Niemcy swymi, przy dnieprowym progu, W tęgim stał ostrogu.
Ledwie wdzięcznej z łoża przyszło wstawać zorzy, Gdy z pułki pieszymi wielki podkomorzy Wajer, Abramowicz, ogniem i żelazem Nastąpią zarazem. Pali się powietrze, nie znać w dymie słońca, Gdy wspierają owi, ci biją bez końca. Jako Wulkan światu zgubę gdy przyśpiesza, Etnę swą zamiesza. Już już naszy spisy utykają w wały, Pada trup uparty, ginie Radkie śmiały, Nie jednak serc złożą, nie śrzód takiej flagi Zstaną swej przewagi. Wczas i Zaporowscy dołem się skradają, I jednym wraz szturmem ostróg rozpierają, Ale choć i dużych ramiony Cyklopów Nie ruszą okopów. Sroższe lada
Niemcy swymi, przy dnieprowym progu, W tęgim stał ostrogu.
Ledwie wdzięcznej z łoża przyszło wstawać zorzy, Gdy z pułki pieszymi wielki podkomorzy Wajer, Abramowicz, ogniem i żelazem Nastąpią zarazem. Pali się powietrze, nie znać w dymie słońca, Gdy wspierają owi, ci biją bez końca. Jako Wulkan światu zgubę gdy przyśpiesza, Etnę swą zamiesza. Już już naszy spisy utykają w wały, Pada trup uparty, ginie Radkie śmiały, Nie jednak serc złożą, nie śrzód takiej flagi Zstaną swej przewagi. Wczas i Zaporowscy dołem się skradają, I jednym wraz szturmem ostróg rozpierają, Ale choć i dużych ramiony Cyklopów Nie ruszą okopów. Sroższe lada
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 16
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
postrzegły Grzbieciech konie/ zarazem z zwykłej drogi zbiegły. A iż nikogo/ który je wściągał/ nie miały/ W nieznajome się kraje przez powietrze brały: I gdzie je zapąd żenie/ tam bez wszelakiego Rządu lecą/ po gwiazdach nieba wysokiego Stąpając/ przez bezdróżne miejsca/ porywają Wozem/ i raz ku gorze pilno przyspieszają/ Drugi raz nadół przykrą drogą/ i niższemi Miejscami bieg swój kończą/ i ziemie bliższemi. O Dziwuje się i Księżyc niepodobnie z tego/ Ze bratnie konie niżej biegają niż jego. P Chmury się przepalone w poły dymem kurzą/ A jako insze wszystkie rzeczy ognie burzą; Tak za ich nieuchronnym na się nastąpieniem
postrzegły Grzbiećiech konie/ zárázem z zwykłey drogi zbiegły. A iż nikogo/ ktory ie wśćiągał/ nie miáły/ W nieznáiome się kráie przez powietrze bráły: Y gdźie ie zapąd żenie/ tám bez wszelákiego Rządu lecą/ po gwiazdách niebá wysokiego Stąpáiąc/ przez bezdrożne mieyscá/ porywáią Wozem/ y raz ku gorze pilno przyspieszáią/ Drugi raz nádoł przykrą drogą/ y niższemi Mieyscámi bieg swoy kończą/ y źiemie bliższemi. O Dźiwuie się y Kśiężyc niepodobnie z tego/ Ze brátnie konie niżey biegáią niż iego. P Chmury się przepalone w poły dymem kurzą/ A iáko insze wszystkie rzeczy ognie burzą; Ták zá ich nieuchronnym ná się nástąpieniem
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 62
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Był wielki konkurs gości. Przyjechał też i Durand, minister francuski, ale Zabiełło, marszałek kowieński, według danego słowa swego do Białegostoku nie przyjechał. Czekaliśmy go kilka dni, a nie doczekawszy się conclusum było, abym do niego umyślnego posłał donosząc mu, że Durand na niego czeka, i zapraszając, aby przyspieszał swój przyjazd, i że na rezolucją od niego czekać w Białymstoku będziemy.
Nim zaś jeszcze tego umyślnego do marszałka kowieńskiego wysłałem, dał mi deklaracją Durand, iż na poparcie sprawy mojej da mi od Francji sto tysięcy zł, o czym ja marszałkowi kowieńskiemu doniosłem, dufając jego przyjaźni i sekretowi, ale tego marszałek kowieński
Był wielki konkurs gości. Przyjechał też i Durand, minister francuski, ale Zabiełło, marszałek kowieński, według danego słowa swego do Białegostoku nie przyjechał. Czekaliśmy go kilka dni, a nie doczekawszy się conclusum było, abym do niego umyślnego posłał donosząc mu, że Durand na niego czeka, i zapraszając, aby przyspieszał swój przyjazd, i że na rezolucją od niego czekać w Białymstoku będziemy.
