, aż też w starą, zgrzybiałą, szpetną, jeźli tylko nie szkaradną przemieni się.
3tio. Niech uważą w jakiej byłyby sytuacyj, gdyby w piędziesiątym roku zaczęły myśleć o doskonałym stanie. Pora wieku na ten czas więcej niż jesienna, nie byłażby może przyczyną ludziom do odmowy. Ale dajmy żeby nie słyszała mówiących; cóż jednak potym, kiedy okrzyki śmiechu tak są głośne, porywcze, i nie wstrzymane, iżby się kiedyżkolwiek o ich delikatne uszy obić mogły.
Po tym wszystkim com namienił wyżej, niech jednak nie rozumieją uczciwe Panienki, iż ja modestyą i przyzwoitą jej trwożliwość ganię; dobrze czynią strzegąc się nie rozmyślnej porywczości
, aż też w starą, zgrzybiałą, szpetną, ieźli tylko nie szkaradną przemieni się.
3tio. Niech uważą w iakiey byłyby sytuacyi, gdyby w piędziesiątym roku zaczęły myśleć o doskonałym stanie. Pora wieku na ten czas więcey niż iesienna, nie byłażby może przyczyną ludziom do odmowy. Ale daymy żeby nie słyszała mowiących; coż iednak potym, kiedy okrzyki śmiechu tak są głośne, porywcze, y nie wstrzymane, iżby się kiedyżkolwiek o ich delikatne uszy obić mogły.
Po tym wszystkim com namienił wyżey, niech iednak nie rozumieią uczciwe Panienki, iż ia modestyą y przyzwoitą iey trwożliwość ganię; dobrze czynią strzegąc się nie rozmyślney porywczości
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 66
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
, kiedy czas zapuścić brodę; A białagłowa po co, żeby pasła oczy, Z kosztem się, a co gorsza z ujmą sławy, włóczy? Byłem przy tym i ujdę w tej mierze za świadka, Gdy jedna powróciwszy z Paryża mężatka, Z panią tam znaczną bywszy, troje prawi dziwy, Co widziała, słyszała, a potem prawdziwy Abrys tamtego króla i granduków wiela Pokaże, że też i mnie jeden z nich udziela,
Szlachcic, że był żartowny: „Żaden obraz — prawi — Jako ty sama oczu moich nie zabawi, Bo cienką wyjechawszy, powróciłaś fasą; Znać, że was to tam nieźle cudzoziemcy pasą.”
, kiedy czas zapuścić brodę; A białagłowa po co, żeby pasła oczy, Z kosztem się, a co gorsza z ujmą sławy, włóczy? Byłem przy tym i ujdę w tej mierze za świadka, Gdy jedna powróciwszy z Paryża mężatka, Z panią tam znaczną bywszy, troje prawi dziwy, Co widziała, słyszała, a potem prawdziwy Abrys tamtego króla i granduków wiela Pokaże, że też i mnie jeden z nich udziela,
Szlachcic, że był żartowny: „Żaden obraz — prawi — Jako ty sama oczu moich nie zabawi, Bo cienką wyjechawszy, powróciłaś fasą; Znać, że was to tam nieźle cudzoziemcy pasą.”
