puszcza się do skały po głębokiej toni.
XXXII.
Wiosła ciągnie do piersi, a tył do tej strony, Kędy ma wolą wysieść, trzyma obrócony, Jako kiedy w skorupy ubrany powłokiem Rak do brzegu niesporem postępuje krokiem. Beł ten czas i godzina, kiedy mokrej rosy Pełne złota jutrzenka rozściągała włosy Przeciw wpół odkrytemu dopiero słońcowi, Co było zazdrosnemu gniewno Tytonowi.
XXXIII.
Gdy już beł tak daleko brzegu w onem czesie, Jako kamień ciśniony z mocnej ręki niesie, Zda mu się, że płacz słyszy i zasię nie wierzył, Że słyszał: tak go słaby głos w uszy uderzył. I wszytek się obróci, sobą pochylony, I ujźrzy
puszcza się do skały po głębokiej toni.
XXXII.
Wiosła ciągnie do piersi, a tył do tej strony, Kędy ma wolą wysieść, trzyma obrócony, Jako kiedy w skorupy ubrany powłokiem Rak do brzegu niesporem postępuje krokiem. Beł ten czas i godzina, kiedy mokrej rosy Pełne złota jutrzenka rozściągała włosy Przeciw wpół odkrytemu dopiero słońcowi, Co było zazdrosnemu gniewno Tytonowi.
XXXIII.
Gdy już beł tak daleko brzegu w onem czesie, Jako kamień ciśniony z mocnej ręki niesie, Zda mu się, że płacz słyszy i zasię nie wierzył, Że słyszał: tak go słaby głos w uszy uderzył. I wszytek się obróci, sobą pochylony, I ujźrzy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 234
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
odpuściło: a potym wchodząc do rzeczki jakiej bieżącej/ mówił te słowa: Otom się ja spowiadał grzechów moich słońcu/ a ty rzeczko zanieś je do morza/ żeby tam na wieki były ponurzone. Konterfetowali też tajemnicę naświętszej Trójce; abowiem chwalili trzy słupy słoneczne/ i nazywali je; jednę Ojcem słońcem/ drugą synem słońcowym/ a trzecią bratem słońcowym: a tymże sposobem mieli trzy słupy boga gromów/ nazwanego Chuchiglia/ i nazywali ich tymże imieniem/ Ojca/ Syna/ i Brata. Jako też konterfetowali zakony i śluby ubóstwa/ czystości/ i posłuszeństwa/ jużesmy o tym powiedzieli przedtym. Księgi wtóre.
Ludzie mieszkający in s.
odpuśćiło: á potym wchodząc do rzeczki iákiey bieżącey/ mowił te słowá: Otom się ia spowiádał grzechow moich słońcu/ á ty rzeczko zánieś ie do morzá/ żeby tám ná wieki były ponurzone. Conterfetowáli też táiemnicę naświętszey Troyce; ábowiem chwalili trzy słupy słoneczne/ y názywáli ie; iednę Oycem słońcem/ drugą synem słońcowym/ á trzećią brátem słońcowym: á tymże sposobem mieli trzy słupy bogá gromow/ názwánego Chuchiglia/ y názywáli ich tymże imieniem/ Oycá/ Syná/ y Bratá. Iáko też conterfetowáli zakony y śluby vbostwá/ czystośći/ y posłuszeństwá/ iużesmy o tym powiedźieli przedtym. Kśięgi wtore.
Ludźie mieszkáiący in s.
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 12
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
do rzeczki jakiej bieżącej/ mówił te słowa: Otom się ja spowiadał grzechów moich słońcu/ a ty rzeczko zanieś je do morza/ żeby tam na wieki były ponurzone. Konterfetowali też tajemnicę naświętszej Trójce; abowiem chwalili trzy słupy słoneczne/ i nazywali je; jednę Ojcem słońcem/ drugą synem słońcowym/ a trzecią bratem słońcowym: a tymże sposobem mieli trzy słupy boga gromów/ nazwanego Chuchiglia/ i nazywali ich tymże imieniem/ Ojca/ Syna/ i Brata. Jako też konterfetowali zakony i śluby ubóstwa/ czystości/ i posłuszeństwa/ jużesmy o tym powiedzieli przedtym. Księgi wtóre.
