, jako go na śmierć, tak nas do żywota Niech wiedzie, gdy przystąpi pokuta i cnota, Żeby pod tym, któregoś nam dał, nauklerem Przestaliśmy być ordzie i Turkom jaserem; Nie tak się pogańskiego boimy zagonu: Niech nas nie wiąże, niech z nas szatan nie ma plonu. Niech nam Jego herbowny puklerz portem będzie, Gdzie byśmy po tak długim wytchnąć mogli błędzie. Zruć brzydkich zbytków żagle, zruć obłudę z masztu, Słusznego gniewu swego przyczynę, a każ tu Uniżoną pokorę przy serdecznym żalu Za grzech rozpostrzeć, a tak staniemy u palu. 184 (F). Z NIECHCENIA ZGODA
Rozumiejąc z daleka, że dwu
, jako go na śmierć, tak nas do żywota Niech wiedzie, gdy przystąpi pokuta i cnota, Żeby pod tym, któregoś nam dał, nauklerem Przestaliśmy być ordzie i Turkom jaserem; Nie tak się pogańskiego boimy zagonu: Niech nas nie wiąże, niech z nas szatan nie ma plonu. Niech nam Jego herbowny puklerz portem będzie, Gdzie byśmy po tak długim wytchnąć mogli błędzie. Zruć brzydkich zbytków żagle, zruć obłudę z masztu, Słusznego gniewu swego przyczynę, a każ tu Uniżoną pokorę przy serdecznym żalu Za grzech rozpostrzeć, a tak staniemy u palu. 184 (F). Z NIECHCENIA ZGODA
Rozumiejąc z daleka, że dwu
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 86
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
krynic krwawego boju. Jeśli cię ciało turbuje, Świat cię wojskiem oblęże, Jeśli szatan swe rychtuje Przeciw tobie oręże, Uchodź Chrystusów żołnierzu, Do jaskiń tej opoki,
Respersa fonte sacro, Quibus fugentur hostes. I nunc crucisque ductu Inimica Tartarorum Perrumpe castra, vinces Signo merens sub isto .
Tam weź broń, stamtąd w puklerzu, Który świętymi stoki Pokropiony, w tym gromady Nieprzyjaciół porazisz. Podź za krzyżem, jego ślady I moc piekielną skazisz. 12. Testimonia martyrum et egzempla sanctorum.
Metain vides laborum Athleta! cerne palmas Et martyrum trophaea Et virginum corollas Et nobiles triumphos Exercitus supremi. Te vicerint puelli, Te vicerint puellae? Age,
krynic krwawego boju. Jeśli cię ciało turbuje, Świat cię wojskiem oblęże, Jeśli szatan swe rychtuje Przeciw tobie oręże, Uchodź Chrystusow żołnierzu, Do jaskiń tej opoki,
Respersa fonte sacro, Quibus fugentur hostes. I nunc crucisque ductu Inimica Tartarorum Perrumpe castra, vinces Signo merens sub isto .
Tam weź broń, ztamtąd w puklerzu, Ktory świętymi stoki Pokropiony, w tym gromady Nieprzyjacioł porazisz. Podź za krzyżem, jego ślady I moc piekielną skazisz. 12. Testimonia martyrum et exempla sanctorum.
Metain vides laborum Athleta! cerne palmas Et martyrum trophaea Et virginum corollas Et nobiles triumphos Exercitus supremi. Te vicerint puelli, Te vicerint puellae? Age,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 419
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
sukien, chowa białe stroje, Służąc u stołu, gdzie więc żółta jucha, Miasto serwety i miasto fartucha. Ale zaś ust twych jest zazdrosną strażą I całować ich ludzie się nie ważą, Bo kiedy kto chce, broda na zawadzie Stawa przed nimi jak sołdat w paradzie.
Taż piersiom stanie za tarcz, za puklerze, A z nami się w tym obchodzi nieszczerze, Bo piersi, których oczom naszym broni, Sama całuje, gdy się najmniej skłoni. Ale i z tobą ona kiedy zadrze, Bo gdy chcesz widzieć swe śliczne zanadrze, Przed tą zazdrosną, co wyszła jak stępka, Nie widzisz piersi, podobno i pępka. Boję
sukien, chowa białe stroje, Służąc u stołu, gdzie więc żółta jucha, Miasto serwety i miasto fartucha. Ale zaś ust twych jest zazdrosną strażą I całować ich ludzie się nie ważą, Bo kiedy kto chce, broda na zawadzie Stawa przed nimi jak sołdat w paradzie.
