się wierzyć/ udają bezpiecznie/ D Ze jeden dzień bez słońca minąć miał koniecznie: Aż pochodnie ogniowe światła dodawały/ I w tym złym jakokolwiek świata ratowały. E Więc i Klimene żalu pełna okrutnego/ I jakoby rozumu zbywszy zupełnego/ Skoro wyrzekła wszystkie słowa/ które beło Wyrzec się jej w tak ciężkim nieszczęściu godzieło: Rozszarpawszy na sobie szatę/ pobiegała Wszytek świat/ F a wprzód członków beduchych szukała/ Potym kości: Jakoż te z świata pozbierane/ Nalazła już na obcym brzegu pochowane. Kędy padszy/ w marmurze imię ryte łzami Zlała/ odkrytymi je ściskając piersiami. G Niemniej i Heliady siostry narzekają/ I próżne upominki śmierci łzy swe dają
się wierzyć/ vdáią bespiecznie/ D Ze ieden dźień bez słońcá minąć miał koniecznie: Aż pochodnie ogniowe świátłá dodawáły/ Y w tym złym iákokolwiek świátá rátowáły. E Więc y Klimene żalu pełná okrutnego/ Y iákoby rozumu zbywszy zupełnego/ Skoro wyrzekłá wszystkie słowá/ ktore beło Wyrzec się iey w tak ćięszkim nieszczęśćiu godźieło: Rozszárpawszy ná sobie szátę/ pobiegáłá Wszytek świát/ F á wprzod członkow beduchych szukałá/ Potym kośći: Iakoż te z świátá pozbieráne/ Nálázłá iuż ná obcym brzegu pochowáne. Kędy padszy/ w mármurze imię ryte łzámi Zlałá/ odkrytymi ie śćiskáiąc pierśiámi. G Niemniey y Heliády śiostry nárzekáią/ Y prozne vpominki śmierći łzy swe dáią
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 70
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
, oglądała, lecz ty czegoś większego będziesz kosztowała». By nie wchodził Tundalus do pieca onego, wszytek drżąc, z płaczem prosił przewodnika swego, lecz wniść musiał – zatym go czarci obstąpili, onych swych instrumentów nad nędznym użyli. Z jadem się urągając, kleszczami targali, tłukąc, raniąc, na sztuki prawie rozszarpali.
W tym domu był płacz, smutek i zębów zgrzytanie, stękania i jęczenia, gorzkie narzekanie, głód wielki, barzo chciwe pokarmu łaknienie, z upału niewymowne napoju pragnienie. Skryte miejsca bólami okrutnie dręczone, gnijące od robactwa, brzydko roztoczone – w nie brzydkie, jadowite gadziny wchodziły, mężczyzny i niewiasty okrutnie męczyły.
, oglądała, lecz ty czegoś większego będziesz kosztowała». By nie wchodził Tundalus do pieca onego, wszytek drżąc, z płaczem prosił przewodnika swego, lecz wniść musiał – zatym go czarci obstąpili, onych swych instrumentów nad nędznym użyli. Z jadem się urągając, kleszczami targali, tłukąc, raniąc, na sztuki prawie rozszarpali.
W tym domu był płacz, smutek i zębów zgrzytanie, stękania i jęczenia, gorzkie narzekanie, głód wielki, barzo chciwe pokarmu łaknienie, z upału niewymowne napoju pragnienie. Skryte miejsca bólami okrutnie dręczone, gnijące od robactwa, brzydko roztoczone – w nie brzydkie, jadowite gadziny wchodziły, mężczyzny i niewiasty okrutnie męczyły.
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 92
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
Dopieroż Nero Magister okrucieństwa w Rzymie, a Iwan Bazylewicz w Moskwie. Ani też ustawiczne tracenia za najmniejsze Ekscesa być mają: bo jak Medykom pogrzeby Pacjentów, tak Magistratowi częste ścinania, wieszania nie przystoją.
