mieście u ojca i matki. Więc że piękność tysiąc ma samołówek na się, Z pokrewną panią starą, w dostatku i w wczasie, Na trzecim aże piętrze zbudowawszy celę, Że tylko do kościoła iść mogła w niedzielę, Tam ją za ztem chowali kluczy, za ztem kłódek; Nie chodzili rodzicy, nie puszczano ciotek. Kto by to rzekł, że i tam żądzy nie ulęże; Z którą kiedy odważne serce się sprzysięże, Nie masz tak czułej straży i zamknięcia, gdzie by Dowcipny człowiek nie miał dojechać pod nieby. I owszem, to jest ludzkiej przyrodzenie chęci: Czego trudniej dostąpić, to ją barziej nęci. Dojźrawszy jej
mieście u ojca i matki. Więc że piękność tysiąc ma samołówek na się, Z pokrewną panią starą, w dostatku i w wczasie, Na trzecim aże piętrze zbudowawszy celę, Że tylko do kościoła iść mogła w niedzielę, Tam ją za stem chowali kluczy, za stem kłotek; Nie chodzili rodzicy, nie puszczano ciotek. Kto by to rzekł, że i tam żądzy nie ulęże; Z którą kiedy odważne serce się sprzysięże, Nie masz tak czułej straży i zamknięcia, gdzie by Dowcipny człowiek nie miał dojechać pod nieby. I owszem, to jest ludzkiej przyrodzenie chęci: Czego trudniej dostąpić, to ją barziej nęci. Dojźrawszy jej
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 362
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
który na mię takie vibrabat pioruny Nuż na toż Koło Jędrzejowskie drugi raz Wolborskie nie przyjęli mię. Jego Mści P. Hinkowi Lowczemu Podlaskiemu przed sobą posłanemu, zakazali przyjeżdżać do Miasta. Sługi moje, którem posyłał przed sobą dla sporządzenia gospód, i potrzeb, pod Warty brano, do Miasta i miejsca gdzie kołowali, niepuszczano. A to za samegoż Dworu było powodem. Mam od tegoż Wojska kilka listów, przestrzegających mię o tejże Dworu na mię zawziętości, choć mi i same nieprzyjazne było. Ze zaś Pana Świderskiego Wojsko sobie obrało, i sposobnym uznało do dyreccji, cóżem ja winien niech sam zezna, niech i Wojsko
ktory ná mię tákie vibrabat pioruny Nuż ná toż Koło Iędrzeiowskie drugi raz Wolborskie nie przyięli mię. Iego Mśći P. Hinkowi Lowczemu Podláskiemu przed sobą posłánemu, zákazáli przyieżdżáć do Miástá. Sługi moie, ktorem posyłał przed sobą dla sporządzenia gospod, y potrzeb, pod Wárty brano, do Miástá y mieyscá gdźie kołowáli, niepuszczano. A to zá samegoż Dworu było powodem. Mam od tegoż Woyská kilká listow, przestrzegáiących mię o teyże Dworu ná mię záwźiętośći, choć mi y sáme nieprzyiázne było. Ze záś Páná Swiderskiego Woysko sobie obráło, y sposobnym vznáło do directiey, cożem ia winien niech sam zezna, niech y Woysko
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 59
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
, doszła mię: co świadectwy wywieść gotowem tych, którzy na ten czas umnie w Janowcu byli, wiele barzo Ludzi zacnych. Do tego, i stąd zgotowana ich na mię malycja uznawając, że kiedy Proposicją przeciw mnie inducowano, kiedy fałszywemi świadectwy, i dokumentami szczypano, Cnotę moję, wszystkich do Izby i do Sądu puszczano, otwarte drzwi były. Kiedy zaś odemnie odpowiadać miano, i niewinność moję wywodzić, wyganiano, niedopuszczono, aby w niej było, którzyby się w mojej przeyźrzawszy niewinności, niesprawiedliwość, niezbożność, i wierutną złość ich uznali. Więc do tego przez ten czas znowu Posłów kilka wyszło z Protestatiami, i odjachało
, doszłá mię: co świádectwy wywieść gotowem tych, ktorzy ná ten czás umnie w Ianowcu byli, wiele bárzo Ludźi zacnych. Do tego, y ztąd zgotowána ich ná mię malitia vznawáiąc, że kiedy Propositią przećiw mnie inducowano, kiedy fałszywemi świádectwy, y documentámi szczypano, Cnotę moię, wszystkich do Izby y do Sądu puszczano, otwárte drzwi były. Kiedy záś odemnie odpowiádáć miano, y niewinność moię wywodźić, wygániano, niedopuszczono, áby w niey było, ktorzyby się w moiey przeyźrzawszy niewinnośći, niespráwiedliwość, niezbożność, y wierutną złość ich vználi. Więc do tego przez ten czás znowu Posłow kilká wyszło z Protestátiámi, y odiácháło
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 145
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
znaki i słupy, na których był ganek, którym chodziwał 50 Nero, ów okrutny cesarz na jedno miejsce, nazwane (którego i teraz vestigia, to jest mury puste stoją), kędy męczono i tracono wszytkich pro fide et Chrysto, a on, patrząc na to, delectabatur, jako lwów żywych tamże puszczano na szarpanie świętych; z którego się on ganku przypatrując, recreatione utebatur. Są na różnych miejscach jeno mury i słupy kamienne memoriae vetustae.
