kto wie? jeżeliby ich nieoderwali od nas a potem i wszystkiej Rusi?
Zaczem de medio myśląc przed kilką lat napadł mi był na myśl jeden sposób: aby się było myśliło de matrimonio królewicza J. Mści Kazimierza w Moskwie ea conditione, żeby mu było włości jakie, tej tu Ukrainy przyległe, ratione dotis puszczono od Moskwy i zaraz do osiedzienia Tauryki posiłki dano, i tak długo one trzymano, pókiby sobie nie ugruntował sedem, do czego żeby się i nasza przyłożyła Rzeczpospolita. Częstokroć z prywatnemi o temem mówił przyjaciółmi, niechcąc tego wyżej wspominać, bacząc, że u nas wszystko rozumiemy za impossibilia. Teraz gdy i królewicz
kto wie? jeżeliby ich nieoderwali od nas a potém i wszystkiej Rusi?
Zaczém de medio myśląc przed kilką lat napadł mi był na myśl jeden sposób: aby się było myśliło de matrimonio królewicza J. Mści Kazimierza w Moskwie ea conditione, żeby mu było włości jakie, tej tu Ukrainy przyległe, ratione dotis puszczono od Moskwy i zaraz do osiedzienia Tauryki posiłki dano, i tak długo one trzymano, pókiby sobie nie ugruntował sedem, do czego żeby się i nasza przyłożyła Rzeczpospolita. Częstokroć z prywatnemi o témem mówił przyjaciołmi, niechcąc tego wyżej wspominać, bacząc, że u nas wszystko rozumiemy za impossibilia. Teraz gdy i królewicz
Skrót tekstu: KoniecSTatar
Strona: 302
Tytuł:
Dyskurs o zniesieniu Tatarów...
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1645
Data wydania (nie wcześniej niż):
1645
Data wydania (nie później niż):
1645
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
m kędy tylko co u Strzelca na Sw. lana ulicy, Sebastiana imięniem, ukradłam była spodniczkę czerwoną szajową i sukienkę błękitną sukienną, i złapano mię w kamienicy z tym, odebrano mi to i bili mię ceklarze na ratuszu krakowskim o to; chodziłam potym w karze, błoto skrzybiąc i zas nas wolno puszczono; kiedy zaś był odpust na Piasku, byłam u Ruski na miejskim brzegu; Kapeluszka przyniosła chusty mokre i dała je tej Rusce; Ruska je w czystej wodzie poprała, posuszywszy je, poprzedały po kamienicach na Kazimierzu, Zofia białogłowa, która jest u tej Ruski, powiadała, że tę Kapeluskę informowała, żeby te
m kędy tylko co u Strzelca na Sw. lana ulicy, Sebastyana imięniem, ukradłam była spodniczkę czerwoną szaiową y sukienkę błękitną sukienną, y złapano mię w kamienicy z tym, odebrano mi to y bili mię ceklarze na ratuszu krakowskim o to; chodziłam potym w karze, błoto skrzybiąc y zas nas wolno pusczono; kiedy zaś był odpust na Piasku, byłam u Ruski na mieyskim brzegu; Kapeluszka przyniosła chusty mokre y dała ie tey Rusce; Ruska ie w czystey wodzie poprała, posuszywszy ie, poprzedały po kamienicach na Kazimierzu, Zofia białogłowa, ktora iest u tey Ruski, powiadała, że tę Kapeluskę informowała, żeby te
Skrót tekstu: KsKrowUl_2
Strona: 642
Tytuł:
Księgi gromadzkie wsi Krowodrza, cz. 2
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Krowodrza
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
księgi sądowe
Tematyka:
sprawy sądowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1698 a 1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Księgi sądowe wiejskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bolesław Ulanowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1921
się tam dłuższy czas zabawić, Który nie dla niej, ale przybeł w tamtę stronę Swej miłej, jeśliby tam beła, na obronę.
LXXVII.
Że tam w on czas nie była, prędko się dowiedział; Lecz jeśli beła przedtem, coby mu powiedział, Nie beł żaden, bo wszytek lud na miecz puszczono I jednego na wyspie nawet nie żywiono. Drugiego dnia armata z portu wyjechała I nazad ku domowi stery obracała; Na którą wsiadł i Orland, myśląc z Irlandiej Znowu się w swoję drogę puścić do Francjej.
LXXVIII.
