powinność sama każe na złość tym czasom dzisia pokwaszonym/ gdy post nastole mięso pust nadchodzi/ a z tej wieczerzy Kapłona już z stołu wypycha: żeby na odziecz słodkości osobne przyniesione były/ które kwoli ochronieniu zdrowia są urobione. Te naten czas Wm. M. M. P .nie tak wtych blahych przysmakach jako w samej życzliwości Jego M smak swój uważywszy/ to to z chęci pochodzi na ten czas przyjąć raczyła/ do rad aż Pan Bóg da inszą pogodę w dalszych zamysłach serca Je^o& M. do pozyskania wiecznej chęci Wm. M. M. P. i wszytkiego zacnego Domu Wm któremu jak o rad służy tak i
powinność sámá każe ná złość tym cżásom dźiśia pokwászonym/ gdy post nástole mięso pust nádchodźi/ á z tey wieczerzy Kápłoná iuż z stołu wypycha: żeby ná odźiecż słodkośći osobne przynieśione były/ ktore kwoli ochronieniu zdrowia są vrobione. Te náten czás Wm. M. M. P .nie ták wtych bláhych przysmákách iáko w sámey życżliwośći Iego M smák swoy vważywszy/ to to z chęći pochodźi ná ten czás przyiąć racżyłá/ do rad áż Pan Bog da inszą pogodę w dálszych zamysłách sercá Ie^o& M. do pozyskánia wiecżney chęći Wm. M. M. P. y wszytkiego zácnego Domu Wm ktoremu iák o rad służy ták y
Skrót tekstu: SpiżAkt
Strona: B2v
Tytuł:
Spiżarnia aktów rozmaitych przy zalotach, weselach, bankietach, pogrzebach
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
tak i tuszy sobie/ że ani na szczerości swojej będzie szwankował, ani napociechach swoich się omyli. A za nim co inszego fortuna przyniesie. Proszę ja nato imieniem Jego M. Wmci mojej M. Panny/ i wszystkiego grona towarzyszek W. mojej Mciwej Panny. Mowy przy Dziękowanie za Marcypany od Panny.
PRzysmaki Cudzoziemskie/ abo raczej owoce Kalabrijskie/ któreś Wmć M. P. wspominał/ nic nie są zdaleka jako to co na stole barziej i oczy cieszy/ i snadź i w smaku będzie przodkowało. Abowiem te słodyczy/ choć pod czas różnych smaków zawsze miejsce mają: Nawet chocbyć też co gdzie najszłodszego było milszej Ojczyzny
ták y tuszy sobie/ że áni ná szczerośći swoiey będźie szwánkował, áni nápoćiechách swoich sie omyli. A zá nim co inszego fortuná przynieśie. Proszę ia náto imieniem Iego M. Wmći moiey M. Pánny/ y wszystkiego groná towárzyszek W. moiey Mćiwey Pánny. Mowy przy Dźiękowanie zá Márcypany od Pánny.
PRzysmaki Cudzoźiemskie/ ábo racżey owoce Kalábriyskie/ ktoreś Wmć M. P. wspominał/ nic nie są zdáleká iáko to co ná stole bárźiey y ocży ćieszy/ y snadź y w smáku będźie przodkowáło. Abowiem te słodycży/ choć pod cżás rożnych smákow záwsze mieysce máią: Náwet chocbyć też co gdźie nayszłodszego było milszey Oycżyżny
Skrót tekstu: SpiżAkt
Strona: B2v
Tytuł:
Spiżarnia aktów rozmaitych przy zalotach, weselach, bankietach, pogrzebach
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Jego Mci wdzięczna zawsze była: tak i te słodkości i za dozwoleniem tych pod których władza i posłuszeństwem żyje Jej Mść od Jego Mci wdzięcznie przyjmuje. Za tę łaskę Jego M. którą ochraniając zdrowia Jej Mci/ potraw grubych Jej Mci broni: znacznymi smaki Jego Mci zabawiając/ świadkami powolności swojej chęci swej potwierdza a zatym przysmakami wespół Jej Mść częstować raczy. Czego i ci/ którejch pełni w tym rozkazanie wdzieczni będąc przyjmują. A za znak chęci Jego Mci przeciwko sobie/ tąż chęcią tę łaskę Jego Mci za każdą pogodą nagrodzić gotowi zostawiają: Oddawaniu Marcypanów Mowa przy Dziękowaniu za Marcypany, od PANNY.
