Laterano, jest miejsce gdzie idąc, albo raczej prowadzeni na męki i egzekucją rozstawali się, rozłączali się i żegnali się z sobą. Pod Alle Tre Fontanne, miejsce cudowne i bardzo piękne, mila polska za miastem. Tam gdzie ścinano św. Pawła, jest słup, na którym szyję kładziono, i po ścięciu trzy salty głowa ścięta uczyniła, a gdzie padła tam źródło wytrysnęło; trzy tedy i teraz są obmurowane te źródła i kościół nad niemi albo kaplica. Godne Notandum, że woda nigdy non accressit nec decrescit, a z każdej fontanny inszy smak wody. Tamże jest miejsce, kędy św. Paweł pomodlił się trochę, prowadzony na
Laterano, jest miejsce gdzie idąc, albo raczéj prowadzeni na męki i exekucyą rozstawali się, rozłączali się i żegnali się z sobą. Pod Alle Tre Fontanne, miejsce cudowne i bardzo piękne, mila polska za miastem. Tam gdzie ścinano św. Pawła, jest słup, na którym szyję kładziono, i po ścięciu trzy salty głowa ścięta uczyniła, a gdzie padła tam źródło wytrysnęło; trzy tedy i teraz są obmurowane te źródła i kościół nad niemi albo kaplica. Godne Notandum, że woda nigdy non accressit nec decrescit, a z każdéj fontanny inszy smak wody. Tamże jest miejsce, kędy św. Paweł pomodlił się trochę, prowadzony na
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 91
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
tyś nie inszemi ubieżał ponęty Serca wszystkich. A sam wprzód nimi pan pojętyJako wdzięcznie przyjmował zaraz twe posługi? Że czego za cały wiek nie wysłużył drugi, I tylko się spodziewał, tylko marzył sobie, Tu żadnych lat nie licząc dał tak prędko tobie, Aż do ludzkiej zazdrości, która z swej natury Na salty te wysokie tocząc wżrok ponury, Depraedicatio pokoju i twarzy dzisiejszej. Jugillatio obyczajna panów ekonomów. Efekt jego. Pański ku niemu afket. Zazdrość i Frons.
Niebu łaje samemu. Jednak jako i tę, Przez swoję tam przytomną w uściech swych Chatyrę Ukołysać umiałeś, że zasnęła mile: A coś słyszał w tej
tyś nie inszemi ubieżał ponęty Serca wszystkich. A sam wprzód nimi pan pojętyJako wdzięcznie przyjmował zaraz twe posługi? Że czego za cały wiek nie wysłużył drugi, I tylko się spodziewał, tylko marzył sobie, Tu żadnych lat nie licząc dał tak prędko tobie, Aż do ludzkiej zazdrości, która z swej natury Na salty te wysokie tocząc wżrok ponury, Depraedicatio pokoju i twarzy dzisiejszej. Jugillatio obyczajna panów ekonomów. Effekt jego. Pański ku niemu affket. Zazdrość i Frons.
Niebu łaje samemu. Jednak jako i tę, Przez swoję tam przytomną w uściech swych Chatyrę Ukołysać umiałeś, że zasnęła mile: A coś słyszał w tej
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 130
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
w słabym wózku zgoła, sama sobą popycham towarzyskie koła, jako starość trójnożna, którą kostur wodzi, o tym koniu pojeżdża, przy którym i chodzi. Żebyś jednak w mych skargach nie miał wątpliwości, nie oskarżam przed Tobą nóg moich słabości. Żadnej wady golenie i stopy nie czują, gdyż przez pniaki i skały salty wyprawują. Z piórnonożną Kamillą w zawód bym puściła, co po wodach suchymi nogami chodziła. Próżno skarżę, łez godna myśli moich wada, którym do prac pobożnych słabość w nogi wpada. Ach, leżą afektami wszystkimi złożone, niesnadno te defekty w nich będą zleczone, bo choćby chciały małe cnót ponieść podróże, spracowany
