żałuje, bo zaraz pokawił. Odpisuje mu sąsiad: Jako komu, wierę, Aspekty płużą, nie wiem; i jam tęż siekierę W Lemce widział, co Waszmość; ledwie wstanę z łóżka, Aż ich kilka obaczę, spełniła się wróżka. I widzę, muszą się jąć nowego zwyczaju, Pisząc: dobrze drwa rąbać, ale w swoim gaju; Jeśli kto swego nie ma, niech kupi, nie kradnie. Ściąć drzewo na szubieńce, bez minucyj zgadnie. 353 (F). DO PIOTRA
Samemu rozumowi koment to przeciwny, Że każdy Piotr na świecie powinien być dziwny; Że nasz z dziewki na mamkę przerobił Dorotę,
Lada Maciek
żałuje, bo zaraz pokawił. Odpisuje mu sąsiad: Jako komu, wierę, Aspekty płużą, nie wiem; i jam tęż siekierę W Lemce widział, co Waszmość; ledwie wstanę z łóżka, Aż ich kilka obaczę, spełniła się wróżka. I widzę, muszą się jąć nowego zwyczaju, Pisząc: dobrze drwa rąbać, ale w swoim gaju; Jeśli kto swego nie ma, niech kupi, nie kradnie. Ściąć drzewo na szubieńce, bez minucyj zgadnie. 353 (F). DO PIOTRA
Samemu rozumowi koment to przeciwny, Że każdy Piotr na świecie powinien być dziwny; Że nasz z dziewki na mamkę przerobił Dorotę,
Leda Maciek
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 150
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
mój wspólnie, Trzeba to będzie oddać zobopólnie. Dlatego-ć, mówię, bądź na honor baczny, Niech cię nie zwodzi sentyment opaczny.” „Jużci to dobrze — syn ojcu odpowie — Cokolwiek słyszę w rodzicielskiej mowie, Ale gdy co dzień Punkt Honoru zajdzie, Gdy się napaśnik ustawiczny znajdzie, To się z nim rąbać bez spoczynku przyjdzie, A kto wie potem, na co li to wyjdzie?” „Prostak-eś jeszcze — ociec odpowiada — Powinieneś wprzód znać siły sąsiada, Jeśli mocniejszy z ciebie zażartuje, Zbądź politycznie, nic to nie kosztuje.
Jeśli zaś słabszy po twych plecach będzie, To już takiego bij, gdzie
mój wspólnie, Trzeba to będzie oddać zobopólnie. Dlatego-ć, mówię, bądź na honor baczny, Niech cię nie zwodzi sentyment opaczny.” „Jużci to dobrze — syn ojcu odpowie — Cokolwiek słyszę w rodzicielskiej mowie, Ale gdy co dzień Punkt Honoru zajdzie, Gdy się napaśnik ustawiczny znajdzie, To się z nim rąbać bez spoczynku przyjdzie, A kto wie potem, na co li to wyjdzie?” „Prostak-eś jeszcze — ociec odpowiada — Powinieneś wprzód znać siły sąsiada, Jeśli mocniejszy z ciebie zażartuje, Zbądź politycznie, nic to nie kosztuje.
Jeśli zaś słabszy po twych plecach będzie, To już takiego bij, gdzie
Skrót tekstu: DembowPunktBar_II
Strona: 480
Tytuł:
Punkt honoru
Autor:
Antoni Sebastian Dembowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
od dworskich te słowa często słyszeć się dają:
„Ten, który prosi o co lub łaskę jaką otrzymuje, jest niewdzięcznik, jeżeli całymi siłami nie bierze partii Dworu nad party ją Rzpltej; ten, który o nic nie prosi i nic ode Dworu nie bierze, niech gada, niech się pali, niech się da rąbać w kawałki za Rzpltą, ile mu się podoba.”
Jeżeli tedy jawna jest rzecz, mówią za elekcjami republikanci, że ci, którzy dobrodziejstwo jakie odbierają od Dworu, za niewdzięczników są miani, kiedy odważają się mówić co za Rzpltą, trzebaż się dziwić, że Rzplta obronicielów nie ma? Ona nic nie daje,
od dworskich te słowa często słyszeć się dają:
„Ten, który prosi o co lub łaskę jaką otrzymuje, jest niewdzięcznik, jeżeli całymi siłami nie bierze partyi Dworu nad party ją Rzpltej; ten, który o nic nie prosi i nic ode Dworu nie bierze, niech gada, niech się pali, niech się da rąbać w kawałki za Rzpltą, ile mu się podoba.”