Taż piersiom stanie za tarcz, za puklerze, A z nami się w tym obchodzi nieszczerze, Bo piersi, których oczom naszym broni, Sama całuje, gdy się najmniej skłoni. Ale i z tobą ona kiedy zadrze, Bo gdy chcesz widzieć swe śliczne zanadrze, Przed tą zazdrosną, co wyszła jak stępka, Nie widzisz piersi, podobno i pępka. Boję
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 43
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
lepiej z tobą dzieje! ORACJA KWIETNA
Ja, com przedtem bijał Turki I łapał lękliwe kurki, Nalazłem, gdzie w gumnie dziura, Służyłem jak wierny ciura — Teraz, jak się pan ożenił, Wszytek mi się świat odmienił. Nie zostawił mi z wesela, Tylko tatarskiego ziela; Com przedtem gładził puklerze, Teraz muszę skubać pierze, I com hecował przyłbice, Teraz wycieram spódnice. Mam-li tak żyć niewesoły, Wolę już chodzić do szkoły, Bo tam ćwiczą w głowie mózgi, Choć się boję rózgi. Niech się w suchedni nie dłużę, Już panu z panią nie służę, A do błotnego podołka Panna
lepiej z tobą dzieje! ORACJA KWIETNA
Ja, com przedtem bijał Turki I łapał lękliwe kurki, Nalazłem, gdzie w gumnie dziura, Służyłem jak wierny ciura — Teraz, jak się pan ożenił, Wszytek mi się świat odmienił. Nie zostawił mi z wesela, Tylko tatarskiego ziela; Com przedtem gładził puklerze, Teraz muszę skubać pierze, I com hecował przyłbice, Teraz wycieram spódnice. Mam-li tak żyć niewesoły, Wolę już chodzić do szkoły, Bo tam ćwiczą w głowie mózgi, Choć się boję rózgi. Niech się w suchedni nie dłużę, Już panu z panią nie służę, A do błotnego podołka Panna
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 66
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, a wtyka.” Tam do diabła z niemocą! pomyśliwszy sobie Idę; jeszczem o takiej nie słyszał chorobie. 556. ApENDIKs DO PANEGIRYKU KRÓLA JEGOMOŚCI
Kiedyby mi też syn mój nie umierał, Nie podłym wierszem, nie tą kartą marną Tak wielkie twoje triumfy bym wspierał; Kiedy się wszyscy pod twój puklerz garną, On by regiestru pewnie nie zawierał. Dziś ze mną płachtą przyodziany czarną, W niebie modlitwą, ja na ziemi z płaczem, Małym cię, wielki królu, czczę haraczem. 557. NA ARGO PANA HADZIEWICZA
Drwa, wodę i na kupie dwie widząc głowiznie: Pewnie Hadziewicz w swojej dawnej robociźnie Sztukę myśli wyprawić
, a wtyka.” Tam do diabła z niemocą! pomyśliwszy sobie Idę; jeszczem o takiej nie słyszał chorobie. 556. APPENDIX DO PANEGIRYKU KRÓLA JEGOMOŚCI
Kiedyby mi też syn mój nie umierał, Nie podłym wierszem, nie tą kartą marną Tak wielkie twoje tryumfy bym wspierał; Kiedy się wszyscy pod twój puklerz garną, On by regiestru pewnie nie zawierał. Dziś ze mną płachtą przyodziany czarną, W niebie modlitwą, ja na ziemi z płaczem, Małym cię, wielki królu, czczę haraczem. 557. NA ARGO PANA HADZIEWICZA
Drwa, wodę i na kupie dwie widząc głowiznie: Pewnie Hadziewicz w swojej dawnej robociźnie Sztukę myśli wyprawić
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 429
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
! Pamiętaj przeszłej powetować zguby, I to co wyszło do swej przywieść kluby: Stamtąd zostałe i pomorskie kąty, Stąd przywróciwszy nasze nam Inflanty, Bowiem to wszystko mając w ręku swoich Uczynić możesz, czem królestw oboich Zwiążesz granice, że nierozerwaną Sklejone ligą wiecznie już zostaną. Nie straż królewska, ni ognie farowe, Ani puklerze Argiraspidowe, Tak cię obronią, jako z nami sobie Bezpiecznie zaśniesz na uszy tu obie. MACIEJA KAZIMIERZA SARBIEWSKIEGO SOCIETATIS Jezu do rycerstwa polskiego Oda 1. Księgi 4.
