trzy grosze i naręcze kupi; Więc nim papier stanieje, nie chcę więcej kawić,
Wolę się czym poczciwszym, miłe fraszki, bawić. Wolę rzeczy nabożne, nim muza wystydnie, Niż do szkody przydawać szkodę, pisząc brydnie; I czasu, i papieru wielka szkoda, ale Gdy się w onym sprawować przyjdzie trybunale, Przywoła jąli fraszek, a pewnie to będzie, Kiedy staną i myśli, i słowa przed sędzię. 440. EPITALAMIUM
Jaśnie Wielmożnemu Jego Mości Panu Janowi z Pieskowej Skały Wielopolskiemu, podkanclerzemu koronnemu, krakowskiemu staroście, z Jaśnie Oświeconą Jej Mością panną margrabianką de Arqujan, siostrą królowej Jej Mości Mary jej, na herbowne klejnoty, tam
trzy grosze i naręcze kupi; Więc nim papier stanieje, nie chcę więcej kawić,
Wolę się czym poczciwszym, miłe fraszki, bawić. Wolę rzeczy nabożne, nim muza wystydnie, Niż do szkody przydawać szkodę, pisząc brydnie; I czasu, i papieru wielka szkoda, ale Gdy się w onym sprawować przyjdzie trybunale, Przywoła jąli fraszek, a pewnie to będzie, Kiedy staną i myśli, i słowa przed sędzię. 440. EPITALAMIUM
Jaśnie Wielmożnemu Jego Mości Panu Janowi z Pieskowej Skały Wielopolskiemu, podkanclerzemu koronnemu, krakowskiemu staroście, z Jaśnie Oświeconą Jej Mością panną margrabianką de Arquian, siostrą krolowej Jej Mości Mary jej, na herbowne klejnoty, tam
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 191
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ochoczy/ gdyż ochodzego dawcę miłuje Bóg/ każdemu dał picia z potrzebę; zaczym chcąc wszystkim wygodzić; mało nie wszystkie wyczęstował piwa beczki. Przyśpiał wieczor/ pójdzie ostatków opatrywać do piwnice Pieniczy pobożny; w te i owe uderzy/ i zakołace probując beczkę/ każdę najdzie pełną/ aż do ostatniej/ a zadziwieniem zdjęty/ przywoła posłusznego Podpiwniczego/ i rzecze: skąd tak wiele piwa? Ty sam prawi on Ojcze wiesz/ skądby się wzięło; ponieważ teraz nie warzylismy: słowy temi jeszcze więcej staruszek miły przelękniony mówi: Widziałeś synu jakos i dawali nie żałujac/ i pragnących w imię Chrystusa Pana napawalismy/ dla czegom i przyszedł
ochoczy/ gdyż ochodzego dawcę miłuie Bog/ kázdemu dał pićia z potrzebę; záczym chcąc wszystkim wygodźić; máło nie wszystkie wyczęstował piwá beczki. Przyśpiał wieczor/ poydzie ostátkow opatrywáć do piwnice Pieniczy pobożny; w te y owe vderzy/ y zákołáce probuiąc beczkę/ káżdę naydźie pełną/ áż do ostátniey/ á zádźiwieniem zdięty/ przywoła posłusznego Podpiwniczego/ y rzecze: zkad ták wiele piwá? Ty sam práwi on Oycze wiesz/ zkądby się wźięło; ponieważ teraz nie wárzylismy: słowy temi ieszcze więcey stáruszek miły przelękniony mowi: Widźiałeś synu iákos y dawáli nie żáłuiac/ y prágnących w imię Chrystusá Páná nápawálismy/ dla czegõ y przyszedł
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 202
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
, osobliwie Jakowicki kulawy. Przecież i mocnością mego eksplikowania się,
i ostrożnością słów, i submisją zacząłem z nimi już koncertować dekret i część ukoncertowałem. Sam tylko jeden Hołowczyc był mi na pomocy. Aliści wtem przybiegają z sądów poobiednich od Fleminga, marszałka trybunalskiego, abym zaraz jechał na sądy, gdyż zaraz przywoła sprawę naszą.
