Bracie od Boga to schęcią Przyjmuj/ że cię tą chciał dotchnąć pieczęcią Gdy przyjmiesz w uprzejmości On się twej pomści (wierz mi) niewinności. Księgi Trzecie. Lirycorum Polskich Pieśń XXVIII. Na nieporownany Zbytek Bankietów Polskich.
SIlcie wy się Panowie na koszty próżne Budując splendece różne Lub się przecię zostanie co z tego w domu Puścizna znastępców komu Ale Polski niegubi nic jak bańkiety Drogie Paszty buczne wety/ I Malwatyckie trunki/ Wina z Tokaju Z obcego Alakant kraju. Nie pomierny wszafunku stołowy zbytek Pożyra was dochód wszytek. Gdy wam nie z Indyjskich stół zastawion Jatek Szemrze brzuch na niedostatek. By Rozmarnować zbiorów dziadowskich fanty/ Niech przecię
Bráćie od Bogá to zchęćią Przyimuy/ że ćię tą chćiał dotchnąć pieczęćią Gdy przyimiesz w vprzeymośći On się twey pomśći (wierz mi) niewinnośći. Kśięgi Trzećie. Lyricorum Polskich PIESN XXVIII. Ná nieporownány Zbytek Bánkietow Polskich.
SIlćie wy śię Pánowie ná koszty prożne Buduiąc splendece rożne Lub się przećię zostánie co z tego w domu Puścizna znastępcow komu Ale Polski niegubi nic iák báńkiety Drogie Pászty buczne wety/ Y Málwátyckie trunki/ Winá z Tokáiu Z obcego Alákánt kráiu. Nie pomierny wszáfunku stołowy zbytek Pożyrá was dochod wszytek. Gdy wam nie z Indyiskich stoł zástáwion Iátek Szemrze brzuch ná niedostátek. By Rozmárnowáć zbiorow dźiádowskich fánty/ Niech przećię
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 202
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
, Rzemieślnik swe rzemiosło, żeby się co prędzej Dla zarobku i świeżych psowało pieniędzy. I kat ci się też jednym rzemieślnikiem liczy: Niewczym najwięcej zbójców i złodziejów życzy, Bo gdzieby tych nie było, bez wszego dowodu, Przyszłoby wszytkim katom pozdychać od głodu, Przyszłoby nago chodzić, bo jeśli puścizny Nie weźmie z szubienice, nie ma gotowizny. 177 (N). DWAJ BŁAZNOWIE
Jechał do wojewody kasztelan krakowski. Tu Cygan był za błazna, a tam Słowikowski. Toż Słowikowski pyta: „A tyś kto?” Cygana. Cygan: „Błazen, lecz tylko — rzecze — swego pana.”
, Rzemieślnik swe rzemiosło, żeby się co prędzej Dla zarobku i świeżych psowało pieniędzy. I kat ci się też jednym rzemieślnikiem liczy: Niewczym najwięcej zbójców i złodziejów życzy, Bo gdzieby tych nie było, bez wszego dowodu, Przyszłoby wszytkim katom pozdychać od głodu, Przyszłoby nago chodzić, bo jeśli puścizny Nie weźmie z szubienice, nie ma gotowizny. 177 (N). DWAJ BŁAZNOWIE
Jechał do wojewody kasztelan krakowski. Tu Cygan był za błazna, a tam Słowikowski. Toż Słowikowski pyta: „A tyś kto?” Cygana. Cygan: „Błazen, lecz tylko — rzecze — swego pana.”
