mocny, Już mi też ciężko było. Idę do Warszawy Na ów czas elekcyji, aż tam pełno wrzawy. Gwardiany wielmożnych zastąpiły panów Fakcjalnych; nie umiem traktować peanów, Galii cantum nieświadom leśny mój Aryjon, Ptactwa tylko samego cieszy mię Amfijon. Więc jeśli dziki Satyr, brat wasz, przytulenie Może mieć, a w rzęsiste wniść tam zgromadzenie, Trzymałbym pewnie z tymi, którzy bez prywaty Zostawają z fakcyji, nie znają intraty; Korupcjalnym złotem cnota się ich brzydzi: Ta wyrodków ojczyzny oczywiście wstydzi. Staropolska ojczyzny miłość to sprawuje, Midasowym metalem że jawnie brakuje. Droższa u nich ojczyzna, cnota z wolnościami. Nie traci ich jenijusz
mocny, Już mi też ciężko było. Idę do Warszawy Na ów czas elekcyji, aż tam pełno wrzawy. Gwardyjany wielmożnych zastąpiły panów Fakcyjalnych; nie umiem traktować peanów, Galii cantum nieświadom leśny mój Aryjon, Ptactwa tylko samego cieszy mię Amfijon. Więc jeśli dziki Satyr, brat wasz, przytulenie Może mieć, a w rzęsiste wniść tam zgromadzenie, Trzymałbym pewnie z tymi, którzy bez prywaty Zostawają z fakcyji, nie znają intraty; Korupcyjalnym złotem cnota się ich brzydzi: Ta wyrodków ojczyzny oczywiście wstydzi. Staropolska ojczyzny miłość to sprawuje, Midasowym metalem że jawnie brakuje. Droższa u nich ojczyzna, cnota z wolnościami. Nie traci ich jenijusz
Skrót tekstu: SatStesBar_II
Strona: 725
Tytuł:
Satyr steskniony z pustyni w jasne wychodzi pole
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
co też za gust macie Z tak częstych konsult waszych? Sami powiadacie, Jako z was wiele który na sejmach utracił, A z znaczną fortun swoich ujmą się pobracił. Wiem, że z was, moi bracia, znajdzie się wiele, Którzy macie intraty zamożne, a śmiele Rzec to mogę, że wasze, choć rzęsiste, włości Nie wystarczą publicznej tak często trudności. Prawdę mówię czy li nie? Uznajcie to sami. Ale się już odzywa jeden między wami, Ze sam stracił z kolegą dwanaście tysięcy, A Splendecki powiada: sam trzydzieści więcej. Nie wspominam prymasa, książąt wyniosłości Senatorskiej, kanclerskiej, marszałka godności. Hetmańska też powaga ludnym
co też za gust macie Z tak częstych konsult waszych? Sami powiadacie, Jako z was wiele który na sejmach utracił, A z znaczną fortun swoich ujmą się pobracił. Wiem, że z was, moi bracia, znajdzie się wiele, Którzy macie intraty zamożne, a śmiele Rzec to mogę, że wasze, choć rzęsiste, włości Nie wystarczą publicznej tak często trudności. Prawdę mówię czy li nie? Uznajcie to sami. Ale się już odzywa jeden między wami, Ze sam stracił z kolegą dwanaście tysięcy, A Splendecki powiada: sam trzydzieści więcej. Nie wspominam prymasa, książąt wyniosłości Senatorskiej, kanclerskiej, marszałka godności. Hetmańska też powaga ludnym
Skrót tekstu: SatStesBar_II
Strona: 729
Tytuł:
Satyr steskniony z pustyni w jasne wychodzi pole
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
którym-em ja zjachał, żołnierzowi chleba.” W tym deptata zapale proszę o cierpliwość. Aż miasto tej żałosną odnoszę zelżywość. Obuchem pulsu, skory, jak mi zaczął macać. Iść mi z chaty mej przyszło, nie zaraz się wracać.” Przyszła do tych skądś białogłowa, Na wspomniałych ucisków trafiła ich słowa.
