kamieńmi było/ ci tak obstąpiwszy łańcuch na procesją czekali. Tu każdy baczny rozsądzi która się strona na tumult gotowała.wyszedł tedy dzwonik według rozkazania z dziećmi małymi/ wedle zwyczaju w procesjej uprzedzającymi: tam oni niedopuszczając dzieciõ dochodzić/ na dzwonika się porwali: jeden z Radnych dwa kroć go uderzył/ za którego powodem przyskoczył dzwonik abo klekner od ich kościoła/ barziej go zbił/ tak że z razem/ (dzieci jednak odwróciwszy) uciekać musiał. Za dziećmi z szkoły Farskiej tymże sposobem i porządkiem studenci Ojców Societatis IESV następowali odwrót daleko przed łańcuchem czyniąc za dziećmi się udali/ na których jednak kamieńmi ciskano/ niektórych uderzano: po studentach
kámieńmi było/ ći ták obstąpiwszy łáncuch ná procesyą czekáli. Tu káżdy báćzny rozsądźi ktora się stroná ná tumult gotowáłá.wyszedł tedy dzwonik według roskazánia z dźiećmi małymi/ wedle zwyczáiu w procesyey vprzedzáiącymi: tám oni niedopusczáiąc dźiećiõ dochodźić/ ná dzwoniká sie porwáli: ieden z Rádnych dwá kroć go vderzył/ zá ktorego powodem przyskoczył dzwonik ábo klekner od ich kośćiołá/ bárźiey go zbił/ ták że z rázem/ (dźieći iednák odwroćiwszy) vćiekáć muśiał. Zá dźiećmi z szkoły Fárskiey tymże sposobem y porządkiem studenći Oycow Societatis IESV nástępowáli odwrot dáleko przed łáncuchem ćzyniąc za dźiećmi się vdáli/ ná ktorych iednák kámieńmi ćiskano/ niektorych vderzano: po studentách
Skrót tekstu: NowTor
Strona: A4
Tytuł:
Nowiny z Torunia
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
ń spuści/ nigdy nie zawiedzie/ taki jeśli w swym przedsięwzięciu wytrwa/ niemylnie zbawion będzie. Przeto tego nam ostatniego koniecznie w sprawach naszych/ naśladować potrzeba/ bo z pierwszymi idąc/ jak widzisz oczewiście rzecz niebezpieczna. Z drugim nie owszeki pewna. 5. Wszakże i ten ostatni lubo dobrze zaszedł/ jeszcze nie przyskoczył. Albowiem i temu doskonalsze trzy stopnie zostają. Jeśli bowiem tak się tylko odważył/ że gotów wszytko i żywot stracić/ żeby jedno Boga śmiertelnym grzechem nie obraził. O powszednym/ by też dobrowolnym nie tuszy: wiele mu nie dostaje; bo i ten już kres swej ku Bogu chęci nie słusznie założył. Jeżeli zaś
ń spuśći/ nigdy nie záwiedźie/ táki ieśli w swym przedsięwźięćiu wytrwa/ niemylnie zbáwion będźie. Przeto tego nám ostátniego koniecznie w sprawách nászych/ náśládowáć potrzebá/ bo z pierwszymi idąc/ iák widźisz oczewiśćie rzecz niebespieczna. Z drugim nie owszeki pewna. 5. Wszákże y ten ostátńi lubo dobrze zászedł/ ieszcze nie przyskoczył. Albowiem y temu doskonálsze trzy stopnie zostáią. Ieśli bowiem ták się tylko odwáżył/ że gotow wszytko y żywot stráćić/ żeby iedno Bogá śmiertelnym grzechem nie obráźił. O powszednym/ by też dobrowolnym nie tuszy: wiele mu nie dostáie; bo y ten iuż kres swey ku Bogu chęći nie słusznie záłożył. Ieżeli záś