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 83
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
pazury, Do swojego łożyska i swej wszedszy dziury, Nie mogąc mieć inakszej rady na przemory, Mądry to pisze Ezop, uczynił się chory. Gdzie kiedy go rozliczni nawiedzają zwierze (A gdybyś mógł do serca zajźreć, żaden szczerze; Któż tyranowi życzy doczekać siwizny? Ten się cieszy z bojaźni, tamten dla puścizny), Każdy garłem nawiedzin przypłacić mu musi, Żaden nazad nie wyńdzie, każdego udusi. Nie sfolgował, przyszedłli kto i z jego rodu, Dla wydania sekretu, a potem i z głodu. Gdy tak lwy, dziki, wilki w zgłodniałe tka kiszki, Widząc nad jamą, prosi w nawiedziny liszki: „
pazury, Do swojego łożyska i swej wszedszy dziury, Nie mogąc mieć inakszej rady na przemory, Mądry to pisze Ezop, uczynił się chory. Gdzie kiedy go rozliczni nawiedzają zwierze (A gdybyś mógł do serca zajźreć, żaden szczerze; Któż tyranowi życzy doczekać siwizny? Ten się cieszy z bojaźni, tamten dla puścizny), Każdy garłem nawiedzin przypłacić mu musi, Żaden nazad nie wyńdzie, każdego udusi. Nie sfolgował, przyszedłli kto i z jego rodu, Dla wydania sekretu, a potem i z głodu. Gdy tak lwy, dziki, wilki w zgłodniałe tka kiszki, Widząc nad jamą, prosi w nawiedziny liszki: „
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 195
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ubogim w sercu, Panem być w swej mierze, Piękna rzecz, tego zły wrog nigdy nie odbierze. Ale górna myśl na co się komu przygodźi? I Panu wadźi, i ubogim barzo szkodźi. A ono przydźie ten czas, że nasze mniemanie, Niwczym z próżną powagą u świata zostanie. 2. Puścizna Mazowiecka.
Cioteczny, wujeczny, rodzony brat, Ciotka, swak i wuj, rodzony kowal, dali byli stryjną za młynarza a kobełę zaś posłali w żaki, i takci był ksiądz został Jakubem. A toż mnie właśnie po tej surzynie puścizna przyłazi 3. Rozgwara.
KMOŚ. Pomaga Bóg, Bartoszu, pocliwy
ubogim w sercu, Pánem być w swey mierze, Piękna rzecz, tego zły wrog nigdy nie odbierze. Ale gorna myśl na co sie komu przygodźi? Y Pánu wadźi, y ubogim barzo szkodźi. A ono przydźie ten czás, że násze mniemánie, Niwczym z prożną powagą v świátá zostánie. 2. Puścizna Mazowiecka.
Cioteczny, wujeczny, rodzony brat, Ciotka, swak i wuj, rodzony kowal, dali byli stryjną za młynarza a kobełę zaś posłali w żaki, i takci był ksiądz został Jakubem. A toż mnie właśnie po tej surzynie puścizna przyłazi 3. Rozgwara.
KMOŚ. Pomaga Bóg, Bartoszu, pocliwy
Skrót tekstu: WychWieś
Strona: 4
Tytuł:
Kiermasz wieśniacki
Autor:
Jan z Wychylówki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi, fraszki i epigramaty, pieśni
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Teodor Wierzbowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
K. Kowalewski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1902
, Niwczym z próżną powagą u świata zostanie. 2. Puścizna Mazowiecka.
Cioteczny, wujeczny, rodzony brat, Ciotka, swak i wuj, rodzony kowal, dali byli stryjną za młynarza a kobełę zaś posłali w żaki, i takci był ksiądz został Jakubem. A toż mnie właśnie po tej surzynie puścizna przyłazi 3. Rozgwara.
KMOŚ. Pomaga Bóg, Bartoszu, pocliwy kmochniku, Jakoż się wasiść macie tu w tym Jaworzniku?
BARTOSZ. Boże-ć daj dobre zdrowie, jeszcze-ć nie nagorzej, Kiedyby nam halerzów dostawało sporzej. A ty, jako się tam masz, zwłaszcza na Zawiślu, Byłżeś
, Niwczym z prożną powagą v świátá zostánie. 2. Puścizna Mazowiecka.
Cioteczny, wujeczny, rodzony brat, Ciotka, swak i wuj, rodzony kowal, dali byli stryjną za młynarza a kobełę zaś posłali w żaki, i takci był ksiądz został Jakubem. A toż mnie właśnie po tej surzynie puścizna przyłazi 3. Rozgwara.
KMOŚ. Pomaga Bóg, Bartoszu, pocliwy kmochniku, Jakoż się wasiść macie tu w tym Jaworzniku?
