/ służbę wypowiadajmy; a to Esaj. 5. v. II. seqq.
(I.) Iż Boga obraża i do gniewu pobudza także na Pijanice Prorokowi Izajaszowi biada wołać każe: Biada tym/ którzy rano wstawając chodzą za pijaństwem/ a trwają na nim do wieczora/ aż je wino (inny napój) rozpali. A Cytra i Lutnia/ bęben i Piszczałka/ i wino bywa na biesiadach ich: ale na sprawy Pańskie nie patrzą/ a na Uczynki rąk jego nie oglądają się. Przetoż w niewolą pójdzie lud mój/ iż nie ma umiejętności; a zacni jego będą głodnymi/ i pospólstwo jego wyschnie od pragnienia. A
/ służbę wypowiádaymy; á to Esaj. 5. v. II. seqq.
(I.) Iż Bogá obraża y do gniewu pobudza tákże ná Pijánice Prorokowi Izájaszowi biádá wołáć każe: Biádá tym/ ktorzy ráno wstawájąc chodzą zá pijáństwem/ á trwáją ná nim do wieczorá/ aż je wino (inny napoy) rospali. A Cytrá y Lutniá/ bęben y Pisczałká/ y wino bywa ná bieśiádách ich: ále ná spráwy Páńskie nie pátrzą/ á ná Uczynki rąk jego nie oglądáją śię. Przetoż w niewolą poydźie lud moy/ iż nie ma umiejętnośći; á zacni jego będą głodnymi/ y pospolstwo jego wyschnie od prágnienia. A
Skrót tekstu: GdacKon
Strona: 24.
Tytuł:
Dyszkursu o pijaństwie kontynuacja
Autor:
Adam Gdacjusz
Drukarnia:
Jan Krzysztof Jakub
Miejsce wydania:
Brzeg
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
, A co-ć się nie zda, miń albo przekreśli! DO TEGOŻ
Jam nie myślił nigdy o tem, Być Bekwarkiem i Galotem: Takem sobie w domu gędził, Żebym zły humor odpędził; Zaczym ktośkolwiek jest, panie, Co-ć się tych mych dum dostanie, Choć się afektem rozpalisz I poganisz lub pochwalisz, Nic nie rzekę, choć usłyszę, Bo się w lutni nie podpiszę. . DO PANNY
Obróć łaskawe, panno, ku mnie oczy, Że przy ich świetle lutnią mą nastroję, Te oczy, z których ten wiersz, że się toczy, Bierze swój pochop i rozrywkę swoję; Bez których
, A co-ć się nie zda, miń albo przekreśli! DO TEGOŻ
Jam nie myślił nigdy o tem, Być Bekwarkiem i Galotem: Takem sobie w domu gędził, Żebym zły humor odpędził; Zaczym ktośkolwiek jest, panie, Co-ć się tych mych dum dostanie, Choć się afektem rozpalisz I poganisz lub pochwalisz, Nic nie rzekę, choć usłyszę, Bo się w lutni nie podpiszę. . DO PANNY
Obróć łaskawe, panno, ku mnie oczy, Że przy ich świetle lutnią mą nastroję, Te oczy, z których ten wiersz, że się toczy, Bierze swój pochop i rozrywkę swoję; Bez których
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 5
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Pilnej swej prace żywym potem ciecze; Poci się Jezus zbolały: Pospieszny kursor z dalekiej krainy, Który zbiegając na noc ku gospodzie, Już się zmordował, już ustaje w chodzie.
Poci się Pan, modląc Ojcu: Waleczny żołnierz, który harce zwodząc Z podbitym piekłem w wszytkich swoich siłach, Zbytnie się we krwi rozpalił i żyłach; Poci się Jezus w Ogrojcu: Nowotny Adam, co pod cudze wchodząc Ciężary, cudzym przywalon kłopotem, Cudzą, niewinny, płaci winę potem.
Poci się krwią mój Bóg prawy: Niebo zgniewane, które na złe plemię Ludzkie, i co się na grzech tylko rodzi, Potopy krwawe wzrusza i powodzi
Pilnej swej prace żywym potem ciecze; Poci się Jezus zbolały: Pospieszny kursor z dalekiej krainy, Który zbiegając na noc ku gospodzie, Już się zmordował, już ustaje w chodzie.