Jeżeli tedy jawna jest rzecz, mówią za elekcyjami republikanci, że ci, którzy dobrodziejstwo jakie odbierają od Dworu, za niewdzięczników są miani, kiedy odważają się mówić co za Rzpltą, trzebaż się dziwić, że Rzplta obronicielów nie ma? Ona nic nie daje,
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 262
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
. B Żołnierką była Feby/ a nie była insza Nad nią/ któraby miała Bogieniej być milsza Z tych/ które wstąpić mogły C na Menal bezpiecznie: Ale żadna nie może możność trwać statecznie. Srzodek nieba wysokie Słońce przemijało/ Gdy się onej odpocząc pod gajem zachciało. Pod gajem/ w którym drzewa nijakiego człeku Rąbać się nie godziło/ za żadnego wieku. Tam zdjąwszy sajdak z ramion/ szybki łuk złożeła Z cięciwy/ a w trawie się sama porzycieła/ Pod karki malowane lubię podestawszy. D A w tym strudzoną ją być Jupiter ujźrzawszy/ I bez stróża leżącą/ tak rzekł: Ten kradziony Występek/ może nie dojśdź uszu mojej
. B Zołnierką była Pheby/ á nie byłá insza Nád nię/ ktoraby miałá Bogieniey bydź milsza Z tych/ ktore wstąpić mogły C ná Menál bespiecznie: Ale żadna nie może możność trwáć státecznie. Srzodek niebá wysokie Słońce przemiiáło/ Gdy się oney odpocząc pod gáiem záchćiáło. Pod gáiem/ w ktorym drzewá niiákiego człeku Rąbáć się nie godźiło/ zá żadnego wieku. Tám zdiąwszy sáydak z rámion/ szybki łuk złożełá Z ćięćiwy/ á w trawie się sámá porzyciełá/ Pod kárki málowáne lubię podestawszy. D A w tym ztrudzoną ią bydź Iupiter vyźrzawszy/ Y bez strożá leżącą/ ták rzekł: Ten krádźiony Występek/ może nie doyśdź vszu moiey
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 75
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
obalił, i Ogień perpetuo konserwowany wygasił; z tej podobno racyj w Litwie, i na Polisiu ogień zowią Bogaczem od BOGA desłekso Nomine. Szanowali insuper MŁOT Kowalski, jako Czytam in AEnaea Sylvio potym Pio II Summo Pentifice. Chojeli podobno sobie tym Młotem cudere Aurea Saecula. Wenerowali też LUCOS albo Gaje i Drzewa, które rąbać było Summum Nefas i jakieś Sácrilegium; similiter Węża Bożka Domowego zabić w domu, lubna drodze było fatale całej Familii. Jeziora, Jaskinie byli Numinis locô jako też Rzeki, co się pokazuje w samym imieniu, rzeki Bóg Podolskiej według Sarnickiego, którą rzekę znać za Boga mieli Podolanie, od Litwy nauczeni tej Superstycyj.
Na
obalił, y Ogień perpetuo konserwowány wygásił; z tey podobno racyi w Litwie, y ná Polisiu ogień zowią Bogaczem od BOGA desłexo Nomine. Szanowali insuper MŁOT Kowalski, iako Czytam in AEnaea Sylvio potym Pio II Summo Pentifice. Choieli podobno sobie tym Młotem cudere Aurea Saecula. Wenerowáli też LUCOS álbo Gaie y Drzewa, ktore rąbáć było Summum Nefas y iákieś Sácrilegium; similiter Wężá Bożka Domowego zábić w domu, lubná drodze było fátale całey Fámilii. Ieziorá, Iáskinie byli Numinis locô iáko też Rzeki, co się pokazuie w samym imieniu, rzeki Boh Podolskiey według Sarnickiego, ktorą rzekę znáć zá Bogá mieli Podolánie, od Litwy náuczeni tey Superstycyi.