Potym w kościele S. Marie Majoris byłem, gdzie się litanie, wyśmienitą barzo muzyką na sztery chóry rozdzielone, co sobota po południu odprawują in praesentia wielu kardynałów, biskupów i
znaki i słupy, na których był ganek, którym chodziwał 50 Nero, ów okrutny cesarz na jedno miejsce, nazwane (którego i teraz vestigia, to jest mury puste stoją), kędy męczono i tracono wszytkich pro fide et Christo, a on, patrząc na to, delectabatur, jako lwów żywych tamże puszczano na szarpanie świętych; z którego się on ganku przypatrując, recreatione utebatur. Są na różnych miejscach jeno mury i słupy kamienne memoriae vetustae.
Potym w kościele S. Mariae Maioris byłem, gdzie się litanie, wyśmienitą barzo muzyką na sztery chóry rozdzielone, co sobota po południu odprawują in praesentia wielu kardynałów, biskupów i
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 198
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
kopania wałów zabawionym/ vczyniwszy szkodę/ przez małą bramę szczęśliwie nazad się powrócili. Powtórzona tej nocy wycieczka/ mniejszemi granatami nieprzyjacielskie Aproszy raziła. Następującego dnia/ część wojska Tureckiego spuściła się wodą na Przedmieście Lepoldstat nazwane/ i ono spaliwszy/ całe naszym wszelką odebrała korespondencją. Zatym przez trzy dni z Dział bito/ i granaty puszczano: nasi jednak wycieczkami co raz zbliżającemu się nieprzyjacielowi dawali odpor: ale Turcy chcąc miejsckie Kontraskarpy i Reweliny minami wysadzić/ kopali bez przestanku. Chcąc nieprzyjaciel dobrze się ufundować na Przedmieściu Leopoldstat; dnia 20 Lipca biwszy stamtąd do miasta/ od dwudziestego pierwszego/ aż do dwudziestego trzeciego szturmować poprzestał/ ale się na kopaniu wałów zabawił
kopánia wałow zábáwionym/ vćżyniwszy szkodę/ przez máłą bramę szcżęśliwie názad sie powroćili. Powtorzona tey nocy wyćiecżká/ mnieyszemi gránatámi nieprzyiacielskie Aproszy ráźiłá. Nástępuiącego dniá/ cżęść woyská Tureckiego spuśćiłá się wodą ná Przedmieśćie Lepoldstat názwáne/ y ono spaliwszy/ cáłe nászym wszelką odebráłá correspondentią. Zátym przez trzy dni z Dźiał bito/ y granaty puszcżano: náśi iednák wyćiecżkámi co raz zbliżáiącemu się nieprzyiaćielowi dawáli odpor: ále Turcy chcąc mieysckie Contráskárpy y Reweliny minámi wysádźić/ kopáli bez przestánku. Chcąc nieprzyiaćiel dobrze się vfundowáć ná Przedmieśćiu Leopoldstat; dniá 20 Lipcá biwszy ztámtąd do miástá/ od dwudźiestego pierwszego/ áż do dwudźiestego trzećiego szturmowáć poprzestał/ ále się ná kopániu wáłow zábáwił
Skrót tekstu: DiarWied
Strona: A2v
Tytuł:
Diariusz całego obleżenia wiedeńskiego od Turków
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1683
/ który łapając/ onemi się posilali. Zarażone powietrze częścią od ludzi /słabych i chorych po ulicach leżących; częścią od ścierwu bydlęcego/ także i dysenteria/ wielu ludzi zgubiła. Dwudziestego pierwszego dnia/ jedna Mina nasza wielką miedzy Turkami uczyniła klęskę. Na zajutrz cały dzień z obu stron z Dział bito/ i Granaty puszczano. Dwudziestego trzeciego dnia siła Turków od Miny naszej zginęło, na zajutrz także dwie min nieprzyjaciel zapalił; z których jedna znacznej nie uczyniła szkody z drugą kilka ludzi okaleczyła. Tegoż dnia przyszła wiadomość od Ksścia Jego Mści Lotaryńskiego/ że prędki w ośmiu dni miał być succurs. która Nowina cały Wjeden rozweseliła/ bo
/ ktory łápáiąc/ onemi się pośiláli. Záráżone powietrze cżęścią od ludźi /słábych y chorych po vlicách leżących; cżęśćią od ścierwu bydlęcego/ tákże y dissenteria/ wielu ludźi zgubiłá. Dwudźiestego pierwszego dniá/ iedná Miná nászá wielką miedzy Turkámi vczyniłá klęskę. Ná záiutrz cáły dźien z obu stron z Dźiał bito/ y Gránaty puszcżano. Dwudźiestego trzećiego dniá siłá Turkow od Miny nászey zginęło, ná záiutrz tákże dwie min nieprzyiaćiel zápalił; z ktorych iedná znácżney nie vcżyniłá szkody z drugą kilká ludźi okálecżyłá. Tegoż dniá przyszłá wiádomość od Xśćiá Iego Mśći Lotárynskiego/ że prętki w ośmiu dni miał być succurs. ktora Nowiná cáły Wieden rozweseliłá/ bo
Skrót tekstu: DiarWied
Strona: B
Tytuł:
Diariusz całego obleżenia wiedeńskiego od Turków
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1683
mina część Rewelinu Burgi/ wyrzuciła/ i znaczna uczyniła szkodę. Przez te kilka dni miasto granatów i bombów z Moździerza rzucał Nieprzyjaciel kamienie; które kilka naszych zabiły. Dwudziestego ośmego dnia; wielki deszcz spadszy/ impreze nieprzyjacielską i naszę pomieszał. Tej nocy od dwunastej aż do pierwszej godziny z Wieży Z. Stefana tace puszczano: które co znaczyły/ samemu I. M. P. Komendantowi/ i drugiemu komuś w Mieście wiadomo było: czym rozgniewany Nieprzyjaciel/ częściej do Wieży z Dział trafiał. Dwudziestego dziewiatego/ zapaliwszy minę Turcy pół Rewelinu wysadzili/ i ze sto naszych częścią zabili/ częścią ranili. Trzydziestego dnia/ chciał Nieprzyjaciel kilka razy
miná cżęść Rewelinu Burgi/ wyrzućiłá/ y znácżná vcżyniłá szkodę. Przez te kilká dni miásto gránatow y bombow z Moździerzá rzucał Nieprzyiaćiel kámienie; ktore kilká nászych zábiły. Dwudźiestego osme^o^ dniá; wielki deszcż spadszy/ impreze nieprzyiaćielską y nászę pomieszał. Tey nocy od dwunastey áż do pierwszey godźiny z Wieży S. Stepháná táce puszcżano: ktore co znácżyły/ sámemu I. M. P. Komendántowi/ y drugiemu komuś w Mieście wiádomo było: cżym rozgniewány Nieprzyiaćiel/ cżęśćiey do Wieży z Dźiáł tráfiał. Dwudźieste^o^ dźiewiatego/ zápaliwszy minę Turcy puł Rewelinu wysádźili/ y ze sto nászych częścią zábili/ cżęśćią ránili. Trzydźiestego dniá/ chćiał Nieprzyiaćiel kilká rázy
Skrót tekstu: DiarWied
Strona: B2
Tytuł:
Diariusz całego obleżenia wiedeńskiego od Turków
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1683
samemi minami zrujnował. nadto/ Praesidium Miejskie osłabiało/ którego już tylko cztery tysiące było. w Mieście w dzień umierało po 50. 60. 70. ludzi. dla czego i mury osłabione/ bliskie były straty/ i ludzie od chorób/ i głodu/ padali. Tych dwu nocy z Wieży Z. Stefana race puszczano. Dziewiątego dnia obie strony Bomby i kamienie z Moźdzerzów rzucały. a Minierowie Tureccy/ tym czasem zasadzali prochy. Z wieży Z. Stefana postrzeżono/ że nieprzyjacielski obóz/ ku Wiedniowi do Góry lisej nazwanej Kallenberg pomykał się. Dziesiątego dnia Turcy ustawnie kopali/ granaty i kamienie z Moździerzów rzucali: którego czasu/ kilka razy
sámemi minámi zruinował. nádto/ Praesidium Mieyskie osłábiáło/ ktorego iuż tylko cżtery tyśiące było. w Mieśćie w dźien vmieráło po 50. 60. 70. ludźi. dla cżego y mury osłábione/ bliskie były stráty/ y ludźie od chorob/ y głodu/ padáli. Tych dwu nocy z Wieży S. Stepháná ráce puszcżano. Dziewiątego dniá obie strony Bomby y kámienie z Moźdzerzow rzucáły. á Minierowie Tureccy/ tym cżásem zásádzáli prochy. Z wieży S. Stepháná postrzeżono/ że nieprzyiáćielski oboz/ ku Wiedniowi do Gory lysey názwáney Kállenberg pomykał sie. Dźieśiątego dniá Turcy vstáwnie kopáli/ gránaty y kámienie z Mozdzerzow rzucáli: ktorego cżásu/ kilká rázy
Skrót tekstu: DiarWied
Strona: B3v
Tytuł:
Diariusz całego obleżenia wiedeńskiego od Turków
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1683
. Dziewiątego dnia obie strony Bomby i kamienie z Moźdzerzów rzucały. a Minierowie Tureccy/ tym czasem zasadzali prochy. Z wieży Z. Stefana postrzeżono/ że nieprzyjacielski obóz/ ku Wiedniowi do Góry lisej nazwanej Kallenberg pomykał się. Dziesiątego dnia Turcy ustawnie kopali/ granaty i kamienie z Moździerzów rzucali: którego czasu/ kilka razy puszczano race/ z Wieży Z. Stefana z wielą puków: Jedenastego dnia/ Nieprzyjaciel z Moźdzerzów kamienie i granaty do miasta rzucał: w Niedziele rano/ ruszyli się Turcy z swego miejsca na Górę Lisa/ zatym też nasi narychtowawszy Działa/ do nich szturmowali wzajem. Przez te czasy Wojsko Cesarskie i innych Książąt Chrześcijańskich przybyło do
. Dziewiątego dniá obie strony Bomby y kámienie z Moźdzerzow rzucáły. á Minierowie Tureccy/ tym cżásem zásádzáli prochy. Z wieży S. Stepháná postrzeżono/ że nieprzyiáćielski oboz/ ku Wiedniowi do Gory lysey názwáney Kállenberg pomykał sie. Dźieśiątego dniá Turcy vstáwnie kopáli/ gránaty y kámienie z Mozdzerzow rzucáli: ktorego cżásu/ kilká rázy puszczáno ráce/ z Wieży S. Stepháná z wielą pukow: Iedenástego dniá/ Nieprzyiaćiel z Moźdzerzow kámienie y gránaty do miástá rzucał: w Niedźiele ráno/ ruszyli się Turcy z swego mieyscá ná Gorę Lysa/ zátym też náśi nárychtowawszy Dźiáłá/ do nich szturmowáli wzáiem. Przez te cżasy Woysko Cesárskie y innych Xiąząt Chrześćiánskich przybyło do
Skrót tekstu: DiarWied
Strona: B3v
Tytuł:
Diariusz całego obleżenia wiedeńskiego od Turków
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1683
jak wiele z północy, to tak przy onym kunszcie bezpiecznie człowiek zostawał na zamierzony czas powstania, a zwłaszcza na nocy wielkiej gwoli czeladzi. Kupił ten kunszt niejaki P. Głodek o jednym oku i wiózł go do Pragi, ale w drodze umarł; a zegar został w miasteczku nie baczę którym, bo dla powietrza nie puszczano do niego. Urobił tenże rzemieślniczek śtuciec, w którym wszytkie rzeczy do gospodarstwa potrzebne były; nie tylko to, co do stołu abo jedzenia krajczym, ale i te, co do kuchnie kuchmistrzom, nawet i te, co do piwnice szynkarzom i do ogrodów ogrodnikom, oprócz rydla, taczek i motyki. Kupił go
jak wiele z północy, to tak przy onym kunszcie beśpiecznie człowiek zostawał na zamierzony czas powstania, a zwłaszcza na nocy wielkiej gwoli czeladzi. Kupił ten kunszt niejaki P. Głodek o jednym oku i wiózł go do Pragi, ale w drodze umarł; a zegar został w miasteczku nie baczę którym, bo dla powietrza nie puszczano do niego. Urobił tenże rzemieśniczek śtuciec, w którym wszytkie rzeczy do gospodarstwa potrzebne były; nie tylko to, co do stołu abo jedzenia krajczym, ale i te, co do kuchnie kuchmistrzom, nawet i te, co do piwnice szynkarzom i do ogrodów ogrodnikom, oprócz rydla, taczek i motyki. Kupił go
Skrót tekstu: NowSakBad
Strona: 332
Tytuł:
Sakwy
Autor:
Cadasylan Nowohracki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950