w kiermasz triumfować, Kupiwszy prochu, dał go gospodyni schować. Więc kiedy przyszło strzelać, owa w nocy ślepej, Miasto prochu, nasiennej podała mu rzepy. Nabił ksiądz hakownicę i na długie drzewce Wetknąwszy knot, rozkaże palić na panewce. Mierzy klecha, przytyka, przeciera i dmucha; Ksiądz stoi za parkanem: jako puknie, słucha. A rzepa tylko sapi; toż, wziąwszy latarnie, Przypatruje się z bliska i dwie zgryzie ziarnie, A poznawszy omyłkę, łaje gospodyni, Że z niego żart i ludzkie śmiechowisko czyni. A owa: „Niewielem ci zgrzeszyła, mój panie: I rzepać, powiedają, za nabicie stanie. Nie
w kiermasz tryumfować, Kupiwszy prochu, dał go gospodyni schować. Więc kiedy przyszło strzelać, owa w nocy ślepej, Miasto prochu, nasiennej podała mu rzepy. Nabił ksiądz hakownicę i na długie drzewce Wetknąwszy knot, rozkaże palić na panewce. Mierzy klecha, przytyka, przeciera i dmucha; Ksiądz stoi za parkanem: jako puknie, słucha. A rzepa tylko sapi; toż, wziąwszy latarnie, Przypatruje się z bliska i dwie zgryzie ziarnie, A poznawszy omyłkę, łaje gospodyni, Że z niego żart i ludzkie śmiechowisko czyni. A owa: „Niewielem ci zgrzeszyła, mój panie: I rzepać, powiedają, za nabicie stanie. Nie
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 376
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
trzy dni wino się zacznie naprawiać znacznie, a woda się zaśmierdzi w dzbanuszku, który wyciągni, i znowu to uczyń wdrugim dzbanuszku, poty póki wina nie naprawisz. Szentywani radzi flaszę gorzałki zaszpuntowaną, wpuścić w beczkę Wina kwasniejącego, naprawi się. Albo też w wino kwasniejące włożyć nasienia czosnkowego: albo pszenicę warzonej aż puknie, włożyć w wino, zaszpuntować. Wino białe szczerwienieje, kiedy miodu przaśnego, potężnie usmażonego, że aż będzie miał konsystencją kamienną, jak ostygnie, drobno na proszek utłuczesz, tyle ile potrzeba, i w beczkę wina wrzucisz. Mizaldus. Toż sięsamo stanie, gdy w wino wrzucisz szczawiu kobylego, mówi tenże
trzy dni wino się zacznie naprawiać znacznie, á woda się zaśmierdzi w dzbanuszku, ktory wyciągni, y znowu to uczyń wdrugim dzbanuszku, poty poki wina nie naprawisz. Szentywani radzi flaszę gorzałki zaszpuntowaną, wpuścić w beczkę Wina kwasnieiącego, naprawi się. Albo też w wino kwasnieiące włożyć nasienia czosnkowego: albo pszenicę warzoney aż puknie, włożyć w wino, zaszpuntować. Wino białe sczerwienieie, kiedy miodu przaśnego, potężnie usmażonego, że aż będzie miał konsystencyą kamienną, iak ostygnie, drobno na proszek utłuczesz, tyle ile potrzeba, y w beczkę wina wrzucisz. Mizaldus. Toż sięsamo stanie, gdy w wino wrzucisz szczawiu kobylego, mowi tenże
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 490
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
OD JESIENI
Żyzna jesień! To, co się na wiosnę zieleni, Co przez lato dojźreje, zbieramy w jesieni. Trzeszczą piętra pod żytem, Są i pszenice przy tem.
Są owsy, są jęczmiony, grochy i tatarki, Za ziarko dał Bóg dziesięć, bodaj z nim frymarki! Że nawieziono szumno, Ledwie nie puknie gumno.
Leżą drzewa w połogu i nie darmo sochy Stawiał pod nie gospodarz, opatrował lochy, Słusznie się cieszył sadem — Lecą owoce gradem.
Jedne na strychy, drugie wynoszą na lasy; Kto się umie z tym obejść, może i do prasy. Te chowa, drugie suszy: I jabłecznik nie puszy.
