie założył. Jeżeli zaś
ń spuśći/ nigdy nie záwiedźie/ táki ieśli w swym przedsięwźięćiu wytrwa/ niemylnie zbáwion będźie. Przeto tego nám ostátniego koniecznie w sprawách nászych/ náśládowáć potrzebá/ bo z pierwszymi idąc/ iák widźisz oczewiśćie rzecz niebespieczna. Z drugim nie owszeki pewna. 5. Wszákże y ten ostátńi lubo dobrze zászedł/ ieszcze nie przyskoczył. Albowiem y temu doskonálsze trzy stopnie zostáią. Ieśli bowiem ták się tylko odwáżył/ że gotow wszytko y żywot stráćić/ żeby iedno Bogá śmiertelnym grzechem nie obráźił. O powszednym/ by też dobrowolnym nie tuszy: wiele mu nie dostáie; bo y ten iuż kres swey ku Bogu chęći nie słusznie záłożył. Ieżeli záś
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 270
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688