GŁOWNEGO KARANIA Species za Akcje Kryminalne były, Obwiesić, Spalić, Ściąć, Ukamienować, Utopić, Cwiertować, Końmi rozszarpać, ze Skory odrzeć, zrzucić z skały, w rzucić między drapieżne Bestie, Kości łamać w kole. Wieszania był sposób u Pogan na Krzyżu, nakształt litery T formowanym, który modelusz od Pogan wzięli Żydzi ZBAWCĘ Świata Krzyżując. Alęksander Wielki 2000 Tyryiczyków, a Titus w dobywaniu Jeruzalem więcej Żydów pokrzyżowali, po 500
Dopieroż Nero Magister okrucieństwa w Rzymie, a Iwan Bazylewicz w Moskwie. Ani też ustawiczne tracenia za naymnieysze Excesa bydź maią: bo iak Medykom pogrzeby Pacyentow, tak Magistratowi częste ścinania, wiesżania nie przystoią.
GŁOWNEGO KARANIA Species za Akcye Kryminalne były, Obwiesić, Spalić, Sciąć, Ukamienować, Utopić, Cwiertować, Końmi rozszarpać, ze Skory odrzeć, zrzucić z skały, w rzucić między drapieżne Bestye, Kości łamać w kole. Wieszania był sposob u Pogan na Krzyżu, nakształt litery T formowanym, ktory modelusz od Pogan wzieli Zydzi ZBAWCĘ Swiata Krzyżuiąc. Alęxander Wielki 2000 Tyryiczykow, á Titus w dobywaniu Ieruzalem więcey Zydow pokrzyżowali, po 500
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 366
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Świętych Maksyma, Martę, Magdalenę na Morze puszczono, ale ich sterujące Niebo z judzkiej Ziemi do Francuskiej zaprowadziło. Trzynasta species okrucieństwa, wrzucić nago między Lwy, Tygrysy, Lamparty na pożarcie: co się na Amsiteatrach Rzymskich najczęściej praktykowało z ukontentowaniem Spektatora, Se- O Wierze Katolickiej
natûs Papuliq; Romani. Czternasta species, końmi rozszarpać, tojest do rąk, do nóg cztery konie bystre uwiązawszy, i je zaciąwszy; które w różne biegać strony, na części rozrywali ciało. Takiemi Z. Hyppolit Męczennik do Nieba zajechał końmi. Zgoła, u Pogan nie inne były o Chrześcijanach głosy, tylko Christiani ad Leonem, Christinni ad bestias, według Tertulliana.
Swiętych Maxyma, Martę, Magdalenę na Morze puszczono, ale ich steruiące Niebo z judzkiey Ziemi do Francuskiey zaprowadziło. Trzynasta species okrucieństwa, wrzucić nago między Lwy, Tygrysy, Lamparty na pożarcie: co się na Amsiteatrach Rzymskich nayczęściey praktykowało z ukontentowaniem Spektatora, Se- O Wierze Katolickiey
natûs Papuliq; Romani. Czternasta species, końmi rozszarpać, toiest do rąk, do nog cztery konie bystre uwiązawszy, y ie zaciąwszy; ktore w rożne biegać strony, na części rozrywáli ciało. Tákiemi S. Hyppolit Męczennik do Nieba zaiechał końmi. Zgoła, u Pogan nie inne były o Chrześcianach głosy, tylko Christiani ad Leonem, Christinni ad bestias, według Tertulliana.
