em nieprzyjaciel utrapiony, Rady nie widząc z żadnej strony, Z codziennych razów mdły i chory, Wda się w traktaty, wda w rozgwory. Wprzód utaiwszy skrytą ranę, Przypuszcza więźnie na zamianę, Ale czas trawi, i w czem sztuka, Z posiłki czeka na Manstruka. A jednak w zbroi Mars gotowy, Nie rozbiera się, oraz słowy. Raz grzmi kartany ogromnemi. Że dźwięk w ostatniej słyszeć ziemi. Czem nieprzyjaciel się nie kusi, O górę znowu? Ale musi Co raz umykać. Co raz one Razy na wiatry wytoczone. Wyście pioruny, wy mu biczem, Cny Kamieniecki z Daniłowiczem, Nie mógł tak prędko podnieść
em nieprzyjaciel utrapiony, Rady nie widząc z żadnej strony, Z codziennych razów mdły i chory, Wda się w traktaty, wda w rozgwory. Wprzód utaiwszy skrytą ranę, Przypuszcza więźnie na zamianę, Ale czas trawi, i w czem sztuka, Z posiłki czeka na Manstruka. A jednak w zbroi Mars gotowy, Nie rozbiera się, oraz słowy. Raz grzmi kartany ogromnemi. Że dźwięk w ostatniej słyszeć ziemi. Czem nieprzyjaciel się nie kusi, O górę znowu? Ale musi Co raz umykać. Co raz one Razy na wiatry wytoczone. Wyście pioruny, wy mu biczem, Cny Kamieniecki z Daniłowiczem, Nie mógł tak prędko podnieść
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 22
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
święty/ znowu nie wstydliwy Książę Mścisław idzie święte i dawno w Chrystusie uspione ciała członki twego tyranizować/ ach mnie i więcej niż Mścisław/ tamten cię postem dręczył/ paleniem mordował/ na koniec strzały w piersiach twych uwięzieniem zamordował/ ten nie peryt Anatomista po członkach cię (gdzieżeście rozbierania i nauki spectatorowie Doktorzy?) rozbiera; ten cię zmarłego (gdzieżeś nad zmarłemi Tobiaszowe miłosierdzie) nieszczęsny morderca ukręcając święte członki twoje katuje; ten grób (gdzieżeś święte grobów poszanowanie/ gdzie statucie przeciwko ich gwałtowników?) błogosławionej dusze twojej roztargiwa. Wskrzesł widzę znowu Cinna Hanus/ Niemiec Chirurg Chorągwie Jego Mci Pana Strusa na tenczas do Moskwy; osadzić
święty/ znowu nie wstydliwy Xiąże Mśćisław idźie święte y dawno w Chrystuśie vspione ćiáłá członki twego tyránizowáć/ ách mnie y więcey niż Mścisław/ támten cię postem dręczył/ paleniem mordował/ ná koniec strzały w pierśiách twych vwięźieniem zámordował/ ten nie perit Anátomistá po członkách ćię (gdźieżeśćie rozbieránia y náuki spectatorowie Doktorzy?) rozbiera; ten ćię zmárłego (gdźieżeś nád zmárłemi Tobiaszowe miłośierdźie) nieszczęsny mordercá vkręcáiąc święte członki twoie kátuie; ten grob (gdźieżeś święte grobow poszánowánie/ gdźie státućie przećiwko ich gwałtownikow?) błogosłáwioney dusze twoiey rostárgiwa. Wskrzesł widzę znowu Cinná Hánus/ Niemiec Chirurg Chorągwie Ie^o^ Mći Páná Strusá ná tenczás do Moskwy; osádźić
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 114.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Od Atlanta czarami dziwnie uwikłani.
XXVI.
Tam wchodzi niewidziana od czarnoksiężnika, Zakryta swem pierścieniem piękna Angelika, Widzi, że jej Sakrypant i Orland szukają I po wielkiem pałacu tam i sam biegają, I jako jej obrazem czarownik zmyślonem Oszukiwa ich wielu, gusłami sprawionem; Sama w sobie, którego z nich ma wziąć, rozbiera, Ale w tem nic pewnego jeszcze nie zawiera.
XXVII.
