ginie, Nie zrówna z jabłkiem, które dla ochłody Dała mi panna anielskiej urody. To tylko jabłko, które w rajskim sadzie Rodzicom pierwszym podał wąż na zdradzie. Jest mu podobne, bo to pod łupiną Rumianą światu śmierci jest przyczyną;
A to też nie tak, jako miało, chłodzi, Ale mi ognie śmiertelne rozwodzi I ten ognisty z ręku Katarzyny Pocisk serce mi obrócił w perzyny. Tak ona rzuca, choć się strzeżesz czule, Ogniste z oczu strzały, z ręku kule. NA JEDNĘ, CO DO KLASZTORA WSTĄPIŁA
Jęłaś się, pani, rozwodu świętego, Ze wolisz konwent niż męża jednego; Widzę, że całą rodzinę miłujesz
ginie, Nie zrówna z jabłkiem, które dla ochłody Dała mi panna anielskiej urody. To tylko jabłko, które w rajskim sadzie Rodzicom pierwszym podał wąż na zdradzie. Jest mu podobne, bo to pod łupiną Rumianą światu śmierci jest przyczyną;
A to też nie tak, jako miało, chłodzi, Ale mi ognie śmiertelne rozwodzi I ten ognisty z ręku Katarzyny Pocisk serce mi obrócił w perzyny. Tak ona rzuca, choć się strzeżesz czule, Ogniste z oczu strzały, z ręku kule. NA JEDNĘ, CO DO KLASZTORA WSTĄPIŁA
Jęłaś się, pani, rozwodu świętego, Ze wolisz konwent niż męża jednego; Widzę, że całą rodzinę miłujesz
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 14
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
chłopi, Szkuty ze zbożem nagły wiatr potopi; Lecz tym, coś rozdał między przyjaciele, Szczęście nie władnie — to swym nazwij śmiele. NIEUMYŚLNA
Żona swemu mężowi truciznę zadała, A chcąc, żeby tym więcej mocy w sobie miała, Wlała żywego srebra, które samo szkodzi, Ale wzięte przy jadzie, moc jego rozwodzi; Tak kiedy dwie truciźnie zwodzą w brzuchu zwady. Strawiwszy się, przepadły na dół oba jady. O, jakie szczęście: żona, chcąc zabić, ratuje; Tak gdy Bóg nie chce, dwoją trucizna nie truje. PROPRIUM PAŃSKIE
„Nasz Piotr pan wielki.” — „Cóż, ma siła włości Albo pieniędzy
chłopi, Szkuty ze zbożem nagły wiatr potopi; Lecz tym, coś rozdał między przyjaciele, Szczęście nie władnie — to swym nazwij śmiele. NIEUMYŚLNA
Żona swemu mężowi truciznę zadała, A chcąc, żeby tym więcej mocy w sobie miała, Wlała żywego srebra, które samo szkodzi, Ale wzięte przy jadzie, moc jego rozwodzi; Tak kiedy dwie truciźnie zwodzą w brzuchu zwady. Strawiwszy się, przepadły na dół oba jady. O, jakie szczęście: żona, chcąc zabić, ratuje; Tak gdy Bóg nie chce, dwoją trucizna nie truje. PROPRIUM PAŃSKIE
„Nasz Piotr pan wielki.” — „Cóż, ma siła włości Albo pieniędzy
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 61
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, mój Pietrze, płacz ciebie niegodny, Lubo-ć czas niesie szczęście niepogodny I ta fortuna, co śmieszy i smuci, Nie podług myśli bystrą kostką rzuci. Jeśli teraz źle, nie tak zawsze będzie, Jeszcze się słońce spod chmury dobędzie; Wczora bił piorun, lał deszcz i powodzi, Dziś Tytan promień rumiany rozwodzi; Morze dziś tłucze okręty i broi, Jutro spokojnie jak w miednicy stoi, I wiatr, co na nim budził wały chyże, Potem go tylko wierzchem wody liże. Ledwie nie razem chodzą i niewiele Odchodzą siebie smutek i wesele; To śmiech, to zaś płacz, jednym prawie krańcem, Mienionym do nas powracają tańcem