Ludzie mieszkający in s. Cruce Montis mieli Casusi/
do rzeczki iákiey bieżącey/ mowił te słowá: Otom się ia spowiádał grzechow moich słońcu/ á ty rzeczko zánieś ie do morzá/ żeby tám ná wieki były ponurzone. Conterfetowáli też táiemnicę naświętszey Troyce; ábowiem chwalili trzy słupy słoneczne/ y názywáli ie; iednę Oycem słońcem/ drugą synem słońcowym/ á trzećią brátem słońcowym: á tymże sposobem mieli trzy słupy bogá gromow/ názwánego Chuchiglia/ y názywáli ich tymże imieniem/ Oycá/ Syná/ y Bratá. Iáko też conterfetowáli zakony y śluby vbostwá/ czystośći/ y posłuszeństwá/ iużesmy o tym powiedźieli przedtym. Kśięgi wtore.
Ludźie mieszkáiący in s. Cruce Montis mieli Casusi/
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 12
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
bez taczek i kołowrotów/ i bez inszych podobnych narzędów i pomocy/ na samych tylo ramionach dźwigając/ a rękami robiąc. Jest rzecz godna uważenia/ jako tamci ludzie kłaść mogli w mury kamienie nieoszacowanej wielkości/ i jako je stosować i usadzać mogli barzo grzecznie w fabrikach kościelnych (a zwłaszcza w kościele Virakoki/ i Słońcowym w Kucko) także w Tambach/ w zamkach/ nie używając żadnej stali ani żelaza/ na wycinanie kamieni i marmurów z ich gór/ także na wyrobienie ich/ i na ogładzenie: jako je mogli przyprowadzić i tam i sam/ nie mając do tego wołów/ ani koni/ ani żadnych dobytków: jako je podnosili
bez taczek y kołowrotow/ y bez inszych podobnych narzędow y pomocy/ ná sámych tylo rámionách dźwigáiąc/ á rękámi robiąc. Iest rzecz godná vważenia/ iáko támći ludźie kłáść mogli w mury kámienie nieoszácowáney wielkośći/ y iáko ie stosowáć y vsádzáć mogli bárzo grzecznie w fabrikách kośćielnych (á zwłasczá w kośćiele Virákoki/ y Słońcowym w Kucko) tákże w Támbách/ w zamkách/ nie vżywáiąc żadney stali áni żelázá/ ná wyćinánie kámieni y mármurow z ich gor/ tákże ná wyrobienie ich/ y ná ogłádzenie: iáko ie mogli przyprowádźić y tám y sám/ nie máiąc do tego wołow/ áni koni/ áni żadnych dobytkow: iáko ie podnośili
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 21
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
się im aż do ziemie/ i czapkę zawsze trzymał w ręku: rozkazował inszym Hiszpanom/ a z właszcza przedniejszym/ aby także czcili i poważali osoby duchowne. Nie było nigdy i nigdzie na świecie pana/ który by u ludzi miał wietszą reputacją i poważność/ jako Cortesius w nowej Hiszpaniej/ i rozumieli go tam synem słońcowym. A tak bacząc Meksykani/ iż Hetman tak dzielny/ człowiek tak zacny/ ten który starł wielkiego Motezumę/ który dobył Meksyku/ który wygrał tak wiele bitew/ upokarzał się i kłaniał zakonnikom/ używał ku nim takiej uczciwości i poniżenia/ wzięli niewymowne nabożeństwo przeciw kościołowi i rzeczom świętym: i niemasz krainy aż po
się im áż do źiemie/ y czapkę záwsze trzymał w ręku: roskázował inszym Hiszpanom/ á z własczá przednieyszym/ áby tákze czćili y poważáli osoby duchowne. Nie było nigdy y nigdźie ná świećie páná/ ktory by v ludźi miał wietszą reputátią y powáżność/ iáko Cortesius w nowey Hiszpániey/ y rozumieli go tám synem słońcowym. A ták bacząc Mexikáni/ iż Hetman ták dźielny/ człowiek ták zacny/ ten ktory stárł wielkiego Motezumę/ ktory dobył Mexiku/ ktory wygrał ták wiele bitew/ vpokarzał się y kłániał zakonnikom/ vżywał ku nim tákiey vczćiwośći y poniżenia/ wźięli niewymowne nábożeństwo przećiw kośćiołowi y rzeczom świętym: y niemász kráiny áż po
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 38