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1013
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
na dalszy nocleg i kazałem przeprząc konia skorego masztalerskiego, którego gdy na wybojach jeszcze niedobrze śniegiem przykrytych sanki w zadnie trąciły nogi, zbiegał się ze mną. Niósł mię w przepaść prawie z góry, wpół drogi od karczmy wajgowskiej. Ja widząc, że mię w wąwozie uderzyć albo o korzenie między wąwozem od choiny styrczące rozszarpać może, wyrzuciłem się z sanek przed zjechaniem z góry w dół i chciałem jeszcze konia lejcami utrzymać. Śniegu jeszcze było mało, takem się tedy na lewy bok padłszy mocno stłukłem, żem zaraz bez mowy został i bez pamięci leżał, a żadnego bólu w mdłości nie czułem, krew gębą
na dalszy nocleg i kazałem przeprząc konia skorego masztalerskiego, którego gdy na wybojach jeszcze niedobrze śniegiem przykrytych sanki w zadnie trąciły nogi, zbiegał się ze mną. Niósł mię w przepaść prawie z góry, wpół drogi od karczmy wajgowskiej. Ja widząc, że mię w wąwozie uderzyć albo o korzenie między wąwozem od choiny styrczące rozszarpać może, wyrzuciłem się z sanek przed zjechaniem z góry w dół i chciałem jeszcze konia lejcami utrzymać. Śniegu jeszcze było mało, takem się tedy na lewy bok padłszy mocno stłukłem, żem zaraz bez mowy został i bez pamięci leżał, a żadnego bólu w mdłości nie czułem, krew gębą
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 112
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
Porwie się wtym, po sobie rogi położywszy, Zdrowie swe chybko biegłym nogom poleciwszy. Służą mu nogi dobrze, póki pola zstaje,
A iż mu wygadzają, więcej im nie łaje; Lecz gdy wpadł w gęstą knieję, ali rogi wadzą, Bo w gęstwę zawadziwszy uciekać nie dadzą. Zaczym go psi zbieżawszy w sztuki rozszarpały, Radby był uciekł, lecz go rogi zawściągały. Doznał tedy, że tylko dla ozdoby rogi, A dla obrony dała mu natura nogi. Tak i człek: co mu szkodzi, to sobie cukruje, A co zaś pożyteczno, to precz odmiatuje. I nie dziw, że kto złą rzecz rychlej sobie słodzi
Porwie się wtym, po sobie rogi położywszy, Zdrowie swe chybko biegłym nogom poleciwszy. Służą mu nogi dobrze, póki pola zstaje,
A iż mu wygadzają, więcej im nie łaje; Lecz gdy wpadł w gęstą knieję, ali rogi wadzą, Bo w gęstwę zawadziwszy uciekać nie dadzą. Zaczym go psi zbieżawszy w sztuki rozszarpały, Radby był uciekł, lecz go rogi zawściągały. Doznał tedy, że tylko dla ozdoby rogi, A dla obrony dała mu natura nogi. Tak i człek: co mu szkodzi, to sobie cukruje, A co zaś pożyteczno, to precz odmiatuje. I nie dziw, że kto złą rzecz rychlej sobie słodzi
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 17
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
spolnie ręka rękę umywa/ gdyż tym świat stoi/ i stąd najpewniejsza przyjaźń Jeśli Zonę pojmiesz wstydliwą/ to i cnotliwą. Pudor virtutis scutum: Wstyd jest tarczą cnoty. Ale ponieważ z taką efronterią i wszetecznie zadajesz nam; że trudno/ a snadź nie podobna wstydliwą znaleźć/ i żeśmy wstyd tam kędyś między sobą rozszarpały; tak, że ledwie co której się go dostało: pytam wieleli się go też twojej dostało Matce; o której drudzy także jako ty o nas rozumieć muszą/ a jeżeli Matka taka była/ jakoż takich Matek Synów zowią? Domyśł się/ a nie miej za złe/ żeć bezpiecznie z tewgo sądu rzeką
spolnie ręká rękę umywa/ gdyż tym świát stoi/ y ztąd naypewnieysza przyiaźń Ieśli Zonę poymiesz wstydliwą/ to y cnotliwą. Pudor virtutis scutum: Wstyd iest tarczą cnoty. Ale ponieważ z táką effronteryą y wszetecznie zádáyesz nam; że trudno/ á snádź nie podobna wstydliwą ználeść/ y żeśmy wstyd tám kędyś między sobą rozszárpáły; ták, że ledwie co ktorey się go dostáło: pytam wieleli się go też twoiey dostało Mátce; o ktorey drudzy tákże iáko ty o nas rozumieć muszą/ á ieżeli Mátká táka byłá/ iákosz tákich Matek Synow zowią? Domyśł się/ á nie miey zá złe/ żeć bespiecznie z tewgo sądu rzeką
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 17
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700
