Matko miłości, Paphu wdzięcznego królowa, Która cieszysz serce moje, Gdzieżby mi się na takie zdobyć kędy słowa, Że bym godnie mógł wynieść wielkie łaski twoje! Ale niesposobność swoję Znając nieuczona głowa, Kiedy w słowa uboga, wypłacać wdzięcznością Będzie, tudzież należną ofiar powolnością.
Tyś naprzod, gdy me serce miłość rozbadała, Bijąc przykro jak w cel nowy, Sajdacznemu synowi swemu rozkazała, Że by na łup, bez prace, nawiodł mię gotowy. Tyś, kiedy mię los surowy Z miłą zwadził, swej dodała Rady zdrowej, gdy pod snu słodkiego zasłoną Widziałem cię w niebieską gładkość ozdobioną.
Tyś sprawiła, że Anny
Matko miłości, Paphu wdzięcznego krolowa, Ktora cieszysz serce moje, Gdzieżby mi się na takie zdobyć kędy słowa, Że bym godnie mogł wynieść wielkie łaski twoje! Ale niesposobność swoję Znając nieuczona głowa, Kiedy w słowa uboga, wypłacać wdzięcznością Będzie, tudzież należną ofiar powolnością.
Tyś naprzod, gdy me serce miłość rozbadała, Bijąc przykro jak w cel nowy, Sajdacznemu synowi swemu rozkazała, Że by na łup, bez prace, nawiodł mię gotowy. Tyś, kiedy mię los surowy Z miłą zwadził, swej dodała Rady zdrowej, gdy pod snu słodkiego zasłoną Widziałem cię w niebieską gładkość ozdobioną.
Tyś sprawiła, że Anny
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 258
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
mogąc takiemu gwałtowi, Wodzowie Ryterować chcą się ku Za mkowi. Aż w tym z-bronią dobytą, Wiśniowiecki Stanie. Hej! kto z-miejsca się ruszy, albo tu zostanie, Albo mnie wprzód podepce: Przebóg nie dawajmy Pociechy tej Hultajom, a tu umierajmy. Za czym gdzie gniew i śmiałe serce w-nim rozbada, Przebrawszy się z Dymitrem, z-Okopów wypada Na kształt gromu jakiego, albo błyskawice, Której dostać nie mogą śmiertelne zrzenice. Tamże zaraz niż owe przytoczone Szturmy, A niezmierne koło nich nacisną się Hurmy Chłopstwa wyuzdanego, pod Wałem rozpostrą, On przypadszy w-obłoku, zawinie się z-ostrą Po nich szablą. I
mogąc takiemu gwałtowi, Wodzowie Ryterowáć chcą sie ku Zá mkowi. Aż w tym z-bronią dobytą, Wiśniowiecki Stanie. Hey! kto z-mieysca sie ruszy, álbo tu zostanie, Albo mnie wprzod podepce: Przebog nie dawaymy Poćiechy tey Hultaiom, á tu umieraymy. Za czym gdzie gniew i śmiałe serce w-nim rozbada, Przebrawszy sie z Dymitrem, z-Okopow wypada Na kształt gromu iákiego, albo błyskáwice, Ktorey dostać nie mogą śmiertelne zrzenice. Tamże zaraz niż owe przytoczone Szturmy, A niezmierne koło nich naćisną sie Hurmy Chłopstwá wyuzdanego, pod Wałem rozpostrą, On przypadszy w-obłoku, zawinie sie z-ostrą Po nich szablą. I
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 65
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
gdzie na wieczność dekretem skazani Za spisek przeciw Bogu są konkludowani. Aniołowie ciężko za grzech skarani. Lamentu dzień drugi.
Czylim był jak Niobe w marmur obrócony? Czylim odmienion w twardy kamień od Gorgony? Ze mi nie był od Niebios ten fawor życzliwy Dany/ abym uważał ich byt nieszczęśliwy/ Abym rozbadał myślą; jak oni mizenie Czas pełny biady pędzą w przeklętym Awernie; Których ta kondycja godna opłakania/ Godna lamentu/ godna płaczu/ i wźdychania: Ze nie mogą nic robić/ ani pojąć tego/ Co jest dobrego/ ani opuszczać/ co złego. I kiedy myślą/ jakie swe błogosławieństwo Utracili samochcąc przez nieposłuszeństwo/
gdźie ná wiecżność dekretem skazáni Zá spisek przećiw Bogu są konkludowani. Aniołowie ćieszko zá grzech skaráni. Lámentu dźień drugi.
