petram scandali. Bo go i Z. pam: Pan Ojciec wielm: twej znał być zmyślonym Rusinem, a własnym Heretykiem: i Cerkiew Ruska ani Wschodnia, za Syna go swego nie znała, ale miała i ma za podrzuta. Zaczym jak od wezwanego obrońcy, nie odnosił obrony. Tak ani od tej, której wrzkomo bronił, odniósł podziękę: ale od obu to odniósł, na co zasłużył, hańbę i sromotę, i Sumnienie abowiem Katolickie czyste Herezji bronić nie pozwala: i Cerkiew Katolicka rozsiewcom bluźnierstw dziękować nie podnosi się. Odrtętwoałe sumnienie nie czuje i młyńskiego kamienia na nie padłego, a sumnienie łaską Bożą upieszczone i namniejszego puszeczku nie znosi
petram scandali. Bo go y S. pám: Pan Oyćiec wielm: twey znał bydź zmyslonym Ruśinem, á własnym Haeretykiem: y Cerkiew Ruska áni Wschodna, zá Syná go swego nie znáłá, ále miáłá y ma zá podrzutá. Záczym iák od wezwánego obrońcy, nie odnośił obrony. Ták áni od tey, ktorey wrzkomo bronił, odniosł podźiękę: ále od obu to odniosł, ná co zásłużył, háńbę y sromotę, y Sumnienie ábowiem Kátholickie czyste Haereziy bronić nie pozwala: y Cerkiew Kátholicka rozśiewcom bluźnierstw dźiękowáć nie podnośi sie. Odrtętwoáłe sumnienie nie czuie y młyńskiego kámieniá ná nie pádłego, á sumnienie łáską Bożą vpiesczone y namnieyszego puszeczku nie znośi
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 4
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
ręce ich do tej swej Uniej po śmierci ich podpisowano. Patriarchę też Józefa/ który okrutne tyraństwo nad swymi widząc/ żałował tego niepomału: i jawnie przed wszytkimi począł się był tego kajać/ i uznawać/ a od tej Uniej odstępował/ i ręki do niej niepodpisował/ naprawiwszy mówi/ trzech swych Mnichów/ którzy wrzkomo w poselstwie od Papieża do niego w nocy przyszedszy/ i zamknąwszy się na rozmowie udusili do śmierci. A odchodząc od niego/ Testament w ręce mu włożyli/ którym jakoby tę Unią/ i wszytkie na niej uchwalone Artykuły przyjął/ potwierdził/ i ostatnią wolą swoją/ odchodząc z tego świata/ zapieczętował. Nie mniej też
ręce ich do tey swey Vniey po śmierći ich podpisowano. Pátryarchę też Iozephá/ ktory okrutne tyraństwo nád swymi widząc/ żałował tego niepomáłu: y iáwnie przed wszytkimi pocżął sie był tego káiáć/ y vznáwáć/ á od tey Vniey odstępował/ y ręki do niey niepodpisował/ nápráwiwszy mowi/ trzech swych Mnichow/ ktorzy wrzkomo w poselstwie od Papieżá do niego w nocy przyszedszy/ y zámknąwszy sie ná rozmowie vduśili do śmierći. A odchodząc od niego/ Testáment w ręce mu włożyli/ ktorym iákoby tę Vnią/ y wszytkie ná niey vchwalone Artykuły przyiął/ potwierdźił/ y ostátnią wolą swoią/ odchodząc z tego świátá/ zápiecżętował. Nie mniey też
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 79
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
na ląd, kędy swą ochotą Ubogą żonę wieczną zostawił sierotą. Toż się mnie właśnie stało, o tożem płakała, Gdym się z połową dusze mojej rozstawała. Że będąc sławy pilen i z pierwszej młodości Kawalerskiej czyniwszy dosyć powinności Teraz gdy ma dla kogo, żeby się szanował, Co lubo mi ciesząc mię wrzkomo obiecował: Ale widzę, że serce wielkiej sławy chciwe Nie dbało na lamenty i płacze rzewliwe. Póki go mogły zajrzeć oczy wypłakane, Poty go prowadziły a myśli stroskane I utrapione serce zawsze przy nim było, I wszędzie go kędy się obrócił śledziło. Tren VII.
