niezdarzone raczej w epitafium obrócone niżej. Dary bogów w imieniu
.
Jowisz z Minerwą darowalić głowę, Apollo swój łuk i strzały gotowe. Neptun da trydent, gdy będziesz na wodzie, Mars serce, Wulkan broń pewną w przygodzie. Juno cię sama w stan małżeński swaci, Erycyna cię w potomstwo zbogaci. Rączy Merkury rzeźwość w tobie wznieca, Złoty Kupido białej płci zaleca.
Eolus wiatryć posyła szczęśliwe, Najady wszytkie tobie są chętliwe. Sybilla też tak prorokuje, że cię Król skarbów Pluton zbogaci na świecie. I jeszczeby się więcej napisało, Ale już imię i pióro ustało. Bankiet bogów.
Tam kędy bramy Olimpu jasnego Najwarowniejsze, gdzie
niezdarzone raczej w epitafium obrocone niżej. Dary bogow w imieniu
.
Jowisz z Minerwą darowalić głowę, Apollo swoj łuk i strzały gotowe. Neptun da trydent, gdy będziesz na wodzie, Mars serce, Wulkan broń pewną w przygodzie. Juno cię sama w stan małżeński swaci, Erycyna cię w potomstwo zbogaci. Rączy Merkury rzeźwość w tobie wznieca, Złoty Kupido białej płci zaleca.
Eolus wiatryć posyła szczęśliwe, Najady wszytkie tobie są chętliwe. Sybilla też tak prorokuje, że cię Krol skarbow Pluton zbogaci na świecie. I jeszczeby się więcej napisało, Ale już imię i pioro ustało. Bankiet bogow.
Tam kędy bramy Olimpu jasnego Najwarowniejsze, gdzie
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 459
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
że swojej albo draba zimowego gęby, albo publicznej i cechowej składki, albo zwyczajnego podatku i potrzeby własnej nie masz skąd opędzić i wysztukować! Zmysły ci konfortowała? A za cóż od głodu mglejesz, smrodu zatęchłej w jarzynie kabaniny nie czujesz i psem samym, gdybyć go upieczono, nie mierzisz się? Wzrok ci i rzeźwość do roboty naprawiła? A za cóż ci krwią jako królikowi oczy pozachodziły, migocia zapadły, zapuchły i zasiniały, że z dratwą w dziurę za szwajcą albo w but za kopytem żadną miarą trafić nie możesz. Apetyt ci i konkocyją naprawiła? O wierzę, bo już od kilku dni nie jesz, w niedostatku obumierasz,
że swojej albo draba zimowego gęby, albo publicznej i cechowej składki, albo zwyczajnego podatku i potrzeby własnej nie masz skąd opędzić i wysztukować! Zmysły ci konfortowała? A za cóż od głodu mglejesz, smrodu zatęchłej w jarzynie kabaniny nie czujesz i psem samym, gdybyć go upieczono, nie mierzisz się? Wzrok ci i rzeźwość do roboty naprawiła? A za cóż ci krwią jako królikowi oczy pozachodziły, migocia zapadły, zapuchły i zasiniały, że z dratwą w dziurę za szwajcą albo w but za kopytem żadną miarą trafić nie możesz. Apetyt ci i konkocyją naprawiła? O wierzę, bo już od kilku dni nie jesz, w niedostatku obumierasz,
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 199
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
/ rzeki morza niewyłowione ryby: tu domowe rozsadzone kojce/ owdzie dzikiego ptactwa nie ochronione gniazda/ swe pisklęta; na pokarm człowiekowi wylegają. Pracowite pszczołki/ swe kanary: rozległe winnice/ swe soki: na słodki napój sączą. Jedne bydlęta noszą i dźwigają; drugie grzeją i odziewają. To ziołko/ siłę: tamto rzezwość/ i czerstwość/ daje: stąd ochłodę/ z owąd zdrowie/ i chorób[...] zleczenie bierzemy. Heb: Samych nawet Świętych Aniołów/ owych to przedziwnych niebieskich Duchów in ministerium na usługę/ pomoc/ i ochronę naszę postanowił/ i pilnie im zlecił/ aby nas jako czuli stróżowie/ jako nauczycielowie umiejętni/ jako serdecznie w