w słabym wózku zgoła, sama sobą popycham towarzyskie koła, jako starość trójnożna, którą kostur wodzi, o tym koniu pojeżdża, przy którym i chodzi. Żebyś jednak w mych skargach nie miał wątpliwości, nie oskarżam przed Tobą nóg moich słabości. Żadnej wady golenie i stopy nie czują, gdyż przez pniaki i skały salty wyprawują. Z piórnonożną Kamillą w zawód bym puściła, co po wodach suchymi nogami chodziła. Próżno skarżę, łez godna myśli moich wada, którym do prac pobożnych słabość w nogi wpada. Ach, leżą afektami wszystkimi złożone, niesnadno te defekty w nich będą zleczone, bo choćby chciały małe cnót ponieść podróże, spracowany
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 83
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
Koń z nim ziemią obciężonym nie ufatyguje się, i nie padnie. Dopiero zajadłszy go, ziemie z siebie wyrzuca, per vomitum, a Końskim się mięsem dobrze napycha. Albertus Mngnus. Myśliwi czynili relacją że WILCY w lasach mają eksercycja siły swojej, tojest pniaki, kłody biorą w pyski z niemi przez grube drzewa czynią salty, a tak wycwiczeni, tegoż dokazują na dzikich prosiętach, a potym Wieprzach, Baranach, Cielętach. Góra Olimpus, Insuła Kreta i Sardynia ani widziała, chyba malowanego, albo z kąd inąd zawiezionego WILKA. Kambria także Kraina Angielska nigdy ich nie ma. Teste Ortellio. Pisze Cellius z Pliniusza podobno, że
Koń z nim ziemią obciężonym nie ufatyguie się, y nie padnie. Dopiero záiadłszy go, ziemie z siebie wyrzuca, per vomitum, a Końskim się mięsem dobrze napycha. Albertus Mngnus. Myśliwi czynili relacyą że WILCY w lasach maią exercitia siły swoiey, toiest pniaki, kłody biorą w pyski z niemi przez grube drzewa czynią salty, a tak wycwiczeni, tegoż dokazuią na dzikich prosiętach, a potym Wieprzach, Baranach, Cielętach. Gora Olympus, Insuła Kreta y Sardinia áni widziała, chyba malowanego, albo z kąd inąd zawiezionego WILKA. Kambrya także Kraina Angielska nigdy ich nie ma. Teste Ortellio. Pisze Cellius z Pliniusza podobno, że
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 589
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Brat Polidariusza, Synowie Eskulapiusza, Paeon też był Lekarz Plutona ranionego, Machaon, Hippkrates, Cornelius, Celsus, Hermogenes, Galenus, Dioscorus, Averròès dictus Stimulus Medicorum. Theophrastus, z świeżych Hoffmanus.
MUZYCZNĄ HARMONIĄ GŁOSNI.
ORfeus, melodią piszczałki swojej, czyli też lutni, nie tylko Ludzi, ale lasy do saltu animujący : Amfion także graniem na Tebów Miasta założenie, kamienie zwołujący, dla tego rzeczony : Thebanae Conditor Arcis. Arion Poeta Lyricus i Lutnista, unikający niebezpieczeństwa od Marynarzów, w Morze skoczył grając i śpiewając, z tamtąd od Delfina ryby na grzbiecie na ląd wyniesiony.
SCULPTORES i SNYCERZE SŁAWNI z MARMURU, DRZEWA, KAMIENIA
Brat Polidariusza, Synowie Eskulapiusza, Paeon też był Lekarz Plutona ranionego, Machaon, Hippkrates, Cornelius, Celsus, Hermogenes, Galenus, Dioscorus, Averròès dictus Stimulus Medicorum. Theophrastus, z świeżych Hoffmanus.
MUZYCZNĄ HARMONIĄ GŁOSNI.
ORpheus, melodią piszczałki swoiey, czyli też lutni, nie tylko Ludzi, ále lásy do saltu animuiący : Amphion także graniem ná Tebow Miasta założenie, kamienie zwołuiący, dla tego rzeczony : Thebanae Conditor Arcis. Arion Poeta Lyricus y Lutnista, unikaiący niebiespieczeństwa od Marynàrzow, w Morze skoczył gráiąc y śpiewaiąc, z tamtąd od Delfina ryby ná grzbiecie ná ląd wyniesiony.
SCULPTORES y SNYCERZE SŁAWNI z MARMURU, DRZEWA, KAMIENIA
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 977
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
wespół znowu umieszaj: jak się ustoi, zlej białki jajowe źletka, i znowu w świeżych jajach mocz, czyniąc to dziewięć razy, za każdym nalaniem mieszając, tak mocz wymoknie. Potym wbij same białki, zmieszaj, pisz, O Sekretach różnych Jakim sposobem jaja kurze skakać będą po stole, lub kurczęta?
