mogąc takiemu gwałtowi, Wodzowie Ryterować chcą się ku Za mkowi. Aż w tym z-bronią dobytą, Wiśniowiecki Stanie. Hej! kto z-miejsca się ruszy, albo tu zostanie, Albo mnie wprzód podepce: Przebóg nie dawajmy Pociechy tej Hultajom, a tu umierajmy. Za czym gdzie gniew i śmiałe serce w-nim rozbada, Przebrawszy się z Dymitrem, z-Okopów wypada Na kształt gromu jakiego, albo błyskawice, Której dostać nie mogą śmiertelne zrzenice. Tamże zaraz niż owe przytoczone Szturmy, A niezmierne koło nich nacisną się Hurmy Chłopstwa wyuzdanego, pod Wałem rozpostrą, On przypadszy w-obłoku, zawinie się z-ostrą Po nich szablą. I
mogąc takiemu gwałtowi, Wodzowie Ryterowáć chcą sie ku Zá mkowi. Aż w tym z-bronią dobytą, Wiśniowiecki Stanie. Hey! kto z-mieysca sie ruszy, álbo tu zostanie, Albo mnie wprzod podepce: Przebog nie dawaymy Poćiechy tey Hultaiom, á tu umieraymy. Za czym gdzie gniew i śmiałe serce w-nim rozbada, Przebrawszy sie z Dymitrem, z-Okopow wypada Na kształt gromu iákiego, albo błyskáwice, Ktorey dostać nie mogą śmiertelne zrzenice. Tamże zaraz niż owe przytoczone Szturmy, A niezmierne koło nich naćisną sie Hurmy Chłopstwá wyuzdanego, pod Wałem rozpostrą, On przypadszy w-obłoku, zawinie sie z-ostrą Po nich szablą. I
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 65
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
czego Chętniej się bierze, mam go za takiego.
Rzuciwszy wszytko, gdy czyta nabożne I święte pieśni, zaraz się wydaje. Że w nim myśl dobra i serce pobożne. Czyta stateczne rytmy, znaki daje, Że lubi statek i życie ostrożne. Czyta peany marsowe, dostaje Snadź mu i serca, a to gdy rozbada Wspaniałe myśli, wnet w pole wypada.
Jako o wielkim piszą Macedonie, Że miał poetę takiego przy sobie, Co był tak zarwał zdroju w Helikonie, Że w którejkolwiek rymy składał dobie I czytał przed nim, wnet królowi skronie I twarz i serce (o dziwny sposobie!) Marsem zapalał, że czasem przy stole
czego Chętniej się bierze, mam go za takiego.
Rzuciwszy wszytko, gdy czyta nabożne I święte pieśni, zaraz się wydaje. Że w nim myśl dobra i serce pobożne. Czyta stateczne rytmy, znaki daje, Że lubi statek i życie ostrożne. Czyta peany marsowe, dostaje Snadź mu i serca, a to gdy rozbada Wspaniałe myśli, wnet w pole wypada.
Jako o wielkim piszą Macedonie, Że miał poetę takiego przy sobie, Co był tak zarwał zdroju w Helikonie, Że w ktorejkolwiek rymy składał dobie I czytał przed nim, wnet krolowi skronie I twarz i serce (o dziwny sposobie!) Marsem zapalał, że czasem przy stole
Skrót tekstu: TrembPrzedWir_I
Strona: 4
Tytuł:
Przedmowa
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1651 a 1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1651
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
. A ufność jego kształtem pajęczyny, Zginie od lada wiatru i mietliny, Na swym się domu żyjący nieprawie, I na swej wspiera Hypokryta sławie. Jednak z tym wszytkim upadnie i zniknie, Ani porzuci do czego przywyknie, Zda się być pełnym wilgoci i rosy, Niżeli Febus wznidzie złotowłosy. A skoro światłem po Niebie rozbada, I on z swym zaraz nasieniem upada, Wskałach się twardych mocą rozkorżenia Do społeczności zażywa kamienia. Gdy go zaś z liczby żyjących śmierć zwlecze, BÓG się go zaprze; i nie znam cię, rzecze. Tę bowiem życia odniesie nagrodę Ze się na jego drudzy Zjawią szkodę. Nie odrzuci BÓG cnot sprawiedliwego,
. A ufność iego kształtem páięczyny, Zginie od lada wiátru i mietliny, Ná swym się domu żyiący niepráwie, I ná swey wspiera Hypokryta sławie. Iednak z tym wszytkim upadnie i zniknie, Ani porzući do czego przywyknie, Zda się bydź pełnym wilgoći i rosy, Niżeli Febus wznidźie złotowłosy. A skoro świátłem po Niebie rozbada, I on z swym záraz náśieniem upada, Wskałách się twardych mocą roskorżenia Do społecznośći zażywa kamienia. Gdy go záś z liczby żyiących śmierć zwlecze, BOG się go zaprze; i nie znam ćię, rzecze. Tę bowiem żyćia odnieśie nagrodę Ze się ná iego drudzy ziáwią szkodę. Nie odrzući BOG cnot spráwiedliwego,
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 34
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