Poci się Pan, modląc Ojcu: Waleczny żołnierz, który harce zwodząc Z podbitym piekłem w wszytkich swoich siłach, Zbytnie się we krwi rozpalił i żyłach; Poci się Jezus w Ogrojcu: Nowotny Adam, co pod cudze wchodząc Ciężary, cudzym przywalon kłopotem, Cudzą, niewinny, płaci winę potem.
Poci się krwią mój Bóg prawy: Niebo zgniewane, które na złe plemię Ludzkie, i co się na grzech tylko rodzi, Potopy krwawe wzrusza i powodzi
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 218
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
I bitne króle, Jany, Władysławy, Zostaw to inszym; to twoje roboty: Pieśń składać gładką i łacne zaloty, Moje triumfy wspominać i nowy Nad tobą przezysk i twoje okowy. A ty ode mnie bądź pewien wygody I u swej dziewki nietrudnej nadgrody, Która się prędko twej męki użali I równym z tobą płomieniem rozpali.” Tak mi Kupido wróżył i tej wróżki Już w sobie czuję niepłonne przegróżki, Jużem w twych pętach, Jago, już ćwiczenie Umiem kierować i chód, i pojrzenie, Już wiem, co miłość. Twoja część zostaje, Twej łaski tylko jeszcze nie dostaje, A już czas, panno! Przyłóż się z
I bitne króle, Jany, Władysławy, Zostaw to inszym; to twoje roboty: Pieśń składać gładką i łacne zaloty, Moje tryumfy wspominać i nowy Nad tobą przezysk i twoje okowy. A ty ode mnie bądź pewien wygody I u swej dziewki nietrudnej nadgrody, Która się prędko twej męki użali I równym z tobą płomieniem rozpali.” Tak mi Kupido wróżył i tej wróżki Już w sobie czuję niepłonne przegróżki, Jużem w twych pętach, Jago, już ćwiczenie Umiem kierować i chód, i pojrzenie, Już wiem, co miłość. Twoja część zostaje, Twej łaski tylko jeszcze nie dostaje, A już czas, panno! Przyłóż się z
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 261
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
sama skamieniałej jest podobna skale.
XXXV.
Ale niechaj narzeka, aż się nazad wrócę, A teraz do Rugiera znowu się obrócę, Który po długiem brzegu pojeżdżając rączo, Kwapił się w południowe najwiętsze gorąco; W pagórek uderzone nazad się wracały Promienie, od nich wierzchem drobne piaski wrzały Zbroja na niem od słońca tak się rozpaliła, Że się ledwo nie w ogień wszytka obróciła.
XXXVI.
Gdy go tak i strudzenie i pragnienie srodze Trapiło po piaszczystej, pustej onej drodze, Jadąc dalej, gorącem przykrem upalony I brzemieniem ognistej zbroje obciążony, Zastał przy jednej starej pustej wieży w cieniu. Podle brzegu trzy panie, piękne na wejźrzeniu, Które po
sama skamieniałej jest podobna skale.
XXXV.
Ale niechaj narzeka, aż się nazad wrócę, A teraz do Rugiera znowu się obrócę, Który po długiem brzegu pojeżdżając rączo, Kwapił się w południowe najwiętsze gorąco; W pagórek uderzone nazad się wracały Promienie, od nich wierzchem drobne piaski wrzały Zbroja na niem od słońca tak się rozpaliła, Że się ledwo nie w ogień wszytka obróciła.
XXXVI.
Gdy go tak i strudzenie i pragnienie srodze Trapiło po piaszczystej, pustej onej drodze, Jadąc dalej, gorącem przykrem upalony I brzemieniem ognistej zbroje obciążony, Zastał przy jednej starej pustej wieży w cieniu. Podle brzegu trzy panie, piękne na wejźrzeniu, Które po
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 205
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
uważał, w pół Mszy do kościoła przyszedłszy spowiedź, komuniją i wszytkie nabożeństwo swoje odprawił i już się z jakąś krygownisią za ręce prowadzi w takiej minie, efronterii i dyspozycji, jakby to było z tańcu do łożnice.