DObrze to był niektóry z mądrych powiedziałMoj
Ie^o^ Mći wdźięcżna záwsze byłá: ták y te słodkośći i zá dozwoleniem tych pod ktorych władza y posłuszenstwem żyie Iey Mść od Iego Mći wdźięcżnie przymuie. Zá tę łáskę Ie^o^ M. ktorą ochraniáiąc zdrowia Iey Mći/ potraw grubych Iey Mći broni: znácżnymi smáki Iego Mci zábáwiáiąc/ świadkámi powolnośći swoiey chęci swey potwierdza á zátym przysmakámi wespoł Iey Mść częstowáć ráczy. Czego y ći/ ktoreych pełni w tym roskázánie wdźiecżni będąc przyimuią. A zá znák chęći Iego Mći przeciwko sobie/ tąż chęćią tę łáskę Iego Mći za każdą pogodą nagrodźić gotowi zostáwiáią: Oddawániu Márcypanow Mowá przy Dźiękowániu zá Márcypány, od PANNY.
DObrze to był niektory z mądrych powiedźiałMoy
Skrót tekstu: SpiżAkt
Strona: B3
Tytuł:
Spiżarnia aktów rozmaitych przy zalotach, weselach, bankietach, pogrzebach
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
tym jej znaki wdzięcznie przyjmować: że ja Jego Mść i Przy Miesopuście jeszcze zachować chce: i potraw grubych broniąc skaz i żołądka Jej Mci przestrzega; czyniąc smak zacny w powolności wsej/ za którą łaskęIch Mość/ z rozkazania tych/ których wolej i przykazania przestrzega/ wespołek i z nimi przez mię podziękowawszy/ na też przysmaki prosi/ życząc aby P. Bóg te chęci Jego Mci w wieczne pociechy obrócić raczył. Mowy przy Mowy przy oddawaniu Panny w Loznicy.
Najpierwsze Prawo/ i nadawniejszy Zakon/ od początku świata wydany był/ od Stwórce wszytkiego świata w Raju/ aby człowiek w Małżeńskich granicach lata swoei prowadził. Abowiem tamże zaraz najpierwszemu rodzaju
tym iey znáki wdźięcżnie przyimowáć: że ia Iego Mść y Przy Miesopuśćie ieszcże záchowáć chce: y potraw grubych broniąc skáz y żołądká Iey Mći przestrzega; cżyniąc smák zacny w powolnośći wsey/ zá ktorą łáskęIch Mość/ z roskazánia tych/ ktorych woley y przykazánia przestrzega/ wespołek y z nimi przez mię podźiękowawszy/ ná też przysmáki prośi/ życząc áby P. Bog te chęći Iego Mći w wiecżne poćiechy obroćić racżył. Mowy przy Mowy przy oddawániu Pánny w Loznicy.
Naypierwsze Práwo/ y nadawnieyszy Zakon/ od początku świátá wydány był/ od Stworce wszytkiego świátá w Ráiu/ áby człowiek w Małżeńskich gránicách lata swoei prowádźił. Abowiem támże záraz naypierwszemu rodzáiu
Skrót tekstu: SpiżAkt
Strona: B3v
Tytuł:
Spiżarnia aktów rozmaitych przy zalotach, weselach, bankietach, pogrzebach
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
szydzi. Jak za dawnej w Rzymie chwile Sławny bywał bańkiet Sylle Gdzie w Tyber gdy Wina lali Bacha z Tetydą swatali. I na ucztę twą Antoni Kleopatra perłę roni Topiąc/ Ceny tej bez mała/ Ze Milion kosztowała. O dobrysz chleb/ gdy jest/ zsolą/ Damy gościom zdobrą wolą A domowe z nim przysmaki Kapłon/ Gęś/ Wieprz/ z Wołu flaki. Mam zwierzynę na mym stole Choć nie jeźdzę zepsy w pole/ Bo gdy w góry poślę po nią: Wszelaką Orłem ugonię. Równa siędzie gdy Drużyna/ Znajdę dla nich flaszkę Wina; Ta jeśli się zlęknie siełku Chmiel w Piwnicy jest w posiełku. A zalecon
szydźi. Iák zá dáwney w Rzymie chwile Sławny bywał báńkiet Sylle Gdźie w Tyber gdy Winá lali Bachá z Tetydą swátáli. Y ná vcztę twą Antoni Kleopátrá perłę roni Topiąc/ Ceny tey bez máłá/ Ze Million kosztowáłá. O dobrysz chleb/ gdy iest/ zsolą/ Dámy gośćiom zdobrą wolą A domowe z nim przysmáki Kapłon/ Gęś/ Wieprz/ z Wołu fláki. Mam zwierzynę ná mym stole Choć nie iezdzę zepsy w pole/ Bo gdy w gory poślę po nię: Wszeláką Orłem vgonię. Rowna śiędźie gdy Druzyná/ Znaydę dla nich flászkę Winá; Tá ieśli się zlęknie śiełku Chmiel w Piwnicy iest w pośiełku. A zálecon