, mój Pietrze, płacz ciebie niegodny, Lubo-ć czas niesie szczęście niepogodny I ta fortuna, co śmieszy i smuci, Nie podług myśli bystrą kostką rzuci. Jeśli teraz źle, nie tak zawsze będzie, Jeszcze się słońce spod chmury dobędzie; Wczora bił piorun, lał deszcz i powodzi, Dziś Tytan promień rumiany rozwodzi; Morze dziś tłucze okręty i broi, Jutro spokojnie jak w miednicy stoi, I wiatr, co na nim budził wały chyże, Potem go tylko wierzchem wody liże. Ledwie nie razem chodzą i niewiele Odchodzą siebie smutek i wesele; To śmiech, to zaś płacz, jednym prawie krańcem, Mienionym do nas powracają tańcem
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 118
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
; O Krwi, Krwi nieprzepłacona: Kosztowny pocie, czemuż ja nie mogę Tych świętych kropel z krwawymi zmazami Osuszyć, omyć wzdychaniem i łzami! DO ŚW. JANA BAPTYSTY
Któż by cię nie miał za wielkiego gońca, Za zorzę raczej prawdziwego słońca? Zorza języki ptaszę, kiedy wschodzi, Do muzyk i chwał niebieskich rozwodzi; Ty, gdy się rodzisz, do boskiego krzyku W niemym ojcowskim gwałt czynisz języku; Zaś kiedy zorza ustępuje słońcu, Krwawym szkarłatem rudzi się przy końcu; Ty, kiedy słońce nowe świat szeroki Oświeca, krwie twej wylewasz potoki. NA KSIĄŻKI PACIORKOWE
Co Bogu milsza nad wonne ofiary, Którymi Zakon kłaniał się mu Stary
; O Krwi, Krwi nieprzepłacona: Kosztowny pocie, czemuż ja nie mogę Tych świętych kropel z krwawymi zmazami Osuszyć, omyć wzdychaniem i łzami! DO ŚW. JANA BAPTYSTY
Któż by cię nie miał za wielkiego gońca, Za zorzę raczej prawdziwego słońca? Zorza języki ptaszę, kiedy wschodzi, Do muzyk i chwał niebieskich rozwodzi; Ty, gdy się rodzisz, do boskiego krzyku W niemym ojcowskim gwałt czynisz języku; Zaś kiedy zorza ustępuje słońcu, Krwawym szkarłatem rudzi się przy końcu; Ty, kiedy słońce nowe świat szeroki Oświeca, krwie twej wylewasz potoki. NA KSIĄŻKI PACIORKOWE
Co Bogu milsza nad wonne ofiary, Którymi Zakon kłaniał się mu Stary
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 220
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, pomni. Wszak nie na wieki gniew Twój będzie trwożył Ani się będziesz wieczną groźbą srożył; Wszak nie chcesz śmierci grzesznych, owszem, wrota Otwierasz chcącym szczerze do żywota. Jako daleko na dół ziemia spadła Od górnej sfery i jak się odsiadła Strona zachodnia od tej, kędy wschodzi Słońce — tak litość Twoja nas rozwodzi Z popełnionymi upornie złościami I tak granice sypie między nami. Twoja, o Panie, miłość nieba wyższa I macierzyńskie afekty przewyższa, Bo choćby matka swoje własne dzieci Opuścić chciała i mieć w niepamięci, Ty nie zapomnisz o nas w każdej toni, Boś nas na własnej wyrysował dłoni. Raczże i teraz prośby me
, pomni. Wszak nie na wieki gniew Twój będzie trwożył Ani się będziesz wieczną groźbą srożył; Wszak nie chcesz śmierci grzesznych, owszem, wrota Otwierasz chcącym szczerze do żywota. Jako daleko na dół ziemia spadła Od górnej sfery i jak się odsiadła Strona zachodnia od tej, kędy wschodzi Słońce — tak litość Twoja nas rozwodzi Z popełnionymi upornie złościami I tak granice sypie między nami. Twoja, o Panie, miłość nieba wyższa I macierzyńskie afekty przewyższa, Bo choćby matka swoje własne dzieci Opuścić chciała i mieć w niepamięci, Ty nie zapomnisz o nas w każdej toni, Boś nas na własnej wyrysował dłoni. Raczże i teraz prośby me
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 225
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
okowy, Całuj ogniwa tego łańcucha, W którym cię trzyma na okup nowy Dobra otucha! Wolności stracenie Miej za zysk i dziękuj uniżenie, Bo ślicznej Heleny Jak twarz nie ma ceny, Tak i więzienie.
