Choćbym też rzekł/ że to tu/ kowal złożył miechy; Lecz ta powieść/ byłaby śmiechem/ do uciechy: Gdyż miechy/ alternatę wdymaniu/ trżymają; Te/ jak się razem wznoszą/ tak razem spuszczają. Chybaby to/ misterne wachlarze być miały/ Któreby/ w sercach ludzkich/ ogień rozdymały? Abo/ spotniałym w sieciach Damom/ dla ochłody/ Wachlują: chcąc pozwiewać/ z głów ich/ te niewody. Czy też/ tak na porwaniu/ on biały chleb mają/ O który/ Kawalerom słusznie przymawiają: Gdyż to nie jest ku sławie/ kiedy więc wieść prawi: Ze się ten/ aboli
Choćbym też rzekł/ że to tu/ kowál złożył miechy; Lecz tá powieść/ byłáby śmiechem/ do vćiechy: Gdyż miechy/ álternatę wdymániu/ trżymáią; Te/ iák się rázem wznoszą/ ták rázem spuszczáią. Chybáby to/ misterne wachlárze bydź miáły/ Ktoreby/ w sercách ludzkich/ ogień rozdymáły? Abo/ spotniáłym w śiećiách Dámom/ dla ochłody/ Wáchluią: chcąc pozwiewáć/ z głow ich/ te niewody. Czy też/ ták ná porwaniu/ on biały chleb máią/ O ktory/ Káwalerom słusznie przymawiáią: Gdyż to nie iest ku sławie/ kiedy więc wieść práwi: Ze się ten/ áboli
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: D3
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
wieczny świadek leży, Karol Chodkiewicz, który patrzył z swojej sfery Na mężne Pogończyki, gdy wzięte jasery, Niewinne chrześcijańskie z rąk pogańskich dusze Rok temu odbierali; tu cię wspomnieć muszę, Odważny Radziwile, w ojczystym splendorze, Wielkich wodzów litewskich i hetmanów wzorze. Acz orzeł, co mu pełne dźwięku waszych czynów Trąby pierś rozdymają, sławy twej terminów
Nie kładzie, lecz w tureckiej omoczone jusze Brzmi pióro: Mikołaje, Krzysztofy, Janusze, Którzy wiecznej pamiątki, wiecznej sławy godni, Gdzie wulturnus wschodowy, gdzie zefir zachodni, Gdzie boreas północny wieje i świat ziąbi, I skąd go grzeje auster, niech lata, niech trąbi, Gdzie słońce głowę
wieczny świadek leży, Karol Chodkiewicz, który patrzył z swojej sfery Na mężne Pogończyki, gdy wzięte jasery, Niewinne chrześcijańskie z rąk pogańskich dusze Rok temu odbierali; tu cię wspomnieć muszę, Odważny Radziwile, w ojczystym splendorze, Wielkich wodzów litewskich i hetmanów wzorze. Acz orzeł, co mu pełne dźwięku waszych czynów Trąby pierś rozdymają, sławy twej terminów
Nie kładzie, lecz w tureckiej omoczone jusze Brzmi pióro: Mikołaje, Krzysztofy, Janusze, Którzy wiecznej pamiątki, wiecznej sławy godni, Gdzie wulturnus wschodowy, gdzie zefir zachodni, Gdzie boreas północny wieje i świat ziąbi, I skąd go grzeje auster, niech lata, niech trąbi, Gdzie słońce głowę
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 186
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
jako-ć ja uobłapiam szyję I jako ust twych do woli zażyję; A jeśli przydasz więcej za przegraną, Kwituję królów z ich purpurą tkaną. NA WESTCHNIENIE
Ilekroć na mię moja dziewka cicha Ukradkiem pojrzy, zarazem i wzdycha; Skąd ten wiatr ogień, co się mnie z jej trzyma Wzroku, w śmiertelny pożar mi rozdyma. STAN
Pytasz: Jak się mam? Co za moje życie? Takie, jak ty chcesz, to jest mianowicie Żałości pełne, ciemnością nakryte, Głodne pokoju i w troski uwite, Skąpane we łzach, stałe w złym humorze, Ciższe niźli noc, burzliwsze niż morze, Ognia gorętsze, chłodniejsze niż mrozy, Słabsze