Mikołaj: Ba, i on, co z drugą pod chorem siedzi, pewnie nie ogniem miłości Boskiej rozpalił się, jak indyk dłubając jej w decymce przy brzuchu.
Stanisław: Dopieroż tamten przy filarze w kaplicy, wydzierając bukiet i książki z ręku jakby to w burdelu, nie w obecności Boskiej działo się. A jakoż ci i insi takówi przez skutek i przywilej komuniji świętej uprosić sobie co lepszego mają nad płytki przez
uważał, w pół Mszy do kościoła przyszedłszy spowiedź, komuniją i wszytkie nabożeństwo swoje odprawił i już się z jakąś krygownisią za ręce prowadzi w takiej minie, efronteryi i dyspozycyi, jakby to było z tańcu do łożnice.
Mikołaj: Ba, i on, co z drugą pod chorem siedzi, pewnie nie ogniem miłości Boskiej rozpalił się, jak indyk dłubając jej w decymce przy brzuchu.
Stanisław: Dopieroż tamten przy filarze w kaplicy, wydzierając bukiet i książki z ręku jakby to w burdelu, nie w obecności Boskiej działo się. A jakoż ci i insi takowi przez skutek i przywilej komuniji świętej uprosić sobie co lepszego mają nad płytki przez
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 242
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
jest». W tym dusza za nim szła płacząca, męki się onej srogiej barzo lękająca. A oto z ognistymi katowie kleszczami porwali nędzną duszę, szarpiąc osękami. Potym ją w piec wrzuciwszy, ognia dodawali, dmąc miechami, siarczyste płomienie wzniecali. Bo tak tam wszytkim duszom będącym czynili, każdą niby żelazo w ogniu rozpalili. Gdy już dusze od ognia były roztopione, wnet były na kowadło od czartów włożone. Ci je tak długo tłukli i młotami bili, aże je w jedno miękkie ciasto obrócili. A przecię dusze nędzne w całości zostają, umierając w katowniach, zniszczenia nie znają. Mówił potym diabeł jeden do drugiego: «Czy się
jest». W tym dusza za nim szła płacząca, męki się onej srogiej barzo lękająca. A oto z ognistymi katowie kleszczami porwali nędzną duszę, szarpiąc osękami. Potym ją w piec wrzuciwszy, ognia dodawali, dmąc miechami, siarczyste płomienie wzniecali. Bo tak tam wszytkim duszom będącym czynili, każdą niby żelazo w ogniu rozpalili. Gdy już dusze od ognia były roztopione, wnet były na kowadło od czartów włożone. Ci je tak długo tłukli i młotami bili, aże je w jedno miękkie ciasto obrócili. A przecię dusze nędzne w całości zostają, umierając w katowniach, zniszczenia nie znają. Mówił potym dyjabeł jeden do drugiego: «Czy się
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 96
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
Ultor. Był Imść N. Osoby Mojej Cultor, teraz nieubłagany Ultor Laurea, Aurea. Piekny to gradus Laurea, ad Auream coronam, jako Niezwyciężony uczynił Jan III Król Polski. Aurora, Aurea hora Kto do BOGA vigilat cum Aurora, temu dzień cały aurea hora. SCJENCJA
Thaedae, Taedium. - Czye inconsiderate Serca rozpalą Hymeneusza Thaeila, odmienią się w taedium dalszego życia. Amat, Hamat. - Kto zbytnie Amat, Serce nexû amoris hamat. Martem, Mortem - nec martem timuit, nec Mortem, Christianus Bellator. Vita ita. - Stąd: effatum: Qualis vita, finis ita. Morsus, dosrum. - Stąd Post Mortis
Ultor. Był Imść N. Osoby Moiey Cultor, teraz nieubłagany Ultor Laurea, Aurea. Piekny to gradus Laurea, ad Auream coronam, iako Niezwyciężony uczynił Jan III Krol Polski. Aurora, Aurea hora Kto do BOGA vigilat cum Aurora, temu dzień cały aurea hora. SCYENCYA