Czułoć to bowiem, wierny lubo nieszczęśliwy Prorok,
na ląd, kędy swą ochotą Ubogą żonę wieczną zostawił sierotą. Toż się mnie właśnie stało, o tożem płakała, Gdym się z połową dusze mojej rozstawała. Że będąc sławy pilen i z pierwszej młodości Kawalerskiej czyniwszy dosyć powinności Teraz gdy ma dla kogo, żeby się szanował, Co lubo mi ciesząc mię wrzkomo obiecował: Ale widzę, że serce wielkiej sławy chciwe Nie dbało na lamenty i płacze rzewliwe. Poki go mogły zajrzeć oczy wypłakane, Poty go prowadziły a myśli stroskane I utrapione serce zawsze przy nim było, I wszędzie go kędy się obrocił śledziło. Tren VII.
Czułoć to bowiem, wierny lubo nieszczęśliwy Prorok,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 508
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
NAJWIĘKSZY BŁAZEN
Siła błaznów na świecie. Pierwszy Kserkses, który, Żeby z drogi stąpiła, słał posłów do góry. Drugi po nim w regiestrze Amfistydes chodzi, Co nie wiedział, ociec czy matka dzieci rodzi. 409. OMYŁKA
Jeden wielkiego pana mając gościa w domu, Kiedy mu się zszeptuje z żoną po kryjomu, Rzekomo uśnie pijany, a choć nie śpi, chrapie, Że się owi z komnaty wrócą po herapie. Patrząc potem po stole między palcy sparą, Kiedy z dużą pachołek przysądzi się miarą Do flasze wina: „Postój — rzecze — panie bracie, Jeśli śpię twemu panu, ale patrzę na cię.” 410. WRÓCONA
NAJWIĘKSZY BŁAZEN
Siła błaznów na świecie. Pierwszy Kserkses, który, Żeby z drogi stąpiła, słał posłów do góry. Drugi po nim w regiestrze Amfistydes chodzi, Co nie wiedział, ociec czy matka dzieci rodzi. 409. OMYŁKA
Jeden wielkiego pana mając gościa w domu, Kiedy mu się zszeptuje z żoną po kryjomu, Rzekomo uśnie pijany, a choć nie śpi, chrapie, Że się owi z komnaty wrócą po herapie. Patrząc potem po stole między palcy sparą, Kiedy z dużą pachołek przysądzi się miarą Do flasze wina: „Postój — rzecze — panie bracie, Jeśli śpię twemu panu, ale patrzę na cię.” 410. WRÓCONA
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 361
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
OWSZEM CO MOŻE BYĆ BEZ KŁOPOTU
Na kiemścić pedikułę widząc, co jest pewna — Chcę ją zrzucić. Aż drugi: „Stój! jego to krewna!” 68. INTERMEDIUM CHŁOPSKIE
Frant chtop, w mieście sam będąc, kupił żonie boty Umyślnie. Szwank w nich znalazł, niuż w płacz bez sromoty, Żony się wrzkomo bojąc: „Nie będę tak w domu. Wolę — kto się nie boi żony — dać je komu.” Ozwie się z chłopów jeden: „Ja się swej nie boję.” — „I nie boisz?” — „Nie boję.” — „Weźże jako swoje!” — Stało się
OWSZEM CO MOŻE BYĆ BEZ KŁOPOTU
Na kiemścić pedikułę widząc, co jest pewna — Chcę ją zrzucić. Aż drugi: „Stój! jego to krewna!” 68. INTERMEDIUM CHŁOPSKIE
Frant chtop, w mieście sam będąc, kupił żonie boty Umyślnie. Szwank w nich znalazł, niuż w płacz bez sromoty, Żony się wrzkomo bojąc: „Nie będę tak w domu. Wolę — kto się nie boi żony — dać je komu.” Ozwie się z chłopów jeden: „Ja się swej nie boję.” — „I nie boisz?” — „Nie boję.” — „Weźże jako swoje!” — Stało się
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 22
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
ś mu ją znowu przywróciła, Trzeba, żebyś się ze mną równo wyprawiła, A ja tobie poradzę i ukażę drogę I że go wyswobodzisz, chętliwieć pomogę”.
XLIX.