/ rzeki morzá niewyłowione ryby: tu domowe rozsadzone koyce/ owdźie dźikiego ptactwá nie ochronione gniazda/ swe pisklętá; ná pokarm człowiekowi wylegaią. Prácowite pszczołki/ swe kánary: rozległe winnice/ swe soki: ná słodki nápoy sączą. Jedne bydlętá noszą y dźwigáią; drugie grzeią y odźiewaią. To źiołko/ śiłę: támto rzezwość/ y czerstwość/ daie: ztąd ochłodę/ z owąd zdrowie/ y chorob[...] zleczenie bierzemy. Heb: Samych náwet Swiętych Aniołow/ owych to przedźiwnych niebieskich Duchow in ministerium ná usługę/ pomoc/ y ochronę nászę postanowił/ y pilnie im zlećił/ aby nas iáko czuli strożowie/ iáko náuczyćielowie umieiętni/ iáko serdecznie w
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 15
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
ceny dzielne/ uważne/ i poważne na twe oświecenie i zysk zbawienny danych ci od Boga talentem są. Wiem żeć nie raz i nabożny afekt wspłonął/ i ogrzana wola za wolą się Boską jeśli nie rzuciła/ przynamniej ruszyła; co rozum poznał i nakazał przyjęła/ przedsięwzięła/ postanowiła. Patrz że abyć ta rzezwość nie ustawała przedsięwzięcie nie słabiało/ skutek nie ginął. Bo inaczej nie tylko nic być powszytkim było/ aleć by więcej karania i nie daj Boże potępienia przybyło/ gdyć by przyszło/ przed Bogiem surowy tych wziętych łask/ bez żadnego zysku niepłodnie zgubionych rachunek czynić; a na liczbie niechybnie zostawszy/ namienionych niesbalców
ceny dźielne/ uważne/ y poważne ná twe oświecenie y zysk zbáwienny dánych ći od Boga talentem są. Wiem żeć nie raz y nabożny affekt wspłonął/ y ogrzána wola zá wolą się Boską ieśli nie rzućiła/ przynámniey ruszyła; co rozum poznał y nákázał przyięła/ przedsięwźięła/ postánowiła. Patrz że ábyć tá rzezwość nie ustawała przedsięwźięćie nie słábiało/ skutek nie ginął. Bo inaczey nie tylko nic być powszytkim było/ áleć by więcey kárániá y nie dáy Boże potępieniá przybyło/ gdyć by przyszło/ przed Bogiem surowy tych wźiętych łásk/ bez żadnego zysku niepłodnie zgubionych ráchunek czynić; á ná liczbie niechybnie zostawszy/ námienionych niesbálcow
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 424
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
/ i czerstwość Stanowi temu przyzwoitą. Rozum potrzebny przed ożenieniem/ bo ten cię nauczy jako Zonę obierać nie tylko oczyma/ ale i uszyma/ potrzebny i po ożenieniu/ żebyś (jeśliś dobrze obrał) nie dał się dobremu psować/ jeśliś też co pobłądził/ rozum cię nauczy/ jako pozwoli naprawiać; rzeźwość zaś w członkach sprawić i do Zony/ ale i samemu do siebie konfidencją/ że nie będziesz desperował/ nie będziesz sobie suszył głowy suspicją i bojaźnią żeby nie pożyczano u sąsiada chleba/ gdy w doma nie pieką. W kimże tedy wina jeżeli nie w was/ którzy czasu ożenienia nie bierzecie w uwagę/ i
/ y czerstwość Stanowi temu przyzwoitą. Rozum potrzebny przed ożenieniem/ bo ten ćie náuczy iáko Zonę obieráć nie tylko oczymá/ ále y uszymá/ potrzebny y po ożenieniu/ żebyś (ieśliś dobrze obrał) nie dał się dobremu psować/ ieśliś tesz co pobłądźił/ rozum ćię náuczy/ iáko pozwoli nápráwiáć; rzeźwość záś w członkách spráwić y do Zony/ ále y sámemu do siebie konfidencyą/ że nie będziesz desperował/ nie będźiesz sobie suszył głowy suspicyą y boiáźnią żeby nie pożyczáno u sąśiádá chlebá/ gdy w domá nie pieką. W kimże tedy winá ieżeli nie w was/ ktorzy czásu ożenienia nie bierzećie w uwágę/ y
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 62
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700
