Kopia listu Króla Imści do Królowej Jejmści pisanego z Namiotów Wezyrowskich w Obozie pod Wiedniem die 13. Septembris Anno 1633. BÓG i Pan nasz na wieki Błogosłowiony, dał zwycięstwo i sławę Narodowi Naszemu, o jakiej wieki pierwsze nigdy niesłychały, Działa wszytkie, Obóz, dostatki nieoszacowane dostały się w ręce nasze. Nieprzyjaciel zasławszy trupem pola i Obóz; w konfuzji uciekł. Wielbłądy, Muły, Owce, Woły, które tu miał po bokach, dopiero dziś wojska Nasze brać poczynają, przy których Turków trzodami przed sobą pędzą. Taka to się rzecz niepodobna stała
Kopia listu Krolá Imśći do Krolowey Ieymśći pisánego z Namiotow Wezyrowskich w Oboźie pod Wiedniem die 13. Septembris Anno 1633. BOG y Pan nasz ná wieki Błogosłowiony, dał zwyćięstwo y sławę Narodowi Naszemu, o jakiey wieki pierwsze nigdy niesłychały, Dźiała wszytkie, Oboz, dostatki nieoszacowane dostały się w ręce nasze. Nieprzyiaćiel zasławszy trupem pola y Oboz; w konfuzyey ućiekł. Wielbłądy, Muły, Owce, Woły, ktore tu miał po bokach, dopiero dźiś woyska Nasze brać poczynaią, przy ktorych Turkow trzodami przed sobą pędzą. Taka to się rzecz niepodobna stała
Skrót tekstu: JanIIIMar
Strona: 1
Tytuł:
Kopia listu [...] do Królowej [...] pisanego
Autor:
Jan III Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1683
, Skoro kupić jedwabne obiecam pończochy, I pocznie o człowieka grzesznego upadku. „Już — rzekę — adwent minął, mięsopust w ostatku, Post za pasem. Gdyby co o Maćku z Dorotą, Co się dziś w mojej karczmie przy gorzałce gniotą.” Dopieroż moja panna gardziołek rozpasze: Czego dotąd i karczmy nie słychały nasze, Co jej ślina przyniesie — o swej ciotce z swakiem, Jako ją ten zacinał w tańcu pasternakiem, Jako gżąc się za piecem Małgorzata z Fryckiem Cztery zęby trzonowe wybiła mu cyckiem, Aż na ostatek z Prychną zaśpiewa nam Bienia. „Już — rzekę — Mościa panno, dosyć tego pienia, Dość łaski,
, Skoro kupić jedwabne obiecam pończochy, I pocznie o człowieka grzesznego upadku. „Już — rzekę — adwent minął, mięsopust w ostatku, Post za pasem. Gdyby co o Maćku z Dorotą, Co się dziś w mojej karczmie przy gorzałce gniotą.” Dopieroż moja panna gardziołek rozpasze: Czego dotąd i karczmy nie słychały nasze, Co jej ślina przyniesie — o swej ciotce z swakiem, Jako ją ten zacinał w tańcu pasternakiem, Jako gżąc się za piecem Małgorzata z Fryckiem Cztery zęby trzonowe wybiła mu cyckiem, Aż na ostatek z Prychną zaśpiewa nam Bienia. „Już — rzekę — Mościa panno, dosyć tego pienia, Dość łaski,
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 42
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Tak i od matek w naukach synów wyćwiczonych, A żaden z nich nawiedzieć nie śmie, gościu drogi, Tych progów: wielką bojaźń wlał w nich tyran srogi. I nie dziw: najsroższemi pokarał mękami Wielu, co malusieńki czas tu byli z nami. Więc i do kasztelu wniósł tak przykre zwyczaje, Iż gorszych nie słychały nigdy dzikie kraje.
LXXXI.
Biała głowa, co tędy umyślnie pojedzie, Lub trafunkiem przygnana, pokarmować będzie, Prawo tak chce, aby grzbiet, nędzna, nagi dała Pod miotły z orszakiem swem, będzieli go miała. Potem, kiedy ją wygnać z miasta będą chcieli, Trzeba, żeby jej szaty po piersi urznęli
Tak i od matek w naukach synów wyćwiczonych, A żaden z nich nawiedzieć nie śmie, gościu drogi, Tych progów: wielką bojaźń wlał w nich tyran srogi. I nie dziw: najsroższemi pokarał mękami Wielu, co malusieńki czas tu byli z nami. Więc i do kasztelu wniósł tak przykre zwyczaje, Iż gorszych nie słychały nigdy dzikie kraje.
LXXXI.
Biała głowa, co tędy umyślnie pojedzie, Lub trafunkiem przygnana, pokarmować będzie, Prawo tak chce, aby grzbiet, nędzna, nagi dała Pod miotły z orszakiem swem, będzieli go miała. Potem, kiedy ją wygnać z miasta będą chcieli, Trzeba, żeby jej szaty po piersi urznęli
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 148
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905