Będą wyrabiać salty na stole, lub na pułmisku, jeźli miętko gotując trochę białka z jaja wypuścisz przebiwszy go, i w gorące wpuścisz żywego srebra, metkuriuszem w Aptekach zwanego, i zaszpuntujesz ową dziurkę chlebem białym lub ciastem. Toż możesz uczynić z kurczętami w srodek ich w piórku, lub w rurce letkiej srebra żywego włożywszy, zaraz
wespoł znowu umieszay: iak się ustoi, zley białki iaiowe źletka, y znowu w swieżych iaiach mocz, czyniąc to dziewięć razy, za każdym nalaniem mieszaiąc, tak mocz wymoknie. Potym wbiy same białki, zmieszay, pisz, O Sekretach rożnych Iakim sposobem iaia kurze skakać będą po stole, lub kurczęta?
Będą wyrabiać salty na stole, lub na pułmisku, ieźli miętko gotuiąc troche białka z iaia wypuscisz przebiwszy go, y w gorące wpuscisz żywego srebra, metkuryuszem w Aptekach zwanego, y zaszpuntuiesz ową dziurkę chlebem białym lub ciastem. Toż możesz uczynić z kurcżętami w srodek ich w piorku, lub w rurce letkiey srebra żywego włożywszy, záraz
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 523
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
swego nieszczęśliwie dokonali. skąd pobaczyć jako się Pan Bóg brzydzi takowemi występkami. Zbywa jeszcze przydać to/ co Societas nasza czyni na Wycieczkach w Tukumanie/ i u ś. Krzyża w Serrze/ co się łacno zrozumie z listu niżej położonego. List od X. X. Jana Romera i Kaspra Monroy z Tukumanu.
Z Salty pisalismy do W. M. o postanowieniu naszym/ żeśmy mieli wniść do Prowincji Kalkwachi/ dla przyczyn które pokazowały ubezpieczenie w przygodach/ które na nas przypaść mogły/ gdyśmy się miedzy naród gruby i pogański puszczali. Dając sprawę o tym Wysłaniu i dobrych jego postępkach/ wymówić radości nie możem którąsmy czuli/ bacząc
swego nieszczęśliwie dokonáli. skąd pobaczyć iáko się Pan Bog brzydźi tákowemi występkámi. Zbywa ieszcze przydáć to/ co Societas nászá czyni ná Wyćieczkách w Tukumanie/ y u ś. Krzyżá w Serrze/ co się łácno zrozumie z listu niżey położonego. List od X. X. Ianá Romerá y Kásprá Monroÿ z Tukumanu.
Z Sálty pisálismy do W. M. o postánowieniu nászym/ żesmy mieli wniść do Prowincyey Kálkwáchi/ dla przyczyn ktore pokázowáły ubespieczenie w przygodách/ ktore ná nas przypáść mogły/ gdysmy się miedzy narod gruby y pogáński puszczáli. Dáiąc spráwę o tym Wysłániu y dobrych iego postępkách/ wymowić rádośći nie możem ktorąsmy czuli/ bacząc
Skrót tekstu: TorRoz
Strona: 15.