Nic więcej nad dzień jeden nie chciał się tam bawić, Wielkie królewskie prośby nie mogły nic sprawić;
się tam dłuższy czas zabawić, Który nie dla niej, ale przybeł w tamtę stronę Swej miłej, jeśliby tam beła, na obronę.
LXXVII.
Że tam w on czas nie była, prętko się dowiedział; Lecz jeśli beła przedtem, coby mu powiedział, Nie beł żaden, bo wszytek lud na miecz puszczono I jednego na wyspie nawet nie żywiono. Drugiego dnia armata z portu wyjechała I nazad ku domowi sztyry obracała; Na którą wsiadł i Orland, myśląc z Irlandyej Znowu się w swoję drogę puścić do Francyej.
LXXVIII.
Nic więcej nad dzień jeden nie chciał się tam bawić, Wielkie królewskie prośby nie mogły nic sprawić;
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 245
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Dlatego je z Orylem w bój były spuściły, Chcąc ich tam bawić, ażby ze złemi skutkami Gwiazdy minęły, co jem groziły śmierciami.
XC.
Starosta damiacki, skoro dostał nowej Wiadomości o pewnej śmierci Orylowej, Gołębicę wypuścił z listem, pod skrzydłami Prędkiemi uwiązanem cienkiemi niciami; Ta poszła do Kairu, z Kairu puszczono Inszą zasię gdzie indziej, jako tam czyniono, Tak, że wszytek za sześć, pięć lub cztery godziny O śmierci Orylowej miał Egipt nowiny.
XCI.
Skoro Astolf do końca on bój przyprowadził, Namawiał cne młodzieńce i na to jem radził, Acz oni sami przez się tego pożądali I ostróg żadnych na to nie potrzebowali
Dlatego je z Orylem w bój były spuściły, Chcąc ich tam bawić, ażby ze złemi skutkami Gwiazdy minęły, co jem groziły śmierciami.
XC.
Starosta damiacki, skoro dostał nowej Wiadomości o pewnej śmierci Orylowej, Gołębicę wypuścił z listem, pod skrzydłami Prędkiemi uwiązanem cienkiemi niciami; Ta poszła do Kairu, z Kairu puszczono Inszą zasię gdzie indziej, jako tam czyniono, Tak, że wszytek za sześć, pięć lub cztery godziny O śmierci Orylowej miał Egipt nowiny.
XCI.
Skoro Astolf do końca on bój przyprowadził, Namawiał cne młodzieńce i na to jem radził, Acz oni sami przez się tego pożądali I ostróg żadnych na to nie potrzebowali
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 353
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
ona na zdr zdrowie dobra jego następowała. a Urzędy mu odbierać chciała. z Wojskiem się Litewskim przez Ciechanowieckiego subiectum Pacowskie, związała na ruinę osobliwie Pana Marszałka. W każdym kole wewszytkich listach, Poselstwach, na Pana Marszałka następowali. Na Koło Jędrzejowskie Posłów. Na Wolborskie jego samego, ale i Posła jego niepuszczono, Sług za wartę pobrano. Trzeci. Ze zaś P. Świderski Marszałkiem Związkowym obrany, to go samego spytać jeszlim ja kazał. Spytać Jego Mści P. Wilczkowskiego. Jam go ani uznał za Marszałka, ani mu tytułu dawałem. Oco na mię Wojsko nastąpiło. z Instruccji która jest, puct kładzie
oná ná zdr zdrowie dobrá iego nástępowáłá. á Vrzędy mu odbierać chćiáłá. z Woyskiem się Litewskim przez Ciechánowieckiego subiectum Pacowskie, związáłá ná ruinę osobliwie Páná Márszałká. W káżdym kole wewszytkich listách, Poselstwach, ná Páná Márszałká nástępowáli. Ná Koło Iędrzeiowskie Posłow. Ná Wolborskie iego sámego, ále y Posłá iego niepuszczono, Sług zá wártę pobrano. Trzeći. Ze záś P. Swiderski Márszałkiem Zwiąskowym obrány, to go sámego spytać ieszlim ia kazał. Spytáć Iego Mśći P. Wilczkowskiego. Iam go áni vznał zá Márszałká, áni mu titułu dawałem. Oco ná mię Woysko nástąpiło. z Instructiey ktora iest, püct kłádźie
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 59
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
, jako nią Cnotę, Urodzenie, zabawy, zasługi, Urzędów zażywanie taksowali, i lżyli; wiedzą i słyszeli wszyscy, i niebyło nikogo, ktoby się nad moją, słysząc nielitował niewinnością, bo jako na Łotra jakiego, tak na mię jad swój wywierali. Kiedy proponowano krymina, dla tym większej dyfamacjej puszczono wszytkich.
