choroby,
Nieraześmy się tego napatrzyli, W co się żołnierze dobrzy obrócili, Gdy od Zbaraża, Kamieńca, Sokala, Szli do szpitala.
Chociaż prosili, choć supplikowali, Choć swe kajdany pod nogi rzucali, To tylko słowy ich pożałowano A nic nie dano.
Takim to tylko dają dziś daniny, Co sobie piżmem pudrują czupryny; Ci to daniny jak psi flak łapają, Tych tu kochają.
A ty nieboże chocieś już ćwiczyznę Niejednę spędził, służąc za ojczyznę, Chocieś ostatni ząb wyłamał stary, Głodząc suchary,
Już jak za płachtą tak za portirią Stój za tą i za inszą okazią, Tak wiele weźmiesz, jako ci pobrali,
choroby,
Nieraześmy się tego napatrzyli, W co się żołnierze dobrzy obrocili, Gdy od Zbaraża, Kamieńca, Sokala, Szli do szpitala.
Chociaż prosili, choć supplikowali, Choć swe kajdany pod nogi rzucali, To tylko słowy ich pożałowano A nic nie dano.
Takim to tylko dają dziś daniny, Co sobie piżmem pudrują czupryny; Ci to daniny jak psi flak łapają, Tych tu kochają.
A ty nieboże chocieś już ćwiczyznę Niejednę spędził, służąc za ojczyznę, Chocieś ostatni ząb wyłamał stary, Głodząc suchary,
Już jak za płachtą tak za portirią Stoj za tą i za inszą okazią, Tak wiele weźmiesz, jako ci pobrali,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 344
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Polska śmierdzi/ i wszytko w niej gani. O Francij powiada/ o Damach/ Baletach. Nic nieumie tylko łgać/ a udawać rzeczy/ W źwierciedle ustawicznie ni tam Małpa jaka Muszczę się/ goli brodę i dwa razy o dzień. Toż napotym i w Polskim stroju czynić będzie. Monstruje/ perfumuje/ pudruje i trafi Włosy/ z których żelazo ledwie kiedy znidzie/ Mowa/ Stroi/ po Francusku i Gest i zabawa. Siła przejął zwyczajów/ umie i Kapłuna Drewnianego rozebrać/ a zjeść prawdziwego. I po toż to całe ośm lat w Rzymie/ w Paryżu Potrzeba było mieszkać? i na to się ten koszt Siedmiudziesiąt Tysięcy
Polska śmierdźi/ y wszytko w niey gani. O Fráncij powiádá/ o Damách/ Baletách. Nic nievmie tylko łgáć/ á vdáwáć rzeczy/ W źwierćiedle vstáwicznie ni tám Małpá jáka Muszczę się/ goli brodę y dwá rázy o dźień. Tosz nápotym y w Polskim stroiu czynić będźie. Monstruie/ perfumuie/ pudruie y trafi Włosy/ z ktorych żelázo ledwie kiedy znidźie/ Mowa/ Stroi/ po Fráncusku y Gest y zábawa. Siłá przeiął zwyczáiow/ vmie y Kapłuná Drewnianego rozebráć/ á zieść prawdźiwego. Y po toż to cáłe osm lat w Rzymie/ w Páryżu Potrzebá było mieszkáć? y ná to się ten koszt Siedmiudźieśiąt Tysięcy
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 3
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
choroby.
Nieraześmy się tego napatrzyli, W co się żołnierze dobrzy obrócili, Gdy spod Zbaraża, Kamieńca, Sokala Szli do szpitala.
Chociaż prosili, choć supłikowali, Choć swe kajdany pod nogi rzucali, To tylko słowy ich pożałowano, A nic nie dano.
Takim to tylko dają dziś daniny, Co sobie piżmem pudrują czupryny; Ci to dzierżawy jak psi flak łapają, Tych tu kochają.
A ty, nieboże, chocieś już ćwiczyznę Niejednę spędził służąc za Ojczyznę, Chociaś ostatni ząb wyłamał stary Głodząc suchary,
Już jak za płachtą stój za portiryją — I za tą, i za inszą okazją Tak wiele weźmiesz, jako ci pobrali
choroby.
Nieraześmy się tego napatrzyli, W co się żołnierze dobrzy obrócili, Gdy spod Zbaraża, Kamieńca, Sokala Szli do szpitala.
Chociaż prosili, choć supłikowali, Choć swe kajdany pod nogi rzucali, To tylko słowy ich pożałowano, A nic nie dano.
Takim to tylko dają dziś daniny, Co sobie piżmem pudrują czupryny; Ci to dzierżawy jak psi flak łapają, Tych tu kochają.
A ty, nieboże, chocieś już ćwiczyznę Niejednę spędził służąc za Ojczyznę, Chociaś ostatni ząb wyłamał stary Głodząc suchary,
Już jak za płachtą stój za portiryją — I za tą, i za inszą okazyją Tak wiele weźmiesz, jako ci pobrali
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 113
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975