Musiałem tedy, porzuciwszy wszystko, jechać na sądy i tylko o to prosić, aby przywoławszy naszą sprawę, puścił ją w kontynuacją, a inną przywołał. Co uprosiłem, dawszy sponsją, że tego in elusionem sądu nie zażyję i nie dam się kondemnować a stawać będę. Resztę zatem już na
, osobliwie Jakowicki kulawy. Przecież i mocnością mego eksplikowania się,
i ostrożnością słów, i submisją zacząłem z nimi już koncertować dekret i część ukoncertowałem. Sam tylko jeden Hołowczyc był mi na pomocy. Aliści wtem przybiegają z sądów poobiednich od Fleminga, marszałka trybunalskiego, abym zaraz jechał na sądy, gdyż zaraz przywoła sprawę naszą.
Musiałem tedy, porzuciwszy wszystko, jechać na sądy i tylko o to prosić, aby przywoławszy naszą sprawę, puścił ją w kontynuacją, a inną przywołał. Co uprosiłem, dawszy sponsją, że tego in elusionem sądu nie zażyję i nie dam się kondemnować a stawać będę. Resztę zatem już na
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 763
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
publicznych, i krzywdy Ojczyzny. Powiedz śmiało, gdzie kochasz, i w jakim terminie, Może się zjednać przyjaźń, i zawziętość minie. Galezjusz. Gdym jeszcze w słusznej karze był dozorcą roli, Stosując się do własnej tępej myśli woli, Obchodząc zaorane grunta z potem czoła, Leniwa mię ochota w gaj do snu przywoła, Tam wchodząc obaczyłem trzy Damy leżące Piękniejsze nad Boginie, kształtem swym wabiące, Lecz najmłodsza po której krew się igra z mlekiem, Nęci mię najwdzięczniejszych przymiotów wabikiem, Miłość ciekawe ręce wysławszy w kurs drogi, Posiągneła do piersi, a potym do nogi. Lecz skoro obudzone otworzy ta oczy, Dopieroż do cholery
publicznych, y krzywdy Oyczyzny. Powiedz śmiało, gdźie kochasz, y w iakim terminie, Może się ziednać przyiaźń, y zawźiętość minie. Galezyusz. Gdym ieszcze w słuszney karze był dozorcą roli, Stosuiąc się do własney tępey myśli woli, Obchodząc zaorane grunta z potem czoła, Leniwa mię ochota w gay do snu przywoła, Tam wchodząc obaczyłem trzy Damy leżące Pięknieysze nad Boginie, kształtem swym wabiące, Lecz naymłodsza po ktorey krew się igra z mlekiem, Nęci mię naywdźięcznieyszych przymiotow wabikiem, Miłość ciekawe ręce wysławszy w kurs drogi, Posiągneła do pierśi, á potym do nogi. Lecz skoro obudzone otworzy ta oczy, Dopieroż do cholery
Skrót tekstu: RadziwiłłowaFMiłość
Strona: D2v
Tytuł:
Miłość mistrzyni doskonała
Autor:
Franciszka Urszula Radziwiłłowa
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
z napisem własnej Karlsona ręki. Mamli prawdę powiedzieć, dalekom się barziej przelękła nad tym, że żyje, niż przedtym nad jego śmiercią. Mój Boże pomyśliłam sobie, co to z tego znowu będzie? Karlson może dla swojej choroby oboż opuścił, i wcale za służbę podziękował. Miłość go znowu do Marianny przywoła. Marianna z radości cale się zapamiętała. Ten list do niej należał; nie zaraz go odpieczętowała. Bynajmniej; tyle bowiem rozweselona niespokojność czasu jej nie pozwoliła. J nam go do odpieczętowania nie dała. Trzymała go w ręku, jak skarb nieznajomy, którego się nie chce otworzyć, aż sobie dziesięć razy kto poduma,
z napisem własney Karlsona ręki. Mamli prawdę powiedzieć, dalekom śię barziey przelękła nad tym, że żyie, niż przedtym nad iego śmiercią. Moy Boże pomyśliłam sobie, co to z tego znowu będzie? Karlson może dla swoiey choroby oboż opuścił, i wcale za służbę podziękował. Miłość go znowu do Maryanny przywoła. Maryanna z radośći cale śię zapamiętała. Ten list do niey należał; nie zaraz go odpieczętowała. Bynaymniey; tyle bowiem rozweselona niespokoyność czasu iey nie pozwoliła. J nam go do odpieczętowania nie dała. Trzymała go w ręku, iak skarb nieznaiomy, ktorego śię nie chce otworzyć, aż sobie dzieśięć razy kto poduma,