Ojczystą Muzą.
Wieczną, na wielkiej krępakowskiej skale Rysuję piosnkę: umiejcie ją cale Potomne czasy; niewinne dziewczęta, Niech ją i późne śpiewają wnuczęta. Próżno
! Pamiętaj przeszłej powetować zguby, I to co wyszło do swej przywieść kluby: Ztamtąd zostałe i pomorskie kąty, Ztąd przywróciwszy nasze nam Inflanty, Bowiem to wszystko mając w ręku swoich Uczynić możesz, czem królestw oboich Zwiążesz granice, że nierozerwaną Sklejone ligą wiecznie już zostaną. Nie straż królewska, ni ognie farowe, Ani puklerze Argiraspidowe, Tak cię obronią, jako z nami sobie Bezpiecznie zaśniesz na uszy tu obie. MACIEJA KAZIMIERZA SARBIEWSKIEGO SOCIETATIS JESU do rycerstwa polskiego Oda 1. Księgi 4.
Ojczystą Muzą.
Wieczną, na wielkiej krępakowskiej skale Rysuję piosnkę: umiejcie ją cale Potomne czasy; niewinne dziewczęta, Niech ją i późne śpiewają wnuczęta. Próżno
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 148
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
Murzynowie słońcem opaleni, Albo Indowie Tagiem ochłodzeni, Czołem bić zawsze? Czyli abideńskie Wieże się schylać i wy artaceńskie Mury, bojażnią będziecie się chwiały, I morza wszystkie będą hołdowały. Próżno przypadkom przyszłym zabiegamy I przeszłych wieków dzieła wspominamy, Jeżeli dawnych spraw nie powtarzamy, Ani żelaza z pochew dobywamy. Jeśli kopie, puklerze pad ławą, Mało to, jeśli języka stać sławą Samego chcemy, jeśli sejmy składać Tylko umiemy a nie bronią władać. Więc przy jesiennym daremno kominie O zbitym sobie prawim Tatarzynie. Darmo wspominać wojnę Retusowę, Tudzież wyprawę sławić Jowiszowę, Jeśli się sami do szabel nie mamy. Które nie swemi krew zdobi farbami Nieprzyjacielska,
Murzynowie słońcem opaleni, Albo Indowie Tagiem ochłodzeni, Czołem bić zawsze? Czyli abideńskie Wieże się schylać i wy artaceńskie Mury, bojażnią będziecie się chwiały, I morza wszystkie będą hołdowały. Próżno przypadkom przyszłym zabiegamy I przeszłych wieków dzieła wspominamy, Jeżeli dawnych spraw nie powtarzamy, Ani żelaza z pochew dobywamy. Jeśli kopie, puklerze pad ławą, Mało to, jeśli języka stać sławą Samego chcemy, jeśli sejmy składać Tylko umiemy a nie bronią władać. Więc przy jesiennym daremno kominie O zbitym sobie prawim Tatarzynie. Darmo wspominać wojnę Retusowę, Tudzież wyprawę sławić Jowiszowę, Jeśli się sami do szabel nie mamy. Które nie swemi krew zdobi farbami Nieprzyjacielska,
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 159
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
za niem pogonia będzie od Alcyny, Jeśli się jem da wściągnąć małe pół godziny; Bo słychać było wszędzie z tej i z owej strony Koło zamku, że bito w bębny, w trąby, w dzwony. Na psa mu się sromota zda szable dobywać I na bezbronnego jej myśliwca używać: Mniejsza hańba, gdy tylko puklerza użyje, Który miał od Atlanta, kiedy go odkryje.
XI.
