/ który powieczerzy długo siada. Bo stąd i niestrawnością zsorowieje żołądek/ i ciepło przyrodzone na stronę idzie/ siłę i moc zwyczajną kucharz do warzenia traci/ krew nie zdrowa ynie czysta stąd bywa pomnożona/ ciało szkodliwe napełnią humory/ zaczym nastąpią wilgotności/ zbytek/ chudość bladość pomieszanie duchów/ zwątlenie mózgu. Dla tego przywykać ma młodz/ nie tylko aby długo w noc nad pułmiskiem i kieliskim nie siadała; ale aby prac szkonych na początku nocy wystrzegała się/ aby porządek przyrodzony który nie tylko ludziom/ ale i zwierzętom służy/ we wszytkim był zachowany/ i szkodliwemi pracami nie pomieszany. 6.. Potrzebna też pogoda i w umyśle.
/ ktory powiecżerzy długo śiada. Bo ztąd y niestráwnośćią zsorowieie żołądek/ y ćiepło przyrodzone ná stronę idzie/ śiłę y moc zwycżáyną kucharz do wárzenia tráći/ krew nie zdrowa ynie cżysta ztąd bywa pomnożona/ ćiáło szkodliwe nápełnią humory/ zácżym nástąpią wilgotnośći/ zbytek/ chudość bládość pomięszánie duchow/ zwątlenie mozgu. Dla tego przywykáć ma młodz/ nie tylko áby długo w noc nád pułmiskiem y kieliskim nie śiadáłá; ále áby prac szkonych ná pocżątku nocy wystrzegáłá się/ áby porządek przyrodzony ktory nie tylko ludziom/ ále y zwierzętom służy/ we wszytkim był záchowány/ y szkodliwemi pracámi nie pomieszány. 6.. Potrzebna też pogodá y w vmyśle.
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: Gv
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
na każdym krześle piórko jakie z tegoż się znajdowało ptaka.
Alboż nie jest szczęśliwe Łabędziów tych gniazdo, w którym chciał Bóg uczcić naród ten i ojczyznę naszą. Gniazdo to stare i właśnie litewskie, a tym lepsze to Łabędzie, że ojczyste, nie skądinąd z daleka przyleciałe, które by długo do powietrza tutejszego przywykać i cudzą dziedziną trącić miały. Czytając kroniki, herbarze uznacie, iż prawie równo jak orzeł królewski do Polski te do Litwy przyleciały i gniazdo, tylą ozdób przezacnych ubłogosławione, rozkrzewiwszy się założyły, ile z domu Matuszewiców, mężów sławnych, dzielnych, bitnych, królom swoim wiernych, mądrych i, świętobliwych było.
Ozdób zaś
na każdym krześle piórko jakie z tegoż się znajdowało ptaka.
Alboż nie jest szczęśliwe Łabędziów tych gniazdo, w którym chciał Bóg uczcić naród ten i ojczyznę naszą. Gniazdo to stare i właśnie litewskie, a tym lepsze to Łabędzie, że ojczyste, nie skądinąd z daleka przyleciałe, które by długo do powietrza tutejszego przywykać i cudzą dziedziną trącić miały. Czytając kroniki, herbarze uznacie, iż prawie równo jak orzeł królewski do Polski te do Litwy przyleciały i gniazdo, tylą ozdób przezacnych ubłogosławione, rozkrzewiwszy się założyły, ile z domu Matuszewiców, mężów sławnych, dzielnych, bitnych, królom swoim wiernych, mądrych i, świętobliwych było.
Ozdób zaś
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 485
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
. Niechaj kilka złotych stały, gdyż się do stuki nie zdały, Złota co było zostało, to się tylko oddać zdało”.
Nie mogąc wytrzymać tego, porwał się z kijem do niego, Mówiąc: „Takiż to szacunek? taki wielki podarunek!” Leć się nieborak umyka, do czego nie zwykł, przywyka. A tu go też ów unosi, co za mną od króla prosi. Chciał bić złotnika, aż go przecie hamował sługa króla Michała, co przyszedł od króla prosić, żeby mię nie kłócił.
Najmniejszą rzecz już oddaję, cokolwiek u mnie zostaje; ŻYCIA JEDNEJ SIEROTY
I co białogłowom dano, gotowizną mu wracano.
. Niechaj kilka złotych stały, gdyż się do stuki nie zdały, Złota co było zostało, to się tylko oddać zdało”.