I o czarnoksięskiem jej powiadała błędzie, Który Atlant uczynił w swem pałacu wszędzie, Jako go, ukazując postać jej zmyśloną, Od olbrzyma wielkiego wrzkomo uniesioną, Wciągnął w tamten swój pałac, gdzie mu zaś zginęła Nagle z oczu i w mgnieniu oka mu zniknęła; I że tam tak rycerze i białą płeć bawi, Kto się tam lub z trafunku lub umyślnie stawi;
L.
Że tem, co na onego Atlanta patrzają, Wszytkiem się zda, że widzą to
ś mu ją znowu przywróciła, Trzeba, żebyś się ze mną równo wyprawiła, A ja tobie poradzę i ukażę drogę I że go wyswobodzisz, chętliwieć pomogę”.
XLIX.
I o czarnoksięskiem jej powiadała błędzie, Który Atlant uczynił w swem pałacu wszędzie, Jako go, ukazując postać jej zmyśloną, Od olbrzyma wielkiego wrzkomo uniesioną, Wciągnął w tamten swój pałac, gdzie mu zaś zginęła Nagle z oczu i w mgnieniu oka mu zniknęła; I że tam tak rycerze i białą płeć bawi, Kto się tam lub z trafunku lub umyślnie stawi;
L.
Że tem, co na onego Atlanta patrzają, Wszytkiem się zda, że widzą to
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 285
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
nie z bajek. Byłem tak, aż po Czudnowskiej Wojnie w łasce I. K. M. estimaciej, i jakiżkolwiek konfidencji. W których jako się zachował, na każdego sumnienie się daje. Dla Eleccji aby wolności w cale zostały, wielka nienawiść.
Sejm on, Sejm nieszczęśliwy, na którym Elekcja, lekarstwo wrzkomo przyszłych rozruchów, a w samej rzeczy prawdziwe teraźniejszego wszytkiego złego źródło, traktowała się, wszytko przemienił. Bo złym, i źle czyniącym przyniósł fawory: Cnotliwym i Rzeczpospolitą kochającym, nierozdzielnie Prawa Pospolite za formę i drogę życia mającym gniew nieubłagany, i od Stołka Pańskiego auersią, z niewstydliwej i niezbożnej gęby fałszywie i bezecznie tytuł
nie z baiek. Byłem ták, áż po Czudnowskiey Woynie w łásce I. K. M. aestimáciey, y iákiżkolwiek confidentiey. W ktorych iáko się záchował, ná káżdego sumnienie się dáie. Dla Electiey áby wolnośći w cále zostały, wielka nienawiść.
Seym on, Seym nieszczęśliwy, ná ktorym Elekcya, lekárstwo wrzkomo przyszłych rozruchow, á w sámey rzeczy prawdźiwe teráznieyszego wszytkiego złego źrodło, tráktowáłá się, wszytko przemienił. Bo złym, y źle czyniącym przyniosł fawory: Cnotliwym y Rzeczpospolitą kocháiącym, nierozdźielnie Práwá Pospolite zá formę y drogę żyćia máiącym gniew nieubłagány, y od Stołká Páńskiego auersią, z niewstydliwey y niezbożney gęby fałszywie y bezecznie tytuł
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 14
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
wszytkiemu jawno jest, opressiej. że Konwocuje Proceres. Rozdział V. Deliberatur de Candidato. Z trzech jeden potissimus designatur. Script na to stawa. Dają go w ręce Księdza Primassa. Królowa go dostaje i odseła do Francjej, aby Francja vigore eius scripti pretendat już do Polski. Manifest Jawnej Niewinności Persistit in arte, rzekomo Królowa zapominając o Elekcji publice.
Już tedy ukontentowana Rzeczposp: tą Konstytucią. Milczy publice Elekcja, ale prywatnie krzewi się daleko niebezpieczniej. Bo na wzgardę Praw, tajemne nocne przedpokojowe rady czynią, aby ją, choć przez zgubę Rzeczyposp: wskrzesić. Szukają sposobów przez Wojsko z konfederowane dokazać, czego przez Stany Rzeczyposp: nie
wszytkiemu iáwno iest, oppressiey. że Conuocuie Proceres. Rozdźiał V. Deliberatur de Candidato. Z trzech ieden potissimus designatur. Script ná to stawa. Dáią go w ręce Kśiędzá Primássá. Krolowa go dostaie y odseła do Fráncyey, áby Francya vigore eius scripti pretendat iuż do Polski. Mánifest Iáwney Niewinnośći Persistit in arte, rzekomo Krolowa zápomináiąc o Elekcyey publicè.