I tak namyśliwszy się, kiedy śmiały łowiec Bliżej się przymknął podeń, zdjął z niego pokrowiec: Pokazał puklerz zaraz doświadczonej mocy, Skoro się blask rozniecił i uderzył w oczy, Bo myśliwca zarazem zmysły odbieżały, Padł pies, padł koń, sokoła
za niem pogonia będzie od Alcyny, Jeśli się jem da wściągnąć małe pół godziny; Bo słychać było wszędzie z tej i z owej strony Koło zamku, że bito w bębny, w trąby, w dzwony. Na psa mu się sromota zda szable dobywać I na bezbronnego jej myśliwca używać: Mniejsza hańba, gdy tylko puklerza użyje, Który miał od Atlanta, kiedy go odkryje.
XI.
I tak namyśliwszy się, kiedy śmiały łowiec Bliżej się przymknął podeń, zdjął z niego pokrowiec: Pokazał puklerz zaraz doświadczonej mocy, Skoro się blask rozniecił i uderzył w oczy, Bo myśliwca zarazem zmysły odbieżały, Padł pies, padł koń, sokoła
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 150
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
w trąby, w dzwony. Na psa mu się sromota zda szable dobywać I na bezbronnego jej myśliwca używać: Mniejsza hańba, gdy tylko puklerza użyje, Który miał od Atlanta, kiedy go odkryje.
XI.
I tak namyśliwszy się, kiedy śmiały łowiec Bliżej się przymknął podeń, zdjął z niego pokrowiec: Pokazał puklerz zaraz doświadczonej mocy, Skoro się blask rozniecił i uderzył w oczy, Bo myśliwca zarazem zmysły odbieżały, Padł pies, padł koń, sokoła pióra nie trzymały. Rugier z tamtego miejsca odjeżdża wesołym, Widząc, że śpi myśliwiec, koń i pies z sokołem.
XII.
Alcyna, skoro jej to doszło, jakim kształtem
w trąby, w dzwony. Na psa mu się sromota zda szable dobywać I na bezbronnego jej myśliwca używać: Mniejsza hańba, gdy tylko puklerza użyje, Który miał od Atlanta, kiedy go odkryje.
XI.
I tak namyśliwszy się, kiedy śmiały łowiec Bliżej się przymknął podeń, zdjął z niego pokrowiec: Pokazał puklerz zaraz doświadczonej mocy, Skoro się blask rozniecił i uderzył w oczy, Bo myśliwca zarazem zmysły odbieżały, Padł pies, padł koń, sokoła pióra nie trzymały. Rugier z tamtego miejsca odjeżdża wesołem, Widząc, że śpi myśliwiec, koń i pies z sokołem.
XII.
Alcyna, skoro jej to doszło, jakiem kształtem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 150
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
krzywda, na którą boleje.
XLIX.
Jako żywo, jako się na świat urodziła, Więtszem gniewem i żalem serca nie trapiła; Dlatego tak pośpieszać kazała wiosłami, Że okręty z obu stron toczyły pianami. Morze i ziemia na huk wielki nie milczała I echo swe odgłosy wszędzie rozsyłała. „Odkryj, Rugierze, odkryj puklerz sczarowany, Jeśli nie chcesz być zabit, albo pojmany!”
L.
Tak mówił Logistyllin żeglarz do rycerza, Który, gdy to usłyszał, do swego puklerza Rzucił się odważony i nie myśląc wiele, Odkrył go i obrócił na nieprzyjaciele. Puklerz Atlantów, dziwnej i cudownej mocy, Uraził prześladowców Rugierowych oczy, Że skoro
krzywda, na którą boleje.
XLIX.
Jako żywo, jako się na świat urodziła, Więtszem gniewem i żalem serca nie trapiła; Dlatego tak pośpieszać kazała wiosłami, Że okręty z obu stron toczyły pianami. Morze i ziemia na huk wielki nie milczała I echo swe odgłosy wszędzie rozsyłała. „Odkryj, Rugierze, odkryj puklerz sczarowany, Jeśli nie chcesz być zabit, albo poimany!”
L.
Tak mówił Logistyllin żeglarz do rycerza, Który, gdy to usłyszał, do swego puklerza Rzucił się odważony i nie myśląc wiele, Odkrył go i obrócił na nieprzyjaciele. Puklerz Atlantow, dziwnej i cudownej mocy, Uraził prześladowców Rugierowych oczy, Że skoro
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 208
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905