BARTOSZ. Boże-ć daj dobre zdrowie, jeszcze-ć nie nagorzej, Kiedyby nam halerzów dostawało sporzej. A ty, jako się tam masz, zwłaszcza na Zawiślu, Byłżeś
Skrót tekstu: WychWieś
Strona: 4
Tytuł:
Kiermasz wieśniacki
Autor:
Jan z Wychylówki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi, fraszki i epigramaty, pieśni
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Teodor Wierzbowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
K. Kowalewski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1902
szaleć młodemu, Ale kiedy się przyda oszaleć staremu, Tam już miary nie pytaj; nagorzej w tej dobie, A zwłaszcza białejgłowie, gdy już nogą w grobie. A krewni co do tego? Perot Do tyla wołali, Aż też na koniec próżnej mowy poprzestali. Bo ich tym potykała, iż, prawi, czekacie Puścizny, dlatego rzecz dobrą rozradzacie. Alkon Abo nigdy nie umrze, gdy chłopa dostanie? Czy lepiej, że kto obcy przodków jej zbieranie Będzie brał, bo potomstwa, wiem, że nie napłodzi? Perot Nie frasuj się, często Bóg i frantom dogodzi, Że ci babożeniowie, co śmierci czekali Żon swoich, pierwej sami
szaleć młodemu, Ale kiedy się przyda oszaleć staremu, Tam już miary nie pytaj; nagorzej w tej dobie, A zwłaszcza białejgłowie, gdy już nogą w grobie. A krewni co do tego? Perot Do tyla wołali, Aż też na koniec próżnej mowy poprzestali. Bo ich tym potykała, iż, prawi, czekacie Puścizny, dlatego rzecz dobrą rozradzacie. Alkon Abo nigdy nie umrze, gdy chłopa dostanie? Czy lepiej, że kto obcy przodków jej zbieranie Będzie brał, bo potomstwa, wiem, że nie napłodzi? Perot Nie frasuj się, często Bóg i frantom dogodzi, Że ci babożeniowie, co śmierci czekali Żon swoich, pierwej sami
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 39
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
/ pod Ostróg wiedzione: z Których ku Moskwie z dział piechota bila A ta co dalij tym gorzej trwoziła.
Przyszło do tego jak się bać poczęli/ Ze ciemną nocą z Ostrogu pierzchnęli. Pozapalawszy Ostrogi z Szańcami/ Proch/ kule/ knoty/ zostaly zwożami.
Wszelkiej żywności naszym bronic chcieli Ogniem/ by po nich puścizny nie mieli. Ale się opak nad ich wolą stało: Niemal się wszystko u naszych zostalo.
Bo to/ co oni odchodząc palili: Nasi przychodząc prędko ugasili. Nie ugaszona jednak Cerkiewona: Wielkością prochu z gruntu wysadzona.
Zgorzało wiele/ lecz i to nie mało: Co w ten czas w polskie ręce się dostało
/ pod Ostrog wiedźione: z Ktorych ku Moskwie z dźiał piechota bila A ta co dáliy tym gorzey trwoźyła.
Przyszło do tego iák się bać poczęli/ Ze ćięmną nocą z Ostrogu pierzchnęli. Pozápálawszy Ostrogi z Sżancámi/ Proch/ kule/ knoty/ zostály zwożámi.
Wszelkiey żywnośći naszym bronic chćieli Ogniem/ by po nich puśćizny nie mieli. Ale się opak nad ich wolą stáło: Niemal się wszystko u nászych zostálo.
Bo to/ co oni odchodząc pálili: Nási przychodząc prędko ugáśili. Nie ugaszona iednak Cerkiewona: Wielkośćią prochu z gruntu wysadzona.
Zgorzáło wiele/ lecż y to nie máło: Co w ten czas w polskie ręce się dostáło
Skrót tekstu: ChełHWieść
Strona: D4
Tytuł:
Wieść z Moskwy
Autor:
Henryk Chełchowski
Drukarnia:
Franciszek Schnellboltz
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
poematy epickie, relacje
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
podatki panu oddawał, przeto Ociec Przeor, widząc rzecz słuszną, rozkazał bratu Crispinowi i wojtowi, aby wyjechawszy i obaczywszy co słusznego, przyczynili mu gruntu, na którymby mógł wysiac sześć korcy.
3116. (446) 20. Skarżył się Piotr Prokop na brata swego, ze mu nic niedał po śmierci ojcowski puścizny, a ze się u niego tego dawno ani u ojca samego, póki jeszcze był żywy, niedopomagał ani upominał, ani tyż przed Panem, ani przed urzędem nieskarzył o to przez tak długi czas, przeto odpada od wszytkiego za dekretem Ojca Przeora i prawa.
3117. (447) 21. Wystąpiwszy Kuba wójt
podatki panu oddawał, przetho Ociec Przeor, widząc rzecz słuszną, roskazał brathu Crispinowi ÿ woytowi, aby wyiechawszy ÿ obaczywszy co słusznego, przyczynili mu gruntu, na ktorymby mogł wÿsiac szesc korcÿ.
