pod krzami ucichły jaszczurki zielone, Ja tylko, nędznik, w sercu mam ustawną trwogę Ani strapionych myśli uspokoić mogę. Lwica za wilkiem bieży, za kozą wilczyca, Koza za wrzosem, i mnie do ciebie tęsknica; Każdego swoja lubość, swoja żądza pędzi, Każdego swój mól gryzie, swoja nędza swędzi. Ułapiłem sarneczek parę, jeszcze mają Srokacinki na grzbiecie, co dzień wysysają Dwie dojne kozie, a te chowam samej tobie, Dawno Testylis chciała uprosić je sobie I podobno otrzyma, ponieważ prze twoję Zbytnią hardość u ciebie śmierdzą dary moje. Tu lasy, tu po lesiech ptaszkowie śpiewają, Tu łąki, a po łąkach piękne stada grają
pod krzami ucichły jaszczurki zielone, Ja tylko, nędznik, w sercu mam ustawną trwogę Ani strapionych myśli uspokoić mogę. Lwica za wilkiem bieży, za kozą wilczyca, Koza za wrzosem, i mnie do ciebie tęsknica; Każdego swoja lubość, swoja żądza pędzi, Każdego swój mól gryzie, swoja nędza swędzi. Ułapiłem sarneczek parę, jeszcze mają Srokacinki na grzbiecie, co dzień wysysają Dwie dojne kozie, a te chowam samej tobie, Dawno Testylis chciała uprosić je sobie I podobno otrzyma, ponieważ prze twoję Zbytnią hardość u ciebie śmierdzą dary moje. Tu lasy, tu po lesiech ptaszkowie śpiewają, Tu łąki, a po łąkach piękne stada grają
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 9
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
LXI.
Na głos krzyku podniesie głupi Orland głowy I rączo skoczy za nią, dopaść jej gotowy. Najwdzięczniejsza twarz mu się prędko spodobała, Ochoty do gonienia żądza przydawała. Ani on myśli o tem ani on pamięta, Jeśli to Angelika, co była tak wzięta. Bieży pędem w jej tropy: tak pies bojaźliwe Goni sarneczki, aby głody napasł chciwe. PIEŚŃ XXIX.
LXII.
Jako prędko Orlanda Medor młody zoczył, Iż goni Angelikę, z ostrą bronią skoczył I dopadszy, gniewliwy, tnie z tyłu nagiego; Lecz się broń ciała nie chce jąć sczarowanego, Raczej w drobniuchne sztuczki tak się pokruszyła, Jakoby z gliny szczerej, nie
LXI.
Na głos krzyku podniesie głupi Orland głowy I rączo skoczy za nią, dopaść jej gotowy. Najwdzięczniejsza twarz mu się prędko spodobała, Ochoty do gonienia żądza przydawała. Ani on myśli o tem ani on pamięta, Jeśli to Angelika, co była tak wzięta. Bieży pędem w jej tropy: tak pies bojaźliwe Goni sarneczki, aby głody napasł chciwe. PIEŚŃ XXIX.
LXII.
Jako prędko Orlanda Medor młody zoczył, Iż goni Angelikę, z ostrą bronią skoczył I dopadszy, gniewliwy, tnie z tyłu nagiego; Lecz się broń ciała nie chce jąć sczarowanego, Raczej w drobniuchne sztuczki tak się pokruszyła, Jakoby z gliny szczerej, nie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 398
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, a do tego piórko, Mówię, nadalej jutra spiszę ja to wciurko: Co belo w naszym mieście, na rogu, u Kasie, Kędy psczołki miód brały, co go belo w fasie. Nie rozumiej tego nikt, żeby podejrzane, Wszytko grzeczne mężatki, nadobnię ubrane. Jakie w pięknym zwierzyńcu są skoczne sarneczki, Tak te panie wesołe, młode kochaneczki. Miedzy które, nie wiem, kto mnie też tam był wrzucił, Bogdaj zabił, kto tam był, żeby się był smucił. Kiedy one psczołeczki, po graniu wesołym, Kolendę odprawiwszy, poszli w taniec kołem. Jakie skoki foremne, a pieśni ucieszne, Jakie dziwne
, a do tego piórko, Mówię, nadalej jutra spiszę ja to wciurko: Co belo w naszym mieście, na rogu, u Kasie, Kedy psczołki miód brały, co go belo w fasie. Nie rozumiej tego nikt, żeby podejrzane, Wszytko grzeczne mężatki, nadobnię ubrane. Jakie w pięknym zwierzyńcu są skoczne sarneczki, Tak te panie wesołe, młode kochaneczki. Miedzy które, nie wiem, kto mnie też tam był wrzucił, Bogdaj zabił, kto tam był, żeby sie był smucił. Kiedy one psczołeczki, po graniu wesołem, Kolendę odprawiwszy, poszli w taniec kołem. Jakie skoki foremne, a pieśni ucieszne, Jakie dziwne
Skrót tekstu: SejmBiałBad
Strona: 63
Tytuł:
Sejm białogłowski
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
, Tu się kozy, tu owce na mnie zapatrują. Na drzewach listki szemrzą, tu dźwięk miły wstaje, Tu słowiczy krzyk sercu ochłody dodaje, Sosna do sosny prawi, jawor do topoli, Dąb do lipy, a wszytko nam obojgom gwoli.
