. Jeśli się to przyda Naturze, nikt się pewnie za fraszki nie wstyda, Gdy prócz papieru tylko a prócz inkaustu, Jeśli ją mądry zgryzie, nie znajdzie w niej gustu. Trzeba znać rodzaj bedłek, kto chce grzyby zbierać, Bo jedne tuczą, trzeba od drugich umierać; Kto błazen, ten nie ujdzie pewnie samołówki: Insze rydze i biele, a insze wężówki. Wżdy i tych bez potrzeby Bóg w lesie nie sadzi, Ale tylko lekarz wie, na co, i poradzi. Zdybiesz łanuszkę, uszczkni; daleko szmer z lichem Mijaj, ma rada, szaleć nie chceszli opichem; Bo kto się na czym nie zna,
. Jeśli się to przyda Naturze, nikt się pewnie za fraszki nie wstyda, Gdy prócz papieru tylko a prócz inkaustu, Jeśli ją mądry zgryzie, nie znajdzie w niej gustu. Trzeba znać rodzaj bedłek, kto chce grzyby zbierać, Bo jedne tuczą, trzeba od drugich umierać; Kto błazen, ten nie ujdzie pewnie samołówki: Insze rydze i biele, a insze wężówki. Wżdy i tych bez potrzeby Bóg w lesie nie sadzi, Ale tylko lekarz wie, na co, i poradzi. Zdybiesz łanuszkę, uszczkni; daleko szmer z lichem Mijaj, ma rada, szaleć nie chceszli opichem; Bo kto się na czym nie zna,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 14
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i gdzie najcieśniej lezą muchy głupie Przed zimnem; siłaż się ich tam gniecie na kupie. Człek przed powszechną trwogą kryjący się w lesie, Co miał wziąć nieprzyjaciel, złodziejowi niesie. Śmiać się i żalić przyjdzie ostrożności człeczej: W garło lezie nieszczęściu, uciekając w rzeczy. Wszędy na nas śmierć, wszędy stawia samołówkę: Ogon dźwignie, schowawszy kuropatwa główkę. Ja przecie, niźli w mieście i w zawartych murach, Wolę się kryć z niewczasem po lasach, po górach. Komuż się jednej muchy gonić chce po świecie? Na kupie ich lada kto podybawszy gniecie. Choć mię złodziej okradnie, nie tak mi to ckliwo, Gdy
i gdzie najcieśniej lezą muchy głupie Przed zimnem; siłaż się ich tam gniecie na kupie. Człek przed powszechną trwogą kryjący się w lesie, Co miał wziąć nieprzyjaciel, złodziejowi niesie. Śmiać się i żalić przyjdzie ostrożności człeczej: W garło lezie nieszczęściu, uciekając w rzeczy. Wszędy na nas śmierć, wszędy stawia samołówkę: Ogon dźwignie, schowawszy kuropatwa główkę. Ja przecie, niźli w mieście i w zawartych murach, Wolę się kryć z niewczasem po lasach, po górach. Komuż się jednej muchy gonić chce po świecie? Na kupie ich leda kto podybawszy gniecie. Choć mię złodziej okradnie, nie tak mi to ckliwo, Gdy
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 48
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
się, bo każda rzecz na tym świecie syta: Wolę, nieźli pozdrawia, kiedy mnie kto wita. Z daleka miłość płuży, powszednieje z bliska; Jabłuszkiem mąż na żonę, brat na siostrę ciska Zrazu, potem czym twardszym, aże do kamyka: Zwyczajnie się ku gniewu igranie pomyka. Rozmaite ma na nas szatan samołówki. Pożyczysz? dobryś; nie masz? daremne wymówki. Upomnisz się mu długu? nie trzeba Turczyna; Nie upomnisz? ilekroć sobie przypomina, Żeć na czas, naznaczony słowem, nie odliczy, Nie w dom iść, ale potkać z tobą się nie życzy. Dasz mało? żeś mógł więcej,