Czylim był iak Niobe w marmur obrocony? Czylim odmienion w twárdy kámień od Gorgony? Ze mi nie był od Niebios ten fawor życżliwy Dány/ ábym uwáżał ich byt nieszcżęsliwy/ Abym rozbadał myslą; iák oni mizenie Czás pełny biády pędzą w przeklętym Awernie; Ktorych tá kondycyá godna opłákaniá/ Godná lámentu/ godná płácżu/ y wźdychániá: Ze nie mogą nic robić/ áni ṕoiąć tego/ Co iest dobrego/ áni opuszcżáć/ co złego. Y kiedy myslą/ iakie swe błogosłáwieństwo Vtráćili sámochcąc przez nieposłuszeństwo/
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 49
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
czego Chętniej się bierze, mam go za takiego.
Rzuciwszy wszytko, gdy czyta nabożne I święte pieśni, zaraz się wydaje. Że w nim myśl dobra i serce pobożne. Czyta stateczne rytmy, znaki daje, Że lubi statek i życie ostrożne. Czyta peany marsowe, dostaje Snadź mu i serca, a to gdy rozbada Wspaniałe myśli, wnet w pole wypada.
Jako o wielkim piszą Macedonie, Że miał poetę takiego przy sobie, Co był tak zarwał zdroju w Helikonie, Że w którejkolwiek rymy składał dobie I czytał przed nim, wnet królowi skronie I twarz i serce (o dziwny sposobie!) Marsem zapalał, że czasem przy stole
czego Chętniej się bierze, mam go za takiego.
Rzuciwszy wszytko, gdy czyta nabożne I święte pieśni, zaraz się wydaje. Że w nim myśl dobra i serce pobożne. Czyta stateczne rytmy, znaki daje, Że lubi statek i życie ostrożne. Czyta peany marsowe, dostaje Snadź mu i serca, a to gdy rozbada Wspaniałe myśli, wnet w pole wypada.
Jako o wielkim piszą Macedonie, Że miał poetę takiego przy sobie, Co był tak zarwał zdroju w Helikonie, Że w ktorejkolwiek rymy składał dobie I czytał przed nim, wnet krolowi skronie I twarz i serce (o dziwny sposobie!) Marsem zapalał, że czasem przy stole
Skrót tekstu: TrembPrzedWir_I
Strona: 4
Tytuł:
Przedmowa
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1651 a 1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1651
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
miał, i przyjemne sobie przechadzanie. Ci siebie światu samych tu ukrzyżowali, Aby tam po prawicy Chrystusowej stali. Tu swe biodra czystością mieli przepasane, A w ręku lampy jasną światłością nadane Na przyście Oblubieńca: bowiem ostateczny, On dzień sądu Bożego, i on Dekret wieczny Płaty, i kary tak w swej myśli rozbadali, Ze się od niej i na czas oderwać niedali. Przetoż usiłowali z pilnością pracować, Aby mogli w pokoju niebieskiem Królować, Niewiadomi zwad, jako Aniołowie święci, Do których towarzystwa są już teraz wzięci, I w Niebie triumfują z temi beż odmiany, Których tu zachowali żywot niezmazany. O szczęśliwi potrzykroć
miał, y przyiemne sobie przechadzánie. Ci śiebie świátu samych tu vkrzyżowáli, Aby tám po práwicy Chrystusowey stali. Tu swe biodrá czystośćią mieli przepasáne, A w ręku lámpy iásną świátłośćią nádáne Na przyśćie Oblubieńcá: bowiem ostáteczny, On dźień sądu Bożego, y on Dekret wieczny Płaty, y kary ták w swey myśli rozbadáli, Ze się od niey y ná cżás oderwáć niedáli. Przetoż vśiłowáli z pilnośćią prácować, Aby mogli w pokoiu niebieskiem Krolowáć, Niewiádomi zwad, iáko Anyołowie święći, Do ktorych towárzystwá są iuz teraz wźięći, Y w Niebie tryumfuią z temi beż odmiány, Ktorych tu záchowáli żywot niezmázány. O szczęśliwi potrzykroć
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 91
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