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 191
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
, bo wszytkie pamiętał gościńce. Figiel a figiel cały, pannom chustki kradał, Ze wszytkimi sztukami, tylko że nie gadał. Trafiło się, żem w cłom swój zaprosił sąsiadów, Więc to, co do ziemiańskich należy obiadów, Kucharz gotuje: mięsa, zwierzyny i ptaki; Panna: mleczka, papinki i insze przysmaki, Żeby i syty znalazł co jeść z apetytem; A to wszytko do sklepu wniesiono z korytem. Patrzcież, co Figiel zrobił. Zakradszy się skrycie, Jedno zepsował, drugie pojadł na korycie, Jabłka tylko zostawił same a orzechy. Co gdy powiadam gościom swym, nie bez uciechy, Aż żona moja w słusznym
, bo wszytkie pamiętał gościńce. Figiel a figiel cały, pannom chustki kradał, Ze wszytkimi sztukami, tylko że nie gadał. Trafiło się, żem w cłom swój zaprosił sąsiadów, Więc to, co do ziemiańskich należy obiadów, Kucharz gotuje: mięsa, zwierzyny i ptaki; Panna: mleczka, papinki i insze przysmaki, Żeby i syty znalazł co jeść z apetytem; A to wszytko do sklepu wniesiono z korytem. Patrzcież, co Figiel zrobił. Zakradszy się skrycie, Jedno zepsował, drugie pojadł na korycie, Jabłka tylko zostawił same a orzechy. Co gdy powiadam gościom swym, nie bez uciechy, Aż żona moja w słusznym
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 37
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
puści z lada okazji nity. Szklana przyjaźń, ledwie wiatr wionie na nią raźniej, W nienawiść się z stołowej obraca przyjaźni. Tedy kto wszytkich swoich sekretów powierzy Z wczorajszej nabytemu dopiero wieczerzy Przyjacielowi, chyba dla swego upadu, Bo go pewnie odstąpi jutro dla obiadu. Nie myl się, bo nie ciebie, lecz twoje przysmaki, Twoje lubi pieczenie, zwierzyny, twe ptaki. Chcesz dłużej przyjaciela, jeśli tego godzien, Dawajże mu i obiad, i wieczerzą co dzień. Tak ci i pies dla chleba przyjaciel kawałka, Prócz że go nie zniewoli wino i gorzałka; Mniejszą się kontentuje rzeczą od człowieka, Ani sekretu wyda, owszem go
puści z leda okazyjej nity. Szklana przyjaźń, ledwie wiatr wionie na nię raźniej, W nienawiść się z stołowej obraca przyjaźni. Tedy kto wszytkich swoich sekretów powierzy Z wczorajszej nabytemu dopiero wieczerzy Przyjacielowi, chyba dla swego upadu, Bo go pewnie odstąpi jutro dla obiadu. Nie myl się, bo nie ciebie, lecz twoje przysmaki, Twoje lubi pieczenie, zwierzyny, twe ptaki. Chcesz dłużej przyjaciela, jeśli tego godzien, Dawajże mu i obiad, i wieczerzą co dzień. Tak ci i pies dla chleba przyjaciel kawałka, Prócz że go nie zniewoli wino i gorzałka; Mniejszą się kontentuje rzeczą od człowieka, Ani sekretu wyda, owszem go
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 107
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Cererze święcony Wieniec zielony.
Tam pląszą, skaczą, tam rożnie śpiewają, Gdy im przy gęślach równo pomagają Z wielkiego kozła bąki zawieszone, Rymy uczone.
A serce rośnie, kiedy już złożone Kopy po polu jak gwiazdy natknione A koło takiej prace nie żal zgoła Zapocić czoła.
Nuż potym jesień, ta nieladajakie Ma swe przysmaki, to kiedy wszelakie Zbierasz z gałęziów owoce, z którymi Gną się ku ziemi.