Ná
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 26
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
ordynansem, przez komenderowanych od tegoż Brzostowskiego ludzi był w Wilnie z Antokola, klasztoru trynitarzów, gdzie rezydował, gwałtem wzięty i za gołosłownym oskarżeniem przyprowadzony do Oszmiany, a tam pod wartą oszmiańską osadzony. Żadnego z nim procesu w sądach konfederackich nie czyniono, ale szlachta upojona wartę odpędziła i wywlókłszy na rynek Tyzenhauza podkomorzego, rąbać w kilku zaczęła. Było to niedaleko okien regimentarza i marszałka konfederackiego. Patrzyli na to, a nikt z dopuszczenia boskiego nie
ratował. Wtem podkomorzy zrąbany duch w sobie utaił, czyniąc się umarłym, a zatem dominikanie przyszli i jako trupa wziąwszy na mary, ponieśli do kościoła, ale gdy wchodząc na cmentarz, mary się
ordynansem, przez komenderowanych od tegoż Brzostowskiego ludzi był w Wilnie z Antokola, klasztoru trynitarzów, gdzie rezydował, gwałtem wzięty i za gołosłownym oskarżeniem przyprowadzony do Oszmiany, a tam pod wartą oszmiańską osadzony. Żadnego z nim procesu w sądach konfederackich nie czyniono, ale szlachta upojona wartę odpędziła i wywlókłszy na rynek Tyzenhauza podkomorzego, rąbać w kilku zaczęła. Było to niedaleko okien regimentarza i marszałka konfederackiego. Patrzyli na to, a nikt z dopuszczenia boskiego nie
ratował. Wtem podkomorzy zrąbany duch w sobie utaił, czyniąc się umarłym, a zatem dominikanie przyszli i jako trupa wziąwszy na mary, ponieśli do kościoła, ale gdy wchodząc na cmentarz, mary się
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 79
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
krasowicki, deputat miński, jechał mimo jego stancją konną, tedy Frąckiewicz wypadł z pałacu do niego, barzo prosząc, aby do niego wstąpił. Dał się na usilne obligacje uprosić Wołodkowicz, zajechał do niego, lecz skoro na salę między przyjaciół księcia kanclerza wszedł, zaraz z tyłu porwawszy się na niego do szabel zaczęto go rąbać, zaraz go w głowę z tyłu okrutnie cięto. Jak był silny Wołodkowicz, bronił się długo, ale tak wielkiej liczbie
nie mógł dać odporu. Krew go uchodziła, padł, leżącego tedy go rąbali. Dwadzieścia i sześć ran zadali, lecz gdy im powiedziano, że książę marszałek trybunalski na sukurs bieży Wołodkowicza, tedy
krasowicki, deputat miński, jechał mimo jego stancją konną, tedy Frąckiewicz wypadł z pałacu do niego, barzo prosząc, aby do niego wstąpił. Dał się na usilne obligacje uprosić Wołodkowicz, zajechał do niego, lecz skoro na salę między przyjaciół księcia kanclerza wszedł, zaraz z tyłu porwawszy się na niego do szabel zaczęto go rąbać, zaraz go w głowę z tyłu okrutnie cięto. Jak był silny Wołodkowicz, bronił się długo, ale tak wielkiej liczbie
nie mógł dać odporu. Krew go uchodziła, padł, leżącego tedy go rąbali. Dwadzieścia i sześć ran zadali, lecz gdy im powiedziano, że książę marszałek trybunalski na sukurs bieży Wołodkowicza, tedy
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 566
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
reparował ruinę, co jemu łatwo, kubkiem wodki poczęstowawszy. Dołożyć i to w kontrakcie, aby przewodni z drabami, cyganami, z złemi ludźmi nie miał, ani ligi, bo się to pryncypała musi tykać swego czasu. W Święta też Chrześcijańskie w winnicy gorzałki kurzyć, piwa warzyć, miodu sycić, drew wozić, rąbać, tłoki sobie najmować, niech nie waży się pod wielką karą. Strawne też pieniądzę dla dworskich, albo suchedni w arędzie asygnować jest rzecz nie słuszna i nierozumna, bo choć by najtrzyzwiejszy był czeladnik, rozpić się musi, bo arędarz nie pieniędzmi, ale gorzałką mu wypłaca strawne albo suchedni, a on głód mrze,