pod ziemią grubą Prywatnej ambicyjej abo nienawiści, Obłów z siebie i dają pogaństwu korzyści, Cug Mahometowemu dawszy na tym niebie Miesiącowi, tylko już słońca nie zagrzebie. Nic po chorągwiach, niech się w sercach waszych błyśnie Krzyż Pański, a tak miesiąc pogański uciśnie, Wydrze mu swoje sfery we trzech częściach świata, Gdzie bezpiecznie rozbada planeta rogata, Że się na samym rogu, tak wam świat zawarty, W pokoju, ach, osiedzieć nie możecie czwartej. Jest złodziej, jest i lice, jest i piątno na niem, Bo co im dotąd znakiem było, dziś karaniem. Już biały Orzeł począł, wziąwszy mu Gran z Wiedniem, Niech wszytko
pod ziemią grubą Prywatnej ambicyjej abo nienawiści, Obłów z siebie i dają pogaństwu korzyści, Cug Mahometowemu dawszy na tym niebie Miesiącowi, tylko już słońca nie zagrzebie. Nic po chorągwiach, niech się w sercach waszych błyśnie Krzyż Pański, a tak miesiąc pogański uciśnie, Wydrze mu swoje sfery we trzech częściach świata, Gdzie bezpiecznie rozbada planeta rogata, Że się na samym rogu, tak wam świat zawarty, W pokoju, ach, osiedzieć nie możecie czwartej. Jest złodziej, jest i lice, jest i piątno na niem, Bo co im dotąd znakiem było, dziś karaniem. Już biały Orzeł począł, wziąwszy mu Gran z Wiedniem, Niech wszytko
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 385
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
zwyczajnemi Jady/ przyczyna; gardła żełami pełnemi Naszły: brzydka paszczęka białę piany roni. Ziemia głośno łuskami oczosana dzwoni: Dech zioła jadem szczoki piekielnej zabija. sam/ to w kłąb niezmierzony zatokiem się zwija: To i prościejszy drzewa najwyższego stawa: To się jak nagły potok/ okrutnie podawa/ I sobie las wadzący piersiami rozbada. Kadm na krok ustępując lwią się skorą składa/ A straszne szczoki sztychem nadstawionym zraża. I już z jadowietego posoka szczetkała Podniemiebienia/ i zioła zielone spluskała: Lecz błaha rana była/ że razowi znikał/ I obrażonej szyje/ na pozad umykał: Stos umykaniem zrażał/ i dalszy pąd psował: Aż mu Agenorowic grot
zwyczáynemi Iády/ przyczyná; gárdłá żełámi pełnemi Nászły: brzytka paszczęká białę piány roni. Ziemiá głośno łuskámi oczosána dzwoni: Dech źiołá iádem szczoki piekielney zábiia. sam/ to w kłąb niezmierzony zátokiem się zwiia: To y prośćieyszy drzewá naywyższego stawa: To się iák nagły potok/ okrutnie podawa/ Y sobie las wádzący pierśiámi rozbada. Kadm ná krok vstępuiąc lwią się skorą skłáda/ A strászne szczoki sztychem nádstáwionym zraża. Y iuz z iádowietego posoká szczetkáłá Podniemiebieniá/ y źiołá źielone spluskáłá: Lecz błáha ráná byłá/ że rázowi znikał/ Y obráżoney szyie/ ná pozad vmykał: Stos vmykániem zrażał/ y dalszy pąd psował: Aż mu Agenorowic grot
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 56
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
nie pomiernie: (tak się Bogom zdało) Na nim/ z gwiazd rojem wszytkim/ niebo się zostało. Przywarłbym/ w kłozie/ wiatrów/ Hipotades/ wiecznej. I mistrzyni ozdobna/ do pracej statecznej Jutrzenka przyświecała. Nogi oprawuje/ Ów skrzydły/ w obie stronie; szable przypasuje/ I powietrze rozbada/ obiwąsków ruszywszy. Owa w okrąg i dołem gwał ziem przemierzywszy/ Ludzi dopadł Murzyńskich/ i Cefeńskich włości; Gdzie na gardło/ o natczyn język/ w niewinności/ Samon byłAndromedę osądził zuchwały; Którą przynitowaną/ za ręce/ do skały Abantowic upatrzył: Gdyćmy był nie wzwiewał Wiatr lekki włosów/ i płacz oczu nie
nie pomiernie: (ták się Bogom zdáło) Ná nim/ z gwiazd roiem wszytkim/ niebo się zostáło. Przywárłbym/ w kłoźie/ wiátrow/ Hypotádes/ wieczney. Y mistrzyni ozdobna/ do pracey státeczney Iutrzenká przyświecáłá. Nogi opráwuie/ Ow skrzydły/ w obie stronie; száble przypásuie/ Y powietrze rozbada/ obiwąskow ruszywszy. Owa w okrąg y dołem gwał źiem przemierzywszy/ Ludźi dopadł Murzynskich/ y Cephenskich włośći; Gdźie ná gárdło/ o nátczyn ięzyk/ w niewinnośći/ Sámon byłAndromedę osądźił zuchwáły; Ktorą przynitowáną/ zá ręce/ do skáły Abántowic vpátrzył: Gdyćmy był nie wzwiewał Wiátr lekki włosow/ y płácz oczu nie
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 99
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
.