który zbudowany, Był na wsi. Arachesa zaś posłał przy tłuszczy Żołnierzów na to zgodnych do Sannaar puszczy Za Barlaamem; który gdy tam przykłusował Pod Sannaar, mieszkańców wszytkich poturbował, A niedopytawszy się jachał od osiadłych Pol na głuchą pustynią do jaskin zapadłych. A gdy po wielkiej części bez ludne pustynie Zbiegał, i niewiadome rozbadał jaskinie, Także pagórki łudzką niedeptane nogą, I których ludzie z wielką trudnością dojść mogą, Przejrzał przebiegiem dobrze z tem żołnierzem, który Był mu dany od Króla, przystąpił do góry Jednej drzewem porosłej, na której wysokiem Wierzchu, kupę chodzących ujrzawszy swem okiem Pustelników, rozkazał prędko bez odwłoki Do siebie przyprowadzić, a żołnierze
ktory zbudowány, Był ná wśi. Aráchesá záś posłał przy tłuszczy Zołnierzow ná to zgodnych do Sánnáár puszczy Zá Bárláámem; ktory gdy tám przykłusował Pod Sánnáár, mieszkáńcow wszytkich poturbował, A niedopytawszy się iachał od ośiádłych Pol ná głuchą pustynią do iáskin zápádłych. A gdy po wielkiey części bez ludne pustynie Zbiegał, y niewiádome rozbadał iáskinie, Tákze págorki łudzką niedeptáne nogą, Y ktorych ludźie z wielką trudnośćią doyść mogą, Przeyrzał przebiegiem dobrze z tem zołnierzem, ktory Był mu dány od Krolá, przystąpił do gory Iedney drzewem porosłey, ná ktorey wysokiem Wierzchu, kupę chodzących vyrzawszy swem okiem Pustelnikow, roskazał prędko bez odwłoki Do śiebie przyprowádźić, á zołnierze
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 161
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
świątobliwych pustelników lata Śmierć przeciąwszy kosą, iść kazała im z świata, Rzecze Król do wiernego sobie Senatora: Ponieważ z tej rady nic, trzeba nam Nachora Dla lepszej w tem pomocy zawołac do siebie. Więc, gdy księżyc rozpuścił swój promień po Niebie, Araches wszedł w jaskinią wiadomemi wroty, Z której wierzchu rozbadał Niebieskie obroty Nachor często; tam wszytkę radę, którą wiedział, Doskonale w jaskiniej przed niem opowiedział. Nazajutrz tedy jako Faebus złotowłosy Wszczął światłem swem osuszać wilgotne z drzew rosy, Przyszedł do Króla, potym kazawszy dać konie, Zmyślił za Barlaamem znowu biec w pogonie. Tedy gdy puszcze dzikie z gromadą żołnierza Będącego przy sobie
świątobliwych pustelnikow látá Smierć przećiąwszy kosą, iść kázáłá im z świátá, Rzecze Krol do wiernego sobie Senatorá: Poniewaz z tey rády nic, trzebá nam Náchorá Dla lepszey w tem pomocy záwołác do śiebie. Więc, gdy kśiężyc rospuśćił swoy promień po Niebie, Aráches wszedł w iáskinią wiádomemi wroty, Z ktorey wierzchu rozbadał Niebieskie obroty Náchor często; tám wszytkę rádę, ktorą wiedział, Doskonále w iáskiniey przed niem opowiedźiał. Názáiutrz tedy iáko Phaebus złotowłosy Wszczął świátłem swem osuszáć wilgotne z drzew rosy, Przyszedł do Krolá, potym kazawszy dáć konie, Zmyślił zá Bárláámem znowu biedz w pogonie. Tedy gdy puszcze dźikie z gromádą zołnierzá Będącego przy sobie
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 169
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Bo przyszedłem oddzielać Syna od własnego Ojca, Córkę od Matki swej. I ten: kto swego Większą Ojca, i matkę miłością szanuje Niżeli Mnie, godnem mnie być się nieznajduje. I znowu: Ktosiękolwiek przed ludźmi zaprze Mnie, I ja go przed Ojcem mem Niebieskiem wzajemnie Zaprę się. Ten gdy pisma tekst rozbadał święty Młodzian myślą, bojaźnią Pańską w sercu zjęty Przywiódł sobie na pamięć powieść Salomona, Którą jest w trzeciem punkcie w Księgach wyrażona: Wszytko ma swój czas, czas jest miłości, czas boju, Czas także nienawiści, i czas jest pokoju. Więc naprzód w sercu myślą cicho Boga prosił, I te nad kanar
