chciał poczekać, ażby się wybrała, Samaby do okrętu zaraz przyjechała, Ażeby nie beł twardszy nad insze błądzące Rycerze, często w tamten kraj przyjeżdżające.
XX.
I że do tych dób żaden nie trafił się jeszcze, Który ziemią lub wodą przybył na to miejsce, Któryby z oną panną nie miał się rozmówić I o pewnem przypadku nie chciał z nią pomówić. Orland, który się nigdy wytknąć w nieludzkości Nie dał i zawżdy bywał wielkiej układności, Wysiadł na dół z okrętu i szedł ukwapliwy W tę drogę, gdzie go starzec prowadził szedziwy.
XXI.
Skoro poszedł do miasta grabia pomieniony, Beł od starca onego w pałac wprowadzony
chciał poczekać, ażby się wybrała, Samaby do okrętu zaraz przyjechała, Ażeby nie beł twardszy nad insze błądzące Rycerze, często w tamten kraj przyjeżdżające.
XX.
I że do tych dób żaden nie trafił się jeszcze, Który ziemią lub wodą przybył na to miejsce, Któryby z oną panną nie miał się rozmówić I o pewnem przypadku nie chciał z nią pomówić. Orland, który się nigdy wytknąć w nieludzkości Nie dał i zawżdy bywał wielkiej układności, Wysiadł na dół z okrętu i szedł ukwapliwy W tę drogę, gdzie go starzec prowadził szedziwy.
XXI.
Skoro poszedł do miasta grabia pomieniony, Beł od starca onego w pałac wprowadzony
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 176
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Konfederacją barzo wiele Ich Mściów powchodziło: zwoływa do siebie Ksiądz Primas Senatorów, i ktokolwiek z Szlachty na ten czas znajdował się w Warszawie. Ten, uczyniwszy proposicją, że się nie dosyć zgodzie pospolitej zabiegło pozwoleniem na Elekcją, gdyby potym w osobie tego, który ma być obrany miała różność i niejednostajność zachodzić. Należy zatym rozmówić się o Osobie. Po długich wzajem proposicjach, dyskursach, po roztrzęszeniu wielu uwag, jakie stąd abo pożytki abo szkody Rzeczypospolitej wyniknąć mogą. Trzej we wszytkiej Europie zdali się, którzyby mogli na Państwo być wzięci: Książę Angujen Kondeuszów Syn, Królewic Angielski Princeps de Jorck, i Książę Longeuille. Tak tedy między nami
Confederacyą bárzo wiele Ich Mśćiow powchodźiło: zwoływa do śiebie Kśiądz Primas Senatorow, y ktokolwiek z Szláchty ná ten czás znáydował się w Wárszáwie. Ten, vczyniwszy proposicyą, że się nie dosyć zgodźie pospolitey zábiegło pozwoleniem ná Elekcyą, gdyby potym w osobie tego, ktory ma bydź obrány miáłá rożność y nieiednostáyność záchodźić. Należy zátym rozmowić się o Osobie. Po długich wzáiem proposicyách, discursách, po rostrzęszeniu wielu vwag, iákie ztąd ábo pożytki ábo szkody Rzeczypospolitey wyniknąć mogą. Trzey we wszytkiey Europie zdáli się, ktorzyby mogli ná Páństwo bydź wźięći: Kśiążę Anguien Condeuszow Syn, Krolewic Angielski Princeps de Iorck, y Kśiążę Longeuille. Ták tedy między námi
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 33
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
. Ten jest tak wielki jako miasteczko jakie porządne z piaciami, a po naszemu z dziedzińcami, których jest trzy. Tam na tych dziedzińcach varii generis ludzi, forystierów różnych pełno zawsze znajdzie. Ten też jest zwyczaj, iż kiedy kto do kogo ma potrzebę, tedy się tam na tę piacę schodzą et negotia odprawują, rozmówiwszy się znowu się rozchodzą do domów.