Twarde pęta to-ć osłodzi, Że-ć wiecznie świeci słoneczne lice, Bo gdzie twarz jej swe blaski rozwodzi, Nie masz ciemnice; Ani cię łzy głośne, Ani frasunki strapią nieznośne, Bo bytność Heleny Powypędza treny Z ust twych żałośne.
Cierp, me serce, cierp niewolą, Ani się szczęściu żałuj o szkodę; Wszytkie me zmysły tę służbę wolą Niźli swobodę. Niech cię tylko w wągle Spalonym widząc, dozwoli nagle,
okowy, Całuj ogniwa tego łańcucha, W którym cię trzyma na okup nowy Dobra otucha! Wolności stracenie Miej za zysk i dziękuj uniżenie, Bo ślicznej Heleny Jak twarz nie ma ceny, Tak i więzienie.
Twarde pęta to-ć osłodzi, Że-ć wiecznie świeci słoneczne lice, Bo gdzie twarz jej swe blaski rozwodzi, Nie masz ciemnice; Ani cię łzy głośne, Ani frasunki strapią nieznośne, Bo bytność Heleny Powypędza treny Z ust twych żałośne.
Cierp, me serce, cierp niewolą, Ani się szczęściu żałuj o szkodę; Wszytkie me zmysły tę służbę wolą Niźli swobodę. Niech cię tylko w wągle Spalonym widząc, dozwoli nagle,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 284
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Ze mną też był dyskurs jego, iże z namiotu mojego Karetę zrobić rozkaże - tylko, że mi się pomaże. Kasztelanic karetę z mego namiotu chciał zrobić.
Trzy dni bawią traktamentem, a ja już (z) srogim lamentem Z odjazdu ojca mojego, blisko następującego. A gdy się żegnać przychodzi, tu ociec słowy rozwodzi, Błogosławieństwo swe dając, boskiej opiece oddając. Żal z odjazdu ojcowskiego.
Słowa moje przypomina, leć mię o to upomina, Bym mu zaraz znać dawała, gdybym krzywdę jaką miała. ŻYCIA JEDNEJ SIEROTY
Na co ludzi zostawuje, surowo im przykazuje, Aby tego przestrzegali, a pilnie mu znać dawali.
Do
Ze mną też był dyskurs jego, iże z namiotu mojego Karetę zrobić rozkaże - tylko, że mi się pomaże. Kastelanic karetę z mego namiotu chciał zrobić.
Trzy dni bawią traktamentem, a ja już (z) srogim lamentem Z odjazdu ojca mojego, blisko następującego. A gdy się żegnać przychodzi, tu ociec słowy rozwodzi, Błogosławieństwo swe dając, boskiej opiece oddając. Żal z odjazdu ojcowskiego.
Słowa moje przypomina, leć mię o to upomina, Bym mu zaraz znać dawała, gdybym krzywdę jaką miała. ŻYCIA JEDNEJ SIEROTY
Na co ludzi zostawuje, surowo im przykazuje, Aby tego przestrzegali, a pilnie mu znać dawali.
