noszą, ledwo czasem ich twarze rozeznać można. Co zaś najśmieszniejsza moim zdaniem, pysznią się nieskończenie z tych pożyczanych włosów, i rozumieją że ich obłudy i fałszu widocznego nikt nie pozna.
Zaproszeni raz byliśmy od Panów tutejszych na jakieś igrzysko. Rozumieliśmy zatym, iż oni będą w obecności naszej jelenie gonić, pociski rzucać, popisując się jak zwyczaj z szybkością sprawnością i mocą. Zamiast tego wszystkiego zaprowadzili nas do wielkiej bardzo izby bardzo oświeconej, gdzieśmy się przez trzy godziny musieli przypatrować bajkom. Lubośmy nie rozumieli co tam gadano, że jednak źle były ułożone, można z tego samego miarkować, płakali albowiem wszyscy przez czas niejaki,
noszą, ledwo czasem ich twarze rozeznać można. Co zaś nayśmiesznieysza moim zdaniem, pysznią się nieskończenie z tych pożyczanych włosow, y rozumieią że ich obłudy y fałszu widocznego nicht nie pozna.
Zaproszeni raz byliśmy od Panow tuteyszych na iakieś igrzysko. Rozumieliśmy zatym, iż oni będą w obecności naszey ielenie gonić, pociski rzucać, popisuiąc się iak zwyczay z szybkością sprawnością y mocą. Zamiast tego wszystkiego zaprowadzili nas do wielkiey bardzo izby bardzo oświeconey, gdzieśmy się przez trzy godziny musieli przypatrować baykom. Lubośmy nie rozumieli co tam gadano, że iednak źle były ułożone, można z tego samego miarkować, płakali albowiem wszyscy przez czas nieiaki,
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 48
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
całuje, gdy się najmniej skłoni. Ale i z tobą ona kiedy zadrze, Bo gdy chcesz widzieć swe śliczne zanadrze, Przed tą zazdrosną, co wyszła jak stępka, Nie widzisz piersi, podobno i pępka. Boję się przy tym, żeby jej przymioty Nie wprawiły cię przed laty w suchoty, Bo musisz mocnym duchem rzucać śliną, Niż te wyrzuty długą brodę miną. Jeśli jej chcesz zbyć, poradzę-ć jak sługa: Przedaj ją kmieciom za lemiesz do pługa Albo na stępkę, albo na tworzydło, Albo na skopek, co weń doją bydło. Gdybyś się była zrodziła mężczyzną I ten pagórek okryła siwizną, Dziwem byś
całuje, gdy się najmniej skłoni. Ale i z tobą ona kiedy zadrze, Bo gdy chcesz widzieć swe śliczne zanadrze, Przed tą zazdrosną, co wyszła jak stępka, Nie widzisz piersi, podobno i pępka. Boję się przy tym, żeby jej przymioty Nie wprawiły cię przed laty w suchoty, Bo musisz mocnym duchem rzucać śliną, Niż te wyrzuty długą brodę miną. Jeśli jej chcesz zbyć, poradzę-ć jak sługa: Przedaj ją kmieciom za lemiesz do pługa Albo na stępkę, albo na tworzydło, Albo na skopek, co weń doją bydło. Gdybyś się była zrodziła mężczyzną I ten pagórek okryła siwizną, Dziwem byś
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 43
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
mogli Moszczy Świętego spiesznie prowadzić/ owi abowiem płoty łamiąc wprzód szli/ i dorgę zastępowali/ owi od ucisku wielkiego (na który strach było pojźrzeć) omdlewali/ upadali/ i nogami ludzi nie idących/ ale na kształt rzek płynących podeptywani. Temu chcąc Książę Włodzimierz zabieżeć/ rozkazał rzeżać złotogłowne opony/ także bławatne/ i rzucać ludziom; ciskać potym kazał pieniądze/ aby gdy się nad temi zabawią/ łatwiej Kości S^o^ Boryssa wprowadzili do Cerkwie: co się i stało: a tak postawiwszy je w pojśrzodku Świątnice Bożej/ szli po S^o^ Książęcia Hliba/ i takimże go sposobem przyprowadzili/ i przy Bracie postawili. Stał się spor potym miedzy bracią
mogli Moszczy Swiętego spiesznie prowádźić/ owi ábowiem płoty łamiąc wprzod szli/ y dorgę zástępowáli/ owi od vćisku wielkiego (ná ktory strách było poyźrzeć) omdlewáli/ vpadáli/ y nogámi ludźi nie idących/ ále ná kształt rzek płynących podeptywáni. Temu chcąc Xiążę Włodźimierz zábieżeć/ roskazał rzeżáć złotogłowne opony/ tákże błáwatne/ y rzucáć ludźiom; ciskáć potym kazał pieniądze/ áby gdy się nád temi zábáwią/ łátwiey Kośći S^o^ Borissá wprowádźili do Cerkwie: co sie y sstáło: á ták postáwiwszy ie w poyśrzodku Swiątnice Bożey/ szli po S^o^ Xiążęćiá Hlibá/ y tákimże go sposobem przyprowádźili/ y przy Bráćie postáwili. Sstał się spor potym miedzy brácią
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 103.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
ogon na oko aż do ziemi rozciągał się. Skąd miasto Konstantynopol o sobie zwątpiło: figurę miała miecza według Nicefora.