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
Wiosnę, Lato, Jesień, Zimę. B. Ja, nie nałożywszy się połykać kontemptów, bo qui fert unam temere, facile alteram in ses infert contumeliam, dobywszy pałasza, razem wszystkim czterem dorocznym Kwartałom, uciąłem szyję, tylnym mym przyrodzonym taranem zgruchotałem górną bramę, wszystkim na przechadzkę: kolanem dałem słońcowi w plecy, szczudłem wnos Księżycowi, a Jowiszowi naplwawszy w kaszę, jak psu parszywemu po tejże drabinie spuściłem się do ojczystych krain, Łasztem nakładszy gwiazd do Bohatyrskiego Szabeltasza. T. Sprawa i rzecz osobie Wmci służąca. Ponieważ uważny uważać umie, co zasłużył i czego godzien Wmć, widząc się godnym pałaców
Wiosnę, Láto, Ieśień, Zimę. B. Ia, nie nałożywszy się połykać kontemptow, bo qui fert unam temere, facile alteram in ses infert contumeliam, dobywszy páłászá, razem wszystkim czterem dorocznym Quártałom, vćiąłem szyię, tylnym mym przyrodzonym taranem zgruchotałem gorną bramę, wszystkim ná przechadzkę: kolánem dałem słońcowi w plecy, szczudłem wnos Xiężycowi, á Iowiszowi naplwawszy w kaszę, iák psu parszywemu po teyże drabinie spuściłem się do oyczystych krain, Łásztem nákładszy gwiazd do Bohátyrskiego Szábeltászá. T. Spráwá y rzecz osobie Wmći służąca. Poniewasz vważny vważáć vmie, co zasłużył y czego godzien Wmć, widząc się godnym páłácow
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 64
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
dłużej niż drugie? Albo iz więcej mają żywice która broni od zgniłości, albo iż są barziej suche, i ciepłe. 57. Czemu słonecznik za słońcem chodzi? Słonecznik jeżeli za słońcem chodzi, tego przyczyna ta może być. Słońce uderza promieńmi w jego płonke, i kurczy żyły swym ciepłem, zaczym się musi ku słońcowi chylić. 58. Czemu drzewo rodzi liście? W tym sensie to idzie pytanie. jeśli wie drzewo dla czego co czyni. Drzewo tak u Boga roście jako pióro u Pisarza chodzi po papierze które i niewie co czyni i dla czego, ale tylo Pisarz wie: tak i drzewo niewie, ale tylo Bóg
dłużey niż drugie? Albo iz więcey máią żywice ktora broni od zgniłośći, álbo iż są bárziey suche, y ćiepłe. 57. Czemu słonecznik zá słońcem chodźi? Słonecznik ieżeli zá słońcem chodźi, tego przyczyná tá może bydz. Słońce uderza promieńmi w iego płonke, y kurczy żyły swym ćiepłem, záczym się muśi ku słońcowi chylić. 58. Czemu drzewo rodźi liśćie? W tym senśie to idźie pytánie. ieśli wie drzewo dla czego co czyni. Drzewo ták u Bogá rośćie iáko pioro u Pisárzá chodzi po pápierze ktore y niewie co czyni y dla czego, ále tylo Pisarz wie: ták y drzewo niewie, ále tylo Bog
Skrót tekstu: TylkRoz
Strona: 155
Tytuł:
Uczone rozmowy
Autor:
Wojciech Tylkowski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1692
Data wydania (nie wcześniej niż):
1692
Data wydania (nie później niż):
1692
nieostygłej/ nań wpadła a wszakże Ich prośba bogów tknęła/ i rodziców także/ Bo owoc jak dostoi/ natychmiast opłonie: A czego nie zrżał ogień/ w jednej leży tronie. Przestała. bo śrzedni czas pozostawał mały Rzecz Lewkotoe wzięła/ siostry pomilczały. I to co rzeczom Słońce nażycza światłości Grzała miłość. Słońcowe powiedzmy miłości. Pierwszy Marsa z Wenerą Bóg ten cudzołóstwo Snadź postrzegł: wsze wprzód rzeczy wida jego Bóstwo. Obruszył się/ i odniósł Junonowicowi Zbrodnią/ i miejsce zbrodnie/ owej małżonkowi Jemu i myśl/ i sztuka z ręki wyleciała Kowalskiej/ koło której w tedy mistrowała. Co wskok z miedzi/ subtelne łancuski z siatkami