I. Znowu do ciebie Królu mój i Panie Słowiańska muza powtórnie przychodzi Reprezentując wnętrzne zamięszanie Zktórego, Rzym swój, August oswobodzi; Lecz ty w podobnym nie korzystasz stanie Ani przez krwawe zamyślasz powodzi Dopinać równej szczęśliwości jemu, Zyczliwym będąc dobru Ojczystemu. II Są insze, co się zaciągają drogi I twej walecznej potrzebują ręki Rozbada bowiem Bisurmanin srogi Jak Briareusz Olbrzym ów sto ręki, Znim zjednocznony Tatar wiatronogi, Lernejskie mając na obłów paszczęki Twej szable, coś nią ukrócił go nie raz Na swój upadek wygląda i teraz III. I żadnej przez to nie poczyta zguby Tak wiele razy chocieś go uskromił, Owszem się Perskiej zda nabywać chluby Nie
.
I. Znowu do ćiebie Krolu moy y Panie Słowiańska muza powtornie przychodźi Reprezentuiąc wnętrzne zamięszanie Zktorego, Rzym swoy, August oswobodźi; Lecz ty w podobnym nie korzystasz stanie Ani przez krwawe zamyślasz powodźi Dopinać rowney szczęśliwośći iemu, Zyczliwym będąc dobru Oyczystemu. II Są insze, co się zaćiągaią drogi I twey waleczney potrzebuią ręki Rozbada bowiem Bisurmanin srogi Iak Bryareusz Olbrzym ow sto ręki, Znim ziednocznony Tatar wiatronogi, Lerneyskie maiąc na obłow paszczęki Twey szable, coś nią ukroćił go nie raz Na swoy upadek wygląda y teraz III. I żadney przez to nie poczyta zguby Tak wiele razy choćieś go uskromił, Owszem się Perskiey zda nabywać chluby Nie
Skrót tekstu: ChrośKon
Strona: 3
Tytuł:
Pharsaliej... kontynuacja
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Klasztor Oliwski
Miejsce wydania:
Oliwa
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1693
Data wydania (nie później niż):
1693
się własności, Ręką witajmy uzbrojoną gości. Wykolmy z gniazd swych drapieżne harpije, Wszak śmielszy każdy w swym i mężniej bije; Bóg przy słuszności, ten jest prawym sędzią, Przy nim swojego nie ustępuj piędzią. Niezłomna kopija, miecz przy niej ostry, Ten brat, towarzysz nieodstępny siostry, Niech w hufie mnożnym pohańców rozbada, Wszak i ptastw orzeł jeden goni stada. Policzy wojska ten miecz, rachmistrz śmiały, Kopija wesprze, by nieba spaść miały. Ta para w ręku cnych więcej dokaże, A niż kto i ja mową swą wyrażę. Nie kupa, ale cnota w kupie rządzi, Nie mąż to, wojsko co z wielkości sądzi
się własności, Ręką witajmy uzbrojoną gości. Wykolmy z gniazd swych drapieżne harpije, Wszak śmielszy każdy w swym i mężniej bije; Bóg przy słuszności, ten jest prawym sędzią, Przy nim swojego nie ustępuj piędzią. Niezłomna kopija, miecz przy niej ostry, Ten brat, towarzysz nieodstępny siostry, Niech w huffie mnożnym pohańców rozbada, Wszak i ptastw orzeł jeden goni stada. Policzy wojska ten miecz, rachmistrz śmiały, Kopija wesprze, by nieba spaść miały. Ta para w ręku cnych więcej dokaże, A niż kto i ja mową swą wyrażę. Nie kupa, ale cnota w kupie rządzi, Nie mąż to, wojsko co z wielkości sądzi
Skrót tekstu: GawTarcz
Strona: 63
Tytuł:
Clipaeus Christianitatis to jest Tarcz Chrześcijaństwa
Autor:
Jan Gawiński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1680 a 1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1681
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Dariusz Chemperek, Wacław Walecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Collegium Columbinum
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2003