Rzęsistymi zaleje oczy swoje łzami. „A toż się, co i ze mną — rzecze — dzieje z wami. Jeden tylko mój miałam dość szczupły posiłek, Krówkę jednę, ubóstwa sam istotny schyłek. Napadł na mię, ubogą, pełen nielitości Żołnierz jakiś zuchwały wyuzdanej złości. Bierze mi krowę moję jakby serce z ciała
którym-em ja zjachał, żołnierzowi chleba.” W tym deptata zapale proszę o cierpliwość. Aż miasto tej żałosną odnoszę zelżywość. Obuchem pulsu, skory, jak mi zaczął macać. Iść mi z chaty mej przyszło, nie zaraz się wracać.” Przyszła do tych skądś białogłowa, Na wspomniałych ucisków trafiła ich słowa.
Rzęsistymi zaleje oczy swoje łzami. „A toż się, co i ze mną — rzecze — dzieje z wami. Jeden tylko mój miałam dość szczupły posiłek, Krówkę jednę, ubóstwa sam istotny schyłek. Napadł na mię, ubogą, pełen nielitości Żołnierz jakiś zuchwały wyuzdanej złości. Bierze mi krowę moję jakby serce z ciała
Skrót tekstu: SatStesBar_II
Strona: 734
Tytuł:
Satyr steskniony z pustyni w jasne wychodzi pole
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
U książęcia rada, Skoro się słudzy zbiegną; każdy swą powiada: Ci najechać i zabić, ci i z domem spalić, Inszy żywcem pojmać; nie mógł książę chwalić Tak gorących sentencyj, ale wieś, i drugą, Puściwszy dożywotnie, chce go mieć swym sługą; Ojcu, za wszytkie szkody i przeszłe zniewagi, Rzęsiste dla trzech córek daruje posagi. Anuż zając rzecz marna, zwierz tak mdły i słaby, Co się już sam chciał topić, kiedyby nie żaby,
Co go nie sęp, nie orzeł, lada wrona zduża, Gdy przy swym domu staje, książęcia napuża; Bo gdzie rezolucyją z rozpaczą się sprzęże, Lew
U książęcia rada, Skoro się słudzy zbiegną; każdy swą powiada: Ci najechać i zabić, ci i z domem spalić, Inszy żywcem poimać; nie mógł książę chwalić Tak gorących sentencyj, ale wieś, i drugą, Puściwszy dożywotnie, chce go mieć swym sługą; Ojcu, za wszytkie szkody i przeszłe zniewagi, Rzęsiste dla trzech córek daruje posagi. Anoż zając rzecz marna, zwierz tak mdły i słaby, Co się już sam chciał topić, kiedyby nie żaby,
Co go nie sęp, nie orzeł, leda wrona zduża, Gdy przy swym domu staje, książęcia napuża; Bo gdzie rezolucyją z rozpaczą się sprzęże, Lew
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 208
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
gębę razu włożyć zgoła, Z uprzejmym nabożeństwem poszedł do kościoła. Tam padszy krzyżem, modli, prosi, żebrze z płaczem, Na jego Bóg ubóstwo żeby wejźrał, a czem Opatrzył, więc że robić nie uczył się z młodu, Zbijać mu nie dopuścił albo kraść od głodu. Że tamtecznej patrona święto było fary, Rzęsiste na ołtarzu kładziono ofiary, Gdzie każdy, z nabożeństwa, który przystępował, Relikwije owego świętego całował; Że też i ów, wspomnione odprawiwszy wota, Szepcąc swoje paciorki, kiedy nie miał złota, Idzie, kędy pieniądze leżą, ku ofierze: Całując ołtarz, pełną gębę ich nabierze. Razu nie obejźrawszy, prosto ku
gębę razu włożyć zgoła, Z uprzejmym nabożeństwem poszedł do kościoła. Tam padszy krzyżem, modli, prosi, żebrze z płaczem, Na jego Bóg ubóstwo żeby wejźrał, a czem Opatrzył, więc że robić nie uczył się z młodu, Zbijać mu nie dopuścił albo kraść od głodu. Że tamtecznej patrona święto było fary, Rzęsiste na ołtarzu kładziono ofiary, Gdzie każdy, z nabożeństwa, który przystępował, Relikwije owego świętego całował; Że też i ów, wspomnione odprawiwszy wota, Szepcąc swoje paciorki, kiedy nie miał złota, Idzie, kędy pieniądze leżą, ku ofierze: Całując ołtarz, pełną gębę ich nabierze. Razu nie obejźrawszy, prosto ku
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 220
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
