dawszy bogactw do urody. Ten Ii twym mężem dla swojej intraty, Chłop z mózgu głupi, szpetny i garbaty? Więc że przeciwne wedle siebie rzeczy Zawsze znaczniejsze w postawie człowieczej, Diabeł z aniołem — przebóg, kościół woła, Że grzech pokusy sadzać na anioła. I ciebie jakby, plugawym a sporem, Czerwonych złotych przywalił kto worem. Że się fortuna sama ślepą czuje, Tak świat swobodnym ludziom zawięzuje. 296. GOSPODA W PROSZOWICACH
W starej mojej gospodzie w Proszowicach stanę; Widząc, że mi ktoś kredkę położył na ścianę, Turbuję się i jeszcze, kto taki, nie pytam,
Aż „na dwór jegomości” jakiegoś przeczytam. W
dawszy bogactw do urody. Ten Ii twym mężem dla swojej intraty, Chłop z mózgu głupi, szpetny i garbaty? Więc że przeciwne wedle siebie rzeczy Zawsze znaczniejsze w postawie człowieczej, Diaboł z aniołem — przebóg, kościół woła, Że grzech pokusy sadzać na anioła. I ciebie jakby, plugawym a sporem, Czerwonych złotych przywalił kto worem. Że się fortuna sama ślepą czuje, Tak świat swobodnym ludziom zawięzuje. 296. GOSPODA W PROSZOWICACH
W starej mojej gospodzie w Proszowicach stanę; Widząc, że mi ktoś kredkę położył na ścianę, Turbuję się i jeszcze, kto taki, nie pytam,
Aż „na dwór jegomości” jakiegoś przeczytam. W
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 317
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
jest prawdziwa/ jako ma być/ wysokich budynków nie potrzebuje ani cierpi/ ale tylko tak niskich/ aby od wałów zakryte były/ jako to we wszytkich Fortecach Cudzoziemskich apparet. Przyczyna tego ta jest/ że zamek wyniosły z Dział obalony/ napełniłby wszytek Plac Fortece/ i zasypałby go/ i defensores alboby przywalił/ albo z Fortece/ ruiną swą wycisnął. A tak obrona domu drzwi dobrze z mocnym zawarciem,/ potym kraty żelazne u dolnych okien/ a nakoniec parkanem wysokim lub murowanym lub drewnianym podworrze obtoczone Fortece zostawić udzielnym Panom. Którzy je na pograniczu na miejscach sposobnych stawiają. Którzy praesidia na nich chować mogą/ A
iest prawdźiwa/ iáko ma bydź/ wysokich budynkow nie potrzebuie áni ćierpi/ ále tylko ták niskich/ áby od wáłów zákryte były/ iáko to we wszytkich Fortecách Cudzoźiemskich apparet. Przyczyná tego tá iest/ że zamek wyniosły z Dział obálony/ nápełniłby wszytek Plác Fortece/ y zásypałby go/ y defensores álboby przywálił/ albo z Fortece/ ruiną swą wyćisnął. A ták obroná domu drzwi dobrze z mocnym záwárćiem,/ potym kraty żelázne v dolnych okien/ á nákoniec párkánem wysokim lub murowánym lub drewniánym podworrze obtoczone Fortece zostáwić vdźielnym Pánom. Ktorzy ie ná pograniczu ná mieyscách sposobnych stáwiáią. Ktorzy praesidia ná nich chowác mogą/ A
Skrót tekstu: NaukaBud
Strona: C2v
Tytuł:
Krótka nauka budownicza
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Wdowa i Dziedzice Andrzeja Piotrowczyka
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
architektura, budownictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
wnet sprawił/ że Sabejczykowie pięć set jarzm wołów/ i pięć set oślic Jobowi wzięli. A potym ogień z nieba z stąpiwszy/ siedm tysięcy owiec jego spalił. Chaldejczykowie także na trzy hufy rozdzieliwszy się/ trzy tysiące wielbłądów mu porwali. I dom synów jego/ trzy córki/ i wiele inszych pacholąt/ oprócz jedniego przywalił. nże sprawił/ że wrzody srogie ciało męża świętego poanowały/ a żona jego i trzej przyjaciele srodze się z niego naśmiewali. Gdzie Doktor ś. mówi. Przyznać musimy/ Iż za dopusczeniem Bożym szatani mogą zamieszanie powietrza uczynić/ wiatry pobudzić/ i urządzić to/ żeby ogień z nieba z stąpił/ Aczkolwiek abowiem cielesne