Psi wokoło mej trzody od wilków pilnują, Tu drudzy w kniejach młode sarneczki czatują, Drudzy zajączki młode przynoszą, a drudzy Około się mnie snując, pilnują jak słudzy.
Co wyliczyć: owo tu tylko wczasy moje, Tu wiek tylko spokojny, tu wierne pokoje.
A ty, Dafni, nim ku nam wiek znikomy przydzie, Nim nasz bez wiekopomnych prac w swej dobie znidzie, Niech z
, Tu się kozy, tu owce na mnie zapatrują. Na drzewach listki szemrzą, tu dźwięk miły wstaje, Tu słowiczy krzyk sercu ochłody dodaje, Sosna do sosny prawi, jawor do topoli, Dąb do lipy, a wszytko nam obojgom gwoli.
Psi wokoło mej trzody od wilków pilnują, Tu drudzy w kniejach młode sarneczki czatują, Drudzy zajączki młode przynoszą, a drudzy Około się mnie snując, pilnują jak słudzy.
Co wyliczyć: owo tu tylko wczasy moje, Tu wiek tylko spokojny, tu wierne pokoje.
A ty, Dafni, nim ku nam wiek znikomy przydzie, Nim nasz bez wiekopomnych prac w swej dobie znidzie, Niech z
Skrót tekstu: GawBukBar_II
Strona: 128
Tytuł:
Bukolika albo sielanki nowe
Autor:
Jan Gawiński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1668
Data wydania (nie wcześniej niż):
1668
Data wydania (nie później niż):
1668
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
będę. Gdy uciszony wedle niej usiądę, Dam potraw dosyć i rozkoszne wino, Piękna dziewczyno!
A przy tym akcie będę się gotował, Jakbym cię w gębkę rumianą całował I usta barwą koralu podobne, Barzo nadobne.
Tam się przechodzim na góry osobne, Kędy ujrzywa zwierzątka ozdobne, Jelenie młode, są też i sarneczki, Jako dzieweczki.
A z tej przechadzki do sadu pojdziewa, Pod lipą, drzewem rozkosznym, siędziewa, Wychłodzonego wina dadzą flaszę, Dadzą i czaszę.
Stamtąd na pokoj wesoły pojdziemy, Wdzięcznych rozkoszy i tam zażyjemy, Nad którą rozkosz już większej nie trzeba, Chybaby z nieba.
Cyprydo, tyco tym zapałem
będę. Gdy uciszony wedle niej usiędę, Dam potraw dosyć i rozkoszne wino, Piękna dziewczyno!
A przy tym akcie będę się gotował, Jakbym cię w gębkę rumianą całował I usta barwą koralu podobne, Barzo nadobne.
Tam się przechodzim na gory osobne, Kędy ujrzywa zwierzątka ozdobne, Jelenie młode, są też i sarneczki, Jako dzieweczki.
A z tej przechadzki do sadu pojdziewa, Pod lipą, drzewem rozkosznym, siędziewa, Wychłodzonego wina dadzą flaszę, Dadzą i czaszę.
Ztamtąd na pokoj wesoły pojdziemy, Wdzięcznych rozkoszy i tam zażyjemy, Nad ktorą rozkosz już większej nie trzeba, Chybaby z nieba.
Cyprydo, tyco tym zapałem
Skrót tekstu: SzlichWierszeWir_I
Strona: 178
Tytuł:
Wiersze rozmaite JE. Mci Pana Jerzego z Bukowca Szlichtinka
Autor:
Jerzy Szlichtyng
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910