Zda się być taż sama, która świeciła roku 1682 i 1758 - 9
400 pięć ziemi trzęsienia, podczas których Niebo pałać zdawało się.
405
94. W postaci miecza, płomień aż do ziemi rzucać zdawała się, nigdy straszliwsza nad tę widziana nie była.
406 grad wielki w Konstantynopolu, i w okolicy.
407 trzęsienie w tymże mieście.
408
95. Nader wielka bez ogona, i warkocza, w znaku kozła, świeciła 4 miesiące, bieg miała od wschodu porównania dnia z nocą, koło gwiazdy żeglarskiej ku
ogon na oko aż do ziemi rozciągał się. Zkąd miasto Konstantynopol o sobie zwątpiło: figurę miała miecza według Nicephora.
Zda się być taż sama, która świeciła roku 1682 y 1758 - 9
400 pięć ziemi trzęsienia, podczas których Niebo pałać zdawało się.
405
94. W postaci miecza, płomień aż do ziemi rzucać zdawała się, nigdy straszliwsza nad tę widziana nie była.
406 grad wielki w Konstantynopolu, y w okolicy.
407 trzęsienie w tymże mieście.
408
95. Nader wielka bez ogona, y warkocza, w znaku kozła, świeciła 4 miesiące, bieg miała od wschodu porownania dnia z nocą, koło gwiazdy żeglarskiey ku
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 25
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
: i ledwo we 40 lat do pierwszego stanu powróciła.
Morze od brzegów odstąpiło, potym do nich powróciwszy, zalało miasto Callao z obywatelami.
Tyfon albo wiatr burzliwy przy brzegach Chińskich około wyspy Emouis. Naprzód wiatr znagła się odmienił, nastąpiła pogoda. Po niej obłoki gęste okryły horyzont, i zaraz morze zaczęło bałwany rzucać, jakby wszystkie wiatry razem zgromadzone wiały.
1688. 1 Marca trzęsienie ziemi znaczne w całej Jamajce, jednej minuty trzy razy ponowione, złączone z jęczeniem podziemnym. Wszystkie domy nadwątliło, i wzruszyło. Okręty w portach stojące skołatało. Jeden zaś płynący z Europy znacznie był wiatrem burzliwym nadwątlony. Ziemia podnosiła się, i na
: y ledwo we 40 lat do pierwszego stanu powróciła.
Morze od brzegow odstąpiło, potym do nich powróciwszy, zalało miasto Callao z obywatelami.
Typhon albo wiatr burzliwy przy brzegach Chinskich około wyspy Emouis. Naprzod wiatr znagła się odmienił, nastąpiła pogoda. Po niey obłoki gęste okryły horyzont, y zaraz morze zaczęło bałwany rzucać, iakby wszystkie wiatry razem zgromadzone wiały.
1688. 1 Marca trzęsienie ziemi znaczne w całey Jamajce, iedney minuty trzy razy ponowione, złączone z ięczeniem podziemnym. Wszystkie domy nadwątliło, y wzruszyło. Okręty w portach stoiące skołatało. Jeden zaś płynący z Europy znacznie był wiatrem burzliwym nadwątlony. Ziemia podnosiła się, y na
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 140
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
Wiśnińskim Wm. M. M. Pana i Dobrodzieja na zawziętą ludzi niechętnych złośliwość, skargi i użalenia deposicji, że i mnie Impostorowie do tychże potwarzy fałszywie przyszyli, sprawowałem się z mojej niewinności całemu Województwu, z tym większym żalem moim, im większą krzywdę potwarcy człowiekowi spokojnie siedzącemu, & menti takowej złości, rzucać się na cnotliwego Pana nunquàm consiciae inferre usiłowali. Jakom tedy na Sejmiku znosił tę z siebie złośliwą Infamią: tak i na Sejmie przed wszystką Rzecząposp: niefolgując na ten czas zapadłemu zdrowiu memu, gotowem tęż swoję deducować niewinność, gwoli czemu Syna mego, do boku Wm. M. M. Pana posyłam.