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 213
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
modły od kapłanów, Tamci zjedzą bóla),
Ale tak we dwoje, Nie mijając łokcia, Ja za twoje, ty za moje, Pijmy do paznokcia! NA WESTCHNIENIE
Jedno westchnienie tak cię uraziło, Okrutna, chociaż nieumyślne było; Jednaż nas wina przecię porównała: Jam nie chcąc westchnął, tyś nie chcąc słyszała. DO WIAROŁOMNEJ
Ty wieczna, której Atropos ni Kloto Szkodzić nie może, niezmazana cnoto, I ty, czystości, ty wiaro, ty statku, I godna po tych cnotach na ostatku Chodzić, miłości — płaczcie wszytkie cnoty, Bo ona wasza radość i pieszczoty, Ona tak śliczna dziewczyna, tak święta, W której
modły od kapłanów, Tamci zjedzą bóla),
Ale tak we dwoje, Nie mijając łokcia, Ja za twoje, ty za moje, Pijmy do paznokcia! NA WESTCHNIENIE
Jedno westchnienie tak cię uraziło, Okrutna, chociaż nieumyślne było; Jednaż nas wina przecię porównała: Jam nie chcąc westchnął, tyś nie chcąc słyszała. DO WIAROŁOMNEJ
Ty wieczna, której Atropos ni Kloto Szkodzić nie może, niezmazana cnoto, I ty, czystości, ty wiaro, ty statku, I godna po tych cnotach na ostatku Chodzić, miłości — płaczcie wszytkie cnoty, Bo ona wasza radość i pieszczoty, Ona tak śliczna dziewczyna, tak święta, W której
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 98
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
słońce trzy godziny świeciło nad światem, Już, myślę, swoje dotąd odprawił pacierze), Idę, aż chusty z mydła dziewka w sieni pierze: „Czym się bawi jegomość?” „Trzeci dzień — odpowie — Jako go w łóżku trzyma słabiusieńkie zdrowie.” Pytam, co za choroba. „Dziś od cyrulika Słyszałam, że go boli to, co szczy, a wtyka.” Tam do diabła z niemocą! pomyśliwszy sobie Idę; jeszczem o takiej nie słyszał chorobie. 556. ApENDIKs DO PANEGIRYKU KRÓLA JEGOMOŚCI
Kiedyby mi też syn mój nie umierał, Nie podłym wierszem, nie tą kartą marną Tak wielkie twoje triumfy
słońce trzy godziny świeciło nad światem, Już, myślę, swoje dotąd odprawił pacierze), Idę, aż chusty z mydła dziewka w sieni pierze: „Czym się bawi jegomość?” „Trzeci dzień — odpowie — Jako go w łóżku trzyma słabiusieńkie zdrowie.” Pytam, co za choroba. „Dziś od cyrulika Słyszałam, że go boli to, co szczy, a wtyka.” Tam do diabła z niemocą! pomyśliwszy sobie Idę; jeszczem o takiej nie słyszał chorobie. 556. APPENDIX DO PANEGIRYKU KRÓLA JEGOMOŚCI
Kiedyby mi też syn mój nie umierał, Nie podłym wierszem, nie tą kartą marną Tak wielkie twoje tryumfy
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 429
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ziemia, bo Chrystus opoka, kiedy się ta opoka przez rany pada, niedziw iż się napodobieństwo jej, łamią skały. Skłonił Bóg konający na ziemię głowę, pod ciężarem głowy tej na ziemię skłonionej, padać się musiała, i już odkupiona od złego ziemia, złości się otrząsała. 4. Do mego przedsięwzięcia, słyszała ziemia dekret niesprawiedliwy, widziała wykonanie, spodziewała się jednak, że ludzie poprawią swego zdania, zdejmą i uleczą Pana. Ale gdy ziemia postrzegła, że niesprawiedliwość dokończona, że dobiega, gdzie się zapuściła Sądu złość. Movebuntur fandamenta terrae, i zarazem zatrzęsła się ziemia. Nieczynić było tak niesprawiedliwego dekretu, spokojna by była
źiemiá, bo Christus opoká, kiedy się tá opoká przez rány páda, niedźiw iż się nápodobieństwo iey, łamią skáły. Zkłonił Bog konáiący ná ziemię głowę, pod ćiężarem głowy tey ná źiemię zkłońioney, pádáć się muśiáłá, i iuż odkupiona od złego źiemiá, złośći się otrząsała. 4. Do mego przedśięwźięćia, słyszáłá źięmiá dekret niespráwiedliwy, widziáłá wykonánie, spodziewáłá się iednák, że ludźie popráwią swego zdánia, zdeymą i vleczą Páná. Ale gdy źiemiá postrzegłá, że niespráwiedliwość dokończona, że dobiega, gdźie się zápuśćiłá Sądu złość. Movebuntur fandamenta terrae, i zárázem zátrzęsłá się źięmiá. Nieczynić było ták niespráwiedliwego dekretu, zpokoyna by byłá