jako-ć ja uobłapiam szyję I jako ust twych do woli zażyję; A jeśli przydasz więcej za przegraną, Kwituję królów z ich purpurą tkaną. NA WESTCHNIENIE
Ilekroć na mię moja dziewka cicha Ukradkiem pojrzy, zarazem i wzdycha; Skąd ten wiatr ogień, co się mnie z jej trzyma Wzroku, w śmiertelny pożar mi rozdyma. STAN
Pytasz: Jak się mam? Co za moje życie? Takie, jak ty chcesz, to jest mianowicie Żałości pełne, ciemnością nakryte, Głodne pokoju i w troski uwite, Skąpane we łzach, stałe w złym humorze, Ciszsze niźli noc, burzliwsze niż morze, Ognia gorętsze, chłodniejsze niż mrozy, Słabsze
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 272
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
na wodach stawia: A potym się i w dalsze krainy wyprawia. I śrzodkiem O zdobycz niesie przez morską równinę: A gdy strach nieostrożną ogarnął dziewczynę/ Na brzeg się odbieany ogląda z swej drogi: Prawą ręką nędznica dzierży się za rogi; Lewą na plaskim grzbiecie położoną trzyma. A cienkie szaty na niej mocny wiatr rozdyma. A Syn Atlasowny. Merkurius. B Wziął z niej pomstę. Z Aglaury Cerkropowiny. C Kraje Palladzie hołdujące. Ateńskie włości. D Gdzie ociec. Jupiter. E Opuść się na ziemię/ która się z lewej strony przypatruje matce twej. Tak mianuje Foenicją, która od lewej strony na pułnocy podległa jest Plejadom niebieskim
ná wodách stáwia: A potym się y w dálsze kráiny wypráwia. Y śrzodkiem O zdobycz nieśie przez morską rowninę: A gdy strách nieostrożną ogárnął dźiewczynę/ Ná brzeg się odbieány ogląda z swey drogi: Práwą ręką nędznicá dźierży się zá rogi; Lewą ná pláskim grzbiećie położoną trzyma. A ćienkie száty ná niey mocny wiátr rozdyma. A Syn Atlásowny. Merkuryus. B Wźiął z niey pomstę. Z Aglaury Cerkropowiny. C Kráie Pálládźie hołduiące. Atheńskie włośći. D Gdźie oćiec. Iupiter. E Opuść się ná źiemię/ ktora się z lewey strony przypátruie mátce twey. Ták miánuie Phoenicyą, ktora od lewey strony ná pułnocy podległa iest Pleiádom niebieskim
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 99
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
grzeszników nigdy nie przestaną: i pysznego, i chwały światowej
pełnego, i nieczystego, i zdrajcę, i mężobójcę, i lichwiarza, i języcznego, i pochlebcę, i kłamcę, i obmówcę, ale jakoż wołać będą tylko: “Uderz, rozdzieraj, bij, bez śmierci zabij, złup, odrzyj, węgle rozdymaj, smołę gorącą gotuj, ołów roztapiaj etc.!”. Ś Aug w kazaniu do pustelników braci § I Co jest piekło?
Słuchaj, grzeszniku, nakłoń ucha twego, patrz, do jakiego zmierzasz końca swego! Idziesz do piekła, ziemie zapomnienia i potępienia. Co jest, że twoje serce nielękliwe i owszem,
grzeszników nigdy nie przestaną: i pysznego, i chwały światowej
pełnego, i nieczystego, i zdrajcę, i mężobójcę, i lichwiarza, i języcznego, i pochlebcę, i kłamcę, i obmówcę, ale jakoż wołać będą tylko: “Uderz, rozdzieraj, bij, bez śmierci zabij, złup, odrzyj, węgle rozdymaj, smołę gorącą gotuj, ołów roztapiaj etc.!”. Ś Aug w kazaniu do pustelników braci § I Co jest piekło?
