Z-tej tu strony Lublina. Wiec nie hamowane Zabiegi te nikedy? gdy tu Hetman w-kole I cześć większa Wojskowych? A tam prędko pole I ziemia otworzona? żeby się w tej szopie, I nogą przestąpionym oparli okopie, Strzeż Boże skąd nawału! Alboli tak zdolne Warszawskie municje (gdzie prócz głosy wolne Przywieźli a Rozumy: tylkoż swe splendory I pozorne zdaleka pokazując Dwory, Żeby ich otrzymały? Tyle pozwozieły Spiże Gdańskie, Żuławy, czymby pożywieły Ludzi różnych tak wiele? które tu gromady Prócz dla Asystencjej, wiecejby zawady Niż Wojska przyczyniły. Owo mógł kto przysiąc, Ze kiedyby narokiem Ochotnika z-tysiąc,
Z-tey tu strony Lubliná. Wiec nie hámowáne Zábiegi te nikedy? gdy tu Hetman w-kole I cześć wieksza Woyskowych? A tam pretko pole I źiemiá otworzona? żeby sie w tey szopie, I nogą przestąpionym oparli okopie, Strzeż Boże zkąd nawału! Alboli tak zdolne Warszawskie municye (gdźie procz głosy wolne Przywieźli á Rozumy: tylkoż swe splendory I pozorne zdáleka pokazuiąc Dwory, Zeby ich otrzymały? Tyle pozwoźieły Spiże Gdańskie, Żuławy, czymby pożywieły Ludźi rożnych tak wiele? ktore tu gromády Procz dla Assystencyey, wieceyby zawady Niż Woyská przyczyniły. Owo mogł kto przyśiąc, Ze kiedyby narokiem Ochotniká z-tysiąc,
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 41
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Boga chwalili/ tedy ich Król Cabises, jakoby z nabożeństwa jakiegoś/ iż sam nie mógł do tego stołu dla trudności Państwa swojego jachać/ tedy posły swoje tam posyłał/ aby słońcu jego imieniem ofiary oddawszy/ z onego stołu tak świętego potraw pożywali/ i jemu też cokolwiek takowego/ z onego bankietu wiecznego za relikwjią przywieźli. Tak bowiem w swoich zabobonach/ i bałwochalstwie gorącymi starzy poganie byli. Nabożni Katolicy/ niewiemy jako tego króla Etiopskiego zwano/ co ten stół złoty słońcu poświęcił/ i fundusz tak kosztowny uczynił/ aby było zawsze dostatkiem wielkim potraw na ten stół dawano/ ktoby jeno chciał u niego siedząc bankietować się. Ale
Bogá chwalili/ tedy ich Krol Cabises, iákoby z nabożeństwá iákiegoś/ iż sam nie mogł do tego stołu dla trudnośći Páństwá swoiego iácháć/ tedy posły swoie tám posyłał/ áby słońcu iego imieniem ofiáry oddawszy/ z onego stołu ták świętego potraw pożywáli/ y iemu też cokolwiek tákowego/ z onego bánkietu wiecznego zá reliquiią przywieźli. Ták bowiem w swoich zabobonách/ y báłwochálstwie gorącymi stárzy pogánie byli. Nabożni Kátholicy/ niewiemy iáko tego krolá Ethyopskiego zwano/ co ten stoł złoty słońcu poświęćił/ y fundusz ták kosztowny vczynił/ áby było záwsze dostátkiem wielkim potraw ná ten stoł dawano/ ktoby ieno chćiał v niego śiedząc bánkietowáć się. Ale
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 75
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649
będącej, o którą konkurowałem, w te niżej wyrażone słowa pisany:
Madame, długom się w moich pasowała myślach z obowiązku podściwego sumienia i charakteru, i koneksji krwi z IMPanami Szczyttami, co życzliwe serce dla pięknych talentów damy zamilczeć nie pozwala, ale przestrogę uczynić przymusza.
Powracając z Wschowy synowie moi barzo głośną przywieźli nowinę, jakoby panowie Matuszewicowie w województwie brzeskim mieszkający nie są szlachta. Mienią być rodzonego dziada swego Jana Matuszewica, cześnika niegdyś mińskiego, który tylko trzy córki po sobie zostawił, syna zaś żadnego. Ale ta ich pewna procedencja z samegoż województwa brzeskiego, czego już tam doszli i dochodzą.