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 5
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Kazaniu moim na końcu powiedzieć Historyją jaką, z-żywota którego Świętego, na ten pospolicie Tydzień przypadającego co idzie, i już to od dzisiejszego dnia, zaczynam. Według obrządku Kościelnego we Srzodę, a według Kalendarza, piątego dnia Kwietnia macie pąmiątkę Świętego Vincentego Zakonu Z. Dominika. Gdy go Matka jeszcze w-zywocie nosiła, słyszała często jakoby w-zywocie jej szczeniątko szczekało. o co, gdy się turbowała Matka, pocieszył ją duchowny jeden: tusząc jej: że miała Kaznodzieję porodzić; co się i spełniło. Lat ośmnaście mając wstąpił do Zakonu Dominika Świętego: Gdy czytał Świętego Hieronima o Panieństwie; słyszał głos: nie do ciebie należy, tak poczęsny Panieństwa
Kazániu moim ná końcu powiedźieć Historyią iáką, z-żywotá ktorego Swiętego, ná ten pospolićie Tydźień przypadáiącego co idźie, i iuż to od dźiśieyszego dniá, záczynam. Według obrządku Kośćielnego we Srzodę, á według Kálendarzá, piątego dniá Kwietniá maćie pąmiątkę Swiętego Vincentego Zakonu S. Dominiká. Gdy go Mátká ieszcze w-zywoćie nośiłá, słyszáłá często iákoby w-zywoćie iey szczęniątko szczekáło. o co, gdy się turbowáłá Mátká, poćieszył ią duchowny ieden: tusząc iey: że miáłá Káznodźieię porodźić; co się i zpełniło. Lat ośmnaśćie máiąc wstąpił do Zakonu Dominiká Swiętego: Gdy czytał Swiętego Hieronimá o Pánieństwie; słyszał głos: nie do ćiebie należy, tak poczęsny Pánieństwá
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 22
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
I tak mądrze zamysłu dowiodła swojego, Co by drugiego mogło w niwecz skonfundować, Ale ja mogę z tego bardziej się radować. Bo mam stąd troj pożytek: pierwszy łaski twojej; Drugi, gdyś pięknie doszła powolności mojej; Trzeci, żeś mą stateczność z tej miary uznała, Gdyś zawsze mowy moje jednakie słyszała. O nigdy nieodmiennej ku tobie szczyrości, Luboś mię do serdecznej przywiodła żałości, Żem bronią chciał otworzyć piersi żałościwe, A przecię i na tenczas tobie przyjaźliwe. Bo im cię barziej sobie uważam, tym dalej Serce me twej grzeczności promień ciężko pali. Bo któżby cię nie kochał z twych cnot znamienitych I
I tak mądrze zamysłu dowiodła swojego, Co by drugiego mogło w niwecz zkonfundować, Ale ja mogę z tego bardziej się radować. Bo mam ztąd troj pożytek: pierwszy łaski twojej; Drugi, gdyś pięknie doszła powolności mojej; Trzeci, żeś mą stateczność z tej miary uznała, Gdyś zawsze mowy moje jednakie słyszała. O nigdy nieodmiennej ku tobie szczyrości, Luboś mię do serdecznej przywiodła żałości, Żem bronią chciał otworzyć piersi żałościwe, A przecię i na tenczas tobie przyjaźliwe. Bo im cię barziej sobie uważam, tym dalej Serce me twej grzeczności promień ciężko pali. Bo ktożby cię nie kochał z twych cnot znamienitych I
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 247
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
pasterze! Stamtąd wyszedszy, poszła i klaczę obrała, Która się jej nabarziej w stadzie podobała, I zaraz nie mieszkając, przed się myśli nowe Wzięła nawiedzić znowu krainy wschodowe.
XIII.
Wtem Rugier, który czekał długo utrapiony, Upatrując jej darmo w te i owe strony, Skoro swój błąd obaczył, że go nie słyszała I że z tamtego miejsca dalej iść musiała, Poszedł, chcąc w dalszą drogę jechać utroskany, Tam, gdzie jego skrzydlaty koń był uwiązany; I zastał tylko próżną uzdę i z wędzidłem, Z której się zdarszy, w górę poszedł wolnem skrzydłem.