to, sama przyzna, która ludzi Tyka umarłych i po śmierci budzi. Czułością jego Hordyniec zrażony, Próżno ciekawe rozpuszcza zagony. Owszem, gdy ziewa, i najwięcej chciwy, Zmiatane na wiatr porzuca cięciwy. Nim Ukrainy suche zakwitają, Nowe pałanki, nowe miasta wstają, I które przedtem nie uznały kosy, Płowieją pola rzęsistemi kłosy. O! jako w świetnym ludzi swych obłoku Widzieć go było, przy szumnym widoku, W strojną niedawuo elekcją onę, Komu na głowie było mieć koronę? Widziały tedy narody, widziały, I nie bez jakiej zazdrości przyznały, Że po ostatnie świata Kaledony, Nikt nam i srogi i niezwyciężony. Że opłakawszy królewskie
to, sama przyzna, która ludzi Tyka umarłych i po śmierci budzi. Czułością jego Hordyniec zrażony, Próżno ciekawe rozpuszcza zagony. Owszem, gdy ziewa, i najwięcej chciwy, Zmiatane na wiatr porzuca cięciwy. Nim Ukrainy suche zakwitają, Nowe pałanki, nowe miasta wstają, I które przedtem nie uznały kosy, Płowieją pola rzęsistemi kłosy. O! jako w świetnym ludzi swych obłoku Widzieć go było, przy szumnym widoku, W strojną niedawuo elekcyą onę, Komu na głowie było mieć koronę? Widziały tedy narody, widziały, I nie bez jakiej zazdrości przyznały, Że po ostatnie świata Kaledony, Nikt nam i srogi i niezwyciężony. Że opłakawszy królewskie
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 55
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
grecka ma „Feniks”) będę miał dni niby piasku (Księga Hioba, 29, 18).
Panowie żałośni, „filii Excelsi omnes”, jeżeli mi się godzi niskim domysłem moim sięgać wysokich myśli waszych, dlatego ten żałobny obchód z jak najwspanialszą złożyliście okazałością, aby w oczach tego zgromadzenia, przy tym rzęsistym świetle, po tej na was i na ścianach kościelnych żałobie, po przyczynionych ołtarzach, a przy nich licznych odprawujących się ceremoniach, śpiewaniach, modlitwach, ofiarach, jasny i oczywisty był dowód, jak wielkiego, pobożnej miłości waszej nie odżałowanego nigdy męża, starosty stokliskiego, świętej ojca waszego nieśmiertelnej pamięci godnego, przyczynę żalu,
grecka ma „Feniks”) będę miał dni niby piasku (Księga Hioba, 29, 18).
Panowie żałośni, „filii Excelsi omnes”, jeżeli mi się godzi niskim domysłem moim sięgać wysokich myśli waszych, dlatego ten żałobny obchód z jak najwspanialszą złożyliście okazałością, aby w oczach tego zgromadzenia, przy tym rzęsistym świetle, po tej na was i na ścianach kościelnych żałobie, po przyczynionych ołtarzach, a przy nich licznych odprawujących się ceremoniach, śpiewaniach, modlitwach, ofiarach, jasny i oczywisty był dowód, jak wielkiego, pobożnej miłości waszej nie odżałowanego nigdy męża, starosty stokliskiego, świętej ojca waszego nieśmiertelnej pamięci godnego, przyczynę żalu,
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 476
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
a czasem jęczmień na przemiany; gdyż ten nie tak gorącego będąc przyrodzenia, krew jego czyści, od chorób prezerwuje. KON ma mieć od czworga zwierząt Przymioty i Cnoty; od wilka oczy bystre; obżartość, i moc: od liszki uszy małe a ostre, zdaleka słyszące, ogon długi gęsty, albo rzęsisty, od sarny chód podniosły, od niewiasty, osobliwie mamki, piersi, wspaniałość, i warkocz, alias grzywę gęstą pomierną, łagodność do wsiadania i z siadania. Według drugich Naturalistów, i Hyppices Magistrów O Ekonomice, mianowicie, o Stadach, Koniach.
ma mieć koń od lwa umysł wielki i śmiałość; od zająca
á czasem ięczmień na przemiany; gdyż ten nie tak gorącego będąc przyrodzenia, krew iego czyści, od chorob prezerwuie. KON ma mieć od cżworga zwierząt Przymioty y Cnoty; od wilka oczy bystre; obżartość, y moc: od liszki uszy małe á ostre, zdaleka słyszące, ogon długi gęsty, albo rzęsisty, od sarny chod podniosły, od niewiasty, osobliwie mamki, piersi, wspaniałość, y warkocz, alias grzywę gęstą pomierną, łagodność do wsiadania y z siadania. Według drugich Naturalistow, y Hyppices Magistrow O Ekonomice, mianowicie, o Stadach, Koniach.