Nie mogąc wytrzymać tego, porwał się z kijem do niego, Mówiąc: „Takiż to szacunek? taki wielki podarunek!” Leć się nieborak umyka, do czego nie zwykł, przywyka. A tu go też ów unosi, co za mną od króla prosi. Chciał bić złotnika, aż go przecie hamował sługa króla Michała, co przyszedł od króla prosić, żeby mię nie kłócił.
Najmniejszą rzecz już oddaję, cokolwiek u mnie zostaje; ŻYCIA JEDNEJ SIEROTY
I co białogłowom dano, gotowizną mu wracano.
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 72
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
, lubo i trochę przymówić, Że bierzesz na swe sumnienie to braterskie ożenienie. TRANSAKCJA ALBO OPISANIE
Bo niczyje perswazyje, ani też żadne racje Nie złamały woli mojej, co czynię dla prośby twojej.
Jeśli mi złe losy padną, łzy moje na cię upadną, Kiedybym to znosić miała, do czegom nie przywykała. Bo jeśli dla substancyjej chce dojść tej inklinacyjej, Ta dość ma kłopotów w sobie, należy powiedzieć tobie”.
Jeszcze więcej było tego, leć trudno pomnieć wszytkiego. Zwłaszcza, że żal słów dodaje, co jest w sercu, to wydaje. Już mu to i ta mówiła, do którejm go sprowadziła, O
, lubo i trochę przymówić, Że bierzesz na swe sumnienie to braterskie ożenienie. TRANSAKCYJA ALBO OPISANIE
Bo niczyje perswazyje, ani też żadne racyje Nie złamały woli mojej, co czynię dla prośby twojej.
Jeśli mi złe losy padną, łzy moje na cię upadną, Kiedybym to znosić miała, do czegom nie przywykała. Bo jeśli dla substancyjej chce dojść tej inklinacyjej, Ta dość ma kłopotów w sobie, należy powiedzieć tobie”.
Jeszcze więcej było tego, leć trudno pomnieć wszytkiego. Zwłaszcza, że żal słów dodaje, co jest w sercu, to wydaje. Już mu to i ta mówiła, do którejm go sprowadziła, O
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 158
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
, ale tego dokazać nie może, abym innego kochała jak Bezprzywarskiego. Ale oto i on jak na nieszczęście. Co mu rzeknę nieszczęśliwa! SCENA VIII. ANNA. BEZPRZYWARSKI. MAGDALENA.
BEZPRZYWARSKI. Cóż to? nigdym Wm Panny nie widział tak pomieszanej! Czy mi się zdaje...
ANNA. Zaczynam przywykać do tego nieszczęścia, które się nie skończy chyba razem z mym życiem.
BEZPRZYWARSKI. Skądże ta tak nagła odmiana. Prawda, żem i wczora już nie widział tej wesołości Wm Panny, której zawsze doznawałem, ile razy miałem honor jej widzenia.
ANNA. Już te czasy upłynęły, i nie spodziewam
, ale tego dokazać nie może, abym innego kochała iak Bezprzywarskiego. Ale oto y on iak na nieszczęście. Co mu rzeknę nieszczęśliwa! SCENA VIII. ANNA. BEZPRZYWARSKI. MAGDALENA.
BEZPRZYWARSKI. Coż to? nigdym Wm Panny nie widział tak pomieszaney! Czy mi się zdaie...
ANNA. Zaczynam przywykać do tego nieszczęścia, ktore się nie skończy chyba razem z mym życiem.
BEZPRZYWARSKI. Zkądże ta tak nagła odmiana. Prawda, żem y wczora iuż nie widział tey wesołości Wm Panny, ktorey zawsze doznawałem, ile razy miałem honor iey widzenia.
ANNA. Iuż te czasy upłynęły, y nie spodziewam
Skrót tekstu: BohFStar
Strona: 40
Tytuł:
Staruszkiewicz
Autor:
Franciszek Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1766
Data wydania (nie wcześniej niż):
1766
Data wydania (nie później niż):
1766
. 570. Ćwiczenie dziatek.