dzielnym rumaku Ruszy, w licznym starszyzny wojennej Orszaku. Zna koń; że Posła niesie, i w poważnym kroku Chełpliwie rzuca oko, po tym i tym boku. Złotym igra musztukiem, a ćwiczone nogi Jednę po drugiej stawia. toż jako huk srogi Armat, flinotw, trąb, kotłów, obojów, uczuje, Rzezwość swą, ledwo jezdca powagą zmiarkuje. Piękny widok ziemianom, niebom nie mniej miły, Gdy weń jako wtęcz, oko słoneczne w lepiły. Bo cale się jak w Wiosny przybrały pogodę, Kiedy Polska żegnała swego Wojewodę. Wojsko Polskie przyswojej granicy:
Tu z góry na podległę spuściwszy dolinę, Szykami zastąpioną znajdziemy równinę
dzielnym rumáku Ruszy, w licznym starszyzny woienney Orszáku. Zna koń; że Posłá niesie, y w poważnym kroku Chełpliwie rzuca oko, po tym y tym boku. Złotym igrá musztukiem, á ćwiczone nogi Jednę po drugiey stáwia. toż iáko huk srogi Armat, flinotw, trąb, kotłow, oboiow, uczuie, Rzezwość swą, ledwo iezdcá powagą zmiárkuie. Piękny widok ziemiánom, niebom nie mniey miły, Gdy weń iáko wtęcz, oko słoneczne w lepiły. Bo cále się iák w Wiosny przybráły pogodę, Kiedy Polska żegnáłá swego Woiewodę. Woysko Polskie przyswoiey gránicy:
Tu z gory ná podległę spuściwszy dolinę, Szykámi zástąpioną znaydźiemy rowninę
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 45
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
. Królowa im. z imp. posłem swoje miała w gabinecie zwyczajne codzienne konferencyje o ten czas, po których do pokoju króla im. idzie na swoje zawsze łóżko spać. Rok 1694 Die 1 januarii
Nad insze dni szczęśliwie na początku Nowego Roku zrzuciwszy żałobę j.k.m. w jasnych sukniach przy wesołości i rzeźwości dobrej wstawszy z łóżka do stołu publicznego siadł, trochę pochodziwszy po pokoju smaczno obiad z królową im. i imp. posłem jadł. Królewiczowie ichm. i królewna im. u siebie jedli. Król im. nie był w kościele, tylko królowa im. cum charissima prole sua u oo. dominikanów tak rannym, jako
. Królowa jm. z jmp. posłem swoje miała w gabinecie zwyczajne codzienne konferencyje o ten czas, po których do pokoju króla jm. idzie na swoje zawsze łóżko spać. Rok 1694 Die 1 januarii
Nad insze dni szczęśliwie na początku Nowego Roku zrzuciwszy żałobę j.k.m. w jasnych sukniach przy wesołości i rzeźwości dobrej wstawszy z łóżka do stołu publicznego siadł, trochę pochodziwszy po pokoju smaczno obiad z królową jm. i jmp. posłem jadł. Królewicowie ichm. i królewna jm. u siebie jedli. Król jm. nie był w kościele, tylko królowa jm. cum charissima prole sua u oo. dominikanów tak rannym, jako
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 82
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
znać nie chcę ani Kupidyna, Przyzna mi to Jadwiga, także i Maryna. Pobożnym-em nie bywał Kleopatry w radzie, Stawałem w kniei, w lesie, stawałem i w sadzie. Zawsze owoc zostawał mej pracy pamiętny,
Ale ty tego dzieła zostajesz niechętny. Korzenie w tej mierze powagi nie mają, Rzeźwość, czułość, potęgę raczej przyznawają; Starość z brody nie sądzą, uczynek smakuje. Niech mię kto chce, jako chce, sobie deklaruje, Mam się ja czym założyć bogini w tej mierze, Kiedy ze mnie pamiętny wiek po wieku bierze. Ani mi strzały trzeba, bo moję mam z sobą, Którą puszczę o
znać nie chcę ani Kupidyna, Przyzna mi to Jadwiga, także i Maryna. Pobożnym-em nie bywał Kleopatry w radzie, Stawałem w kniei, w lesie, stawałem i w sadzie. Zawsze owoc zostawał mej pracy pamiętny,
Ale ty tego dzieła zostajesz niechętny. Korzenie w tej mierze powagi nie mają, Rzeźwość, czułość, potęgę raczej przyznawają; Starość z brody nie sądzą, uczynek smakuje. Niech mię kto chce, jako chce, sobie deklaruje, Mam się ja czym założyć bogini w tej mierze, Kiedy ze mnie pamiętny wiek po wieku bierze. Ani mi strzały trzeba, bo moję mam z sobą, Którą puszczę o