Nie może poznać, kogo ma mieć za lepszego, Jeśli Orlanda, jeśli króla cyrkaskiego; Orland ją może lepiej przewieść swą dzielnością Przez niebezpieczne miejsca i swoją śmiałością; Ale gdzieby go sobie za wodza obrała, Jakoby go zaś mogła zniżyć, nie widziała
Od Atlanta czarami dziwnie uwikłani.
XXVI.
Tam wchodzi niewidziana od czarnoksiężnika, Zakryta swem pierścieniem piękna Angelika, Widzi, że jej Sakrypant i Orland szukają I po wielkiem pałacu tam i sam biegają, I jako jej obrazem czarownik zmyślonem Oszukiwa ich wielu, gusłami sprawionem; Sama w sobie, którego z nich ma wziąć, rozbiera, Ale w tem nic pewnego jeszcze nie zawiera.
XXVII.
Nie może poznać, kogo ma mieć za lepszego, Jeśli Orlanda, jeśli króla cyrkaskiego; Orland ją może lepiej przewieść swą dzielnością Przez niebezpieczne miejsca i swoją śmiałością; Ale gdzieby go sobie za wodza obrała, Jakoby go zaś mogła zniżyć, nie widziała
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 255
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, Niebo się wypogadza i świeci wesoło, Sam ma około siebie wielkie złote koło; Siekąc rzadkie powietrze, myśli, gdzie się spuścić I gdzieby się napierwej miał udać i puścić, Żeby nieprzyjaciela słów nalazł, Milczenie, Któremu pierwsze odnieść zamyśla zlecenie.
LXXIX.
Gdzie mieszka, gdzie się bawi, sam w sobie rozbiera, Na ostatek tem one swe myśli zawiera, Że pewnie nigdziej indziej, jedno między mnichy W kościołach i klasztorach mieszka on bóg cichy, Gdzie są mowy i słowa wszytkie tak wygnane, Że po wszytkich komorach mają napisane „Milczenie” i tam, kędy psałterze śpiewają, I tam, kędy jadają i kędy sypiają.
, Niebo się wypogadza i świeci wesoło, Sam ma około siebie wielkie złote koło; Siekąc rzadkie powietrze, myśli, gdzie się spuścić I gdzieby się napierwej miał udać i puścić, Żeby nieprzyjaciela słów nalazł, Milczenie, Któremu pierwsze odnieść zamyśla zlecenie.
LXXIX.
Gdzie mieszka, gdzie się bawi, sam w sobie rozbiera, Na ostatek tem one swe myśli zawiera, Że pewnie nigdziej indziej, jedno między mnichy W kościołach i klasztorach mieszka on bóg cichy, Gdzie są mowy i słowa wszytkie tak wygnane, Że po wszytkich komorach mają napisane „Milczenie” i tam, kędy psałterze śpiewają, I tam, kędy jadają i kędy sypiają.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 315
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
grody, góry obnażone Z drzwa, wszytkie flotami morza zasłonione. Broń Rodzicy podają, bieży niehamowna Młodź zewsząd; nigdy bowiem wyprawa ta główna Nie postała, i pola do nabycia sławy Nie było godniejszego. A tu wzrok ciekawy Gdy drugie oczy nadół trzymają spuszczone: Obróci na Młodziana; który słowa one Pilno w sobie rozbiera. Więc dalej zaczętą Mowę swoję prowadząc: tu ktokolwiek wziętą Z Przodków swoich ozdobę kocha, kto się widzi Konia osieść sposobnym, kto łuku nie wstydzi Pociągnąć: stawa rączo; tu tego dowody, Tu sławy nieśmiertelnej pewne są nagrody- Tu się moc Kawalerów, tu schodzi z Wojskami Wiele Królów; i ledwie co Matki z
grody, gory obnażone Z drzwá, wszytkie flotámi morzá zásłonione. Broń Rodźicy podáią, bieży niehámowna Młodź zewsząd; nigdy bowiem wypráwá tá głowna Nie postałá, y polá do nábyćia sławy Nie było godnieyszego. A tu wzrok ćiekáwy Gdy drugie oczy nádoł trzymáią spuszczone: Obroći ná Młodźianá; ktory słowá one Pilno w sobie rozbiera. Więc dáley záczętą Mowę swoię prowádząc: tu ktokolwiek wźiętą Z Przodkow swoich ozdobę kocha, kto się widźi Koniá ośieść sposobnym, kto łuku nie wstydźi Poćiągnąć: stawa rączo; tu tego dowody, Tu sławy niesmiertelney pewne są nagrody- Tu się moc Káwálerow, tu schodźi z Woyskámi Wiele Krolow; y ledwie co Mátki z
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 143
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
CZŁOWIEK DO ZEGARKA
Dostał mi się zegarek po rodzicu, który Nie potrzebował dotąd żadnej korektury. Darmo kupił, choćby go zapłacił najdrożej, Osobliwej intraty kto nań nie odłoży, Tak się kazić, tak zwykły zegary się mienić. Aż też i mój pocznie drwić i w liczbie szeplenić. Więc skoro go zegarmistrz w Krakowie rozbiera: „Siedmdziesiąt lat, jako się — rzecze do mnie — ściera Struna słaba, zrobione kółka i sprężyny.” Dziwujże się, pomyślę, człowiekowi z gliny: Jeśli starość żelazu dokuczy tak srodze, Czyż przed siedmiądziesiąt lat człeka nie ogłodze? Wżdy zegarkowi mądry rzemieślnik podoła, Nową strunę zawlecze, zahartuje koła.