Tegoż dnia chodziłem na galery, które miały wychodzić na pasy. Na nich ludzie na wieczną niewolę, jednych zaprzedanych, drugich pobranych widziałem różnych nacji, miedzy któremi i Polaków niemało było. Ci wielką nędzę tam cierpią zawsze laborando maxime, a barzo mizernie sustentantur, vestitu
. Ten jest tak wielki jako miasteczko jakie porządne z piaciami, a po naszemu z dziedzińcami, których jest trzy. Tam na tych dziedzińcach varii generis ludzi, forystierów różnych pełno zawsze znajdzie. Ten też jest zwyczaj, iż kiedy kto do kogo ma potrzebę, tedy się tam na tę piacę schodzą et negotia odprawują, rozmówiwszy się znowu się rozchodzą do domów.
Tegoż dnia chodziłem na galery, które miały wychodzić na pasy. Na nich ludzie na wieczną niewolę, jednych zaprzedanych, drugich pobranych widziałem różnych nacji, miedzy któremi i Polaków niemało było. Ci wielką nędzę tam cierpią zawsze laborando maxime, a barzo mizernie sustentantur, vestitu
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 171
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
pięknie przybrane i same nieszpetne. Pytam, co by to za damy były, muszą być znaczne, ponieważem tak dobrze ubranych w Amsterdamie nie widział. Odpowiedziano mi, że to są Żydówki. Wielcem się dziwował tak wielkiej woli i supereminencji żydowskiej nad chrześcijany.
Lud chrześcijański haniebnie hrubiański, dziki i jakoby bestialski, nie rozmówić się, cale chłopski, jeno wszytko z gniewem, z nadętościa, byle by jeno zedrzeć, oszukać forystiera, i wszytek zanurzony w kupiectwie. Biała płeć zaś niedbale się stroi,
cale jakoś w ludziach to nic gracy nie ma, tak iż quoad feritatem ludu żadnego tak grubiańskiego nie znajduję miasta, ni kraju.
pięknie przybrane i same nieszpetne. Pytam, co by to za damy były, muszą być znaczne, ponieważem tak dobrze ubranych w Amsterdamie nie widział. Odpowiedziano mi, że to są Żydówki. Wielcem się dziwował tak wielkiej woli i supereminencji żydowskiej nad chrześciany.
Lud chrześciański haniebnie hrubiański, dziki i jakoby bestialski, nie rozmówić się, cale chłopski, jeno wszytko z gniewem, z nadętościa, byle by jeno zedrzeć, oszukać forystiera, i wszytek zanurzony w kupiectwie. Biała płeć zaś niedbale się stroi,
cale jakoś w ludziach to nic gracy nie ma, tak iż quoad feritatem ludu żadnego tak grubiańskiego nie znajduję miasta, ni kraju.
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 310
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
nie chodzi. 7. Pieśń IV.
Kiedyby to teraz zaraz, Kiedyby to teraz zaraz, Zosienieczka zechciała, Zarazemby tu miała Małmazji garnuszek Za skopowy kożuszek.
Naprzódby to teraz zaraz, Naprzódby to teraz zaraz, Panią matkę upoić, Na łóżku uspokoić, Żeby Zosia przybyła, Z nami się rozmówiła.
Wszakże to już teraz zaraz, Wszakże to już teraz zaraz, Panią matkę uśpili, Przyszła Zosia po chwili, Tamże było witanie I rozkoszne pytanie.
Kiedyby to teraz zaraz, Kiedyby to teraz zaraz, Nim się matka ocuci, A Zosia już z swej chuci Daje się słyszeć z mową, Że
nie chodzi. 7. Pieśń IV.
Kiedyby to teraz zaraz, Kiedyby to teraz zaraz, Zosienieczka zechciała, Zarazemby tu miała Małmazyej garnuszek Za skopowy kożuszek.
Naprzódby to teraz zaraz, Naprzódby to teraz zaraz, Panią matkę upoić, Na łóżku uspokoić, Żeby Zosia przybyła, Z nami się rozmówiła.
Wszakże to już teraz zaraz, Wszakże to już teraz zaraz, Panią matkę uśpili, Przyszła Zosia po chwili, Tamże było witanie I rozkoszne pytanie.