Iuż tedy vkontentowána Rzeczposp: tą Constitucią. Milczy publicè Elekcya, ále priwatnie krzewi się dáleko niebespieczniey. Bo ná wzgárdę Praw, táiemne nocne przedpokoiowe rády czynią, áby ią, choć przez zgubę Rzeczyposp: wskrześić. Szukáią sposobow przez Woysko z confederowáne dokázáć, czego przez Stany Rzeczyposp: nie
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 34
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
niektórym lesie skrył: a Battowi, który to widział, krowę darował, prosząc żeby tej kradzieży nie objawiał. Tę Battus wziąwszy, twierdził, że ten kamień (który tam blisko w polu leżał) prędzejby to powiedział, niżeli ja. Merkurius natychmiast, na doświadczenie statku jego, odmieniwszy postawę, wrócił się (rzekomo zmyślając że krów szukał) i Battowi dwojaką nagrodę obiecał, jeśliby powiedział gdzie są. Ten wnet ukazał las, w którym się pasły: i przetoż dla złamania wiary, w kamień od Merkuriusza obrócon jest. Powieść Szesnasta.
A PLakał zacnej Filiry syn/ i w swym frasunku/ Daremnie się u ciebie dopraszał
niektorym leśie skrył: á Báttowi, ktory to widział, krowę dárował, prosząc żeby tey kradzieży nie obiáwiał. Tę Battus wziąwszy, twierdził, że ten kámień (ktory tám blisko w polu leżał) prędzeyby to powiedział, niżeli ia. Merkuryus nátychmiast, ná doświádczenie státku iego, odmieniwszy postawę, wroćił się (rzekomo zmyśláiąc że krow szukał) y Battowi dwoiaką nagrodę obiecał, iesliby powiedział gdzie są. Ten wnet vkázał lás, w ktorym się pásły: y przetoż dla złamánia wiáry, w kámień od Merkuryusá obrocon iest. Powieść Szesnasta.
A PLákał zacney Philiry syn/ y w swym frásunku/ Dáremnie się v ćiebie dopraszał
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 90
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
a kilkadziesiąt zabito i dwie chorągwi wzięto. Takie skutki .lekko sobie rzeczy ważenia, a zatem i nieposłuszeństwa, pospolicie zawsze bywają. Insze podobne tym czaty, przez inszych równego serca mężów, na każdy się prawie dzień działy. Te jednak zdało się tu na przykład jako wiadomsze autorowi położyć. ROZDZIAŁ XIII. O SKONANIU WRZKOMO KRÓLOWANIA FRYDRYCHOWEGO, I JAKO SIĘ ROZLAŁY POD PRAGĄ WOJSKA JEGO 9 NOVEMB. Kacerze zgromadzeni. Dampir do Rakuz posłany. Obóz cesarski ku Świtelowi ruszony zszedł się z bawarskim. Frydrych ustępował ku Pradze; w Rakowniku się oparł; szturmami wygnany. Frydrychów figiel. Ochotnik z Elearów a Walonów wprzód gonili; czatę węgierską zbili.
a kilkadziesiąt zabito i dwie chorągwi wzięto. Takie skutki .lekko sobie rzeczy ważenia, a zatem i nieposłuszeństwa, pospolicie zawsze bywają. Insze podobne tym czaty, przez inszych równego serca mężów, na każdy się prawie dzień działy. Te jednak zdało się tu na przykład jako wiadomsze autorowi położyć. ROZDZIAŁ XIII. O SKONANIU WRZKOMO KRÓLOWANIA FRYDRYCHOWEGO, I JAKO SIĘ ROZLAŁY POD PRAGĄ WOJSKA JEGO 9 NOVEMB. Kacerze zgromadzeni. Dampir do Rakuz posłany. Obóz cesarski ku Świtelowi ruszony zszedł się z bawarskim. Frydrych ustępował ku Pradze; w Rakowniku się oparł; szturmami wygnany. Frydrychów figiel. Ochotnik z Elearów a Walonów wprzód gonili; czatę węgierską zbili.
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 37
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859