CZŁOWIEK DO ZEGARKA
Dostał mi się zegarek po rodzicu, który Nie potrzebował dotąd żadnej korektury. Darmo kupił, choćby go zapłacił najdrożej, Osobliwej intraty kto nań nie odłoży, Tak się kazić, tak zwykły zegary się mienić. Aż też i mój pocznie drwić i w liczbie szeplenić. Więc skoro go zegarmistrz w Krakowie rozbiera: „Siedmdziesiąt lat, jako się — rzecze do mnie — ściera Struna słaba, zrobione kółka i sprężyny.” Dziwujże się, pomyślę, człowiekowi z gliny: Jeśli starość żelazu dokuczy tak srodze, Czyż przed siedmiądziesiąt lat człeka nie ogłodze? Wżdy zegarkowi mądry rzemieślnik podoła, Nową strunę zawlecze, zahartuje koła.
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 533
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
co, a dopieroż z księdzem, po dyspucie? Nie wiem, co się w koronnym zawiera statucie, Chociaż siła należy szlachcicowi na niem, A mam się, prostak, szczycić świętych pism czytaniem? Wszytko to, choć w afekcie, coś rzekł, prawda szczera, Że złość nasza przed Bogiem już brzegi rozbiera; Trudno się mam, co widzę na oczy, sprzeciwiać. Aleć się i wam szkoda tak usprawiedliwiać, Żebyście zaś, chcąc zdziebło z oka wyjąć komu, Nie usłyszeli: zbądźcie pierwej z swego tromu. Wiemy dobrze: kto więcej bierze do szafunku, Temu się też większego upomnią rachunku. O zbytkach,
co, a dopieroż z księdzem, po dyspucie? Nie wiem, co się w koronnym zawiera statucie, Chociaż siła należy szlachcicowi na niem, A mam się, prostak, szczycić świętych pism czytaniem? Wszytko to, choć w afekcie, coś rzekł, prawda szczera, Że złość nasza przed Bogiem już brzegi rozbiera; Trudno się mam, co widzę na oczy, sprzeciwiać. Aleć się i wam szkoda tak usprawiedliwiać, Żebyście zaś, chcąc zdziebło z oka wyjąć komu, Nie usłyszeli: zbądźcie pierwej z swego tromu. Wiemy dobrze: kto więcej bierze do szafunku, Temu się też większego upomnią rachunku. O zbytkach,
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 652
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
na stusach ognistych mężów swoich, swoje miały katafalki, do takowejże akcyj i tę wdowę zachęcając. Więc ona dnia trzeciego ubrana bogato, idzie na pogorzelisko nieboszczyka męża, gdzie i dla niej ogień wielki naniecą: tam wstępuje na sugest, albo słup, animuje obecne Matrony, do podobnego mężom oświadczenia się z miłością, rozbiera się z klejnotów, szat, rozdaje przyjaciółom, tak obnażona obejdzie słup trzy razy, potym wziąwszy na głowę naczynie z masłem, obraca się ku słońcu, Bożkom się poleca, na ostatek ogniowi się pokłoniwszy, masło nań i siebie z słupa rzuca. Interim krewni dodają więcej tłustości, aby prędzej ten Fenix gorzał czartu
ná stusach ognistych mężow swoich, swoie miały kátafalki, do tákoweyże akcyi y tę wdowę záchęcaiąc. Więc oná dnia trzeciego ubrána bogato, idźie ná pogorzelisko nieboszczyká męża, gdźie y dla niey ogień wielki nániecą: tám wstępuie ná sugest, albo słup, animuie obecne Matrony, do podobnego mężom oświadczenia się z miłością, rozbierá się z kleynotow, szát, rozdaie przyiáciołom, ták obnáżoná obeydźie słup trzy razy, potym wźiąwszy na głowę náczynie z másłem, obráca się ku słońcu, Bożkom się poleca, ná ostátek ogniowi się pokłoniwszy, másło náń y siebie z słupa rzuca. Interim krewni dodáią więcey tłustości, aby prędzey ten Fenix gorzał czartu
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 599
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
nieszczęśliwy Synu! nieszczęśliwy Ojcze! w tobie, umysłu jakies zawikłanie Odbiera ci na wieki, ukontentowanie Sera; płakać n’ad taką - - SCENA IV.