Skrót tekstu: MłoszResBar_II
Strona: 207
Tytuł:
Epithalamium albo respons IMCI panu Kochowskiemu IMCI Pana Młoszowskiego
Autor:
Sambor Młoszowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1667
Data wydania (nie wcześniej niż):
1667
Data wydania (nie później niż):
1700
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
. Są tedy ogólne dwie namiętności/ do których insze się ściągają miłość i nienawiść/ jakoby zezwolenia i nieprzyzwolenia władze/ chciwości smysłów. A jeśli chcemy rozdzielniej postanowić/ iż za miłością pochodzi wzruszenie śrzednie/ mając się do rzeczy onej/ która jest przyczyna namiętności/ wzruszenie w władzy pragnienia może być nazwana chciwość władzej gniewliwej/ rzeźwość umysłu. A tak te są przedniejsze namiętności zdróżnie postanowione: jeśli chcemy chciwość i rzeźwość spolnie uczynić obojej władzy i pragnącej/ i gniewliwej: możem chciwość i rzeźwość uważać/ jako chwytaniem się czego/ i uchronienie. Będą tedy cztery główne namiętności/ miłość i nienawiść/ jako przodek/ chwycenie się czego/ abo uchronienie jako
. Są tedy ogulne dwie namiętnośći/ do ktorych insze się śćiągaią miłość y nienawiść/ iákoby zezwolenia y nieprzyzwolenia władze/ chćiwośći smysłow. A iesli chcemy rozdźielniey postánowić/ iż zá miłośćią pochodźi wzruszenie śrzednie/ máiąc się do rzeczy oney/ ktora iest przyczyná namiętnośći/ wzruszenie w władzy prágnienia może być názwána chćiwość władzey gniewliwey/ rzeźwość vmysłu. A ták te są przednieysze namiętnośći zdrożnie postánowione: iesli chcemy chćiwość y rzeźwość spolnie vczynić oboiey władzy y prágnącey/ y gniewliwey: możem chćiwość y rzeźwość vważáć/ iáko chwytániem się czego/ y vchronienie. Będą tedy cztery głowne namiętnośći/ miłość y nienawiść/ iáko przodek/ chwycenie się czego/ ábo vchronienie iáko
Skrót tekstu: PetrSEt
Strona: 135
Tytuł:
Etyki Arystotelesowej [...] pierwsza część
Autor:
Sebastian Petrycy
Drukarnia:
Maciej Jędrzejowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
filozofia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
wysokiej skały w Rzękę wskoczył, Siebie mało co, Pana mniej zamoczył.
Przepłynął głębią, szeroko roźlaną, Bałwany bystre, kopyty przecinał, Ani pokazał minę zmordowaną, Owszem jakoby dopiero zaczynał Pracować, choć się piana z nozdrza ciśnie; Głową potrząśnie, a niegdyś odpryśnie. Gdzie gładka skała, gdzie Kaukazu plesze, Tam rzezwość Biszar, pokazał największą; Ile kroć stąpi tyle ognia skrzesze, Niedba czy drogę, dalej znajdzie miększą; Góry, pagórki, lasy, wody, błota, Jedna dla niego, co w równiach robota. Wyrażyć trudno jak się ADOLF cieszył, Nadzwyczajnego mając Postylona, Co ptaszym lotem trudne miejsca przeszył, Chęć do
wysokiey skáły w Rzękę wskoczył, Siebie máło co, Pána mniey zámoczył.
Przepłynął głębią, szeroko roźláną, Báłwany bystre, kopyty przecinał, Ani pokázał minę zmordowáną, Owszem iákoby dopiero záczynał Prácować, choć się piana z nozdrza ciśnie; Głową potrząśnie, á niegdyś odpryśnie. Gdzie głádka skáła, gdzie Kaukazu plesze, Tam rzezwość Biszar, pokázał náywiększą; Jle kroć stąpi tyle ognia skrzesze, Niedba czy drogę, daley znáydzie miększą; Gory, pagórki, lásy, wody, błota, Jedna dla niego, co w rowniach robota. Wyrażić trudno iák się ADOLF cieszył, Nádzwyczaynego maiąc Postylona, Co ptászym lotem trudne mieysca przeszył, Chęć do
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 79
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752