się, bo każda rzecz na tym świecie syta: Wolę, nieźli pozdrawia, kiedy mnie kto wita. Z daleka miłość płuży, powszednieje z bliska; Jabłuszkiem mąż na żonę, brat na siostrę ciska Zrazu, potem czym twardszym, aże do kamyka: Zwyczajnie się ku gniewu igranie pomyka. Rozmaite ma na nas szatan samołówki. Pożyczysz? dobryś; nie masz? daremne wymówki. Upomnisz się mu długu? nie trzeba Turczyna; Nie upomnisz? ilekroć sobie przypomina, Żeć na czas, naznaczony słowem, nie odliczy, Nie w dom iść, ale potkać z tobą się nie życzy. Dasz mało? żeś mógł więcej,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 223
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
obiedwie oddaję Waszmości; Bez karania uchodzi grzech z niewiadomości. Jeśli idzie o pludry, jest krawiec, są nici. Drugi raz tak opięto nie noście swej rzyci.” 411 (N). PRAWDZIWA HISTORIA
Ślicznej dziewka urody i gładkości rzadkiej W paryskim była mieście u ojca i matki. Więc że piękność tysiąc ma samołówek na się, Z pokrewną panią starą, w dostatku i w wczasie, Na trzecim aże piętrze zbudowawszy celę, Że tylko do kościoła iść mogła w niedzielę, Tam ją za ztem chowali kluczy, za ztem kłódek; Nie chodzili rodzicy, nie puszczano ciotek. Kto by to rzekł, że i tam żądzy
obiedwie oddaję Waszmości; Bez karania uchodzi grzech z niewiadomości. Jeśli idzie o pludry, jest krawiec, są nici. Drugi raz tak opięto nie noście swej rzyci.” 411 (N). PRAWDZIWA HISTORIA
Ślicznej dziewka urody i gładkości rzadkiej W paryskim była mieście u ojca i matki. Więc że piękność tysiąc ma samołówek na się, Z pokrewną panią starą, w dostatku i w wczasie, Na trzecim aże piętrze zbudowawszy celę, Że tylko do kościoła iść mogła w niedzielę, Tam ją za stem chowali kluczy, za stem kłotek; Nie chodzili rodzicy, nie puszczano ciotek. Kto by to rzekł, że i tam żądzy
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 362
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, respektu i promocji pozyskam w zamianę.
Wacław: Da się widzieć, mój bracie.
Zygmunt: Nie miałbym się zawodzić.
Wacław: Nie bardziej, jako mucha na ukropie.
Zygmunt: Albo drzwi i serca mieć nie będę wolnych do odzyskania swojego?
Wacław: Tak właśnie jako wilk, kiedy wlizie w samołówkę.
Zygmunt: Po diable by złowiono.
Wacław: I owszem, po ich manijerze.
Zygmunt: Tedy łatwa uczynność pana zepsować może?
Wacław: Upewniam, że twoja nie poprawi. Wejzryj jeno w ich rejestra kredytorskie, w karty, membrany i asekuracyje, a pewnie więcej dłużników niż tysiąców intraty i substancji narachowawszy,
, respektu i promocyi pozyskam w zamianę.
Wacław: Da się widzieć, mój bracie.
Zygmunt: Nie miałbym się zawodzić.
Wacław: Nie bardziej, jako mucha na ukropie.
Zygmunt: Albo drzwi i serca mieć nie będę wolnych do odzyskania swojego?
Wacław: Tak właśnie jako wilk, kiedy wlizie w samołówkę.
Zygmunt: Po dyjable by złowiono.
Wacław: I owszem, po ich manijerze.
Zygmunt: Tedy łatwa uczynność pana zepsować może?
Wacław: Upewniam, że twoja nie poprawi. Wejzryj jeno w ich rejestra kredytorskie, w karty, membrany i asekuracyje, a pewnie więcej dłużników niż tysiąców intraty i substancyi narachowawszy,
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 272
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
, aby na naznaczony czas pojechał do podkanclerzego i przepraszał go, że ja nie przyjechałem, ponieważ mnie głowa barzo zabolała. Jeżeli zatem podkanclerzy szczerze łaskę swoją ofiaruje, tedy przyjmie łaskawie moją ekskuzacją i będzie z bratem moim o punktach tego kompromisu łagodnie mówić. Jeżeli zaś nieszczerze postępuje, tedy domyślając się, że od samołówki unikam, a jemu nie dowierzam, w ferwor wpadnie.