Bo przyszedłem oddźieláć Syná od własnego Oycá, Corkę od Mátki swey. Y ten: kto swego Większą Oycá, y mátkę miłośćią szánuie Niżeli Mnie, godnem mnie bydź się nieznayduie. Y znowu: Ktosiękolwiek przed ludźmi záprze Mnie, Y iá go przed Oycem mem Niebieskiem wzáiemnie Záprę się. Ten gdy pismá text rozbadał święty Młodźian myślą, boiáźnią Páńską w sercu zięty Przywiodł sobie ná pámięć powieść Sálomoná, Ktorą iest w trzećiem punkćie w Kśięgách wyráżona: Wszytko ma swoy czás, czás iest miłośći, czás boiu, Czás tákże nienawiśći, y czás iest pokoiu. Więc naprzod w sercu myślą ćicho Bogá prośił, Y te nád kánar
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 186
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
postawił przeciwko miłości; Miłość Boską przeciwko cielesnej lubości. Położył też przed swą myśl splendor Chwały onej Na Chrystusowych godach czystym naznaczonej Duszom, z których precz będą ci wyrugowani, Którzy szatą godową niebyli przybrani. I wrzuceni zostaną tam, gdzie jest zgrzytanie Zębów, kędy wieczny płacz, gdzie trwa narzekanie. To gdy myślą rozbadał, a łzy z oczu hojne Toczył, bijąc się w piersi, myśli nieprzystojne Odpędził. W tym powstawszy upadł na kolana, I tę modłę wzczął z płaczem, i z łkaniem do Pana. Wszechmogący Boże mój, Tyś upadających Jest namocniejsza siła, Tyś desperujących Jest nadzieja niemylna; i tych, którzy Ciebie
postáwił przećiwko miłośći; Miłość Boską przećiwko ćielesney lubośći. Położył też przed swą myśl splendor Chwały oney Ná Chrystusowych godách czystym náznáczoney Duszom, z ktorych precz będą ći wyrugowáni, Ktorzy szátą godową niebyli przybráni. Y wrzuceni zostáną tám, gdźie iest zgrzytánie Zębow, kędy wieczny płácz, gdźie trwa nárzekánie. To gdy myślą rozbádał, á łzy z oczu hoyne Toczył, biiąc się w pierśi, myśli nieprzystoyne Odpędźił. W tym powstawszy vpadł ná koláná, Y tę modłę wzczął z płáczem, y z łkániem do Páná. Wszechmogący Boże moy, Tyś vpadáiących Iest namocnieysza śiłá, Tyś desperuiących Iest nádźieiá niemylna; y tych, ktorzy Ciebie
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 225
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
. A ufność jego kształtem pajęczyny, Zginie od lada wiatru i mietliny, Na swym się domu żyjący nieprawie, I na swej wspiera Hypokryta sławie. Jednak z tym wszytkim upadnie i zniknie, Ani porzuci do czego przywyknie, Zda się być pełnym wilgoci i rosy, Niżeli Febus wznidzie złotowłosy. A skoro światłem po Niebie rozbada, I on z swym zaraz nasieniem upada, Wskałach się twardych mocą rozkorżenia Do społeczności zażywa kamienia. Gdy go zaś z liczby żyjących śmierć zwlecze, BÓG się go zaprze; i nie znam cię, rzecze. Tę bowiem życia odniesie nagrodę Ze się na jego drudzy Zjawią szkodę. Nie odrzuci BÓG cnot sprawiedliwego,
. A ufność iego kształtem páięczyny, Zginie od lada wiátru i mietliny, Ná swym się domu żyiący niepráwie, I ná swey wspiera Hypokryta sławie. Iednak z tym wszytkim upadnie i zniknie, Ani porzući do czego przywyknie, Zda się bydź pełnym wilgoći i rosy, Niżeli Febus wznidźie złotowłosy. A skoro świátłem po Niebie rozbada, I on z swym záraz náśieniem upada, Wskałách się twardych mocą roskorżenia Do społecznośći zażywa kamienia. Gdy go záś z liczby żyiących śmierć zwlecze, BOG się go zaprze; i nie znam ćię, rzecze. Tę bowiem żyćia odnieśie nagrodę Ze się ná iego drudzy ziáwią szkodę. Nie odrzući BOG cnot spráwiedliwego,
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 34
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705