Po takowej niesłusznej i obelżywej Proposicji chodzą przecię moi Przyjaciele, aby zmiękczyć rzeczy, i zatrzymać (lubo widzieli że się przeciwko Prawom działo) aby ad extrema sic etiam stantibus rebus nieprzychodziło. Ale niechętni wszytkie śrzodki odrzucają, potym stemi wypadają kondycjami, które mi proponują takie. Jeżelibym chciał dalszego ujść rigóru
, iáko nią Cnotę, Vrodzenie, zabáwy, zasługi, Vrzedow záżywánie táxowáli, y lżyli; wiedzą y słyszeli wszyscy, y niebyło nikogo, ktoby się nád moią, słysząc nielitował niewinnośćią, bo iáko ná Łotrá iákiego, ták ná mię iad swoy wywieráli. Kiedy proponowano crimina, dla tym większey diffámácyey puszczono wszytkich.
Po tákowey niesłuszney y obelżywey Propositiey chodzą przećię moi Przyiaćiele, áby zmiękczyć rzeczy, y zátrzymáć (lubo widźieli że się przećiwko Práwom dźiało) áby ad extrema sic etiam stantibus rebus nieprzychodźiło. Ale niechętni wszytkie śrzodki odrzucáią, potym ztemi wypadáią condicyámi, ktore mi proponuią tákie. Ieżelibym chćiał dálszego vyść rigoru
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 145
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
mi kazać dać pokoj wszytkiemu, i odstąpić sprawy, tudzież pozwolić, ucieszyć się nieco, zawziętej na ruinę moję zajadłości. Przyszło wydząc taką konspiracją na mię malignitatis, iżem odstąpiony od Senatu, tudzież gorsze jeszcze rzeczy mi gotowano, ustąpić z Domu, i z własnej ustąpić Ojczyzny. Kiedy proponowano obrony, niepuszczono nikogo. Proponują Panu Marszałkowi kondycje, jeśliby chciał ujść Dekretu. Ale widząc że na oszukanie, i na zwłokę czasu. Widząc że świadków pokupowano. Widząc że Scrut[...] jum odcięto, bo Mandat do wywiedzienia Punkt Manifestu scrutinium w ten czas położono, kiedy czas był ekspirował. Widząc, że chociaż po protestacjach tak wielu
mi kázáć dáć pokoy wszytkiemu, y odstąpić spráwy, tudźiesz pozwolić, vćieszyć się nieco, záwźiętey ná ruinę moię záiádłośći. Przyszło wydząc táką conspirátią ná mię malignitatis, iżem odstąpiony od Senatu, tudźiesz gorsze ieszcze rzeczy mi gotowano, vstąpić z Domu, y z własney vstąpić Oyczyzny. Kiedy proponowano obrony, niepuszczono nikogo. Proponuią Pánu Marszałkowi condycie, ieśliby chćiał vyść Decretu. Ale widząc że ná oszukánie, y ná zwłokę czásu. Widząc że świádkow pokupowano. Widząc że Scrut[...] ium odćięto, bo Mándat do wywiedźienia Punct Manifestu scrutinium w ten czás położono, kiedy czás był expirował. Widząc, że choćiasz po protestácyách tak wielu
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 145
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
bramie alias fortecy obronnej, która jest miedzy takiemi (które są niedostępne) górami i nikt się nie może przekraść, ani ominąć (choćby chciał kilkadziesiąt mil nakładać drogi) tej bromy. Tam jest preasidium i obrona wszelaka, ani się ważą przepuścić ullum bez wiadomości i rozkazania z Insbrucku. Jakoż i nas nie zaraz puszczono, aż za wiadomością wziętą z Insbrucku. Ten pas zowie się Scharnitz, tam się kończy Księstwo Bawarskie, continuatur państwo cesarskie.