Thaedae, Taedium. - Czie inconsiderate Serca rospalą Hymeneusza Thaeila, odmienią się w taedium dalszego życia. Amat, Hamat. - Kto zbytnie Amat, Serce nexû amoris hamat. Martem, Mortem - nec martem timuit, nec Mortem, Christianus Bellator. Vita ita. - Ztąd: effatum: Qualis vita, finis ita. Morsus, dosrum. - Ztąd Post Mortis
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 63
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Do czego z młodu ich uczą, obciążając ich kamieńmi, aby z niemi stali, lub chodzili przez dni 15 albo 20. Lamią ich z młodu do klękania, pić nie dają po dni kilka, przyszłym sposobiąc niewygodom: Dziwnie z natury delektują się koncentem Muzycznym; Na wielu miejscach przyuczone bywają do tańcu tym sekretem. Rozpalą pawiment w miejscu obszernym, tam prowadzą WIELBŁĄDÓW, które gorącem przypieczone mając nogi, je podnoszą, interim na jakich Muzycznych instrumentach, Kotłach, Tułumbasach, lub Trąbach, pewny już i jeden grają kurant, poty to czyniąc, póki się WIELBŁĄD będąc Animal docile nie przyzwyczai pląsać;że potym na każdym miejscu słysząc Muzykę,
Do czego z młodu ich uczą, obciążaiąc ich kamieńmi, aby z niemi stali, lub chodzili przez dni 15 albo 20. Lamią ich z młodu do klękania, pić nie daią po dni kilka, przyszłym sposobiąc niewygodom: Dziwnie z natury delektuią się koncentem Muzycznym; Na wielu mieyscach przyuczone bywaią do tańcu tym sekretem. Rospalą pawiment w mieyscu obszernym, tam prowadzą WIELBŁĄDOW, ktore gorącem przypieczone maiąc nogi, ie podnoszą, interim na iakich Muzycznych instrumentach, Kotłach, Tułumbasach, lub Trąbach, pewny iuż y ieden graią kurant, poty to czyniąc, poki się WIELBŁĄD będąc Animal docile nie przyzwyczai pląsać;że potym na każdym mieyscu słysząc Muzykę,
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 588
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
gdy byłem, przyjechał brat mój, naówczas deputat kowieński, teraźniejszy pułkownik, przejeżdżając do Warszawy jako poseł od trybunału, którego cokolwiek pieniędzmi na tę drogę warszawską suplementowałem. Będąc tedy w Warszawie, taką miał mowę do króla:
Niech ta życzliwa emulacja, którą za najszczęśliwszym przybyciem swoim vultu sidereo accendit Cezar boskim obliczem rozpalił Cezar, nie będzie de ambituo próżność obwiniona i jako niegdyś z Lacedemonu rigido proscripta ostracismosurowym wykluczona sądem, że dependujące osobliwszym obowiązkiem a munere deorum, to jest a vicario numineod daru bogów, tj. od namiestniczej woli Waszej Królewskiej Mci, trybunału głównego W. Ks. Lit. subselliuminstytucja najprzyzwoitszą stąd vendicat
gdy byłem, przyjechał brat mój, naówczas deputat kowieński, teraźniejszy pułkownik, przejeżdżając do Warszawy jako poseł od trybunału, którego cokolwiek pieniędzmi na tę drogę warszawską suplementowałem. Będąc tedy w Warszawie, taką miał mowę do króla:
Niech ta życzliwa emulacja, którą za najszczęśliwszym przybyciem swoim vultu sidereo accendit Caesar boskim obliczem rozpalił Cezar, nie będzie de ambituo próżność obwiniona i jako niegdyś z Lacedemonu rigido proscripta ostracismosurowym wykluczona sądem, że dependujące osobliwszym obowiązkiem a munere deorum, to jest a vicario numineod daru bogów, tj. od namiestniczej woli Waszej Królewskiej Mci, trybunału głównego W. Ks. Lit. subselliuminstytucja najprzyzwoitszą stąd vendicat
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 224
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986