ma mieć koń od lwa umysł wielki y smiałość; od zaiąca
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 473
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
strzelby ręcznej, jako też Armat na 500 razy i liczniej, wszędzie koło Cerkwi iluminacyj przy stancjach Imperatorowy i Petra Fedorowicza. Nazajutrz obchodzono Fest Orderu Z. Andrzeja, gdzie Kawalerem tegoż Orderu Generał kreowany jeden. Obiad był aż o trzeciej po południu przy spełnieniu zdrowia Imperatorowy i Wielkiego Rossejskiego Książęcia Petra Fedorowicza, przydawszy mu rzęsistych ogniów z Armar i ręcznej strzelby, przy rezonancyj głównej kapeli. Nikomu audiencyj nie dawano zobcych, ani listów nie odbierano, rację dając: iż tu dla dewocyj Imperatorowa przybyła, nie dla interesów. Jakoż po skończonej Pieczar wizycie i hojnej rozdanej jałmużnie wyjechała z Kijowa.
W tym Kijowskim Województwie w Części Moskiewskiej za
strzelby ręczney, iáko też Armat na 500 razy y liczniey, wszędzie koło Cerkwi illuminacyi przy stancyach Imperátorowy y Petra Fedorowicza. Názaiutrz obchodzono Fest Orderu S. Andrzeia, gdzie Kawalerem tegoż Orderu Generał kreowany ieden. Obiad był aż o trzeciey po południu przy spełnieniu zdrowia Imperatorowy y Wielkiego Rosseyskiego Xiążęcia Petra Fedorowicza, przydawszy mu rzęsistych ogniow z Armár y ręczney strzelby, przy rezonáncyi głowney kápeli. Nikomu audyencyi nie dawano zobcych, áni listow nie odbierano, racyę daiąc: iż tu dla dewocyi Imperatorowá przybyła, nie dla interessow. Iakoż po skonczoney Pieczar wizycie y hoyney rozdaney iałmużnie wyiechała z Kiiowa.
W tym Kiiowskim Woiewodztwie w Części Moskiewskiey za
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 353
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
onego czasu/ któregom widzenia Dostał/ tak mi się zda/ żem nigdy utrapienia Podobnego nie widział, w którym gdy swą duszę Oglądam być nieszczęściu/ rzewnie płakać muszę. I trzeba mi w łzach pływać z oczu wypuszczonych/ Abo raczej zatonąć w planktach rozrzewnionych. Heraklita Chrześcijańskiego
Łżami tylko utulić żal serdeczny tuszę. Zaczym rzęsiste z oczu wilgich lać łzy muszę Na utulenie/ żalu/ bowiem nie znajduję Inszej pociechy nad tę/ którą z łęz formuję. Ja mówię/ który duszę miałem ozdobioną Tak zacnemi darami/ Bogu ulubioną/ Wdzięczną Aniołom jego/ a srogą szatanom/ I straszną onym piekła samego tyranom. Płaczem cieszyć się będę. bo
onego cżásu/ ktoregom widzenia Dostáł/ ták mi się zdá/ żem nigdy utrápieniá Podobnego nie widźiał, w ktorym gdy swą duszę Oglądám bydź nieszcżęśćiu/ rzewnie ṕłákać muszę. Y trzebá mi w łzách pływáć z ocżu wyṕuszcżonych/ Abo racżey zátonąć w plánktách rozrzewnionych. Heráklitá Chrześćiańskiego
Łżámi tylko utulić żal serdecżny tuszę. Zácżym rzęśiste z ocżu wilgich láć łzy muszę Ná utulenie/ żalu/ bowiem nie znayduię Inszey poćiechy nad tę/ ktorą z łęz formuię. Ia mowię/ ktory duszę miałem ozdobioną Tak zácnemi dárámi/ Bogu ulubioną/ Wdźięcżną Aniołom iego/ á srogą szátanom/ Y strászną onym piekła samego tyránom. Płacżem ćieszyć się będę. bo
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 76
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694