wnet spráwił/ że Sábeyczykowie pięć set iarzm wołow/ y pięć set oslic Iobowi wźięli. A potym ogień z niebá z stąpiwszy/ śiedm tysięcy owiec iego spalił. Cháldeyczykowie tákże ná trzy hufy rozdźieliwszy sie/ trzy tyśiące wielbłądow mu porwáli. Y dom synow iego/ trzy corki/ y wiele inszych pácholąt/ oprocż iedniego przywálił. nże spráwił/ że wrzody srogie ćiáło mężá świętego poánowáły/ á żoná iego y trzey przyiaciele srodze sie z niego náśmiewáli. Gdźie Doktor ś. mowi. Przyznáć muśimy/ Iż zá dopuscżeniem Bożym szátáni mogą zámieszánie powietrza vczynić/ wiátry pobudźić/ y vrządźić to/ żeby ogień z niebá z stąpił/ Aczkolwiek ábowiem cielesne
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 320
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
to za pomocą szatańską z nienawiści przeciw rodzicom/ dziatkom czyniły powiadały. Zyg. Słyszałeś iż na tym przyznawaniu które przez ciągnienie bywa/ przestawać niechcę/ cóż tedy za insze przyczyny abo dowody tego przynosisz? Konrad. Świadectwo tego wyżej mielichmy z Ksiąg 1. Jobowych/ iż szatan syny jego powietrze poruszywszy domem przywalił/ i pomarły. Raczże też słuchać Augustyna błogosławionego/ gdy mówi. Zgoła tak napisano. W cięszkim jarzmie synowie Adamowi od dnia porodzenia swego/ aż do śmierci/ chodzić i pracować muszą/ tak barzo/ że i małe dziateczki przez chrzest odrodzone/ i z grzechu pierworódnego/ któremu samemu tylko podlegały/ oczyszczone zostawszy
to zá pomocą szátáńską z nienawiśći przeciw rodźicom/ dźiatkom czyniły powiádáły. Zyg. Słyszałeś iż ná tym przyznawániu ktore przez ćiągnienie bywa/ przestáwáć niechcę/ coż tedy zá insze przyczyny ábo dowody te^o^ przynośisz? Konrad. Swiádectwo tego wyżey mielichmy z Xiąg 1. Iobowych/ iż szátan syny iego powietrze poruszywszy domem przywálił/ y pomárły. Rácżże też słucháć Augustyná błogosłáwionego/ gdy mowi. Zgołá ták nápisano. W ćięśzkim iárzmie synowie Adámowi od dniá porodzenia swego/ áż do śmierći/ chodźić y prácować muszą/ ták bárzo/ że y máłe dźiateczki przez chrzest odrodzone/ y z grzechu pierworodnego/ ktoremu sámemu tylko podlegáły/ oczyśćione zostawszy
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 397
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
nie ma folgi w swym utrapieniu, Aż ją obaczy Pan z wysokości, I zlituje się z swej łaskawości. Okiem grzeszyła przeciwko duszy, Dla tego źrżenic z łez nie osuszy. Sade. Nieprzyjaciele przez jej złe czyny, Usidlili ją nakształt ptaszyny, Pośliznęły się jej w przepaść nogi, A z góry głaz ją przywalił srogi. Więc; głowę zlawszy rżewnym łez zdrojem Rzekła; zginęłam w nieszczęściu mojem. Cof. Toż ciężko westchnie z owej otchłanie: Wzywam twojego Imienia Panie, Usłysz me głosy i krzyk płaczliwy, A moim zbrodniom bądź miłościwy. Jakożeś łaskę świadczył co prędzej, I rzekłeś zaraz: nie bój się więcej
nie ma folgi w swym utrápieniu, Aż ią obaczy Pan z wysokośći, I zlituie się z swey łaskáwośći. Okiem grzeszyła przećiwko duszy, Dla tego źrżenic z łez nie osuszy. Sade. Nieprzyiaćiele przez iey złe czyny, Vśidlili ią nakształt ptaszyny, Pośliznęły się iey w przepaść nogi, A z gory głaz ią przywalił srogi. Więc; głowę zlawszy rżewnym łez zdroiem Rzekła; zginęłam w nieszczęśćiu moiem. Coph. Toż ćiężko westchnie z owey otchłanie: Wzywam twoiego Imienia Pánie, Vsłysz me głosy i krzyk płaczliwy, A moim zbrodniom bądź miłośćiwy. Iákożeś łaskę świádczył co pręcey, I rzekłeś záraz: nie boy się więcey
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 194
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
się zemną nie chce, powiedzże mu, i oznajm, że wkrótce, i zapewne zginie, to wyrzekłszy znikneła. Zjiściło się nieszczęśliwe objawienie: gdyż Król pod Monkaczem miastem walną przegrawszy po- trzebę, uciekając z niej, na błota i trzęsawice napadł, skąd chcąc się wybić koń, na niego się wywrócił, przywalił, i zadusił. i tak mizernie we 21 roku wieku swego z wielką stratą ludzi i Królestwa, dni swoich nieszczęśliwie dokonał. Część I. Rozdział XI.