To
OD JESIENI
Żyzna jesień! To, co się na wiosnę zieleni, Co przez lato dojźreje, zbieramy w jesieni. Trzeszczą piętra pod żytem, Są i pszenice przy tem.
Są owsy, są jęczmiony, grochy i tatarki, Za ziarko dał Bóg dziesięć, bodaj z nim frymarki! Że nawieziono szumno, Ledwie nie puknie gumno.
Leżą drzewa w połogu i nie darmo sochy Stawiał pod nie gospodarz, opatrował lochy, Słusznie się cieszył sadem — Lecą owoce gradem.
Jedne na strychy, drugie wynoszą na lasy; Kto się umie z tym obejść, może i do prasy. Te chowa, drugie suszy: I jabłecznik nie puszy.
To
Skrót tekstu: PotNabKuk_I
Strona: 526
Tytuł:
Pieśni nabożne ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
bogdajże mię była/ Pierwej straszna piekielna mara udawiła. Niż mi do tego przyszło. Tamże/ który w ręku Powróz przyniósł/ wysoko zawadził do sęku. Miłosierdziam nie godzien/ (wielkim głosem rzecze) Ale niech mię grzesznika zła rozpacz nie piecze. Zadziergnąwszy w pół szyje/ rzuci mocno sobą/ Telbuch jak bęben puknie: a płuca z wątrobą/ I wszytkie się wnętrzności wyleją na ziemię: Otoż tobie łakome diabelskie plemię. Matt: Pamiątka
Niegodzieneś był dusze wypuścić ustami/ Któreś Pańskiemi świeżo napasł świątościami. Miejże piekło/ ponieważ niegodnym się czujesz/ I miłosierdzia z nieba już nie potrzebujesz. A książęta pieniądze pozbierawszy one/ Niesłuszna
bogdayże mię byłá/ Pierwey strászna piekielna márá vdawiłá. Niż mi do tego przyszło. Támże/ ktory w ręku Powroz przyniosł/ wysoko záwádził do sęku. Miłośierdźiam nie godźien/ (wielkim głosem rzecze) Ale niech mię grzeszniká zła rospácz nie piecze. Zádźiergnąwszy w poł szyie/ rzuci mocno sobą/ Telbuch iák bęben puknie: á płucá z wątrobą/ I wszytkie się wnętrznośći wyleią ná źiemię: Otoż tobie łákome dyabelskie plemię. Matt: Pámiątká
Niegodźieneś był dusze wypuśćić vstámi/ Ktoreś Páńskiemi świeżo nápásł świątośćiámi. Mieyże piekło/ ponieważ niegodnym się czuiesz/ I miłośierdźia z niebá iuż nie potrzebuiesz. A kśiążętá pieniądze pozbierawszy one/ Niesłuszna
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 35.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
, Poszła na góry owe, o których to piszą, Że długo odymają nad jedną się myszą. Pełna tytułów karta wierzchu się nie tyka, Uczyć i obiecując cieszyć czytelnika; Czytam, uciechy abo szukając nauki. Dalej, plunąwszy cisnę, że to poszło w druki: Odmie, jako bru kopa, że tylko nie puknie. Ręce prałat, osiadszy ambonę, wysmuknie: Chryzostom, nim przemówi, rzekłbyś, złotousty; Pocznie co, aż z stodoły sowa szczytem pustej. Wyleciał, jako Rusin mówi, wrrabec z chaty, Skazau, jak pup u córkwi: niczoho słuchaty. 214. KWAPIĄC SUKA ŚLEPO RODZI SZCZENIĘTA
Ślepo suka szczenięta
, Poszła na góry owe, o których to piszą, Że długo odymają nad jedną się myszą. Pełna tytułów karta wierzchu się nie tyka, Uczyć i obiecując cieszyć czytelnika; Czytam, uciechy abo szukając nauki. Dalej, plunąwszy cisnę, że to poszło w druki: Odmie, jako bru kopa, że tylko nie puknie. Ręce prałat, osiadszy ambonę, wysmuknie: Chryzostom, nim przemówi, rzekłbyś, złotousty; Pocznie co, aż z stodoły sowa szczytem pustej. Wyleciał, jako Rusin mówi, wrrabec z chaty, Skazau, jak pup u corkwi: niczoho słuchaty. 214. KWAPIĄC SUKA ŚLEPO RODZI SZCZENIĘTA
Ślepo suka szczenięta
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 125