3116. (446) 20. Skarzył sie Piotr Prokop na bratha swego, ze mu nic niedał po smierci oycowski pusciznÿ, a ze sie u niego tego dawno ani u oyca samego, poki ieszcze był zywÿ, niedopomagał ani upominał, ani tyz przed Panęm, ani przed urzędem nieskarzył o tho przez tak długi czas, przetho odpada od wszytkiego za dekretem Oyca Przeora y prawa.
3117. (447) 21. Wystąpiwszy Kuba woit
Skrót tekstu: KsKasUl_1
Strona: 330
Tytuł:
Księgi gromadzkie wsi Kasina Wielka, cz. 1
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kasina Wielka
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
księgi sądowe
Tematyka:
sprawy sądowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Księgi sądowe wiejskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bolesław Ulanowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1921
prawie odnosi: Nie odzierano sukien/ jako sława głosi/ Chyba z wierutnych łotrów i złoczyńców jawnych; Ale wy/ zapomniawszy konstytucij dawnych/ I pobożności świętej/ tegoście złupili Który niewinnie cierpi: a tym przepuścili/ Którzy za swe złoczyństwa słuszną karę mają/ A jednak oto w swoim ubierze konają. Odstąpciesz z tą puścizną/ niechaj nie frasuje Pana/ ta jawna wzgarda/ niech się rozprawuje. Niech rodzicielce swojej testament zostawi/ Póki go zapaśna śmierć żywota niezbawi. Żałosny testamencie/ bolesna rozprawo: Strzał hartownych i mieczów ostrych pełno prawo. Oczekiwając końca/ tysiąckroć boleje Smętkiem dusza/ schnie serce/ i wszystko niszczeje. Psal: 27
práwie odnośi: Nie odźierano sukien/ iáko sławá głośi/ Chybá z wierutnych łotrow y złoczyńcow iáwnych; Ale wy/ zápomniawszy konstytuciy dawnych/ I pobożnośći świętey/ tegośćie złupili Ktory niewinnie ćierpi: á tym przepuśćili/ Ktorzy zá swe złoczyństwá słuszną kárę máią/ A iednák oto w swoim vbierze konáią. Odstąpćiesz z tą puścizną/ niechay nie frásuie Páná/ tá iáwna wzgárda/ niech się rozpráwuie. Niech rodźićielce swoiey testáment zostáwi/ Poki go zapáśna śmierć żywotá niezbáwi. Záłosny testámenćie/ bolesna rozpráwo: Strzał hártownych y mieczow ostrych pełno práwo. Oczekiwáiąc końcá/ tyśiąckroć boleie Smętkiem duszá/ schnie serce/ y wszystko niszczeie. Psal: 27
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 81.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
jadły. Jedną cię wzgardą znałby, i obrzydem, Gdybyś tak stanął był przed Buzyrydem, Jak teraz chodzisz zle i niepotrzebnie; Wyśmiałby cię był, i wybił haniebnie. Anteuszowe niech wyzują stroje Barki, ramiona, lędźwie, boki twoje; Niechaj to dłużej nie boli Olbrzyma, Ze się niewieściuch w puściźnie odyma. Ze się Meońskiej chwyciłeś podwiki, Ze musisz trzymać Panieńskie koszyki, Ze cię besztaiś jak chcą fraucymerki, Mówią, że wszystko znosisz dla swej gierki. Długoli będziesz gnuśniał w tym niewstydzie, Sromoty swojej nie znając Alcydzie? Tęż rękę, co się bić nie zlękła z nikiem, Plecionym słuszna zaprzątać koszykiem?
iádły. Iedną ćię wzgárdą znałby, y obrzydem, Gdybyś ták stánął był przed Buzyrydem, Iák teraz chodźisz zle y niepotrzebnie; Wyśmiałby ćię był, y wybił hániebnie. Anteuszowe niech wyzuią stroie Bárki, rámioná, lędźwie, boki twoie; Niechay to dłużey nie boli Olbrzymá, Ze się niewieśćiuch w puśćiźnie odyma. Ze się Meońskiey chwyćiłeś podwiki, Ze muśisz trzymáć Pánieńskie koszyki, Ze ćię besztáiś iák chcą fraucymerki, Mowią, że wszystko znośisz dla swey gierki. Długoli będźiesz gnuśniał w tym niewstydźie, Sromoty swoiey nie znáiąc Alcydźie? Tęż rękę, co się bić nie zlękła z nikiem, Plećionym słuszna záprzątáć koszykiem?
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 118
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695