Kiedyby to teraz zaraz, Kiedyby to teraz zaraz, Nim się matka ocuci, A Zosia już z swej chuci Daje się słyszeć z mową, Że
Skrót tekstu: WychWieś
Strona: 11
Tytuł:
Kiermasz wieśniacki
Autor:
Jan z Wychylówki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi, fraszki i epigramaty, pieśni
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Teodor Wierzbowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
K. Kowalewski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1902
Rodzicielki nienawiść/ dzieci opanowała: o tym zaiste godzi mi się pomyślić pierwej niżli lub owszeki się ich wyrzekszy Macierzyńską boleścią w serdecznym żalu zięta/ w gorzkości serca mego przeklnę/ i Ojcowskiemu karaniu wydam: lub też jeszcze raz do niektórych przedniejszych/ na których się młodsza Bracia ogląda/ zstąpię/ i o nawróceniu z nimi rozmówię/ azali się wżdy oblicza Matki swej zawstydzą/ a poboleją o boleści tej która imi bolała:y łzami jej/ serca swe zmiękczywszy w pokorze/ nogi jej obłapią/ wiedząc że lepsza się im rzecz była nie rodzić/ niż w potężną wiecznego karania rękę/ wszechmocnego Ojca się dostać. Który aczkolwiek wie dolegliwości moje
Rodźićielki nienawiść/ dźieći opánowáłá: o tym záiste godzi mi sie pomyślić pierwey niżli lub owszeki się ich wyrzekszy Máćierzyńską boleśćią w serdecżnym żalu ziętá/ w gorzkośći sercá mego przeklnę/ y Oycowskiemu karániu wydam: lub też ieszcże raz do niektorych przednieyszych/ ná ktorych sie młodsza Bráćia ogląda/ zstąpię/ y o náwroceniu z nimi rozmowię/ ázali się wżdy oblicża Mátki swey záwstydzą/ á poboleią o boleści tey ktora imi boláłá:y łzámi iey/ sercá swe zmiękcżywszy w pokorze/ nogi iey obłápią/ wiedząc że lepsza się im rzecż byłá nie rodźić/ niż w potężną wiecżnego karánia rękę/ wszechmocnego Oycá się dostáć. Ktory ácżkolwiek wie dolegliwośći moie
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 7
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
: i którzy początkiem i przyczyną do złego drugim byli/ aby przez nie wszyscy do dobrego nawróceni być mogli. Bo ci są których staraniu Dusze wszystkich są powierzone: Ci są którzy się drogę prawdy na języku nosić podjęli/ i których się oczy owieczek strzec obiecali. Do tych mi się iść godzi/ z tymi mi rozmówić przysłusza. Raczże tedy Pocieszycielu Duchu ś. wprzód do nich zawitać/ a ich zatwardziałe serce zmiękczyć/ aby mię wdzięcznie przyjęli/ i zpilnością wysłuchali. A ja stawię się przed temi/ którzy się Ojczystego mego dziedzictwa Rosiejskiej ziemie Biskupami mianują/ i do Starszego z nich rzekę. 3. Esdr. 8 3
: y ktorzy pocżątkiem y przycżyną do złego drugim byli/ áby przez nie wszyscy do dobrego náwroceni być mogli. Bo ći są ktorych stárániu Dusze wszystkich są powierzone: Ci są ktorzy się drogę prawdy ná ięzyku nośić podięli/ y ktorych się ocży owiecżek strzec obiecáli. Do tych mi się iść godźi/ z tymi mi rozmowić przysłusza. Rácżże tedy Poćieszyćielu Duchu ś. wprzod do nich záwitáć/ á ich zátwárdźiałe serce zmiękcżyć/ áby mię wdźięcżnie przyięli/ y spilnośćią wysłucháli. A ia stáwię się przed temi/ ktorzy się Oycżystego mego dziedźictwá Rośieyskiey źiemie Biskupámi miánuią/ y do Stárszego z nich rzekę. 3. Esdr. 8 3
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 21v
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
twą głowę/ a wesołym okiem na Matkę twą wejźrzy/ wejźrzy synu a poznaj mię/ okaż ludzkość i pokorę dziatkom przyzwoitą: przypuść mię do siebie/ a ściągnąwszy ręce przyjmi mię/ niech się nie zatwardza serce twoje: podnieś oczy swoje na zbolałą Matkę twoję/ i łaskawym weyźrzeniem zezwol jeszcze aby z raz zemną spokojnie rozmówić z gdyżem nie dla tego co ciebie przyszła/ abym tobie urągała/ ale abym nauczyła: nie przyszłam dla tego/ abym cię w zapalczywość gniewu pobudziła/ ale abym cię skłonnym i pokornym uczyniła: Nie przyszłam/ dla rozerwania Synowskiej do Matki miłości/ ale dla porównania raczej. Zadziwuj
twą głowę/ á wesołym okiem ná Mátkę twą weyźrzy/ weyźrzy synu á poznay mię/ okaż ludzkość y pokorę dźiatkom przyzwoitą: przypuść mię do śiebie/ á śćiągnąwszy ręce przyimi mię/ niech się nie zátwardza serce twoie: podnieś ocży swoie ná zboláłą Mátkę twoię/ y łáskáwym weyźrzeniem zezwol ieszcże áby z raz zemną spokoynie rozmowić z gdyżem nie dla tego co ćiebie przyszłá/ ábym tobie vrągáłá/ ále ábym náuczyłá: nie przyszłám dla tego/ ábym ćię w zápálcżywość gniewu pobudźiłá/ ále ábym ćię skłonnym y pokornym vcżyniłá: Nie przyszłám/ dla rozerwánia Synowskiey do Mátki miłośći/ ále dla porownánia rácżey. Zádźiwuy
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 22
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
Mikołaj: Idziemy z kościoła jak przez pole, przestronno, na wchodzie do niego boki nam w ciżbie trzeszczały.