nieostygłey/ náń wpádłá á wszákże Ich prośbá bogow tknęłá/ y rodźicow tákże/ Bo owoc iák dostoi/ nátychmiast opłonie: A czego nie zrżáł ogień/ w iedney leży tronie. Przestáłá. bo śrzedni czás pozostawał máły Rzecz Lewkotoe wźięłá/ śiostry pomilczáły. Y to co rzeczom Słońce náżycza świátłośći Grzała miłość. Słoncowe powiedzmy miłośći. Pierwszy Marsá z Wenerą Bog ten cudzołostwo Snadź postrzegł: wsze wprzod rzeczy wida iego bostwo. Obruszył się/ y odniosł Iunonowicowi Zbrodnią/ y mieysce zbrodnie/ owey małżonkowi Iemu y myśl/ y sztuká z ręki wylećiáłá Kowálskiey/ koło ktorey w tedy mistrowáłá. Co wskok z miedźi/ subtelne łáncuski z śiatkámi
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 83
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
inszych z rodu Cejskiego w swej dobie Mił był o najśliczniejszy Cyparysie tobie. Tyś w bujne pasze/ tyś go do strumienia wadzał Czasem rożlicznym kwieciem rogiś mu osadzał Czasem ochełznawszy go/ gdyś na nim harcował/ Miękkoś gębę szkarłatnym wędzidłem sprawował. Byłskwar/ a dzień w pół kresu: więc ognie słońcowe Okrutnie piekły nogi pobrzezne rakowe. Jelien okrutnie zgrząny obległ na murawie/ I pod drzewem spoczynał/ w cieniu chłodnym prawie/ W tym go niebaczny dzieciuch Cyparys zastrzelił: Ten bacząc gdy sięz światem srodze ranny dzielił: Wziął przed się i sam nie żyć. Co jak mu rozważał/ Jako mu się szanować w żalu Faebus
inszych z rodu Ceyskiego w swey dobie Mił był o nayślicznieyszy Cypáriśie tobie. Tyś w buyne pasze/ tyś go do strumięniá wadzał Czásem rożlicznym kwiećiem rogiś mu osadzał Czásem ochełznawszy go/ gdyś ná nim hárcował/ Miękkoś gębę szkárłatnym wędźidłem spráwował. Byłskwar/ á dźień w puł kresu: więc ognie słoncowe Okrutnie piekły nogi pobrzezne rákowe. Ielien okrutnie zgrząny obległ ná muráwie/ Y pod drzewem spoczynał/ w ćięniu chłodnym práwie/ W tym go niebáczny dźiećiuch Cyparis zástrzelił: Ten bacząc gdy sięz świátem srodze ránny dźielił: Wźiął przed się y sam nie żyć. Co iak mu rozważał/ Iáko mu się szánowáć w żalu Phaebus
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 247
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
. Skał lasów ruszała/ Zwierza skromiła/ rzeki bystre hamowała/ Zwabiała płoche ptastwavsty wyprawnemi. A ta gdy napiewała głosy niewieściemi/ w pole Pikus Laurentski wyjechał chętliwy Na wieprz dziki: kon pod nim hasał osobliwy: W lewej rohatyn para z hartownemi groty/ Płaszcz na nim szczerozłoty Faenickiej roboty. w oneż lasy Słońcowa cora ugodziła; Ta by po bujnych wzgorkach/ ziołnowych zdobyła Z pol od sibie rzeczonych/ tam była zbieżała. Ledwie co w krzewiu czując Witeza dojźrzała/ Zdumiała się: z rąk ziele powylatowało: Płomienie po wszech szpikach przechodzić się zdało. Owa przyszedszy k sobie z okrutnej zażogi/ Ocz stała/ Zjawić chciała: lecz
. Skał lásow ruszałá/ Zwierzá skromiłá/ rzeki bystre hámowáłá/ Zwabiałá płoche ptástwávsty wypráwnemi. A tá gdy nápiewałá głosy niewieśćiemi/ w pole Pikus Laurentski wyiechał chętliwy Ná wieprz dźiki: kon pod nim hasał osobliwy: W lewey rohátyn pará z hártownemi groty/ Płaszcz ná nim szczerozłoty Phaenickiey roboty. w oneż lásy Słoncowá corá vgodźiłá; Tá by po buynych wzgorkách/ źiołnowych zdobyłá Z pol od śibie rzeczonych/ tám była zbieżáłá. Ledwie co w krzewiu czuiąc Witezá doyźrzáłá/ Zdumiáłá się: z rąk źiele powylátowało: Płomienie po wszech szpikách przechodźić się zdáło. Owá przyszedszy k sobie z okrutney zażogi/ Ocz stałá/ ziáwić chćiáłá: lecz
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 358
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636