Dziad teraźniejszych rodzony Piotr Matyjewicz
będącej, o którą konkurowałem, w te niżej wyrażone słowa pisany:
Madame, długom się w moich pasowała myślach z obowiązku podściwego sumienia i charakteru, i koneksji krwi z JMPanami Szczyttami, co życzliwe serce dla pięknych talentów damy zamilczeć nie pozwala, ale przestrogę uczynić przymusza.
Powracając z Wschowy synowie moi barzo głośną przywieźli nowinę, jakoby panowie Matuszewicowie w województwie brzeskim mieszkający nie są szlachta. Mienią być rodzonego dziada swego Jana Matuszewica, cześnika niegdyś mińskiego, który tylko trzy córki po sobie zostawił, syna zaś żadnego. Ale ta ich pewna procedencja z samegoż województwa brzeskiego, czego już tam doszli i dochodzą.
Dziad teraźniejszych rodzony Piotr Matyjewicz
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 544
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
miasto przyciągnął, i obskoczywszy miasto w około, posłał dwa kornetów do bramy, rozkazując Jego Mści Panu kapitanowi Jakubowi Morszen aby Królewicza Duńskiego do miasta spuścił. Pan kapitan odpowiedział, że Książę Jego Mść go tam położył, aby tego miasta bronił a żadnego niepusczał, z tego się bardzo gniewali odpowiedając: że klucz z sobą przywieźli, i że nazajutrz je otworzyć mają. Jam na ten czas na Ostrowiu był niewiedząc nic o tem, co się pod miastem stało; aż potem o ósmej godzinie Jego Mść Pan kapitan rybaka do mnie posłał, dając mi o nieprzyjacielu znać.
Ja który tego miasteczka rad chciałem bronić, kazałem się
miasto przyciągnął, i obskoczywszy miasto w około, posłał dwa kornetów do bramy, roskazując Jego Mści Panu kapitanowi Jakubowi Morszen aby Królewicza Duńskiego do miasta spuścił. Pan kapitan odpowiedział, że Xiążę Jego Mść go tam położył, aby tego miasta bronił a żadnego niepusczał, z tego się bardzo gniewali odpowiedając: że klucz z sobą przywieźli, i że nazajutrz je otworzyć mają. Jam na ten czas na Ostrowiu był niewiedząc nic o tém, co się pod miastem stało; aż potém o osméj godzinie Jego Mść Pan kapitan rybaka do mnie posłał, dając mi o nieprzyjacielu znać.
Ja który tego miasteczka rad chciałem bronić, kazałem się
Skrót tekstu: SzwabKoniec
Strona: 136
Tytuł:
[List] od Szwabego do pana hetmana
Autor:
Szwabe
Miejsce wydania:
Ostrów
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
synom swym/ potężnie walcząc za Ojczyznę/ dostawszy sławy w bitwie poległ. Potym znowu go pytał/ jeśliby kogo po Tellu szczęśliwego znał? Solon powiedział/ iż znał Kleoba i Bitona dwu rodzonych: którzy gdy jachali z matką do Kościoła/ na jedno święto/ a konie im ustały/ sami zaprzągszy się w wóz/ przywieźli matkę do Kościoła: i wielką pochwałę od wszystkich odniozszy/ tejże nocy pomarli. Zatym gdy Król gniewem poruszony/ rzekł: A mnie żadnegoż miejsca miedzy szczęśliwymi nie dajesz? Na to Solon: Przyznawam Królu/ żeś jest bogaty: ale szczęśliwym cię nazwać nie śmiem/ pierwej niż szczęśliwie żywota swego dokonasz.
synom swym/ potężnie walcżąc zá Oycżyznę/ dostawszy sławy w bitwie poległ. Potym znowu go pytał/ ieśliby kogo po Tellu szcżęśliwego znał? Solon powiedźiał/ iż znał Kleoba y Bitoná dwu rodzonych: ktorzy gdy iáchali z mátką do Kośćiołá/ ná iedno święto/ á konie im vstáły/ sámi záprzągszy się w woz/ przywieźli mátkę do Kośćiołá: y wielką pochwałę od wszystkich odniozszy/ teyże nocy pomárli. Zátym gdy Krol gniewem poruszony/ rzekł: A mnie żadnegoż mieyscá miedzy szcżęśliwymi nie dáiesz? Ná to Solon: Przyznawam Krolu/ żeś iest bogáty: ále szcżęśliwym ćię názwáć nie śmiem/ pierwey niż szcżęśliwie żywotá swego dokonasz.