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ludzka natura tak zdziczy, Że największym u siebie zyskiem pomstę liczy? Minąwszy niezliczone, jednym to szkaradem, Nie w Polsce, chwała Bogu, pokażę przykładem. Na marmurze swą krzywdę, gdzie jej nie wyskrobie Żaden czas, piszą ludzie, choć odpuszczą sobie; I póty się mu serce wrzodem jątrzy, póki Pomstą nie puknie, jego napiwszy posoki. Uboższy możniejszego uraziwszy na się, Długo przeprasza. Zbrania ów, na koniec da się Zmiękczyć dla przyjaciela, bo człek był uparty. Już się go ten nie chronił, przeprosiwszy z karty. Zjechali się w rok po tym z sobą na ustroniu; Skoczywszy ów do niego z sztyletem na koniu
ludzka natura tak zdziczy, Że największym u siebie zyskiem pomstę liczy? Minąwszy niezliczone, jednym to szkaradem, Nie w Polszcze, chwała Bogu, pokażę przykładem. Na marmurze swą krzywdę, gdzie jej nie wyskrobie Żaden czas, piszą ludzie, choć odpuszczą sobie; I póty się mu serce wrzodem jątrzy, poki Pomstą nie puknie, jego napiwszy posoki. Uboższy możniejszego uraziwszy na się, Długo przeprasza. Zbrania ów, na koniec da się Zmiękczyć dla przyjaciela, bo człek był uparty. Już się go ten nie chronił, przeprosiwszy z karty. Zjechali się w rok po tym z sobą na ustroniu; Skoczywszy ów do niego z sztyletem na koniu
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 145
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Jako zaś słabym prochem nabita pukawka, Ledwie ją z bliska słychać — dziecinna zabawka. Umrze możny, bogaty — z działa puszkarz strzelił, A zwłaszcza sukcesorów jeśli nie podzielił: Lecą na żer orłowie, gdzie zabity leży, Ci z ciała chcąc, ci z dusze obłowić grabieży; A zimny muszkiet, skoro ostatni raz puknie, Strzaskał rurę i łoże, odarty i z suknie, Ostatka rdza dogryza. Jeśli umrze chudy, Cicho, jakby też sklęsły gdzie pod ławą dudy. 368. NA POCHYŁE DRZEWO I KOZY SKACZĄ Z OBALONEGO DRZEWA KAŻDY TRZASKI ZBIERA
Póki dąb w swojej porze stoi, choć już stary, Nic to, choć miejscem więdnie
Jako zaś słabym prochem nabita pukawka, Ledwie ją z bliska słychać — dziecinna zabawka. Umrze możny, bogaty — z działa puszkarz strzelił, A zwłaszcza sukcesorów jeśli nie podzielił: Lecą na żer orłowie, gdzie zabity leży, Ci z ciała chcąc, ci z dusze obłowić grabieży; A zimny muszkiet, skoro ostatni raz puknie, Strzaskał rurę i łoże, odarty i z suknie, Ostatka rdza dogryza. Jeśli umrze chudy, Cicho, jakby też sklęsły gdzie pod ławą dudy. 368. NA POCHYŁE DRZEWO I KOZY SKACZĄ Z OBALONEGO DRZEWA KAŻDY TRZASKI ZBIERA
Póki dąb w swojej porze stoi, choć już stary, Nic to, choć miejscem więdnie
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 219
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Które nadspodziewanie teraz go potyka: „Tamtemum księdza życzył, tobie cyrulika. A dla drugiego razu, choć ci porwon katu, Wiedz, że i Żyd w złym razie rozgrzesza z szabatu.” 477. JEŚLI LISTEK TRZAŚNIE
Ktoś miłości ku sobie doświadczając znaku, Każe zgnieść dworskiej damie w dłoni listek z maku: Puknieli, znać, że kocha; jeśli cicho spłaszczy, Próżno sobie jej przyjaźń pozwierzchowną właszczy. A dworka: „Często wróżka niepewna zawodzi; Lepiej poznasz po tym, co od serca pochodzi: Jeśli się nie da uchem, może jej dojść nosem, Abo obojgiem.” I w tym spodnim ozwie głosem. „