Do
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 28
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
i tok się przeniesie. 4. DO PANA JĘDRZEJA JORDANA
Trzy trąby Jordanowie wszyscy w herbie noszą, Które całą Koronę swoim echem głoszą. Chciał nad wszytkich postąpić jeden sobie mędrzej, Do trzech trąb trzy też jądra przyłożywszy Jędrzej. Mój kochany Jędrzeju, wszelki zbytek szkodzi, Spuść trzecie bratu, co się żona z nim rozwodzi. 5. BABA W KOMINIE
Pókiś młodą dziewczyną bywszy grzała ludzi, Do łóżkaś się godziła; dziś, gdy cię wystudzi Późna starość, zmarszczywszy oszemłaną skórę, Sarnę cię grzać potrzeba. I dlatego w dziurę Wtykają do komina: aleć i tam słabo, Bo zadek tylko w izbie, zagrzejesz się,
i tok się przeniesie. 4. DO PANA JĘDRZEJA JORDANA
Trzy trąby Jordanowie wszyscy w herbie noszą, Które całą Koronę swoim echem głoszą. Chciał nad wszytkich postąpić jeden sobie mędrzej, Do trzech trąb trzy też jądra przyłożywszy Jędrzej. Mój kochany Jędrzeju, wszelki zbytek szkodzi, Spuść trzecie bratu, co się żona z nim rozwodzi. 5. BABA W KOMINIE
Pókiś młodą dziewczyną bywszy grzała ludzi, Do łóżkaś się godziła; dziś, gdy cię wystudzi Późna starość, zmarszczywszy oszemłaną skórę, Sarnę cię grzać potrzeba. I dlatego w dziurę Wtykają do komina: aleć i tam słabo, Bo zadek tylko w izbie, zagrzejesz się,
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 524
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
dochodach ntrat nienaruszonych Jezuici życzą/ aże do końca świata: Sami się kontentują/ aby o każdym znich/ jako o świecy spełniło się ono/ Onseruiendo aliis consumor; służąc drugim trawię się; i jako świeczka drugim służąc zgórywam. Rozdział Jedynasti Rozdział Rozdział DwunasTY Pyta się znowu P. Pleban/ i z dyskursem się rozwodzi przed Ziemianinem, co Jezuity pobudza do tych szkół krakowskich/ i tak mówi, że chcą wkrakowie uczyć pochodzi im to abo ztego/ że o Akademikach źle rozumieją poczytając ich za nieuki/ za takie którzy swo- Dwunasty jej powinności niedosyć czynią/ abo też ztego (acz się to spolnie wjednej głowie
dochodách ntrat nienáruszonych Iezuići życżą/ áże do koncá świátá: Sámi sie kontentuią/ áby o kożdym znich/ iáko o świecy spełniło sie ono/ Onseruiendo aliis consumor; służąc drugim trawię sie; y iáko świeczká drugim służąc zgorywam. Rozdział Iedynasti Rozdział ROZDZIAL DWANASTY Pyta sie znowu P. Pleban/ y z dyskursem się rozwodzi przed Ziemiáninem, co Iezuity pobudza do tych szkoł krákowskich/ y ták mowi, że chcą wkrákowie vczyć pochodźi im to ábo ztego/ że o Akádemikách źle rozumieią poczytáiąc ich zá nieuki/ zá tákie ktorzy swo- Dwánasty iey powinnośći niedosyć cżynią/ ábo tesz ztego (ácz sie to spolnie wiedney głowie
Skrót tekstu: SzemGrat
Strona: 61
Tytuł:
Gratis plebański
Autor:
Fryderyk Szembek
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1627
Data wydania (nie wcześniej niż):
1627
Data wydania (nie później niż):
1627
Ale że Twój jest wyrok świętej sprawy, Aby swą karę brał człowiek nieprawy, Niechże i w krwawych już nurtach pływają I sami na się niechaj narzekają. Wszakże ci ujrzą, co zostaną żywi, Jako są oni sami sobie krzywi.” To gdy Pan mówi, mgła zatym nadchodzi, A gruby tuman po świecie rozwodzi, Tak że zaledwie mógł jeden drugiego Uznać przed sobą dla dymu gęstego. I dziw, skąd się wziął! czyli go Gorgony Od Awernowej wyciskały strony? Czyli bagniska przy stygiejskiej tlały Wodzie, a wzgórę fumy wydawały Coś podobnego? bo nad przyrodzenie Czuło powietrze piekielne zaćmienie. A znać te gusła z kozackiej przyczyny
Ale że Twój jest wyrok świętej sprawy, Aby swą karę brał człowiek nieprawy, Niechże i w krwawych już nurtach pływają I sami na się niechaj narzekają. Wszakże ci ujrzą, co zostaną żywi, Jako są oni sami sobie krzywi.” To gdy Pan mówi, mgła zatym nadchodzi, A gruby tuman po świecie rozwodzi, Tak że zaledwie mógł jeden drugiego Uznać przed sobą dla dymu gęstego. I dziw, skąd się wziął! czyli go Gorgony Od Awernowej wyciskały strony? Czyli bagniska przy stygiejskiej tlały Wodzie, a wzgórę fumy wydawały Coś podobnego? bo nad przyrodzenie Czuło powietrze piekielne zaćmienie. A znać te gusła z kozackiej przyczyny
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 118
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971