Skrót tekstu: BudnyBPow
Strona: 46
Tytuł:
Krotkich a wezłowatych powieści [...] księgi IIII
Autor:
Bieniasz Budny
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
filozofia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
nie chce. Baby palić rozkazuje, po siedmdziesiąt wyprawuje Katów, by za to tracili, że suknią deszczem zmoczyli. Gdyż ta padła na nich wina; mówi, że to z nich przyczyna. Ordynanse jego. Że mu od deszczu suknia zmokła, każe baby palić, że to ony deszcz puściły, ażeby siedmdziesiąt katów przywieźli, bo inszej liczby nie umiał.
Kościołowi nie folguje, także palić rozkazuje. Leć i ksiądz się nie wybiega: czem z dzwonnikami nie biega Po kościele, wyganiając pchły z kościoła, wymiatając: Także księdza z kościołem spalić, że pchły w kościele są. ŻYCIA JEDNEJ SIEROTY
Że go wszytkiego obsiedli i łydki u nóg
nie chce. Baby palić rozkazuje, po siedmdziesiąt wyprawuje Katów, by za to tracili, że suknią deszczem zmoczyli. Gdyż ta padła na nich wina; mówi, że to z nich przyczyna. Ordynanse jego. Że mu od deszczu suknia zmokła, każe baby palić, że to ony deszcz puściły, ażeby siedmdziesiąt katów przywieźli, bo inszej liczby nie umiał.
Kościołowi nie folguje, także palić rozkazuje. Leć i ksiądz się nie wybiega: czem z dzwonnikami nie biega Po kościele, wyganiając pchły z kościoła, wymiatając: Także księdza z kościołem spalić, że pchły w kościele są. ŻYCIA JEDNEJ SIEROTY
Że go wszytkiego obsiedli i łydki u nóg
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 32
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
, bom nic nie wiedziała, gdzie do bliższej nie zjechała ŻYCIA JEDNEJ SIEROTY
Majętności, jakom była już tak sobie umyśliła I on się spodziewał tego - leć próżna nadzieja jego.
Tu już zjechawszy do domu, lub się nie zwierza nikomu, Leć cera jego wydaje - każdy chorobę uznaje; Którą znać z sobą przywieźli, bo i chorych dość nawieźli - Jak zwyczajnie obozowa eria nie jest zdrowa. Nazajutrz zaraz zachorzał w domu.
Leć jeszcze tak sobie tuszy, iże mu zdrowie posłuży, Gdy się z drogi wywczasuje; rano jechać się gotuje Tam, gdziem ja rezydowała, o przyjeździe nie wiedziała. Leć i ojca mijać nie chce
, bom nic nie wiedziała, gdzie do bliższej nie zjechała ŻYCIA JEDNEJ SIEROTY
Majętności, jakom była już tak sobie umyśliła I on się spodziewał tego - leć próżna nadzieja jego.
Tu już zjechawszy do domu, lub się nie zwierza nikomu, Leć cera jego wydaje - każdy chorobę uznaje; Którą znać z sobą przywieźli, bo i chorych dość nawieźli - Jak zwyczajnie obozowa aeryja nie jest zdrowa. Nazajutrz zaraz zachorzał w domu.
Leć jeszcze tak sobie tuszy, iże mu zdrowie posłuży, Gdy się z drogi wywczasuje; rano jechać się gotuje Tam, gdziem ja rezydowała, o przyjeździe nie wiedziała. Leć i ojca mijać nie chce
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 119
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
święte/ i każda Rzeczpospolita wielcę a słusznie pochwala. Naśladują wtym Jezuici nie przodków Akademii Krakowskiej/ ale przodków Akademii Paryskiej/ Clementem et Ioannem zakonników/ Benedykta ś. którzy do Paryża (gdzie już przed nimi wnaukach młodź ćwiczono) z Anglii nie wezwani przyjachawszy/ wołać dali/ że rozum na przedaj tanie go dając przywieźli/ inszej zapłaty zań niechcąc/ tylo miejsca na kram tak zacnej kupie/ dowcipu do pojęcia sposobnego/ a żywności z odzieżą/ jako pisze Midendorpius l. 6 i inni. Lecz i to że Jezuici nie proszeni/ szkoły swe otworzyli w Krakowie/ nie tak jest, siła jest stanów tak wielkich jako i
święte/ y káżda Rzeczpospolita wielcę á słusznie pochwala. Násláduią wtym Iezuići nie przodkow Akádemiey Krákowskiey/ ále przodkow Akádemiey Páryskiey/ Clementem et Ioannem zakonnikow/ Benedikta ś. ktorzy do Paryza (gdźie iusz przed nimi wnáukách młodź ćwiczono) z Angliey nie wezwáni przyiáchawszy/ wołáć dáli/ że rozum ná przedáy tanie go dáiąc przywieźli/ inszey zapłáty zań niechcąc/ tylo mieyscá ná kram ták zacney kupie/ dowćipu do poięćia sposobnego/ á żywnośći z odźieżą/ iáko pisze Midendorpius l. 6 y ini. Lecz y to że Iezuići nie proszęni/ szkoły swe otworzyli w Krákowie/ nie tak iest, śiłá iest stanow tak wielkich iáko y
Skrót tekstu: SzemGrat
Strona: 132
Tytuł:
Gratis plebański
Autor:
Fryderyk Szembek
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1627
Data wydania (nie wcześniej niż):
1627
Data wydania (nie później niż):
1627
/ aby mogli zostawać in pristinum restituti, submitowali się słuzyć w wojsku do pewnego czasu/ jedni więcej/ drudzy mniej/ ad proportionem ich ekscessów.