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 270
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
szczęśliwego jego okrętu przybycia, usłyszawszy, że on jego był Panem. Andrzy, który miał ustawicznie w myśli żeglugę, chętnie ich słuchał. Mnie się czas barzo dłużył. Dla czegom z moim Mężem ustąpiła na stronę, prosząc go, żeby znowu powrócił. Mówiąc jeszcze z nim, jeden z tych podróżnych do mnie przyskoczył, serdecznie mię ścisnął, i zawołał: Tak, a nie inaczej, WMPaniś to, nie dowierzałem moim oczom, lecz zapewne moją kochanę jesteś Małżonką. Przycisnął mię przez kilka minut, tak mocno do siebie, żem nie mogła widzieć, ktoby mi te przymilenia świadczył. Zlęknienie przywiązał się do tego,
szczęśliwego iego okrętu przybycia, usłyszawszy, że on iego był Panem. Andrzy, ktory miał ustawicznie w myśli żeglugę, chętnie ich słuchał. Mnie śię czas barzo dłużył. Dla czegom z moim Mężem ustąpiła na stronę, prosząc go, żeby znowu powrocił. Mowiąc ieszcze z nim, ieden z tych podrożnych do mnie przyskoczył, serdecznie mię ścisnął, i zawołał: Tak, a nie inaczey, WMPaniś to, nie dowierzałem moim oczom, lecz zapewne moią kochanę iesteś Małżonką. Przycisnął mię przez kilka minut, tak mocno do śiebie, żem nie mogła widzieć, ktoby mi te przymilenia świadczył. Zlęknienie przywiązał śię do tego,
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 73
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
: lecz to mało było. Pan Plater z Pana Tydenhausowymi Rajtary idzie/ i z Zaporowskimi
Kozaki/ którzy z Moskwą się podkali/ I silny odpor w krwie rozlaniu dali. Kędy zabitych poległo nie mało: Wielu i ziwcem się tam pojmoło.
Pod ten czas właśnie/ gdy się ten boi toczył Oberster Lesel od Sejna przyskoczył/ z Trzema tysięcy ludu komunego: z Wielu chorągwi powybieranego.
Ku Blokauzowi Pokrowskiemu bieży/ A tu Pan Butler kopiąc swój szańc lezi. Wyjdzie do niego/ i nastąmpi mężnie: Oślep idących/ skracając potężnie.
Gwałtem się owi miedzy szańce darli/ Oberszterowie ich jak bydło parli/ Do boju/ sami im przykład dawając
: lecż to máło było. Pan Plater z Páná Tydenhausowymi Raytary idźie/ y z Záporowskimi
Kozáki/ ktorzy z Moskwą się podkáli/ Y śilny odpor w krwie rozlániu dáli. Kędy zábitych poległo nie mało: Wielu y źywcem się tam poimoło.
Pod ten cżas własnie/ gdy się ten boi tocżył Oberster Lesel od Seyna przyskocżył/ z Trzema tysięcy ludu kommunego: z Wielu chorągwi powybieránego.
Ku Blokauzowi Pokrowskiemu bieży/ A tu Pan Buthler kopiąc swoy szańc leźy. Wyidźie do niego/ y nástąmpi mężnie: Oslep idących/ skracáiąc potężnie.