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 59
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
czynić/ bojąc się pokrewnych/ gdyby Pan w tej chorobie umarł; jednak to Pańskiemu Siostrzeńcowi powiedziawszy/ kazali mu się schronić z oczu chorego/ a przed Panem udali że go już stracili. Piątego dnia potym/ rożumiejąc siostrzeniec że już gniew przestał/ drzwi otworzy do chorego/ który go obaczywszy/ słowy łagodnemi do siebie przywoła/ i każe mu przy sobie siedzieć/ wnetże potym wziąwszyjeną ręką za garło/ w drugiej noż kryjomo wyjęty mając/ zarznął go i żabił. Pochowano z żalem owego młodzieńca/ i rzecz się ta rozgłosiła. W tym gdy się choroba siliła/ prosił Biskupa o spowiedź/ i o Najświeszy Sakrament. Przyszedł Biskup;
czynić/ boiąc się pokrewnych/ gdyby Pán w tey chorobie umarł; iednak to Páńskiemu Siestrzeńcowi powiedźiáwszy/ kázáli mu się schronić z oczu chorego/ á przed Pánem událi że go iusz straćili. Piątego dnia potym/ rożumieiąc siestrzeniec że iusz gniew przestał/ drzwi otworzy do chorego/ ktory go obaczywszy/ słowy łagodnemi do siebie przywoła/ i każe mu przy sobie siedźieć/ wnetźe potym wźiąwszyieną ręką żá garło/ w drugiey noż kryiomo wyięty maiąc/ zarznął go i żabił. Pochowáno z zálem owego młodźieńcá/ i rzecz się ta rozgłosiłá. W tym gdy się choroba śiliłá/ prośił Biskupa o spowiedź/ i o Náyświeszy Sakrament. Przyszedł Biskup;
Skrót tekstu: KwiatDzieje
Strona: 42
Tytuł:
Roczne dzieje kościelne
Autor:
Jan Kwiatkiewicz
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
się powinno co miłego oku Niepatrz na Twarz, bo w twoim powierzchownym sądzie Niewiesz o wnętrznej skazie, zaraźliwym trądzie. Ja serce upatruję czyste przy prostocie, Niepyszne w pomyślności, cierpliwe w kłopocie. Czy znałżeś równą miłość przeciw mnie jak w Jobie Chwali mnie, choć Robactwo z Ciała ropę skrobie. Znowu Prorok przywoła Synów Izaego Stańcię tu niech was widzę, aż do ostatniego. A obaczywszy, siedmiu, jak z Regestru czyta Ósmego niedostaje, gdzież jest, Ojca pyta. Rzecze Starzec: mam jeszczc jednego przy Trzodzie Najmłodszy bo dopiero Mech ma na Jagodzie. Ten dzień i noc pasący pilnie moje Owce Wszystka zabawa Jego Pola
się powinno co miłego oku Niepatrz na Twarz, bo w twoim powierzchownym sądzie Niewiesz o wnętrzney skazie, zaraźliwym trądzie. Ja serce upatruię czyste przy prostocie, Niepyszne w pomyślności, cierpliwe w kłopocie. Czy znałżeś rowną miłość przeciw mnie iak w Jobie Chwali mnie, choć Robactwo z Ciała ropę skrobie. Znowu Prorok przywoła Synow Jzaego Stańcię tu niech was widzę, aż do ostatniego. A obaczywszy, siedmiu, iak z Regestru czyta Osmego niedostaie, gdziesz iest, Oyca pyta. Rzecze Starzec: mam ieszczc iednego przy Trzodzie Naymłodszy bo dopiero Mech ma na Jagodzie. Ten dzień y noc pasący pilnie moie Owce Wszystka zabawa Jego Pola
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 4
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
że takich porodziła zbiegów, Co z sobą Chwałę do Domu wnosili Będąc Rządcami wód i ziemie brzegów, Ufała, że ją, ciż sami uczynią Szczęśliwą w życiu, po śmierci Boginią. W tym wzrok strwożona obróci do koła, Wrzeszcząc, cóż to jest Zefira niewidać, Z wszech kątów wiatry, przed siebie przywoła, Pyta: gdzie został? mogło się co przydać! Ci odpowiedzą: któż go wie gdzie lata, Matki niesłucha, a dopieroż Brata. Zrzędzi Babina to wzdycha, to szlocha, Zasnąć nie może, aż po małej chwyli Czuje za progiem swojego pieszczocha; Skoczy co prędzej, drzwi trochę uchyli, Wiedząc