Byliśmy obydwa z bratem moim pułkownikiem w pałacu hetmana wielkiego koronnego, u Starzeńskiego, starosty brańskiego, któremu tę moją myśl otworzyłem; i starosta brański barzo ją aprobował. Zacząłem tedy prosić brata mego pułkownika, aby jechał do Sapiehy, podkanclerzego lit.
, aby na naznaczony czas pojechał do podkanclerzego i przepraszał go, że ja nie przyjechałem, ponieważ mnie głowa barzo zabolała. Jeżeli zatem podkanclerzy szczerze łaskę swoją ofiaruje, tedy przyjmie łaskawie moją ekskuzacją i będzie z bratem moim o punktach tego kompromisu łagodnie mówić. Jeżeli zaś nieszczerze postępuje, tedy domyślając się, że od samołówki unikam, a jemu nie dowierzam, w ferwor wpadnie.
Byliśmy obydwa z bratem moim pułkownikiem w pałacu hetmana wielkiego koronnego, u Starzeńskiego, starosty brańskiego, któremu tę moją myśl otworzyłem; i starosta brański barzo ją aprobował. Zacząłem tedy prosić brata mego pułkownika, aby jechał do Sapiehy, podkanclerzego lit.
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 735
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
z pocztów ruskich panów
Nie więcej nad ośm tysięcy, a swego Nad trzy tysiące zwłaszcza kwarcjanów I coś Niżowców, śmiele jednak stanie, W najwyższym panu swe kładąc ufanie.
Więc cudzoziemskich najpierwej sprobuje Sposobów, obóz skrytemi poniki I dużym wkoło okopem waruje, Aby pogaństwo myliło swe szyki, Gdy się zwyczajnym pochopem wparuje W te samołówki i gotowe wniki: Jakoż się stało, że nad swe mniemanie, Wziął nieprzyjaciel z nich dobre witanie.
Gdy jednak szczęścia z różnych strón szukając Zostawał w swoim uporze Abazy, l stąd i zowąd gwałtem nacierając (Lubo brał znaczną chłostę kilka razy) Nakoniec wszystkich sił wojska ruszając, Na lewe skrzydło przypaść
z pocztów ruskich panów
Nie więcej nad ośm tysięcy, a swego Nad trzy tysiące zwłaszcza kwarcyanów I coś Niżowców, śmiele jednak stanie, W najwyższym panu swe kładąc ufanie.
Więc cudzoziemskich najpierwej sprobuje Sposobów, obóz skrytemi poniki I dużym wkoło okopem waruje, Aby pogaństwo myliło swe szyki, Gdy się zwyczajnym pochopem wparuje W te samołówki i gotowe wniki: Jakoż się stało, że nad swe mniemanie, Wziął nieprzyjaciel z nich dobre witanie.
Gdy jednak szczęścia z różnych strón szukając Zostawał w swoim uporze Abazy, l ztąd i zowąd gwałtem nacierając (Lubo brał znaczną chłostę kilka razy) Nakoniec wszystkich sił wojska ruszając, Na lewe skrzydło przypaść
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 333
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
nas wszystkich były rzeczy dziwne: Nad przyrodzenie szczęście przekładać przeciwne. Tobie jakie jest miłe, więc szczęścia takiego Zażyj, my nie pragniemy stroju nowotnego”. Tak ludzie źli radziby dobrych przywodzili Wzajem z sobą o szkodę; nie pomnią, że byli W utrapieniu z niej sami; mając za wygraną, Gdy w onej samołówce nie sami zostaną. A nie dziw, bo i złodziej, byle jeno zdołał, Radby wszystkie za sobą na gałąź powołał. XXVIII. Cudzą pracą rad swego psa goi. O WILKACH Z KRUKIEM.