Gwałtęm się owi miedzy szańce darli/ Oberszterowie ich iák bydło parli/ Do boiu/ sámi im przykład dawáiąc
Skrót tekstu: ChełHWieść
Strona: C4v
Tytuł:
Wieść z Moskwy
Autor:
Henryk Chełchowski
Drukarnia:
Franciszek Schnellboltz
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
poematy epickie, relacje
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
Piotr jego drużba miał klucze do nieba) Zniknął potym Apostoł: a potym ukazał się jeden młodzieniaszek w bieli/ pojźrzenia zbytnie wdzięcznego i szlachetnego/ który wziął Indiana za rękę/ i prowadził go przez miejsca straszne i ciemne/ do jednego jeziora/ w którym srodze dręczono owych/ co bez pokuty schodzili z tego świata. Przyskoczył tam zaraz do Indiana diabeł/ mówiąc mu: Jużeś ty mój/ boś mnie służył: ale gdy się gorąco polecał świętym onym/ które nie dawno baczył/ był wybawiony. Prowadzono go potym do pałaców wesołych i uciesznych/ w których pełno było młodzieniaszków i panienek: a tam skończyło się widzenie. któremu niepotrzeba
Piotr iego drużbá miał klucze do niebá) Zniknął potym Apostoł: á potym vkazał się ieden młodźieniaszek w bieli/ poyźrzenia zbytnie wdźięcznego y szláchetnego/ ktory wźiął Indianá zá rękę/ y prowádźił go przez mieyscá strászne y ćiemne/ do iednego ieźiorá/ w ktorym srodze dręczono owych/ co bez pokuty schodźili z tego świátá. Przyskoczył tám záraz do Indianá dyabeł/ mowiąc mu: Iużeś ty moy/ boś mnie służył: ále gdy się gorąco polecał świętym onym/ ktore nie dawno baczył/ był wybáwiony. Prowádzono go potym do páłacow wesołych y vćiesznych/ w ktorych pełno było młodźieniaszkow y pánienek: á tám skończyło się widzenie. ktoremu niepotrzebá
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 71
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
zrzuć z siebie; i bez niej, ma pociecho, przyjmę ja rad ciebie. TRZECI: HILARION
W chwilę wesołą pod wieczór zalotny Przyleciał do mnie coś za bożek lotny, W ręku trzymając światło jadowite, Którym on serce moje frasowite, Że miał podpalać, jął się wychwalać.
A gdy już do mnie z pochodnią przyskoczył, Jam mu w niej ogień rękoma przytłoczył, A on tym barziej zajątrzony krzyknie: „Żaden przed moim płomieniem nie zniknie! I ty daremną waśń wiedziesz ze mną”.
Skoro tę skargę Rożynie przełożył, A w jej wstydliwe oczy głównią włożył, Znowu zapały gorące rozżarzył, Aby mię nimi bez przestanku parzył,
zrzuć z siebie; i bez niej, ma pociecho, przyjmę ja rad ciebie. TRZECI: HILARION
W chwilę wesołą pod wieczór zalotny Przyleciał do mnie coś za bożek lotny, W ręku trzymając światło jadowite, Którym on serce moje frasowite, Że miał podpalać, jął się wychwalać.
A gdy już do mnie z pochodnią przyskoczył, Jam mu w niej ogień rękoma przytłoczył, A on tym barziej zajątrzony krzyknie: „Żaden przed moim płomieniem nie zniknie! I ty daremną waśń wiedziesz ze mną”.
Skoro tę skargę Rożynie przełożył, A w jej wstydliwe oczy głownią włożył, Znowu zapały gorące rozżarzył, Aby mię nimi bez przestanku parzył,
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 57
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
niego się obrócili. Warenus też z szablą ku nim pospieszył się/ i podkał się z nimi mężnie/ a zabiwszy jednego/ inszych trochę przed sobą popędził. Gdy się za nimi chciwiej zagonił/ i z nimi się siekł/ na niższe miejsce spędzony potknął się/ i upadł. Znowu mu tedy obskoczonemu Pulfiusz na pomoc przyskoczył/ a tak się obadwaj zdrowo/ siłu ubiwszy/ z nieśmiertelną sławą do obozu wrócili. Tym sposobem Fortuna obudwu i w swarach/ i w bitwie obracała/ że jeden drugiemu/ chociaż nieprzyjaciel/ ratunkiem/ zgoła i zdrowiem był/ i któryby był mężniejszy/ rozeznać nie możono. Im cięższe i okrutniejsze było na
niego sie obroćili. Warenus też z szablą ku nim pospieszył sie/ y podkał sie z nimi mężnie/ á zábiwszy iednego/ inszych trochę przed sobą popędźił. Gdy sie zá nimi chćiwiey zágonił/ y z nimi sie śiekł/ ná niższe mieysce spędzony potknął sie/ y vpadł. Znowu mu tedy obskoczonemu Pulfiusz ná pomoc przyskoczył/ á ták sie obádwáy zdrowo/ śiłu vbiwszy/ z nieśmiertelną sławą do obozu wroćili. Tym sposobem Fortuná obudwu y w swarách/ y w bitwie obracáłá/ że ieden drugiemu/ choćiaż nieprzyiaćiel/ rátunkiem/ zgołá y zdrowiem był/ y ktoryby był mężnieyszy/ rozeznáć nie możono. Im ćięższe y okrutnieysze było ná
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 117.