Nie dościgły jest Bóg w swoich rządach, ani możem pojąć, jakimi nas drogami prowadzi, najpodlejszego częstokroć stworzenia, albo na pożytek nasz, albo na ukaranie zażywa
sie zemną nie chce, powiedzże mu, i oznaym, że wkrótce, i zapewne zginie, to wyrzekłszy znikneła. Zyiściło się nieszczęśliwe obiawienie: gdyż Król pod Monkaczem miastem walną przegrawszy po- trzebę, uciekaiąc z niey, na błota i trzęsawice napadł, zkad chcąc się wybić koń, na niego się wywrocił, przywalił, i zadusił. i tak mizernie we 21 roku wieku swego z wielką stratą ludzi i Królestwa, dni swoich nieszczęśliwie dokonał. Część I. Rozdział XI.
Nie dościgły iest Bóg w swoich rządach, ani możem poiąć, iakiemi nas drogami prowadzi, naypodleyszego częstokroć stworzenia, albo na pożytek nasz, albo na ukaranie zażywa
Skrót tekstu: KryszStat
Strona: 103
Tytuł:
Stateczność umysłu
Autor:
Andrzej Kazimierz Kryszpin Kirszensztein
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
tak straszliwy. Jam się w morzu pobliskim ponurzyła z trwogi: Szymetowic/ ubóstwo/ puścił tak ze w nogi/ A rata/ Galatea rodzice ratujcie/ I swym państwem stradnego/ krzyczał/ pożalujcie. Cyklops po nim tak góry kawalec nie mały Urwawszy/ za nim cisnął/ aczkolwiek róg skały Sam go dosiągł/ przywalił do kęsa wszytkiego. A myśmy/ co z przeyźrzenia poszło nam wiecznego/ Sprawili/ że dziadowkiej dobrał Acys siły. Z kamienia krwie szarłatnej kropie się rzuciły: Tej w ocemgnieniu jeła rumianość szwankować/ A maść na kształt wód po dżdżu mętnych przystępować. Podstawa się zaś z lekka/ zaczym rozpadlina W skale się stroi
ták strászliwy. Iam się w morzu pobliskim ponurzyła z trwogi: Szymetowic/ vbostwo/ puśćił tak ze w nogi/ A rátá/ Gálátea rodźice rátuyćie/ Y swym pánstwem stradnego/ krzyczał/ pożáluyćie. Cyklops po nim ták gory káwalec nie máły Vrwawszy/ zá nim cisnął/ áczkolwiek rog skáły Sam go dośiągł/ przywálił do kęsa wszytkiego. A mysmy/ co z przeyźrzenia poszło nam wiecznego/ Sprawili/ że dźiadowkiey dobrał Acys śiły. Z kámienia krwie szárłatney kropie się rzućiły: Tey w ocemgnieniu iełá rumiáność szwánkowáć/ A máść ná kształt wod po dżdżu mętnych przystępowáć. Podstawa się záś z lekká/ záczym rospádliná W skále się stroi
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 344
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
napadł też wielki sen/ w którym i do tych czas jako in profundo gelidoq; somno przesypia się Ojzna nasza. Ciężki to i twardy sen/ albowiem wiecznym snem uspił nam Jaśnie Wielmożnego Wojewodę naszego/ ogołocił z znamienitego Senatora Senat/ Orła piersi po utracie tak znacznej żalem oparkanił/ jego Senatorską eminencją już zasklepił i kamieniem przywalił. Prawie się ta Atalanta tym snem na Koronę Polską tak zostrzyła/ aby nam co prędzej zoczu Senatora umknęła. Ale kto się prawowiernym synem okazał Ojczyzny/ i strzegł jej całości/ stoczył na ten czas ku tej Atalancie/ aby owa (co już sobie Triumfu drogę usłała) pociemiężona znaczną hańby i sromoty korzyść odniosła
nápadł też wielki sen/ w ktorym y do tych czás iáko in profundo gelidoq; somno przesypia się Oyzna nászá. Cięszki to y twardy sen/ álbowiem wiecznym snem vspił nam Iásnie Wielmożne^o^ Woiewodę nászego/ ogołoćił z známienite^o^ Senatorá Senat/ Orłá pierśi po vtraćie ták znáczney żalem opárkánił/ iego Senatorską eminentią iuż zásklepił y kámieniem przywalił. Práwie się tá Atálántá tym snem ná Koronę Polską ták zostrzyłá/ áby nam co prędzey zoczu Senatorá vmknęłá. Ale kto sie práwowiernym synem okazał Oyczyzny/ y strzegł iey cáłośći/ stoczył ná ten czás ku tey Atálanćie/ áby owá (co iuż sobie Tryumphu drogę vsłáłá) poćięmiężoná znáczną háńby y sromoty korzyść odniosłá
Skrót tekstu: WojszOr
Strona: 145
Tytuł:
Oratora politycznego [...] część pierwsza pogrzebowa
Autor:
Kazimierz Wojsznarowicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1644
Data wydania (nie wcześniej niż):
1644
Data wydania (nie później niż):
1644
. WTÓRA. Podłe zdanie Polityka jakiegoś który świat okrczył być odmiennym.