Wilcy, według zwyczaju w kupie o gromnicach Chodząc, radzili spólnie o swych tajemnicach: Jakoby biorąc z obór,
nas wszystkich były rzeczy dziwne: Nad przyrodzenie szczęście przekładać przeciwne. Tobie jakie jest miłe, więc szczęścia takiego Zażyj, my nie pragniemy stroju nowotnego”. Tak ludzie źli radziby dobrych przywodzili Wzajem z sobą o szkodę; nie pomnią, że byli W utrapieniu z niej sami; mając za wygraną, Gdy w onej samołówce nie sami zostaną. A nie dziw, bo i złodziej, byle jeno zdołał, Radby wszystkie za sobą na gałąź powołał. XXVIII. Cudzą pracą rad swego psa goi. O WILKACH Z KRUKIEM.
Wilcy, według zwyczaju w kupie o gromnicach Chodząc, radzili spólnie o swych tajemnicach: Jakoby biorąc z obór,
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 30
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
Przez też ozdoby, przez też uciechy fortuna, Zawsze się bój, zawsze strzeż i bez chmur pioruna). Gdy uważam dziecinne tego świata czaczka — Aż przy drodze na wilczym dole siedzi kaczka. Krzyknę, zamyśliwszy się: Anuż świat na piekle! Przebóg, tegoż to ludzie szukają tak wściekle? O smutna samołówka, żałosne łakotki, Które nam i ten żywot wydzierają krótki, I po śmierci w bezdennym zamorzywszy dole, Kąpać będą na wieki w ogniu, w siarce, w smole! Szuka wilk, szuka biedna pożywienia liszka, Nie da leżeć na miejscu wygłodzona kiszka: O dole i o kaczce najmniej się mu nie śni,
Przez też ozdoby, przez też uciechy fortuna, Zawsze się bój, zawsze strzeż i bez chmur pioruna). Gdy uważam dziecinne tego świata czaczka — Aż przy drodze na wilczym dole siedzi kaczka. Krzyknę, zamyśliwszy się: Anoż świat na piekle! Przebóg, tegoż to ludzie szukają tak wściekle? O smutna samołówka, żałosne łakotki, Które nam i ten żywot wydzierają krotki, I po śmierci w bezdennym zamorzywszy dole, Kąpać będą na wieki w ogniu, w siarce, w smole! Szuka wilk, szuka biedna pożywienia liszka, Nie da leżeć na miejscu wygłodzona kiszka: O dole i o kaczce najmniej się mu nie śni,
Skrót tekstu: PotNabKuk_I
Strona: 520
Tytuł:
Pieśni nabożne ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wzięli Tyłu Turcy i razem w tabor nie wgarnęli. Przeto pułkom, na nocną które wyszły strażą, Pomknąć się w pole dalej za nimi rozkażą. Ale ci skoro pogan w placu nie zastaną, Tam się wszyscy skupiwszy, szykiem sobie staną. A Turcy się w obozach mieszają jak mrówki, Boją się niespodzianej na się samołówki; Działa toczą i trwogę na wsze strony głoszą, Na chłopców, którzy skoro do kupy poznoszą Zawoje, dzid ułomki, szable oberwane, Strzały, łuki i insze rzeczy odbieżane (Jako więc pospolicie bywa to w nacisku), Sprawą sobie ku swemu idą stanowisku, Wypaliwszy, kto miał czym, na triumf wesoły,
wzięli Tyłu Turcy i razem w tabor nie wgarnęli. Przeto pułkom, na nocną które wyszły strażą, Pomknąć się w pole dalej za nimi rozkażą. Ale ci skoro pogan w placu nie zastaną, Tam się wszyscy skupiwszy, szykiem sobie staną. A Turcy się w obozach mieszają jak mrówki, Boją się niespodzianej na się samołówki; Działa toczą i trwogę na wsze strony głoszą, Na chłopców, którzy skoro do kupy poznoszą Zawoje, dzid ułomki, szable oberwane, Strzały, łuki i insze rzeczy odbieżane (Jako więc pospolicie bywa to w nacisku), Sprawą sobie ku swemu idą stanowisku, Wypaliwszy, kto miał czym, na tryumf wesoły,
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 156
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924