MELCHIS, AKIM. MEL: Niewiem, czy się mylę, Ze się jakieś serdeczne i żałosne słowa O me obiły uszy. wielkie jakieś głowa Myśli rozbiera. smutny żal wygląda z oka. Z Jonatą jak? co się nam zostaje? czy trwoga, Czy nadzieja? będziesz żył? AK: Poprzestań mnie Melchi, Wolisz tego niewiedzieć, czym byś serce ranił. MEL: Niepewne Brata życie mną trwoży: niepytam O nic więcej. AK: Jonatyć już
nieszczęsliwy Synu! nieszczesliwy Oycze! w tobie, umysłu iakies zawikłánie Odbiera ci ná wieki, ukontentowánie Sera; płakáć n’ad taką - - SCENA IV.
MELCHIS, AKIM. MEL: Niewiem, czy się mylę, Ze się iákieś serdeczne i żáłosne słowá O me obiły uszy. wielkie iákieś głowá Mysli rozbiera. smutny żal wygląda z oká. Z Jonátą iák? co się nam zostáie? czy trwogá, Czy nádzieia? będziesz żył? AK: Poprzestań mnie Melchi, Wolisz tego niewiedzieć, czym byś serce ránił. MEL: Niepewne Brátá życie mną trwoży: niepytam O nic więcy. AK: Jonátyć już
Skrót tekstu: JawJon
Strona: 37
Tytuł:
Jonatas
Autor:
Stanisław Jaworski
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
szyje Ciasnem, wewnątrz brzuchatem, gdy kto z niego pije; Bo skoro je tylko dnem wywróci do góry, Wilgotność, co chce gwałtem prędko wypaść z dziury, W onej się ciasnej drodze trudni i zachodzi Sama sobie i ledwie kroplami wychodzi. PIEŚŃ XXIII.
CXIV.
Skoro kęs przyszedł k sobie, myśl jego troskliwa Rozbiera, jako mogła ta rzecz być fałszywa; Że ktoś chciał jego pannę osławić, tak tuszy, Dawając mdłej pociechę jakąkolwiek duszy, Albo mu to niechętny jemu ktoś z zazdrości Wyrządził, aby umarł od wielkiej żałości; Dziwuje się, nieznośną w sercu cierpiąc mękę: Ktokolwiek beł, tak dobrze wyraził jej rękę.
CXV.
szyje Ciasnem, wewnątrz brzuchatem, gdy kto z niego pije; Bo skoro je tylko dnem wywróci do góry, Wilgotność, co chce gwałtem prędko wypaść z dziury, W onej się ciasnej drodze trudni i zachodzi Sama sobie i ledwie kroplami wychodzi. PIEŚŃ XXIII.
CXIV.
Skoro kęs przyszedł k sobie, myśl jego troskliwa Rozbiera, jako mogła ta rzecz być fałszywa; Że ktoś chciał jego pannę osławić, tak tuszy, Dawając mdłej pociechę jakąkolwiek duszy, Albo mu to niechętny jemu ktoś z zazdrości Wyrządził, aby umarł od wielkiej żałości; Dziwuje się, nieznośną w sercu cierpiąc mękę: Ktokolwiek beł, tak dobrze wyraził jej rękę.
CXV.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 224
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905