Słuchaj, grzeszniku, nakłoń ucha twego, patrz, do jakiego zmierzasz końca swego! Idziesz do piekła, ziemie zapomnienia i potępienia. Co jest, że twoje serce nielękliwe i owszem,
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 66
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
iż się pokazała brzemienną, czysta będąc. Ksiądz Modestus Wiśniowski Reformat pobożny, przy spowiedzi wyciągnął z niej przez usta woreczek z ztem łokci sznurka karmazynowego. Stephanus à S. Adalberto. A jeszcze dawniej Artemiusza opiekuna syna Cesarskiego Teodozjusza (Inni mają go za Cesarza Zachodniego) Córkę uczynił niewinną panienkę brzemienną, brzuch jej rozdymając; ale Z. Apollinara siostra jej dotknięciem ją u zdrowiła, czarta i żywot rozpędziła Symeon Metaphrastes Miewają czarownice swoje też bankiety, ale obłudne, zmyślone, na pozór fantastyczne, które czart jako swoim kooperatorkom, i dworkom sprawuje, ato z ścierwa z ekskrementów końskich, bez chleba: respektując Naś: Sakrament pod osobami
iż się pokazała brzemienną, czysta będąc. Xiądz Modestus Wiśniowski Reformat pobożny, przy spowiedzi wyciągnął z niey przez usta woreczek z stem łokci sznurka karmazynowego. Stephanus à S. Adalberto. A ieszcze dawniey Artemiusza opiekuna syna Cesarskiego Teodozyusza (Inni maią go za Cesarza Zachodniego) Corkę uczynił niewinną panienkę brzemienną, brzuch iey rozdymaiąc; ale S. Apollinara siostrá iey dotknięciem ią u zdrowiła, czarta y żywot rozpędziła Symeon Metaphrastes Miewaią czarownice swoie też bankiety, ale obłudne, zmyślone, na pozor fantastyczne, ktore czart iako swoim kooperatorkom, y dworkom sprawuie, áto z scierwa z exkrementow końskich, bez chleba: respektuiąc Naś: Sakrament pod osobami
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 240
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
albo całe, albo po części usychać, z racyj mnogości fruktów; ale je przerzedzić należy, i suche obcinać gałęzie, bo zdrowym szkodzą gałęziom. Owoc śliwczany żołądek odmiękcza, dlatego z senesem gotowane bywają na konstypację. Suszone na rożenkach kminem i anyżem przesypowane, na rozpędzenie służą wiatrów w żołądku. Zbytnie śliwek surowych jedzenie rozdyma, zaziębia. Pestki śliwiane wiele ich nazbierawszy, zdają się na wodkę: których pestek wiele jedząc, głowę zawracają, dlatego zdadzą się na gorzałkę. Powidła z nich dobre, ale w smażeniu dogodzić im należy, bzowych przymieszać jagód. Śliwy możesz konserwować, świeże drzewo z niemi, gdy dościgają wykopa, wszy, i
albo całe, albo po części usychać, z racyi mnogości fruktow; ale ie przerzedzić należy, y suche obcinać gałęzie, bo zdrowym szkodzą gałęziom. Owoc sliwczany żołądek odmiękcza, dlatego z senesem gotowane bywaią na konstypacyę. Suszone na rożenkach kminem y anyżem przesypowane, na rozpędzenie służą wiatrow w żołądku. Zbytnie sliwek surowych iedzenie rozdyma, zaziębia. Pestki sliwiane wiele ich nazbierawszy, zdaią się na wodkę: ktorych pestek wiele iedząc, głowę zawracaią, dlatego zdadzą się na gorzałkę. Powidła z nich dobre, ale w smażeniu dogodzić im należy, bzowych przymieszać iagod. Sliwy możesz konserwować, swieże drzewo z niemi, gdy doscigaią wykopa, wszy, y
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 384
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
, robactwo w nim będące wywodzi, kaszel zastarzały leczy, upiekłszy go. Wszy, gnidy, gubi, sen przynosi, codzień jedzącemu czosnek, trucizna nie szkodzi. Po czosnku jedząc bób, albo ćwikłe, nie czuć fetoru jego. Ten sam szosnek szkodzi cholerycznym, gorącym żołądkom pragnienie przynosi, wzrok cmi, głowę rozdyma, płuca, nerki, wątrobę obraża; matronom piersiami karmiącym szkodzi, zapalenie mózgu sprawuje. Żeby wielki rósł, łamać potrzeba wierzchy jego, i ziemią nakrywać. Cebula nie poszpeci wirydarza, którą zaraz siać potrzeba, jeno ziemia puści na wiosnę, i to na schodzie Księżyca Jepiej rośnie, nasienie jej, na dzień jeden