Nim zaś jeszcze tego umyślnego do marszałka kowieńskiego wysłałem, dał mi deklaracją Durand, iż na poparcie sprawy mojej da mi od Francji sto tysięcy zł, o czym ja marszałkowi kowieńskiemu doniosłem, dufając jego przyjaźni i sekretowi, ale tego marszałek kowieński
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 661
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
wódki gdańskiej i po piernik toruński. Gdy go tedy poczęstowałem i wódki gdańskiej do jego flaszki puzderkowej nalałem, i piernik mu dałem, Frąckiewicz, odprowadziwszy mnie na stronę, przestrzegł mnie, abym żadnym księcia kanclerza deklaracjom i oświadczeniom przyjaźni nie dufał, gdyż książę kanclerz do niego pisał, aby jak najprędzej przyspieszał tę egzekucją, a zatem życzył mi Frąckiewicz, abym czym prędzej jechał do Warszawy. A jakom się tej nierzetelności księcia kanclerza zawsze spodziewał, tak podziękowawszy Frąckiewiczowi za daną mi przestrogę, począłem się wybierać do Warszawy. Dokąd gdy przyjechałem, tedy znowu reasumowana była kombinacja pod prezydencją księdza Dembowskiego, biskupa kujawskiego
wódki gdańskiej i po piernik toruński. Gdy go tedy poczęstowałem i wódki gdańskiej do jego flaszki puzderkowej nalałem, i piernik mu dałem, Frąckiewicz, odprowadziwszy mnie na stronę, przestrzegł mnie, abym żadnym księcia kanclerza deklaracjom i oświadczeniom przyjaźni nie dufał, gdyż książę kanclerz do niego pisał, aby jak najprędzej przyspieszał tę egzekucją, a zatem życzył mi Frąckiewicz, abym czym prędzej jechał do Warszawy. A jakom się tej nierzetelności księcia kanclerza zawsze spodziewał, tak podziękowawszy Frąckiewiczowi za daną mi przestrogę, począłem się wybierać do Warszawy. Dokąd gdy przyjechałem, tedy znowu reasumowana była kombinacja pod prezydencją księdza Dembowskiego, biskupa kujawskiego
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 732
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
jednak odkrywając. A że gdyby cokolwiek jeszcze w piecu było ognia, łatwoby się mógł wzniecić pożar; trzeci pomocnik (Fig. 8) idzie zatym, który robi kosiurem, i łopatą f. (Fig. 19.) rzuca na piec tęż samę ziemię, która z niego była zdjęta. Tą swoją pracą przyspiesza ochłodzenie węgla, i nie daje w nich wzniecić się pożarowi. Naostatek gdy już piec doskonale ochłodnie, zdejmują z niego wszystkę ziemię, i wyimują z niego węgle, dla przewiezienia ich tym, o którym mówić będziemy sposobem. SZTUKA WĘGLARSKA. Ta robota widzi mi się bardzo nie potrzebną, i w nie wielu lasach
iednak odkrywaiąc. A że gdyby cokolwiek ieszcze w piecu było ognia, łatwoby się mogł wzniecić pożar; trzeci pomocnik (Fig. 8) idzie zatym, ktory robi kosiurem, i łopatą f. (Fig. 19.) rzuca na piec tęż samę ziemię, ktora z niego była zdięta. Tą swoią pracą przyspiesza ochłodzenie węgla, i nie daie w nich wzniecić sie pożarowi. Naostatek gdy iuż piec doskonale ochłodnie, zdeymuią z niego wszystkę ziemię, i wyimuią z niego węgle, dla przewiezienia ich tym, o ktorym mowić będziemy sposobem. SZTUKA WĘGLARSKA. Ta robota widzi mi się bardzo nie potrzebną, y w nie wielu lasach
Skrót tekstu: DuhMałSpos
Strona: 31
Tytuł:
Sposób robienia węglów czyli sztuka węglarska
Autor:
Henri-Louis Duhamel Du Monceau
Tłumacz:
Jacek Małachowski
Drukarnia:
Michał Gröll
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
Divisią swoją stawienia się pod Gdańsk/ Ale o tym nic jeszcze nie słychać/ z Kopenhagskich Listów. Z Meklenburku piszą/ że Dwór tameczńy/ widząc że przecię nieomylna przeciwko nim Cesarska nadchodzi Egzekutia/ nie pomału się tym alteruje; tym ćżasem postaremu/ na wszelaką przyspasabia się i gotuje defensią/ a zosobna/ przyspieszając Fortificacją Rosztocką/ Garnizon w Damits/ ma być także zmocniony/ i wszelkie insze co przystępniejsze jako najlepiej opatrzone miejsca. z Berlina 24. Septembra.