XIV.
Ciężki beł Rugierowi i przykry przydatek Do nowej szkody konia stracić
pasterze! Stamtąd wyszedszy, poszła i klaczę obrała, Która się jej nabarziej w stadzie podobała, I zaraz nie mieszkając, przed się myśli nowe Wzięła nawiedzić znowu krainy wschodowe.
XIII.
Wtem Rugier, który czekał długo utrapiony, Upatrując jej darmo w te i owe strony, Skoro swój błąd obaczył, że go nie słyszała I że z tamtego miejsca dalej iść musiała, Poszedł, chcąc w dalszą drogę jechać utroskany, Tam, gdzie jego skrzydlaty koń był uwiązany; I zastał tylko próżną uzdę i z wędzidłem, Z której się zdarszy, w górę poszedł wolnem skrzydłem.
XIV.
Ciężki beł Rugierowi i przykry przydatek Do nowej szkody konia stracić
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 229
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
zwadziła. Potem się o Milczeniu chce od niej dowiedzieć I pyta jej, bo ona mogła o niem wiedzieć, Jako ta, co tam i sam po świecie chodziła I ognie swe po różnych miejscach roznosiła.
LXXXVI.
Odpowiada mu na to Niezgoda przeklęta, Że, aby go gdzie widzieć miała, nie pamięta. »Słyszałam - pry - częstokroć, że go wspominano I o jego chytrości siła powiadano; Ale podobno Zdrady, jednej z niej czeladzi, Pytać się, co z niem często przebywa, nie wadzi: Ta o niem pewnie będzie powiedzieć umiała” I palcem mu ją, mówiąc: „Ta jest!” ukazała.
LXXXVII
zwadziła. Potem się o Milczeniu chce od niej dowiedzieć I pyta jej, bo ona mogła o niem wiedzieć, Jako ta, co tam i sam po świecie chodziła I ognie swe po różnych miejscach roznosiła.
LXXXVI.
Odpowiada mu na to Niezgoda przeklęta, Że, aby go gdzie widzieć miała, nie pamięta. »Słyszałam - pry - częstokroć, że go wspominano I o jego chytrości siła powiadano; Ale podobno Zdrady, jednej z niej czeladzi, Pytać się, co z niem często przebywa, nie wadzi: Ta o niem pewnie będzie powiedzieć umiała” I palcem mu ją, mówiąc: „Ta jest!” ukazała.
LXXXVII
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 317
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
: „Nie wątp, wyświadcz afekt, a doznasz kochania!”. Zlękłam się za tym mocy boga przytomnego, serce mi wnet zadrżało od głosu boskiego. Krzyknę: „Zdradliwe dziecię! Czemu, bym służyła pod twym znakiem, przymuszasz, bym w obozie była? Częstom ja w mej miłości słyszała od ludzi, jako wielą obietnic miłość sług swych łudzi, jednak mamka ostrożna w tym mię ostrzegała, gdy mię jeszcze na rękach swoich piastowała: «Córko, miej na pamięci na przestrogę dane słowa Owidyjusza pannom przypisane: Jak wiele Hybla ma pszczół, jak w ateńskim lesie zajęcy, jak Pallady drzewo fruktów niesie, jak
: „Nie wątp, wyświadcz afekt, a doznasz kochania!”. Zlękłam się za tym mocy boga przytomnego, serce mi wnet zadrżało od głosu boskiego. Krzyknę: „Zdradliwe dziecię! Czemu, bym służyła pod twym znakiem, przymuszasz, bym w obozie była? Częstom ja w mej miłości słyszała od ludzi, jako wielą obietnic miłość sług swych łudzi, jednak mamka ostrożna w tym mię ostrzegała, gdy mię jeszcze na rękach swoich piastowała: «Córko, miej na pamięci na przestrogę dane słowa Owidyjusza pannom przypisane: Jak wiele Hybla ma pszczół, jak w ateńskim lesie zajęcy, jak Pallady drzewo fruktów niesie, jak
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 133
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997