Tytuł:
O rozszerzeniu wiary świętej chrześcijańskiej katolickiej w Ameryce na Nowym Świecie
Autor:
Diego de Torres
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
rzeki snadnie zalewają pola. Wiatry się też tam dawają znać/ tak/ iż wywracają drzewa/ i muszą mieszkańcy dobywać wielu miejsc pod ziemią. Hiszpanowie/ którzy byli zabiegli aż tu pod wojną Peruańską/ mają tam 5. Colonij/ które zowią Salta/ Steca/ ś. Michał/ Corduba/ ś. Jakub. Salta leży od Taliny ostatniego miasta Peruańskiego 136 mil/ drogą dla niedostatku wód/ barzo przykrą. Leży w jednej dolinie długiej na 84 mil/ szerokiej namniej na 30. z takim dostatkiem wód i ryb/ z takim pomiernym powietrzem/ i dobrymi gruntami/ i płodnością bydła/ iż tam ni naczym inszym nie schodzi/
rzeki snádnie zálewáią polá. Wiátry się też tám dawáią znáć/ ták/ iż wywrácáią drzewá/ y muszą mieszkáńcy dobywáć wielu mieysc pod źiemią. Hiszpanowie/ ktorzy byli zábiegli áż tu pod woyną Peruáńską/ máią tám 5. Coloniy/ ktore zowią Sáltá/ Steca/ ś. Michał/ Cordubá/ ś. Iákub. Sáltá leży od Táliny ostátniego miástá Peruáńskiego 136 mil/ drogą dla niedostátku wod/ bárzo przykrą. Leży w iedney dolinie długiey ná 84 mil/ szerokiey namniey ná 30. z tákim dostátkiem wod y ryb/ z tákim pomiernym powietrzem/ y dobrymi gruntámi/ y płodnośćią bydłá/ iż tám ni náczym inszym nie schodźi/
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 318
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
Zakwitnął barwistymi tamten świat proporcy, Że wynurzeni z Dniestru Trytoni i Forcy Na dziwy; bo kiedy je Fawonius wije, Igrają po powietrzu róże i lilie, Nad którymi przybite do kopii złotej Równym gronem gorzały wyostrzone groty. Odymały się orły po chorągwiach tkane, A konie pod pańskimi nogami igrane Wyprawują korbety, sforcują się w salty, Dzielniejsze na swych grzbietach czując niźli z Malty Muzyka Wojsko CZĘŚĆ CZWARTA
Kawalery; pryskają, rżą i postać w miejscu Nie mogą, czyniąc serce i ochotę w jeźdzcu. Po dniestrowych piechoty rozwlekły się brzegach, Niemieckie szwadronami, węgierskie w szeregach, Rozlicznych barw kolory prezentując oku, Jakie słońce w wieczornym maluje obłoku. Hetmani
Zakwitnął barwistymi tamten świat proporcy, Że wynurzeni z Dniestru Trytoni i Forcy Na dziwy; bo kiedy je Fawonius wije, Igrają po powietrzu róże i lilie, Nad którymi przybite do kopii złotéj Równym gronem gorzały wyostrzone groty. Odymały się orły po chorągwiach tkane, A konie pod pańskimi nogami igrane Wyprawują korbety, sforcują się w salty, Dzielniejsze na swych grzbietach czując niźli z Malty Muzyka Wojsko CZĘŚĆ CZWARTA
Kawalery; pryskają, rżą i postać w miejscu Nie mogą, czyniąc serce i ochotę w jeźdzcu. Po dniestrowych piechoty rozwlekły się brzegach, Niemieckie szwadronami, węgierskie w szeregach, Rozlicznych barw kolory prezentując oku, Jakie słońce w wieczornym maluje obłoku. Hetmani
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 128
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
biec do kościoła wolno przez ulice, Więcej na nabożeństwie byłoby w kościele, Bo siła dudę lubi, a pacierz niewiele.
Biegamy, nic nie myśląc o śmierci, wesoło W taniec, a śmierć pospołu biega z nami w koło. Ten obalony leży, drugi się gotuje, A trzeci, nic nie dbając, salty wyprawuje. Jak kur, patrząc na kura na rożen wtknionego, Śpiewa, nie myśląc, że też przyjdzie i na niego — Tak my, patrząc na zmarłych, nic na śmierć nie dbamy, A śmierć z nas śmiech uczyni, gdy śmierć za śmiech mamy. Z których trudów śmiech czynią, jak z niepożytecznych,
biec do kościoła wolno przez ulice, Więcej na nabożeństwie byłoby w kościele, Bo siła dudę lubi, a pacierz niewiele.
Biegamy, nic nie myśląc o śmierci, wesoło W taniec, a śmierć pospołu biega z nami w koło. Ten obalony leży, drugi się gotuje, A trzeci, nic nie dbając, salty wyprawuje. Jak kur, patrząc na kura na rożen wtknionego, Śpiewa, nie myśląc, że też przyjdzie i na niego — Tak my, patrząc na zmarłych, nic na śmierć nie dbamy, A śmierć z nas śmiech uczyni, gdy śmierć za śmiech mamy. Z których trudów śmiech czynią, jak z niepożytecznych,
Skrót tekstu: KuligDemBar_II
Strona: 361
Tytuł:
Demokryt śmieszny albo śmiech Demokryta chrześcijańskiego
Autor:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965