Z Poczdamu wtych Dniach miał wyjezdzać Król I. M. do Magdenburku; Pan Generał Arnheimb już wprzód pojechał/ dla przygotowania swojego Regimentu/ na przyjazd Królewski/
Divisią swoią stáwienia śię pod Gdansk/ Ale o tym nic ieszcże nie słychać/ z Kopenhágskich Listow. Z Meklenburku piszą/ że Dwor tamecżńy/ widząc że przećię nieomylna przeciwko nim Cesárska nádchodzi Executia/ nie pomáłu śię tym álteruie; tym ćźásem postáremu/ ná wszeláką przyspasabia śię y gotuie defensią/ á zosobná/ przyspieszáiąc Fortificátią Rosztocką/ Gárnizon w Dámits/ ma być tákże zmocniony/ y wszelkie insze co przystępnieysze iako naylepiey opátrzone mieysca. z Berliná 24. Septembrá.
Z Pocżdámu wtych Dńiách miał wyiezdzáć Krol I. M. do Magdenburku; Pan Generał Arnheimb iusz wprzod poiechał/ dla przygotowánia swoiego Regimentu/ ná przyiazd Krolewski/
Skrót tekstu: PoczKról
Strona: 72
Tytuł:
Poczta Królewiecka
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Królewiec
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1718
Data wydania (nie wcześniej niż):
1718
Data wydania (nie później niż):
1718
przyjaciela i Syna Bożego jeńcem czartowskim czyni. Światło nadprzyrodzone ćmi i oślepia; zapisy i prawa na wieczne dziedzictwo/ z ksiąg miłosierdzia wydziera/ gmawta/ szarpie/ i kasuje; wszytkie zasługi kazi/ pomocy i łaski Boskie odtrąca/ modlitwę tępi/ oziębia/ zamraża: wnętrzny pokory w gryzienie sumienia i kłotliwe niepokoje przemienia/ przyspiesza śmierć/ a często nieszczęśliwą/ na Boga ustawnie Vindica, Vindica o pomstę woła. O niepojęta złości! o wieczna człowieka zgubo! Ah mnie! o jako wielekroc w te szkody i straty popadł: a przecie (Bóg wie) jako je uważam: Bóg wie jako te straty oprawuję: Póki czas wżdy się obejrzeć
przyiáćielá y Syná Boże^o^ ieńcem czartowskim czyni. Swiatło nádprzyrodzone ćmi y oślepia; zapisy y práwá ná wieczne dźiedźictwo/ z kśiąg miłośierdźia wydźiera/ gmáwta/ szarpie/ y kasuie; wszytkie zasługi kaźi/ pomocy y łaski Boskie odtrąca/ modlitwę tępi/ oźiębia/ zámraża: wnętrzny pokory w gryźienie sumieniá y kłotliwe niepokoie przemienia/ przyspiesza śmierć/ a często nieszczęśliwą/ ná Bogá vstáwnie Vindica, Vindica o pomstę woła. O niepoiętá złośći! o wieczná człowieká zgubo! Ah mnie! o iákó wielekroc w te szkody y straty popadł: a przećie (Bog wie) iáko ie uważam: Bog wie iáko te straty opráwuię: Poki czas wżdy się obeyrzeć
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 44
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
pewną wiadomość/ jako w ciężkim obleżeniu są/ żywności dostatku/ i innych potrzeb wojennych nie mają/ jako niemocy/ głód/ i nędze cierpieć muszą. Przytym żądając jako najprędzej od Króla Jego Mości odsieczi. Tu już K. I. M. jak najprędzej i jako nablizszą drogą/ opłakanemu zgoła wojsku na pomoc przyspieszać ochotnie nie omieszkał/ upatrzywszy drogę którąby od Lwowa za wojskiem sposobniej mogły postępować/ a zwłaszcza lud pieszy/ aby żywności mógł żasiągnąć od tego miasta/ pod Biały kamień wnet ściągnął obóz/ gdzie dla dżdżów i gwałtownych wód cztery dni musiał zmieszkać/ wielce się trapiąc/ iż o nieprzyjacielu nic pewnej nie było wiadomości.