Mila 1 nocleg we wsi Seefeld, do Inszpurgu należącej. 14v Tu siano drogie, chłopi habitu i mową Żydów exprimunt. Białogłowy krótko po kolana się noszą. NB
Dnia 15 Novembris. W
bramie alias fortecy obronnej, która jest miedzy takiemi (które są niedostępne) górami i nicht się nie może przekraść, ani ominąć (choćby chciał kilkadziesiąt mil nakładać drogi) tej bromy. Tam jest preasidium i obrona wszelaka, ani się ważą przepuścić ullum bez wiadomości i rozkazania z Insbrucku. Jakoż i nas nie zaraz puszczono, aż za wiadomością wziętą z Insbrucku. Ten pas zowie się Scharnitz, tam się kończy Księstwo Bawarskie, continuatur państwo cesarskie.
Mila 1 nocleg we wsi Seefeld, do Inszpurgu należącej. 14v Tu siano drogie, chłopi habitu i mową Żydów exprimunt. Białogłowy krótko po kolana się noszą. NB
Dnia 15 Novembris. W
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 135
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
stamtąd do Sermoneta Miasta/ 7 mil/ które na wysoki i wesoły położone Gorze/ i potężnie opatrzone/ które gdy jaki Pan możny mija albo przejeżdza/ z Dział Salue dają. Cesarz Karol Piąty/ pod czas bytności swojej/ w Kościele przy Ołtarzu/ swoją własną dzień i Rok wypisał ręką/ jednak żadnego ziego niepuszczono żołnierzy. z Sermoneta do Casa noua godpody wygodny masz 8 mil/ stąd do Labadia gospoda 8 mil/ stąd do Feracina Papieskiego Miasta 9 mil/ stąd do Fondy Miasteczka/ jednak niżeli tam dojedziesz/ po drodze napewną/ natrafisz wartę (gdyż to tam już do Neapolim należy) ci cię zrewidują i zmacają/
ztámtąd do Sermoneta Miástá/ 7 mil/ ktore ná wysoki y wesoły położone Gorze/ y potężnie opátrzone/ ktore gdy iáki Pan możny miia álbo przeieżdza/ z Dźiał Sálue dáią. Cesarz Karol Piąty/ pod czás bytnośći swoiey/ w Kośćiele przy Ołtarzu/ swoią własną dźień y Rok wypisał ręką/ iednák zadne^o^ ziego niepusczono zołnierzy. z Sermonetá do Casa noua godpody wygodny masz 8 mil/ ztąd do Labadia gospodá 8 mil/ ztąd do Feráciná Papieskiego Miástá 9 mil/ ztąd do Fondi Miásteczká/ iednák niżeli tám doiedźiesz/ po drodze napewną/ nátráfisz wártę (gdyż to tám iuż do Neápolim nalezy) ći ćię zrewiduią y zmácáią/
Skrót tekstu: DelicWłos
Strona: 190
Tytuł:
Delicje ziemie włoskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1665
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1665
potrawy stawiają, onych dodają. Luc. 12, Isai. 66, Apoc. 7, Apoc. 21, Cant. 5, Luc. 15, Ester 1
O, jako drogie, jako wyśmienite, o, jako słodkie, jako smakowite paszty wyborne świętym zgotowane, kredensowane! Wprzód, niźli gości na bankiet puszczono, każdego w szaty kosztowne ubrano, żeby był godzien oblicza Boskiego i miejsca tego. O, kto pomyśli, jak drogo ubrana oblubienica Chrystusowi dana, dusza w łożnicę jego wprowadzona i uwielbiona! Jako jest ślicznym pokryta bisiorem, nikt nie wyrazi słowem ani piórem, jako drogimi jaśnieje perłami i kanakami. Trudno wymówić, jakiej
potrawy stawiają, onych dodają. Luc. 12, Isai. 66, Apoc. 7, Apoc. 21, Cant. 5, Luc. 15, Esther 1
O, jako drogie, jako wyśmienite, o, jako słodkie, jako smakowite paszty wyborne świętym zgotowane, kredensowane! Wprzód, niźli gości na bankiet puszczono, każdego w szaty kosztowne ubrano, żeby był godzien oblicza Boskiego i miejsca tego. O, kto pomyśli, jak drogo ubrana oblubienica Chrystusowi dana, dusza w łożnicę jego wprowadzona i uwielbiona! Jako jest ślicznym pokryta bisiorem, nikt nie wyrazi słowem ani piorem, jako drogimi jaśnieje perłami i kanakami. Trudno wymówić, jakiej
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 114
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004