Które nadspodziewanie teraz go potyka: „Tamtemum księdza życzył, tobie cyrulika. A dla drugiego razu, choć ci porwon katu, Wiedz, że i Żyd w złym razie rozgrzesza z szabatu.” 477. JEŚLI LISTEK TRZAŚNIE
Ktoś miłości ku sobie doświadczając znaku, Każe zgnieść dworskiej damie w dłoni listek z maku: Puknieli, znać, że kocha; jeśli cicho spłaszczy, Próżno sobie jej przyjaźń pozwierzchowną właszczy. A dworka: „Często wróżka niepewna zawodzi; Lepiej poznasz po tym, co od serca pochodzi: Jeśli się nie da uchem, może jej dojść nosem, Abo obojgiem.” I w tym spodnim ozwie głosem. „
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 284
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wszytkich inszemi słowy, tedy wielką część w uczonych recytujemy sentencjach. Czego azaż mi same nie poświadczą Proszowice, gdzie za psa simplex veritatis oratio jeżeli jej Tacyt, albo Tulliusz, albo Seneka nie okrasi. Opak wszytko dla Boga! Gdzieby wiek nasz teraźniejszy, tak wypolerowany, wykształtowauy, wystrugany, że już ledwie nie puknie od wielkiej subtelności (jako ona bańka wydęta, im się barziej szklni, tym jest cieńsza i bliższa zginienia), gdzieby, mówię, wiek nasz i eks- PRZEMOWA
periencją starszym będąc dwiema tysięcy lat, (a dies diem docet, i biedna pernoctata siła ma przed wczorajszym), i nową niebieską nauką wsparty miał
wszytkich inszemi słowy, tedy wielką część w uczonych recytujemy sentencjach. Czego azaż mi same nie poświadczą Proszowice, gdzie za psa simplex veritatis oratio jeżeli jej Tacyt, albo Tulliusz, albo Seneka nie okrasi. Opak wszytko dla Boga! Gdzieby wiek nasz teraźniejszy, tak wypolerowany, wykształtowauy, wystrugany, że już ledwie nie puknie od wielkiej subtelności (jako ona bańka wydęta, im się barziej śklni, tym jest cieńsza i bliższa zginienia), gdzieby, mówię, wiek nasz i eks- PRZEMOWA
periencją starszym będąc dwiema tysięcy lat, (a dies diem docet, i biedna pernoctata siła ma przed wczorajszym), i nową niebieską nauką wsparty miał
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 357
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
od srebra i koń wedle kwadry Ustrzmiony, a kiedybyś zajźrał mu w zanadry — Bieda, przewody prawne, infamije, długi, Kopy nie masz w szkatule, często między sługi Wmieszawszy się kredy tor, pod tymże koralem
Odpija i odjada swe pieniądze z żalem. Odyma się do czasu, aż też pęcherz puknie; Czy nie lepiejż mnie chodzić w holenderskim suknie Z ojczystej wełny, i tu gdy Polacy tracą, Że drogo cudzoziemcom od roboty płacą, W suknie całym, chędogim i uszytym modno? Dać jedwabie monarchom, książętom: niegodno Wszeteczne ciało, żeby miało się drzeć na nim; Dobrze Bóg w raju futrem odział go
od srebra i koń wedle kwadry Ustrzmiony, a kiedybyś zajźrał mu w zanadry — Bieda, przewody prawne, infamije, długi, Kopy nie masz w szkatule, często między sługi Wmieszawszy się kredy tor, pod tymże koralem
Odpija i odjada swe pieniądze z żalem. Odyma się do czasu, aż też pęcherz puknie; Czy nie lepiejż mnie chodzić w holenderskim suknie Z ojczystej wełny, i tu gdy Polacy tracą, Że drogo cudzoziemcom od roboty płacą, W suknie całym, chędogim i uszytym modno? Dać jedwabie monarchom, książętom: niegodno Wszeteczne ciało, żeby miało się drzeć na nim; Dobrze Bóg w raju futrem odział go
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 226
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987