pewną wiádomość/ iáko w ćięszkim obleżeniu są/ żywnośći dostátku/ y innych potrzeb woiennych nie máią/ iáko niemocy/ głod/ y nędze ćierpieć muszą. Przytym żądáiąc iáko nayprędzey od Krolá Iego Mości odśiecźy. Tu iuz K. I. M. iák nayprędzey y iáko nablizszą drogą/ opłákánemu zgołá woysku ná pomoc przyspieszáć ochotnie nie omieszkał/ vpátrzywszy drogę ktorąby od Lwowá zá woyskiem sposobniey mogły postępowáć/ á zwłaszcżá lud pieszy/ áby żywnośći mogł źáśiągnąć od tego miástá/ pod Biały kámień wnet śćiągnął oboz/ gdżie dla dżdżow y gwałtownych wod cżtery dni muśiał zmieszkáć/ wielce się trapiąc/ iż o nieprzyiaćielu nic pewney nie było wiádomośći.
Skrót tekstu: PastRel
Strona: A4
Tytuł:
Relacja chwalebnej expedycjej
Autor:
J. Pastorius
Tłumacz:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
2 Iż taż sama moc czyni, iż powietrze nierównie wypukłość ma większa koło ekwatora, a spłaszczone ku pułnocy i ku południowi.
3 Iż księżyc przechodząc przez cyrkuł południowy dwa razy podnosi morze, i czyni przychodzenie i odchodzenie wody do brzegów.
4 Iż taż moc, którą siebie planety pociągają, bieg ich już przyśpiesza, już zastanawia; toż samo dzieje się z biegiem komet. Kometa Roku 1759, która obrót swój kończy w 75 i ½ lat, od roku 1682 do roku 1759 opóźniła powrót swój 565 dniami, niż od roku 1607 do R. 1682, a to dla tego, iż w bliskości Saturna planety przechodząc, jego
2 Iż taż sama moc czyni, iż powietrze nierownie wypukłość ma większa koło ekwatora, a spłaszczone ku pułnocy y ku południowi.
3 Iż księżyc przechodząc przez cyrkuł południowy dwa razy podnosi morze, y czyni przychodzenie y odchodzenie wody do brzegow.
4 Iż taż moc, ktorą siebie planety pociągaią, bieg ich iuż przyśpiesza, iuż zastanawia; toż samo dzieie się z biegiem komet. Kometa Roku 1759, ktora obrot swoy kończy w 75 y ½ lat, od roku 1682 do roku 1759 opoźniła powrot swoy 565 dniami, niż od roku 1607 do R. 1682, a to dla tego, iż w bliskości Saturna planety przechodząc, iego
Skrót tekstu: BohJProg_I
Strona: 261
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
siłami pociągając powietrze pod niemi będące leksze, a z boku o 90 gradusów znajdujące się cięższe czynią. Dla tej jednak rzadkości i gęstości znaczna odmiana nie dzieje się, gdyż ani żywe srebro w barometrach na dół nie opada, tam gdzie leksze, ani się podnosi tam gdzie jest cięższe powietrze, ani się perpendykułów zegarowych choJebanie przyśpiesza lub opóźnia. Słońce i księżyc pospolicie wody morski morskie 10 stop w górę podnoszą, możeby wyżej podniosły, gdyby brzegi, wyspy, i wybiegające w morze kawały ziemi nie przeszkadzały. Dajmyż, iż podniosłyby na 60 stop, więc i powietrze podnoszą na stop tyleż: wysokość zatym powietrza odmieniłaby się przez
siłami pociągaiąc powietrze pod niemi będące leksze, a z boku o 90 gradusow znayduiące się cięższe czynią. Dla tey iednak rzadkości y gęstości znaczna odmiana nie dzieie się, gdyż ani żywe srebro w barometrach na doł nie opada, tam gdzie leksze, ani się podnosi tam gdzie iest cięższe powietrze, ani się perpendykułow zegarowych choIebanie przyśpiesza lub opoźnia. Słońce y księżyc pospolicie wody morski morskie 10 stop w gorę podnoszą, możeby wyżey podniosły, gdyby brzegi, wyspy, i wybiegaiące w morze kawały ziemi nie przeszkadzały. Daymyż, iż podniosłyby na 60 stop, więc y powietrze podnoszą na stop tyleż: wysokość zatym powietrza odmieniłaby się przez
Skrót tekstu: BohJProg_I
Strona: 263
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770