że tákich porodziła zbiegow, Co z sobą Chwáłę do Domu wnosili Będąc Rządcami wod y ziemie brzegòw, Ufała, że ią, ciż sami uczynią Szczęśliwą w życiu, po śmierci Boginią. W tym wzrok strwożona obroci do koła, Wrzeszcząc, coż to iest Zefira niewidać, Z wszech kątow wiatry, przed siebie przywoła, Pyta: gdzie został? mogło się co przydać! Ci odpowiedzą: ktoż go wie gdzie láta, Mátki niesłucha, á dopieroż Bráta. Zrzędzi Babina to wzdycha, to szlocha, Zásnąć nie może, aż po małey chwyli Czuie zá progiem swoiego pieszczocha; Skoczy co prędzey, drzwi trochę uchyli, Wiedząc
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 15
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
raz poglądał okiem swym Wszechmocnym, Kontentował, się i patrzać mu miło, Na doskonałe woli swojej dziło, Lucyper Książę piekielnych otchłani, Złym wzrokiem patrzał na śliczną Fortecę, Zazdrość z chciwością jak sęp serce rani, Przeczuł, że mu tak nie będzie dalece Trudno o sposób oblec ją do koła, Wszystkich Ministrów do rady przywoła, Stanęli Radzcy, przed Monarchy twarzą, A ten na Tronie Hebanowym siedział, Z oczu siarczyste ognie jak ich sparzą, Odskoczą, a chcąc, aby im powiedział, Poco wezwani, każdy z strachem czeka, Ale od niego woli stać zdaleka, Ryknie, jako Lew, lub jak pies zawyje, Mówiąc
raz poglądał okiem swym Wszechmocnym, Kontentował, się y patrzać mu miło, Ná doskonałe woli swoiey dziło, Lucyper Xiążę piekielnych otchłani, Złym wzrokiem pátrzał ná śliczną Fortecę, Zázdrość z chciwością iák sęp serce ráni, Przeczuł, że mu ták nie będzie dalece Trudno o sposob oblec ią do koła, Wszystkich Ministrow do rády przywoła, Stanęli Radzcy, przed Monarchy twárzą, A ten ná Tronie Hebanowym siedział, Z oczu siarczyste ognie iák ich spárzą, Odskoczą, á chcąc, áby im powiedział, Poco wezwani, każdy z strachem czeka, Ale od niego woli stać zdáleka, Ryknie, iáko Lew, lub iák pies zawyie, Mowiąc
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 179
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
, W diabelskich sztukach Opery przyjemne, Teatrum piękne, dla serc ułowienia, Śpiewaczek głosy nie będą daremne, Bo w całej Sali, ba i w każdej loży, Myśli swywolne, chęci złe zamnoży. Chociaż tam wszystkie malowane twarzy, Patrzącym zda się uroda Anioła, Prędko Kupido pochodnią rozżarzy, I Matki swojej na pomoc przywoła, Żeby przy świetle zachwaliła szyje, Jednym, a drugim wzrost, kształtne Talie. Życzyłby sobie Argusem stoocznym, Ten i ów zostać, dla Komediantki, Byle się nogom jej przypatrzył skocznym, Często je biorą za swoje Amantki, One też wzajem wyćwiczonym skokiem, Wielu Monarchów dysponują okiem. I tak Lucyper mocną Regencją
, W diabelskich sztukach Opery przyiemne, Teatrum piękne, dla serc ułowięnia, Spiewaczek głosy nie będą daremne, Bo w całey Sali, ba y w każdey loży, Myśli swywolne, chęći złe zamnoży. Chociaż tam wszystkie malowane twárzy, Patrzącym zda się uroda Anioła, Prędko Kupido pochodnią rozżarzy, Y Mátki swoiey ná pomoc przywoła, Zeby przy świetle záchwaliła szyie, Jednym, á drugim wzrost, kształtne Talie. Zyczyłby sobie Argusem stoocznym, Ten y ow zostać, dla Komedyantki, Byle się nogom iey przypatrzył skocznym, Często ie biorą zá swoie Amantki, One też wzajem wyćwiczonym skokiem, Wielu Monarchow dysponuią okiem. Y ták Lucyper mocną Regencyą
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 191
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752