Stanisław: Takić to u naszych Polaków pobożności obyczaj. Z rzadka kto idzie do kościoła bez interesu i okazji. Ten i ów napatrzyć się białychgłów, ogień pożądliwości do serca porwać, z kurwą się poznać i rozmówić, gdzie mieszka, z tym i z owym widzieć się i rozgadać, wiadomości publicznych zasiągnąć, kapeli się chórowej nasłuchać i przed gościem albo importunem z domu uchronić. A cóż o białej płci rozumieć, których wszytka rzecz odpustów, kiermaszów i nabożeństwa na tym stoi, aby się w urodzie, w kształcię,
Mikołaj: Idziemy z kościoła jak przez pole, przestronno, na wchodzie do niego boki nam w ciżbie trzeszczały.
Stanisław: Takić to u naszych Polaków pobożności obyczaj. Z rzadka kto idzie do kościoła bez interesu i okazyi. Ten i ów napatrzyć się białychgłów, ogień pożądliwości do serca porwać, z kurwą się poznać i rozmówić, gdzie mieszka, z tym i z owym widzieć się i rozgadać, wiadomości publicznych zasiągnąć, kapeli się chórowej nasłuchać i przed gościem albo importunem z domu uchronić. A cóż o białej płci rozumieć, których wszytka rzecz odpustów, kiermaszów i nabożeństwa na tym stoi, aby się w urodzie, w kształcie,
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 239
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
możesz na każdą godzinę Pana Boga widzieć/ kiedy widzisz cudowne dzieła rąk jego. Caeli enarrant gloriam Dei, et opera manuum eius annuntiant firmamentum. Pojrzy jedno w niebo/ a zaraz się domyślisz że tam jest Bóg/ boćby tego świata tak wielkiego/ tak pięknego człowiek stworzyć nie mógł. A chcesz się z nim rozmówić? klękniże na modlitwę/ a on cię wnet wysłucha/ jeśli szczyrym i pokornym sercem prosisz. Clamabit ad me, et ego exaudiam eum. A chcesz go poznać? słuchajże tych którym rozkazano Euntes ergò docete omnes gentes. A oni cię nauczą/ iż Bóg jest jeden w istności/ a trojaki w Personach Ociec
możesz ná káżdą godźinę Páná Bogá widźieć/ kiedy widźisz cudowne dźieła rąk iego. Caeli enarrant gloriam Dei, et opera manuum eius annuntiant firmamentum. Poyrzy iedno w niebo/ á záraz się domyślisz że tám iest Bog/ boćby tego świátá ták wielkiego/ ták pięknego człowiek stworzyć nie mogł. A chcesz się z nim rozmowić? klękniże ná modlitwę/ á on ćię wnet wysłucha/ ieśli szczyrym y pokornym sercem prośisz. Clamabit ad me, et ego exaudiam eum. A chcesz go poznáć? słuchayże tych ktorym rozkazano Euntes ergò docete omnes gentes. A oni ćię náuczą/ iż Bog iest ieden w istnośći/ á troiáki w Personach Oćiec
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 3
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649