, robactwo w nim będące wywodzi, kaszel zastarzały leczy, upiekłszy go. Wszy, gnidy, gubi, sen przynosi, codzien iedzącemu czosnek, trucizna nie szkodzi. Po czosnku iedząc bob, albo cwikłe, nie czuć fetoru iego. Ten sam szosnek szkodzi cholerycznym, gorącym żołądkom pragnienie przynosi, wzrok cmi, głowę rozdyma, płuca, nerki, wątrobę obraża; matronom piersiami karmiącym szkodzi, zapalenie mozgu sprawuie. Zeby wielki rosł, łamać potrzeba wierzchy iego, y ziemią nakrywać. Cebula nie poszpeci wirydarza, ktorą zaraz siać potrzeba, ieno ziemia puści na wiosnę, y to na schodzie Xiężyca Iepiey rosnie, nasienie iey, na dzień ieden
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 436
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
, oberznowszy wierzch i spodek z kosmyków, i łupin, aż do ostatniej skorki: Item dyniowe ziarno w cebulę, w głowce przewierciawszy kołkiem dołek wszczepić, gnojem oblepić, wziemię w sadzić, wielka się urodzi cebula. Z natury swej z wilgoci flegmatycznych uwalnia, spanie przynosi, paralitykom pomaga wąchana. Szkodzi głowie, rozdyma ją, sny nie spokojne czyni, pamięć wątli, rozum tępy czyni, zbytnie ile surowo zażywana, ludziom suchym szkodzi. Kto się bez nicy obejść może, niech ją wprzód warzy, pierwszą wylać wodę, w drugiej warzyć, dopiero zażyć należy.
O Kapuście tu sciendum że jedna jest kędzierzawa z Włoch, a ta
, oberznowszy wierzch y spodek z kosmykow, y łupin, aż do ostatniey skorki: Item dyniowe ziarno w cebulę, w głowce przewierciawszy kołkiem dołek wszczepić, gnoiem oblepić, wziemię w sadzić, wielka się urodzi cebula. Z natury swey z wilgoci flegmatycznych uwalnia, spanie przynosi, paralitykom pomaga wąchana. Szkodzi głowie, rozdyma ią, sny nie spokoyne czyni, pamięć wątli, rozum tępy czyni, zbytnie ile surowo zażywana, ludziom suchym szkodzi. Kto się bez nicy obeyść może, niech ią wprzod warzy, pierwszą wylać wodę, w drugiey warzyć, dopiero záżyć należy.
O Kápuście tu sciendum że iedná iest kędzierzawa z Włoch, á ta
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 437
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
z różnych mniemania rychlej się pokazuje. Jest książka jedna/ którą przypisują ArystoteJi/ a nie jest jego/ ma napis/ De proprietatibus elementorum: w tej książce powiada ten pisarz/ iż byli niektórzy rozumiejąc tak o cieple wody: że wiatr zawarty w podziemnych dołach i lochach/ swym dęciem/ nie inaczej podobno jako miechy rozdymają ogień i żarzą go/ tak też on wiatr podziemny dąc na wody podziemne/ zagrzewa one. Przypisują to mniemanie jakiemuś staremu Filozofowi/ którego zowią Milcus: ale ta sentencja z wielu miar jest nie prawdziwa i błaha. albowiem gdy by wiatr miał zagrzewać wody ciepliczne/ sprawował by to albo z przyrodzenia swego własnego/ albo
z rożnych mniemánia rychley się pokázuie. Iest kśiąszká iedná/ ktorą przypisuią AristoteIi/ á nie iest iego/ ma napis/ De proprietatibus elementorum: w tey kśiąszce powiáda ten pisarz/ iż byli niektorzy rozumieiąc ták o ćieple wody: że wiátr záwárty w podźiemnych dołách y lochách/ swym dęćiem/ nie inácżey podobno iáko miechy rozdymáią ogień y żarzą go/ ták też on wiátr podźiemny dąc ná wody podźiemne/ zágrzewa one. Przypisuią to mniemánie iákiemuś stáremu Philozophowi/ ktorego zowią Milcus: ále tá sentencia z wielu miar iest nie prawdziwa y błáha. álbowiem gdy by wiátr miał zágrzewáć wody ćieplicżne/ spráwowáł by to álbo z przyrodzenia swego własnego/ álbo
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 83.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617