reparował ruinę, co iemu łatwo, kubkiem wodki poczęstowawszy. Dołożyć y to w kontrakcie, aby przewodni z drabami, cyganami, z złemi ludzmi nie miał, ani ligi, bo się to pryncypała musi tykać swego czasu. W Swięta też Chrześciańskie w winnicy gorzałki kurzyć, piwa warzyć, miodu sycić, drew wozić, rąbać, tłoki sobię naymować, niech nie waży się pod wielką karą. Strawne też pieniądzę dla dworskich, albo suchedni w arędzie assygnować iest rzecz nie słuszna y nierozumna, bo choć by naytrzyzwieyszy był czeladnik, rozpić się musi, bo arędarz nie pieniądzmi, ale gorzałką mu wypłaca strawne albo suchedni, á on głod mrze,
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 364
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
konsyderowane które lepsze. Naprzód Węgierskie są naturalnie dobre. A jeżeli wdomu będą je robić, potrzeba żelaża dobierac giętego, a do niego trochę przymieszać kruchu, dla mocy i twardości. Powinny być nie grube,bo gonty łupają, nie zbyt długie, szpijczaste, zgłowkami podciętemi, a potym zagiętemi. Drzewa na fabrykę rąbać potrzeba nie w Czerwcu albo Lipcu, bo prędko robak stoczy, ale od 15. Grudnia do 15. Lutego. Drzewa na miejscach zgorzystych są suche i mocniejsze. Wcieniach rosnące są zgodniejsze do struktur, i są mocne. Nagotowawszy drzewa klaść w stosy, proste i gładkie, przykryć je, aby powoli schły,
konsyderowane ktore lepsze. Naprzod Węgierskie są naturalnie dobre. A ieżeli wdomu będą ie robić, potrzeba żelaża dobierac giętego, á do niego trochę przymieszać kruchu, dla mocy y twardości. Powinny bydź nie grube,bo gonty łupaią, nie zbyt długie, szpiIczaste, zgłowkami podciętemi, á potym zagiętemi. Drzewa na fabrykę rąbać potrzeba nie w Czerwcu albo Lipcu, bo prędko robak stoczy, ale od 15. Grudnia do 15. Lutego. Drzewa na mieyscach zgorzystych są suche y mocnieysze. Wcieniach rosnące są zgodnieysze do struktur, y są mocne. Nagotowawszy drzewa klaść w stosy, proste y gładkie, przykryć ie, aby powoli schły,
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 399
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
swego awantazu często las postronnym dezolować pozwalają, siekiery ludziom zabierają nięwin- O Ekonomice, osobliwie o Muzyce, Miesiącach etc.
nie albo woły i konie. Aczyj jest las, tego i zwierzyna: Roj tego, co go znajdzie w lesie sobie. Las ktoby chciał wysuszyć, najlepiej w Lipcu na Z. Abdona Męczennika rąbać. M M M
MUzyka nie zawadzi we wsi, dla rozweselenia ludzi, dobrych i godziwych czasów; byle czasów zakazanych niegrała. Potrzebna dla wesel: bo bez muzyki gdzie wesele, nie bywa tam gości wiele. Aręda lepsza, gdzie lud lubi się rozweselić, i napić.
Miesiące którego co robić mają Gospodarze z
swego awantazu często las postronnym dezolować pozwalaią, siekiery ludziom zabieraią nięwin- O Ekonomice, osobliwie o Muzyce, Miesiącach etc.
nie albo woły y konie. Aczyi iest las, tego y zwierzyna: Roy tego, co go znaydzie w lesie sobie. Las ktoby chciał wysuszyć, naylepiey w Lipcu na S. Abdona Męczennika rąbać. M M M
MUzyka nie zawadzi we wsi, dla rozweselenia ludzi, dobrych y godziwych czasow; byle czasow zakazanych niegrała. Potrzebna dla wesel: bo bez muzyki gdzie wesele, nie bywa tam gości wiele. Aręda lepsza, gdzie lud lubi się rozweselić, y napić.
Miesiące ktorego co robić maią Gospodarze z
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 421
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754