księżen obudwu, a płacz ustawiczny porazić księdza Dymitra mają, na który płacz, jeślibyś W. K. M. patrzyć nie chciał, tedy na sprawiedliwość, na Boga bez wątpienia wzgląd W. K. M. mieć, będziesz. Nie to boli księżnę Jej M., iż jej zamek wzięto, majętność rozszarpano, poddane, sługi pobito, wszytko to sobie lekce waży, przeciwko lekkości, hańbie, która się córce jej stała; prawda, iż ubóstwo ciężkie jest nie jedno temu, kto się uchował w dostatku, ale i temu, kto się urodził w nędzy, żałosna rzecz jest, mając wiele, potym nic nie mieć
księżen obudwu, a płacz ustawiczny porazić księdza Dymitra mają, na który płacz, jeślibyś W. K. M. patrzyć nie chciał, tedy na sprawiedliwość, na Boga bez wątpienia wzgląd W. K. M. mieć, będziesz. Nie to boli księżnę Jej M., iż jej zamek wzięto, majętność rozszarpano, poddane, sługi pobito, wszytko to sobie lekce waży, przeciwko lekkości, hańbie, która się córce jej sstała; prawda, iż ubóstwo ciężkie jest nie jedno temu, kto się uchował w dostatku, ale i temu, kto się urodził w nędzy, żałosna rzecz jest, mając wiele, potym nic nie mieć
Skrót tekstu: GórnDzieje
Strona: 190
Tytuł:
Dzieje w Koronie Polskiej
Autor:
Łukasz Górnicki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1637
Data wydania (nie wcześniej niż):
1637
Data wydania (nie później niż):
1637
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła wszystkie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Piotr Chmielowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Salomon Lewental
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1886
już się portu chwyta nawa chyża; W Trojańskim lądzie odbierając metę, W niezmiernym strachu ujrzałam kobietę, Nie dość to było, nie mogłam znieść bowiem, Aż się, kto z tobą jedzie, tego dowiem: Na łonie twoim bez wstydu, bez czoła, Cudzołożnica siedziała wesoła. Dopiero w ten czas, rozszarpawszy szaty, Jak w rzemieślnicze biją więc warsztaty, Tłukłam się w piersi; i łez mokre lice, Drapały w sztuki ostre zanokcice. Ze się po całej, jak szeroka, Idzie, Skarga, i płacz mój żałosny różnidzie, Na jej kamieniach łzy opadły moje, Krom tych, co brzegi opłakały twoje. Niech
iuż się portu chwyta náwa chyża; W Troiáńskim lądźie odbieráiąc metę, W niezmiernym stráchu uyrzáłám kobietę, Nie dość to było, nie mogłám znieść bowiem, Aż się, kto z tobą iedźie, tego dowiem: Ná łonie twoim bez wstydu, bez czołá, Cudzołożnicá siedźiáłá wesoła. Dopiero w ten czás, rozszárpawszy száty, Iák w rzemieśnicze biią więc wársztáty, Tłukłám się w pierśi; y łez mokre lice, Drapáły w sztuki ostre zanokćice. Ze się po cáłey, iák szeroká, Idźie, Skárgá, y płácz moy żáłosny roznidźie, Ná iey kámieniách łzy opádły moie, Krom tych, co brzegi opłákáły twoie. Niech
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 60
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
wschodem, Z słonecznym znikniesz natychmiast zachodem? Takli i matka sprawiedliwym płaczem, Nie będzie twojej śmierci powiadaczem? I gdy przy stosie z ogniem się żawiną, Nie podpali go urzniętą czupryną? Do macierzyńskich piersi nie przyciśnie; Nie pocałuje, obłapem nie ściśnie? Lecz tylko zdala o tobie usłyszy, Jako cię dziki zwierz rozszarpie w ciszy. O niechże i ja z dzieciną pospołu, I na stos, i w grób zmieszczę się do dołu! Niech, ani matką długo, ni sierotą, Niech żyję; niech mię żale moje zgniotą! Od ciebie jednak mój braciszku żądam, Ponieważ cię już daremnie wyglądam; Kędykolwiek się obróci dziecina,
wschodem, Z słonecznym znikniesz nátychmiast zachodem? Tákli y mátka spráwiedliwym płáczem, Nie będźie twoiey śmierći powiádáczem? Y gdy przy stośie z ogniem się żáwiną, Nie podpali go urzniętą czupryną? Do máćierzyńskich pierśi nie przyćiśnie; Nie pocáłuie, obłápem nie śćiśnie? Lecz tylko zdála o tobie usłyszy, Iáko ćię dźiki zwierz rozszárpie w ćiszy. O niechże y ia z dźiećiną pospołu, Y ná stos, y w grob zmieszczę się do dołu! Niech, áni mátką długo, ni śierotą, Niech żyię; niech mię żale moie zgniotą! Od ćiebie iednák moy bráćiszku żądam, Ponieważ ćię iuż dáremnie wyglądam; Kędykolwiek się obroći dźiećiná,
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 151
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695