Wiśnińskim Wm. M. M. Páná y Dobrodźieiá ná záwźiętą ludźi niechętnych złośliwość, skárgi y vżalenia depositiey, że y mnie Impostorowie do tychże potwarzy fałszywie przyszyli, spráwowałem się z moiey niewinnośći cáłemu Woiewodztwu, z tym większym żalem moim, im większą krzywdę potwarcy człowiekowi spokoynie śiedzącemu, & menti tákowey złości, rzucáć się ná cnotliwego Páná nunquàm consiciae inferre vśiłowáli. Iákom tedy ná Seymiku znośił tę z śiebie złośliwą Infamią: ták y ná Seymie przed wszystką Rzecząposp: niefolguiąc ná ten czás zápádłemu zdrowiu memu, gotowem tęż swoię deducowáć niewinność, gwoli czemu Syná mego, do boku Wm. M. M. Páná posyłam.
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 104
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
niebieskich łąkach spaceruje, owa w smutnych robotach na wieki pracuje; ta bólów żadnych nie zna, nie cierpi nic złego, owa wszytko ponosi, co w piekle gorszego. O żywocie, bogaty szczęściem, triumfami! O śmierci, sprzykrzonymi gorzka ckliwościami! Jednę mi z waszych kostkę urzucić przychodzi, kostkę, której drugi raz rzucać się nie godzi. Ach, gdyby serce wasze tak strapiły troski, jako mnie, gdy się lękam sentencyjej Boskiej! XV
Ustał w żałości żywot mój i lata moje w lamentach. W Psalmie 30
Tenże to był planeta mego urodzenia, co dniom wszytkim zabronił światłego promienia? Jak mię często zdradzało mniemane świtanie, gdy
niebieskich łąkach spaceruje, owa w smutnych robotach na wieki pracuje; ta bólów żadnych nie zna, nie cierpi nic złego, owa wszytko ponosi, co w piekle gorszego. O żywocie, bogaty szczęściem, tryumfami! O śmierci, sprzykrzonymi gorzka ckliwościami! Jednę mi z waszych kostkę urzucić przychodzi, kostkę, której drugi raz rzucać się nie godzi. Ach, gdyby serce wasze tak strapiły troski, jako mnie, gdy się lękam sentencyjej Boskiej! XV
Ustał w żałości żywot mój i lata moje w lamentach. W Psalmie 30
Tenże to był planeta mego urodzenia, co dniom wszytkim zabronił światłego promienia? Jak mię często zdradzało mniemane świtanie, gdy
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 70
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
do brzegu dać galerze mojej. Kotwicę-m rzucił statecznej nadzieje, Przecię w niestałym łódź się gruncie chwieje. Maszt cierpliwości mej się padać musi, Jak go twej srogość niewdzięczności dusi. Serce twe kamień, samaś własna skała, O którą by się łódź ma nie strzaskała, Nie Iza, tylko swe w te niebezpieczności Towary rzucać w morskie głębokości, A czekać szczęścia, lub ta burza minie, Lub, gdy na inszy brzeg nawa wypłynie, Wysiadać z łodzi, a wysiadszy z wody, Czekać gdzie lepszej na lądzie pogody. LAMENT NIEWOLNIKA
Nic mię nie boli, a płaczę, rzewliwy, Nikt mnie nie więzi, a przecię, tęskliwy,
do brzegu dać galerze mojej. Kotwicę-m rzucił statecznej nadzieje, Przecię w niestałym łódź się gruncie chwieje. Maszt cierpliwości mej się padać musi, Jak go twej srogość niewdzięczności dusi. Serce twe kamień, samaś własna skała, O którą by się łódź ma nie strzaskała, Nie Iza, tylko swe w te niebezpieczności Towary rzucać w morskie głębokości, A czekać szczęścia, lub ta burza minie, Lub, gdy na inszy brzeg nawa wypłynie, Wysiadać z łodzi, a wysiadszy z wody, Czekać gdzie lepszej na lądzie pogody. LAMENT NIEWOLNIKA