LAdajako ktoś z Polityków świat okrczył/ gdy mu na jego rodzinach odmiennego tytuł przywłaszczył: Tudzież pozorną jego świetność/ niestatkiem jako Limaturą niejaką oczernił: A wspaniałą asystencią dworu jego/ jednym obrotem/ jednym popiołem/ jednym piaskiem/ naostatek samym cieniem przywalił Moi Miłościwi PP. I tym jeszcze sytym nie będąc/ ozdobę ich w pogrążenie podawszy/ płużące im honory/ na Marach i katafalkach rozpostarte/ jako na Majestatach niejakich pozasadzał. Aby na tym tronie zasiadszy/ mogli sobie tych honorów ekonomowie Dyskurować. Ze Czego żądał ten Polityk po ekonomach honorów, jakiego dyskursu?
Co dzień
. WTORA. Podłe zdanie Polityka iakiegoś ktory świat okrcził być odmiennym.
LAdáiáko ktoś z Politykow świát okrcził/ gdy mu ná iego rodźinách odmiennego tytuł przywłaszczył: Tudziesz pozorną iego swietność/ niestátkiem iáko Limaturą nieiáką oczernił: A wspániáłą ássistencią dworu iego/ iednym obrotem/ iednym popiołem/ iednym piaskiem/ naostátek sámym ćieniem przywálił Moi Miłośćiwi PP. I tym ieszcze sytym nie będąc/ ozdobę ich w pogrążenie podawszy/ płużące im honory/ ná Márách y kátáfálkách rospostarte/ iáko ná Máiestatách nieiákich pozásádzał. Aby ná tym thronie zasiadszy/ mogli sobie tych honorow aekonomowie diszkurowáć. Ze Czego żądał ten Polityk po aekonomach honorow, iákiego diskursu?
Co dźień
Skrót tekstu: WojszOr
Strona: 152
Tytuł:
Oratora politycznego [...] część pierwsza pogrzebowa
Autor:
Kazimierz Wojsznarowicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1644
Data wydania (nie wcześniej niż):
1644
Data wydania (nie później niż):
1644
Ten mandat na trybunał boży straszny kładę. Niechaj to będzie wszytkich pociechą kaleków, Że ja dziś, zdrową bywszy, umieram od leków. 46. GLINĄ PRZYWALONEMU
Kopał chłop glinę na piec w podebranym brzegu, A że ziemia nagręzła z zimowego śniegu, Szkaradnie, i z motyką, którą ziemię kopa, Urwawszy się, przywalił brzeg owego chłopa. Więc mu piszę nagrobek: Ten człowiek sam siebie Ręką swoją zabiwszy, ręką swoją grzebie. Nie trzebaż wielom ludzi brzegu ani gliny, Bo giną od podobnej ci wszyscy ruiny, Którzy skoro ojczyste zbiory stracą marnie, Nie ziemia, ale wieczna nędza ich ogarnie. 47. HIERONIMOWI LIPSKIEMU, KASZTELANOWI SĄDECKIEMU
Ten mandat na trybunał boży straszny kładę. Niechaj to będzie wszytkich pociechą kaleków, Że ja dziś, zdrową bywszy, umieram od leków. 46. GLINĄ PRZYWALONEMU
Kopał chłop glinę na piec w podebranym brzegu, A że ziemia nagręzła z zimowego śniegu, Szkaradnie, i z motyką, którą ziemię kopa, Urwawszy się, przywalił brzeg owego chłopa. Więc mu piszę nagrobek: Ten człowiek sam siebie Ręką swoją zabiwszy, ręką swoją grzebie. Nie trzebaż wielom ludzi brzegu ani gliny, Bo giną od podobnej ci wszyscy ruiny, Którzy skoro ojczyste zbiory stracą marnie, Nie ziemia, ale wieczna nędza ich ogarnie. 47. HIERONIMOWI LIPSKIEMU, KASZTELANOWI SĄDECKIEMU
Skrót tekstu: PotNagKuk_I
Strona: 449
Tytuł:
Nagrobki
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987