Ćwiczenie rzecz kosztowna niewinnej młodości, Póki pochopu nie wziął przyrodzonej złości
Ogień, prac nieprzyjaciel i cnoty od wieku, Który zwykł rozkazować młodemu człowieku. Bóg niewinnych ust pragnie do zakonu swego, Nieskalanych plugastwem wszeteczeństwa złego, Bo jeśli z młodu poJa dasz zależeć jemu I z dzieciństwa nie będzie przywykał dobremu, Wtenczas gdy się rozpuści, na twój żal niemały Trudno będzie miał dosiądź świętej cnoty skały. Lecz kary niecierpliwe przyrodzenie jego Pierwej dobrze zrozumiej i dowcip, do czego Skłonny ma, do czego nie? Skąd się zaraz sprawisz, Czym go trudnić nie będziesz a czym go zabawisz. Opłakane nauki już przyszły do tego
. 570. Ćwiczenie dziatek.
Ćwiczenie rzecz kosztowna niewinnej młodości, Poki pochopu nie wziął przyrodzonej złości
Ogień, prac nieprzyjaciel i cnoty od wieku, Ktory zwykł rozkazować młodemu człowieku. Bog niewinnych ust pragnie do zakonu swego, Nieskalanych plugastwem wszeteczeństwa złego, Bo jeśli z młodu poIa dasz zależeć jemu I z dzieciństwa nie będzie przywykał dobremu, Wtenczas gdy się rozpuści, na twoj żal niemały Trudno będzie miał dosiądz świętej cnoty skały. Lecz kary niecierpliwe przyrodzenie jego Pierwej dobrze zrozumiej i dowcip, do czego Skłonny ma, do czego nie? Zkąd się zaraz sprawisz, Czym go trudnić nie będziesz a czym go zabawisz. Opłakane nauki już przyszły do tego
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 291
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
dalszą mię opiekę, Umocnij siły, grzechami zwątlonej, Pokaż mi proszę do pokuty drogę, Gdyż bez twej łaski postąpić nie mogę. Jak by mi w ucho, kto poszepnął blisko, Słowa rzetelnie wymówione słyszę: Wychodź za Jordan, i pospieszaj rzysko, Tam się swawola twoja ukołysze,
Tam do pokuty, gdy zaczniesz przywykać, Będziesz spokojną i przestaniesz brykać. Wychodzę zaraz, nic się nie opieram Na pierwszy rozkaz Pani wielowładnej, Pakta stateczne z Jej Synem zawieram, Ze służyć nie chcę mammonie szkaradnej; Jakoż na wojnę zaczętą przynoszę Jałmużny wziętej, od kogoś trzy grosze. Za te kupuję, chleba do Obozu, Lekko się wybrać myślę
dalszą mię opiekę, Umocniy siły, grzechami zwątloney, Pokaż mi proszę do pokuty drogę, Gdyż bez twey łaski postąpić nie mogę. Jak by mi w ucho, kto poszepnął blisko, Słowa rzetelnie wymowione słyszę: Wychodź za Jordan, y pospieszay rzysko, Tam się swawola twoia ukołysze,
Tam do pokuty, gdy zaczniesz przywykać, Będziesz spokoyną y przestaniesz brykać. Wychodzę zaraz, nic się nie opieram Na pierwszy roskaz Pani wielowładney, Pakta stateczne z Jey Synem zawieram, Ze służyć nie chcę mammonie szkaradney; Jakoż na woynę zaczętą przynoszę Jałmużny wziętey, od kogoś trzy grosze. Za te kupuię, chleba do Obozu, Lekko się wybrać myślę
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 178
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
ani się ofiarami bawią. Bogi te tylko chwalą/ i za takie mają/ których widzą/ i których darami i dobrami widomie się ratują/ i wspierają/ Słońce/ Wulkana/ Miesiąc/ a o inszych ani słyszeli. Żywot ich wszytek w łowach/ i w zabawach rycerskich/ z dzieciństwa przykrości/ niewczasom i pracom przywykają. Którzy nierychło zarastają/ ci między nimi nawiętsze mają zalecenie/ gdyż stąd wzrostu/ i sił pomnożenie/ żył utwierdzenie i zmocnienie/ pochodzić mniemają. Lat dwudziestu nie doszedszy z białągłową obcować/ za nawiętszą sprosność mają/ czego kryć nie zwykli/ bo w rzekach z białymigłowami nie rozdzielnie a spolnie się kąpią i myją/
áni sie ofiárami báwią. Bogi te tylko chwalą/ y zá tákie máią/ ktorych widzą/ y ktorych dárámi y dobrámi widomie sie rátuią/ y wspieráią/ Słońce/ Wulkaná/ Mieśiąc/ á o inszych áni słyszeli. Zywot ich wszytek w łowach/ y w zabawách rycerskich/ z dźiećiństwá przykrośći/ niewczásom y pracom przywykáią. Ktorzy nierychło zárastáią/ ći między nimi nawiętsze máią zalecenie/ gdyż stąd wzrostu/ y śił pomnożenie/ żył vtwierdzenie y zmocnienie/ pochodźić mniemáią. Lat dwudźiestu nie doszedszy z białągłową obcowáć/ zá nawiętszą sprosność máią/ czego kryć nie zwykli/ bo w rzekách z białymigłowámi nie rozdźielnie á spolnie sie kąpią y myią/
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 139.