Nic mię nie boli, a płaczę, rzewliwy, Nikt mnie nie więzi, a przecię, teskliwy,
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 274
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
mieszka w piersiach każdego człowieka/ który sobie nie ufając/ zewlokszy z siebie zbroję własnej dufności/ i tę złamawszy/ na proch starszy/ spaliwszy; w pomocy Bożej innych zbrój na się nie bierze/ jedno prawdę Ewangeliej/ Wstrzymięźliwości/ Zbawienia/ Nadzieje/ Wiary/ Miłości: i gorzeje tym ogniem/ który Chrystus przyszedł rzucać na ziemię/ od którego gorąca nie masz ktoby się ukrył. Takie pokoje następować miały za Panem; bo wojny przecię postaremu bywały/ i będą aż do skończenia świata. Ledwie się urodził Chrystus/ a już Heród dziateczki niewinne zabija/ a Chrystus sam ucieka. Skoro kazać począł/ sprzeciwieństwa miał wiele; nawet
mieszka w pierśiách káżdego człowieká/ ktory sobie nie vfáiąc/ zewlokszy z śiebie zbroię własney dufnośći/ y tę złamawszy/ ná proch ztárszy/ spaliwszy; w pomocy Bożey innych zbroy ná się nie bierze/ iedno prawdę Ewángeliey/ Wstrzymięźliwośći/ Zbáwienia/ Nádźieie/ Wiáry/ Miłośći: y gorzeie tym ogniem/ ktory Chrystus przyszedł rzucáć ná źiemię/ od ktorego gorącá nie mász ktoby się vkrył. Tákie pokoie nástępowáć miáły zá Pánem; bo woyny przećię postáremu bywáły/ y będą áż do skończenia świátá. Ledwie się vrodźił Chrystus/ á iuż Herod dźiateczki niewinne zábiia/ á Chrystus sam vćieka. Skoro kázáć począł/ sprzećiwieństwá miał wiele; náwet
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 56
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
/ około siedmiudziesiąt ludzi naszych/ częścią zabiły/ częścią raziły. Dnia trzynastego/ w nocy deszscz wielki spadszy/ kopiącemu nieprzyjacielowi był naprzeszkodzie/ i Aproszy ich rozwalił. na zajutrz zabawiwszy się kopaniem; dnia 15. w nocy kazał Działa swoje mimo Basztę Lębleńską prowadzić/ ale skoro nasi z Dział uderzyli/ i gęsto rzucać poczęli Bomby/ Bawoły ich same Działa ciągniące/ w gurę ogniem wysadzone/ nieprzyjacielowi dalej postąpić niedały. Szesnastego dnia: wedle Bramy Burgi/ chcąc niepzyjaciel Rewelin otrzymać/ tak gęstemi był osypany kulami/ i granatami/ iż więcej nad pięscet wybornego ludu trupem padło/ a Rewelin od nieprzyjaciela wolny został. postrzegli nasi kilka
/ około śiedmiudźieśiąt ludźi nászych/ częśćią zábiły/ częśćią ráźiły. Dniá trzynastego/ w nocy deszscż wielki spadszy/ kopiącemu nieprzyiaćielowi był náprzeszkodźie/ y Aproszy ich rozwálił. ná záiutrz zábáwiwszy się kopániem; dniá 15. w nocy kazał Dźiáłá swoie mimo Básztę Lębleńską prowádzić/ ále skoro náśi z Dźiał vderzyli/ y gęsto rzucáć pocżęli Bomby/ Báwoły ich sáme Dźiáłá ćiągniące/ w gurę ogniem wysádzone/ nieprzyiaćielowi dáley postąpić niedáły. Szesnastego dniá: wedle Brámy Burgi/ chcąc niepzyiaćiel Rewelin otrzymać/ ták gęstemi był osypány kulámi/ y gránatámi/ iż więcey nád pięscet wybornego ludu trupem pádło/ a Rewelin od nieprzyiaćielá wolny zostáł. postrzegli nási kilká
Skrót tekstu: DiarWied
Strona: A4v
Tytuł:
Diariusz całego obleżenia wiedeńskiego od Turków
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1683