Dostalizmy za tą okazją listów z Kandiej de data 16. Maij z wiadomością/ że Galery Tureckie/ które w tych dniach przeszłych przypłynęły do Kanejej/ nic innego tam nie przywieźli tylko co nowego Kapitana Baszę/ który jest Porugalczyk po turczony/ człowiek niebardzo wielkiego doświadczenia w rzeczach wojennych/ ale chytry i biegły/ qualitates które osądziła Porta Otomańska być potrzebne do odyskania znowu chłopów pobuntowanych/ przy korupcjach pieniężnych/ których niemało z sobą wiózł. Merkuriusz Polski.
O Angielskim Indzienierze doszła wiadomość/ że o mało
/ aby mogli zostawać in pristinum restituti, submitowáli się słuzyć w woysku do ṕewnego cżasu/ iedni więcey/ drudzy mniey/ ad proportionem ich excessow.
Dostálizmy zá tą okazyą listow z Kándiey de data 16. Maij z wiádomośćią/ że Galery Tureckie/ ktore w tych dniach ṕrzeszłych przyṕłynęły do Káneiey/ nic innego tám nie ṕrzywieźli tylko co nowego Káṕitana Bászę/ ktory iest Porugalcżyk ṕo turcżony/ cżłowiek niebárdzo wielkiego doświádcżenia w rzecżách woiennych/ ále chytry y biegły/ qualitates ktore osądźiłá Portá Otománska bydz ṕotrzebne do odyskánia znowu chłoṕow ṕobuntowánych/ ṕrzy korruṕcyách pieniężnych/ ktorych niemáło z sobą wiozł. Merkuryusz Polski.
O Angielskim Indźienierze doszłá wiádomość/ że o máło
Skrót tekstu: MerkPol
Strona: 301
Tytuł:
Merkuriusz polski ordynaryjny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1661
Data wydania (nie później niż):
1661
. na ten sejm legati et ligati poczuwaliśmy się w tym, czegoście nam wm. powierzyć raczyli; a powierzeliście nam wm. majętności swoich, nie drogo kupionych zagonów, ale praw, wolności i swobód swoich. Każdy z nas tedy życzyłby był tego sobie, abyśmy byli wm. pocieszne o artykuły przywieźli i pochylonych wolności naszych ratowali tym sejmem; takie prawa nasze, które z swej kluby wypadły, w nową rezę wprawieli. Lubo to fato aliquo, czy to com ja za poganin na fata składać, lubo ludzkiemi wykrętnymi rozumami, lubo nieszczęściem dyrektorów naszych się to stało, żeśmy z próżnymi rękami do wm.
. na ten sejm legati et ligati poczuwaliśmy się w tym, czegoście nam wm. powierzyć raczyli; a powierzeliście nam wm. majętności swoich, nie drogo kupionych zagonów, ale praw, wolności i swobód swoich. Każdy z nas tedy życzyłby był tego sobie, abyśmy byli wm. pocieszne o artykuły przywieźli i pochylonych wolności naszych ratowali tym sejmem; takie prawa nasze, które z swej kluby wypadły, w nową rezę wprawieli. Lubo to fato aliquo, czy to com ja za poganin na fata składać, lubo ludzkiemi wykrętnymi rozumami, lubo nieszczęściem dyrektorów naszych się to stało, żeśmy z próżnymi rękami do wm.
Skrót tekstu: AktaPozn_I_1
Strona: 468
Tytuł:
Akta sejmikowe województw poznańskiego i kaliskiego tom I
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
akta sejmikowe
Tematyka:
polityka, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1616
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1616
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Włodzimierz Dworzaczek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowe Wydawnictwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1957