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
że na nich jechała. 16. Tak naszy korzyść zdobytą stracili/ Co jem sromoty więcej przyczyniło: Toli na wzgórek sprawą ustąpili/ Gdzie jakokolwiek miejsce ich broniło. Gofred wtym klnie: Niechaj ich posili Tantred/ co jemu słyszeć było miło. Jako więc piorun wypada z obłoku/ Tak na nich natarł/ i przyskoczył z boku. Jerozolimy wyzwolonej
17. Drzewo tak złożył/ i tak potem toczył Swem dzielnem koniem Tantred pominiony: Ze Król rozumiał gdy go z wieże zoczył/ Ze to był rycerz jakiś doświadczony. I Erminiej pytał kiedy skoczył/ Co z niem patrzała na utarczki ony. Tyś Chrześcijany często widywała/ I podobnoby
że ná nich iechałá. 16. Tak nászy korzyść zdobytą stráćili/ Co iem sromoty więcey przyczyniło: Toli na wzgorek spráwą vstąpili/ Gdźie iákokolwiek mieysce ich broniło. Goffred wtym klnie: Niechay ich pośili Tántred/ co iemu słyszeć było miło. Iáko więc piorun wypada z obłoku/ Tak ná nich nátárł/ y przyskoczył z boku. Ierozolimy wyzwoloney
17. Drzewo ták złożył/ y ták potem toczył Swem dźielnem koniem Tántred pominiony: Ze Krol rozumiał gdy go z wieże zoczył/ Ze to był rycerz iakiś doświádczony. Y Erminiey pytał kiedy skoczył/ Co z niem pátrzáłá ná vtárczki ony. Tyś Chrześćiány często widywáłá/ Y podobnoby
Skrót tekstu: TasKochGoff
Strona: 59
Tytuł:
Goffred abo Jeruzalem wyzwolona
Autor:
Torquato Tasso
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
! Aż kiedyście uciekali, A koło mnie kołatali, Porwe się ze snu twardego:
Z was już nie widzę żadnego. Zowąd mię strach obejmuje. Bojaźń w serce zalatuje. Drżę, aż się zjeżyły włosy, Haw anielskie słychać głosy. Ale jakom was już zoczył, Nie wiem, jakom k wam przyskoczył. Tożem ochłodnął z przestrachu, Jakom się był zląkł, mój brachu.
CHLEBURAD Będziemy to pamiętali, Ba, i drugim powiadali, Jak się nam też przydawało Albo więc nas potykało.
DEJ Już to świtanie nadchodzi I ranna Jutrzenka wschodzi. Kurzy pieją, my gadamy, Gdzie kazano iść, nie dbamy.
! Aż kiedyście uciekali, A koło mnie kołatali, Porwe się ze snu twardego:
Z was już nie widzę żadnego. Zowąd mię strach obejmuje. Bojaźń w serce zalatuje. Drżę, aż się zjeżyły włosy, Haw anjelskie słychać głosy. Ale jakom was już zoczył, Nie wiem, jakom k wam przyskoczył. Tożem ochłodnął z przestrachu, Jakom się był zląkł, mój brachu.
CHLEBURAD Bedziemy to pamiętali, Ba, i drugim powiadali, Jak się nam też przydawało Albo więc nas potykało.
DEJ Już to świtanie nadchodzi I ranna Jutrzenka wschodzi. Kurzy pieją, my gadamy, Gdzie kazano iść, nie dbamy.
Skrót tekstu: DialKrótOkoń
Strona: 86
Tytuł:
Dialog krótki na święto narodzenia Pana Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
jasełka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1989