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
by tak potrzeba podziałem kiedy) aby posiłkowała w boju/ jedna część drugą/ i która potykać się wprzód powinna/ albo którym skrzydłem/ zwłaszcza przeciwko Niemieckim Kornetom/ które krótkim szeregiem w tropie następują/ i dla tegoż naj barziej skrzydłami/ opasować ich w koło/ i znosić potrzeba. Czemu/ aby powoli przywykały Kompanie/ trzema podziałami/ albo częściami/ w ciągnieniu chodzić będzie powinna Chorągiew/ nakształt pierwszej/ i zadniej straży/ każdej części/ Towarzysza biegłego Wojny/ przydawszy do prowadzenia. Albo raczej pierwszą część/ Rotmistrz poprowadzi/ drugą Porucznik/ pod trzecią Chorąży przodkować ma/ ale ta część/ srodek zawsze z Chorągwią będzie
by tak potrzebá podźiałem kiedy) aby posiłkowáłá w boiu/ iedná część drugą/ y ktora potykáć się wprzod powinna/ álbo ktorym skrzydłem/ zwłaszcza przećiwko Niemieckim Kornetom/ ktore krotkim szeregiem w tropie nástępuią/ y dla tegoż náy bárźiey skrzydłami/ opásowáć ich w koło/ y znośić potrzebá. Czemu/ áby powoli przywykały Kompánie/ trzemá podźiáłámi/ álbo częściámi/ w ciągnieniu chodźić będzie powinná Chorągiew/ náksztáłt pierwszey/ y zádniey straży/ kożdey częśći/ Towárzyszá biegłego Woyny/ przydawszy do prowádzenia. Albo raczey pierwszą część/ Rotmistrz poprowádźi/ drugą Porucznik/ pod trzećią Chorąży przodkowáć ma/ ále tá część/ srodek záwsze z Chorągwią będzie
Skrót tekstu: FredKon
Strona: 3
Tytuł:
Potrzebne konsyderacje około porządku wojennego
Autor:
Andrzej Maksymilian Fredro
Drukarnia:
Franciszek Glinka
Miejsce wydania:
Słuck
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
, by żadnej od żywej nie było dystynkcji. Nosząc tedy dni kilka i nocy, gdy do karmienia wabiąc te ptastwo przydzie, nie karmić inaczej jak mięsem świżo między uszyma tej sarny tak przybitym, by zdawało się być jej mięsem. Trzeba też przy tym ruchać i podnosić tę sarnę, gdy już jeść siądą, by przywykali nic nie zważać na różne jesta i zbranianie się, które prawdziwa czynić będzie sarna zalatującym jej w oczy i siadającym między uszyma. To już tedy na nich wymógszy, chartów żwawych, niezbyt rączych dwóch trzeba, które mają się często z dremlikami widywać do obeznania i onym nieszkodzenia wspólnej z sarną pracy. Wyjechać zatym szczęśliwie na
, by żadnej od żywej nie było dystynkcji. Nosząc tedy dni kilka i nocy, gdy do karmienia wabiąc te ptastwo przydzie, nie karmić inaczej jak mięsem świżo między uszyma tej sarny tak przybitym, by zdawało się być jej mięsem. Trzeba też przy tym ruchać i podnosić tę sarnę, gdy już jeść siądą, by przywykali nic nie zważać na różne jesta i zbranianie się, które prawdziwa czynić będzie sarna zalatującym jej w oczy i siadającym między uszyma. To już tedy na nich wymógszy, chartów żwawych, niezbyt rączych dwóch trzeba, które mają się często z dremlikami widywać do obeznania i onym nieszkodzenia wspólnej z sarną pracy. Wyjechać zatym szczęśliwie na
Skrót tekstu: RadziwHDiar
Strona: 205
Tytuł:
Diariusze
Autor:
Hieronim Radziwiłł
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1747 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1747
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak