co to niski; albo też, ten Jegomość co nie gada. Gdym wchodził niedawno do kafenhauzu odezwał się nie daleko mnie siedzący do swojego sąsiada; co to za człowiek? odebrał odpowiedź: już go widzę tu od lat kilku, rozumiem że i W. Pan, pierwszy zaś jesteś który mnie o jego nazwisko pytasz. Obserwacja jest powszechna stwierdzona doświadczeniem, iż ci którzy zmysłu jednego niemają, drugim nader obficie są obdarzeni. Niemota dobrowolna, zaostrzyła bystrość oczu moich, tak dalece, iż z wzroku wielekroć wzruszenia wewnętrzne serca lub umysłu poznać zdarzyła mi się, tak zaś mnie w tym punkcie długie doświadczenie wydoskonalić potrafiło, osobliwie względem wspołtowarzyszów
co to niski; albo też, ten Jegomość co nie gada. Gdym wchodził niedawno do kaffenhauzu odezwał się nie daleko mnie siedzący do swoiego sąsiada; co to za człowiek? odebrał odpowiedź: iuż go widzę tu od lat kilku, rozumiem że y W. Pan, pierwszy zaś iesteś ktory mnie o iego nazwisko pytasz. Obserwacya iest powszechna ztwierdzona doświadczeniem, iż ci ktorzy zmysłu iednego niemaią, drugim nader obficie są obdarzeni. Niemota dobrowolna, zaostrzyła bystrość oczu moich, tak dalece, iż z wzroku wielekroć wzruszenia wewnętrzne serca lub umysłu poznać zdarzyła mi się, tak zaś mnie w tym punkcie długie doświadczenie wydoskonalić potrafiło, osobliwie względem wspołtowarzyszow
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 27
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
(Grzebień) 37 (F). GADKA
Wlazszy rano, aż wieczór koń z kobyły zsiędzie, Rok od roku, wżdy nigdy źrebięcia nie będzie. Nie masz dziwu, bo tego i świat nie pamięta, Żeby się w nim żelazne rodziły źrebięta. (Haftka) 38 (F). BOŻA W NIEBIE ZABAWA
Pytasz, czym się Bóg bawi. Pomyśliwszy chwilę, Dwiema, powiem, rzeczami, jeśli się nie mylę: Niskie dźwiga, wysokie zniża animusze, Jedne z ciał, drugie w ciała ordynuje dusze. 39 (D). ROZMAITE SĄ KSIĘGI
Przypatrując się flakom na misie przy stole: „Co też — rzekę — po
(Grzebień) 37 (F). GADKA
Wlazszy rano, aż wieczór koń z kobyły zsiędzie, Rok od roku, wżdy nigdy źrebięcia nie będzie. Nie masz dziwu, bo tego i świat nie pamięta, Żeby się w nim żelazne rodziły źrebięta. (Haftka) 38 (F). BOŻA W NIEBIE ZABAWA
Pytasz, czym się Bóg bawi. Pomyśliwszy chwilę, Dwiema, powiem, rzeczami, jeśli się nie mylę: Niskie dźwiga, wysokie zniża animusze, Jedne z ciał, drugie w ciała ordynuje dusze. 39 (D). ROZMAITE SĄ KSIĘGI
Przypatrując się flakom na misie przy stole: „Co też — rzekę — po
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 27
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
mierze, Chyba że po niemiecku Polak się ubierze. Nowa w Polsce nastała moda z nowym światem: Konnego kawalerem, pieszych zwać żołdatem. Za przezwiskiem strój idzie. Trzeba w pludrach chodzić, Kto chce być kapitanem, kto chce rotę wodzić. Każdy włosy zapuści, po niemiecku gada, U boku już nie szabla. Pytasz mnie, co? Szpada. Pomożeż to co w boju? Wżdy widzimy skutkiem, Z pociechą nieprzyjaciół naszych, z swoim smutkiem. Jeżeli też kto w Polsce co dobrego zrobi, Nie Polaków, nie, ale cudzoziemców zdobi. Tym się Kapłan u Porty snadź wymierza basza, Kiedy go ode Lwowa Łącki mężnie płasza.
mierze, Chyba że po niemiecku Polak się ubierze. Nowa w Polszczę nastała moda z nowym światem: Konnego kawalerem, pieszych zwać żołdatem. Za przezwiskiem strój idzie. Trzeba w pludrach chodzić, Kto chce być kapitanem, kto chce rotę wodzić. Każdy włosy zapuści, po niemiecku gada, U boku już nie szabla. Pytasz mnie, co? Szpada. Pomożeż to co w boju? Wżdy widzimy skutkiem, Z pociechą nieprzyjaciół naszych, z swoim smutkiem. Jeżeli też kto w Polszczę co dobrego zrobi, Nie Polaków, nie, ale cudzoziemców zdobi. Tym się Kapłan u Porty snadź wymierza basza, Kiedy go ode Lwowa Łącki mężnie płasza.
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 85
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
uchylić: Już nigdy albo z wielką zamkniesz wrota pracą. Z daleka na nich strzelać, niechaj nie kołacą, Niech przystępu nie mają. Jeślić wstawią nogę, I zamek opanują, wygnawszy załogę. 214 (P). BYŁLI CZŁOWIEK BEZ GRZECHU KIEDY? (KTO BEZ GRZECHU, CISNI NA MIĘ KAMIENIEM)
Pytasz: byłli kiedy kto z ludzkiego rodzaju Bez grzechu? Odpowiedam, że był Adam w raju, Póki Ewy nie słuchał. Byłże po nim drugi? Żaden; bo kiedy na świat z raju czyni rugi, Ziemię, z której nas stworzył, już Bóg przeklął miasto Błogosławieństwa. Raczej, jako kwasem ciasto,
uchylić: Już nigdy albo z wielką zamkniesz wrota pracą. Z daleka na nich strzelać, niechaj nie kołacą, Niech przystępu nie mają. Jeślić wstawią nogę, I zamek opanują, wygnawszy załogę. 214 (P). BYŁLI CZŁOWIEK BEZ GRZECHU KIEDY? (KTO BEZ GRZECHU, CISNI NA MIĘ KAMIENIEM)
Pytasz: byłli kiedy kto z ludzkiego rodzaju Bez grzechu? Odpowiedam, że był Adam w raju, Póki Ewy nie słuchał. Byłże po nim drugi? Żaden; bo kiedy na świat z raju czyni rugi, Ziemię, z której nas stworzył, już Bóg przeklął miasto Błogosławieństwa. Raczej, jako kwasem ciasto,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 99
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
z ojca pijanego śmieje. Trzeci: gdy kto z wielkiego żalu oszaleje, Jako mężny Hannibal po wzięciu Kartagi,
Kiedy wszyscy płakali, śmiał się bez uwagi. Czwarty śmiech jest błazeński, gdy kto rzeczy małej Pełną się śmieje gębą. Takich jest świat cały. 239 (F). Z MARCJALISA
Nie kocham cię. Pytaszli, jednooki, czemu? Nie wiem, tylko to wiem, żeś niemił sercu memu. Natura afekt rządzi, nie patrząc przyczyny, Kocha bez zasług, często nie lubi bez winy. 240 (P). ŁACNIEJ JEDNEJ MATCE DZIESIĘĆ SYNÓW NIŻ TYM DZIESIĘCIU JEDNĘ POŻYWIĆ MATKĘ CZEMU DZIATKI RECIPROCE NIE MIŁUJĄ RODZICÓW
Patrz
z ojca pijanego śmieje. Trzeci: gdy kto z wielkiego żalu oszaleje, Jako mężny Hannibal po wzięciu Kartagi,
Kiedy wszyscy płakali, śmiał się bez uwagi. Czwarty śmiech jest błazeński, gdy kto rzeczy małej Pełną się śmieje gębą. Takich jest świat cały. 239 (F). Z MARCJALISA
Nie kocham cię. Pytaszli, jednooki, czemu? Nie wiem, tylko to wiem, żeś niemił sercu memu. Natura afekt rządzi, nie patrząc przyczyny, Kocha bez zasług, często nie lubi bez winy. 240 (P). ŁACNIEJ JEDNEJ MATCE DZIESIĘĆ SYNÓW NIŻ TYM DZIESIĘCIU JEDNĘ POŻYWIĆ MATKĘ CZEMU DZIATKI RECIPROCE NIE MIŁUJĄ RODZICÓW
Patrz
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 108
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Cóż tedy po dyspucie długiej? Tamten różne rzemiosła i nauki liczy, W których czas ludzi ćwiczył i dotychczas ćwiczy; Ten króle, mędrce, męże, rycerze, narody, Zamki, miasta, pałace, które, nie bez szkody, Zostawiwszy przy jednym, niepewnym imieniu,
W wiecznym, nie wetowanym pogrąził milczeniu. Pytasz: jaki ta koniec kwestyja odniesie? Cokolwiek z czasem wyszło, wszytko ginie w czesie. 320 (F). GADKA SZTUKA NA ZŁODZIEJA
Jeśli kiedy co komu przez złodzieja zginie, Niech napisze otręby na drzwiach po łacinie. Niech to rano i wieczór, uważając, czyta, Więcej nie zgubi i tej zguby się dopyta
Cóż tedy po dyspucie długiej? Tamten różne rzemiosła i nauki liczy, W których czas ludzi ćwiczył i dotychczas ćwiczy; Ten króle, mędrce, męże, rycerze, narody, Zamki, miasta, pałace, które, nie bez szkody, Zostawiwszy przy jednym, niepewnym imieniu,
W wiecznym, nie wetowanym pogrąził milczeniu. Pytasz: jaki ta koniec kwestyja odniesie? Cokolwiek z czasem wyszło, wszytko ginie w czesie. 320 (F). GADKA SZTUKA NA ZŁODZIEJA
Jeśli kiedy co komu przez złodzieja zginie, Niech napisze otręby na drzwiach po łacinie. Niech to rano i wieczór, uważając, czyta, Więcej nie zgubi i tej zguby się dopyta
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 137
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, czwarty Podgórzanie wnieśli; Ale co mówię, czwarty! cygańskim frymarkiem, Już odtąd każdy sejmik proszowski jarmarkiem. Kto nie wie województwa krakowskiego mody, Rzecze: potrzeba na to wszytkich stanów zgody. Zwyczaj tu prawem: co raz, co i drugi będzie, Choć źle, choć dobrze, miejsce w statucie zasiądzie. Pytasz, co za towary wożą na sejmiki, Bo w Krakowie wszytkiego dostanie? Języki. Co dotąd tylko pili, dziś sposobem inem, Trzeba mu dać pieniędzy, nie ujmiesz go winem. Wolą teraz brać bracia niżeli się upić; Co przedtem za kieliszek wziął, dziś trzeba kupić. Szpetna rzecz handlem szlachcie bawić się rzeźniczem
, czwarty Podgórzanie wnieśli; Ale co mówię, czwarty! cygańskim frymarkiem, Już odtąd każdy sejmik proszowski jarmarkiem. Kto nie wie województwa krakowskiego mody, Rzecze: potrzeba na to wszytkich stanów zgody. Zwyczaj tu prawem: co raz, co i drugi będzie, Choć źle, choć dobrze, miejsce w statucie zasiędzie. Pytasz, co za towary wożą na sejmiki, Bo w Krakowie wszytkiego dostanie? Języki. Co dotąd tylko pili, dziś sposobem inem, Trzeba mu dać pieniędzy, nie ujmiesz go winem. Wolą teraz brać bracia niżeli się upić; Co przedtem za kieliszek wziął, dziś trzeba kupić. Szpetna rzecz handlem szlachcie bawić się rzeźniczem
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 200
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Że to najlepsze mięso powiedają. A jeśli zato, żem tu ich przymioty Zacne opisał, na swoje obroty Wezmą mię (bo któż przed nimi uciecze?), Doczekam, że je kat tyłem wywlecze. 705. Na suknią niewolniczą JE. Mci pana Franciszka Krzynieckiego, jedenaście razy postrzelonego, anno 1656.
Pytasz, co to za barwa i którego pana Ta z zgrzebnego płótniska uszyta sukmana? Ow to stary wyjadacz, Mars, ow to okrutny Zwajca, bóg krwawych bojów, dzisia tak rozrzutny, Że już miasto pancerzów, miasto świetnych zbroi, Miasto lampartów, w taką barwę swoich stroi. Ale byś jeszcze widział i potrzeby
Że to najlepsze mięso powiedają. A jeśli zato, żem tu ich przymioty Zacne opisał, na swoje obroty Wezmą mię (bo ktoż przed nimi uciecze?), Doczekam, że je kat tyłem wywlecze. 705. Na suknią niewolniczą JE. Mci pana Franciszka Krzynieckiego, jedenaście razy postrzelonego, anno 1656.
Pytasz, co to za barwa i ktorego pana Ta z zgrzebnego płotniska uszyta sukmana? Ow to stary wyjadacz, Mars, ow to okrutny Zwajca, bog krwawych bojow, dzisia tak rozrzutny, Że już miasto pancerzow, miasto świetnych zbroi, Miasto lampartow, w taką barwę swoich stroi. Ale byś jeszcze widział i potrzeby
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 446
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
kat zakręcił głowę; Bo te marusze, pod żalu płaszczykiem, Wypadną coraz na plac z nieboszczykiem, A ja bym swej rzekł: Nie pleć, miła żono, I nie chwal tego, co go obieszono. DO WAWRZYŃCA
Chcąc rosłe ryby przywabić do brzucha, Przykładasz płotki, Wawrzyńcze, do ucha Wiadomym żartem i pytasz ich, jeśli Wiedzą, gdzie-ć racy dziadusia roznieśli; Chcesz-li dobrego podjąć pracę wnuka, Nie ryb się o to pytaj, ale kruka. AD MARCUM
Est mihi vini cadus quod Tokajum Fundit plangente wydeptanum prasa, Est et chlebi de meliore pista Bułka farina.
Est quidquid sadus salacesqu’ogrody Porrigunt skibas
kat zakręcił głowę; Bo te marusze, pod żalu płaszczykiem, Wypadną coraz na plac z nieboszczykiem, A ja bym swej rzekł: Nie pleć, miła żono, I nie chwal tego, co go obieszono. DO WAWRZYŃCA
Chcąc rosłe ryby przywabić do brzucha, Przykładasz płotki, Wawrzyńcze, do ucha Wiadomym żartem i pytasz ich, jeśli Wiedzą, gdzie-ć racy dziadusia roznieśli; Chcesz-li dobrego podjąć pracę wnuka, Nie ryb się o to pytaj, ale kruka. AD MARCUM
Est mihi vini cadus quod Tokajum Fundit plangente wydeptanum prasa, Est et chlebi de meliore pista Bułka farina.
Est quidquid sadus salacesqu’ogrody Porrigunt skibas
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 62
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ja uobłapiam szyję I jako ust twych do woli zażyję; A jeśli przydasz więcej za przegraną, Kwituję królów z ich purpurą tkaną. NA WESTCHNIENIE
Ilekroć na mię moja dziewka cicha Ukradkiem pojrzy, zarazem i wzdycha; Skąd ten wiatr ogień, co się mnie z jej trzyma Wzroku, w śmiertelny pożar mi rozdyma. STAN
Pytasz: Jak się mam? Co za moje życie? Takie, jak ty chcesz, to jest mianowicie Żałości pełne, ciemnością nakryte, Głodne pokoju i w troski uwite, Skąpane we łzach, stałe w złym humorze, Ciższe niźli noc, burzliwsze niż morze, Ognia gorętsze, chłodniejsze niż mrozy, Słabsze niż plewy,
ja uobłapiam szyję I jako ust twych do woli zażyję; A jeśli przydasz więcej za przegraną, Kwituję królów z ich purpurą tkaną. NA WESTCHNIENIE
Ilekroć na mię moja dziewka cicha Ukradkiem pojrzy, zarazem i wzdycha; Skąd ten wiatr ogień, co się mnie z jej trzyma Wzroku, w śmiertelny pożar mi rozdyma. STAN
Pytasz: Jak się mam? Co za moje życie? Takie, jak ty chcesz, to jest mianowicie Żałości pełne, ciemnością nakryte, Głodne pokoju i w troski uwite, Skąpane we łzach, stałe w złym humorze, Ciszsze niźli noc, burzliwsze niż morze, Ognia gorętsze, chłodniejsze niż mrozy, Słabsze niż plewy,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 272
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971