To gdy podbierasz z ulów podkurzonych Pachniące miody, które z zarobionych Ulów już same strumieńmi wdzięcznymi Płyną ku ziemi.
To runa wełny ostrzygasz odziane, To siecią łowisz ryby obłąkane, To rożne ptastwo gdy stadami leci, Przykrywasz w sieci.
Cererze święcony Wieniec zielony.
Tam pląszą, skaczą, tam rożnie śpiewają, Gdy im przy gęślach rowno pomagają Z wielkiego kozła bąki zawieszone, Rymy uczone.
A serce rośnie, kiedy już złożone Kopy po polu jak gwiazdy natknione A koło takiej prace nie żal zgoła Zapocić czoła.
Nuż potym jesień, ta nieladajakie Ma swe przysmaki, to kiedy wszelakie Zbierasz z gałęziow owoce, z ktorymi Gną się ku ziemi.
To gdy podbierasz z ulow podkurzonych Pachniące miody, ktore z zarobionych Ulow już same strumieńmi wdzięcznymi Płyną ku ziemi.
To runa wełny ostrzygasz odziane, To siecią łowisz ryby obłąkane, To rożne ptastwo gdy stadami leci, Przykrywasz w sieci.
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 350
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
w tak wielkie ściśnienie?
Jako łódź płynąc nie zostawi szlaku, Jako ptak lecąc, tak my dni trawimy, To mamy w zysku, co się narobimy.
Czubek u dudka, u ciebie ślimaku Rożki na głowie; stanieć nam za rogi, W panieńskich ręku fasulec tak srogi.
Ciężkać nam praca, ale w niej przysmaku To nam dodaje, że i w tym żywocie, Jako oliwie być na wierzchu cnocie.
Żeś od chłopskiego biedę miał bijaku, Zato do dziewczej dostawszy się ręki, Takieś jej wzajem pozadawał męki.
Wyganiasz w pole bydełko skotaku, A Bóg je żywi, tenże i nas pasie, Że jeszcze żyjem
w tak wielkie ściśnienie?
Jako łodź płynąc nie zostawi szlaku, Jako ptak lecąc, tak my dni trawimy, To mamy w zysku, co się narobimy.
Czubek u dudka, u ciebie ślimaku Rożki na głowie; stanieć nam za rogi, W panieńskich ręku fasulec tak srogi.
Ciężkać nam praca, ale w niej przysmaku To nam dodaje, że i w tym żywocie, Jako oliwie być na wierzchu cnocie.
Żeś od chłopskiego biedę miał bijaku, Zato do dziewczej dostawszy się ręki, Takieś jej wzajem pozadawał męki.
Wyganiasz w pole bydełko skotaku, A Bog je żywi, tenże i nas pasie, Że jeszcze żyjem
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 369
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Ratuj mię, przebóg, stanie-ć za odpusty, Gdy zahamujesz duszę w ustach usty!”
Tum zamknął mowę, a ona bez mowy Widząc mię, bez tchu i bez życia znaku, Zemdlonej dźwiga i podnosi głowy I usty swymi całuje bez braku W usta i w oczy i wdzięcznymi słowy Dodaje słodkim pieszczotom przysmaku: „Jeśliże — mówi — śmierć twoja prawdziwa, Czemuś ty umarł, czemużem ja żywa?”
I już poczęła myślić, jaką raną Dać wolną drogę pięknej duszy z ciała,
Kiedy się śmierć jej ruszyła stroskaną Gładkością i mnie żyć znowu kazała; A ona z twarzą łzami sfarbowaną: „Żyj śmiele
Ratuj mię, przebóg, stanie-ć za odpusty, Gdy zahamujesz duszę w ustach usty!”
Tum zamknął mowę, a ona bez mowy Widząc mię, bez tchu i bez życia znaku, Zemdlonej dźwiga i podnosi głowy I usty swymi całuje bez braku W usta i w oczy i wdzięcznymi słowy Dodaje słodkim pieszczotom przysmaku: „Jeśliże — mówi — śmierć twoja prawdziwa, Czemuś ty umarł, czemużem ja żywa?”
I już poczęła myślić, jaką raną Dać wolną drogę pięknej duszy z ciała,
Kiedy się śmierć jej ruszyła stroskaną Gładkością i mnie żyć znowu kazała; A ona z twarzą łzami sfarbowaną: „Żyj śmiele
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 33
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971