go teszno; Postrzegszy niepotrzebnej w dobrym winie szkody, I pana, i psa kijem pożenie do wody. 91 (F). DO FRANCISZKA WIŃSKIEGO, EUNUCHA
Rozliczne cuda robi na świecie natura, Kiedy się bazyliszek z jaj starego kura, Wenus (na co poetów wszytkich zgoda) jurna Z urżniętych urodziła jajec od Saturna. Czemuż owałoszono Wińskiego Franciszka? Żeby nie było z jego jaja bazyliszka. Brał się i do bogini. Skoro mu ustrzygną Jajca, i wąż, i Wenus głowy nie podźwigną. 92 (P). MĄŻ Z ŻONĄ DWIE RĘCE
Nie bez przyczyny sam Bóg dwie ręce od wieku, Chcąc przez to męża z
go teszno; Postrzegszy niepotrzebnej w dobrym winie szkody, I pana, i psa kijem pożenie do wody. 91 (F). DO FRANCISZKA WIŃSKIEGO, EUNUCHA
Rozliczne cuda robi na świecie natura, Kiedy się bazyliszek z jaj starego kura, Wenus (na co poetów wszytkich zgoda) jurna Z urżniętych urodziła jajec od Saturna. Czemuż owałoszono Wińskiego Franciszka? Żeby nie było z jego jaja bazyliszka. Brał się i do bogini. Skoro mu ustrzygną Jajca, i wąż, i Wenus głowy nie podźwigną. 92 (P). MĄŻ Z ŻONĄ DWIE RĘCE
Nie bez przyczyny sam Bóg dwie ręce od wieku, Chcąc przez to męża z
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 47
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
jak wychylić przed onymi gachy. Każdy mu satyrowe pokazował rogi. Więc gdy raz obu zbieży, powróciwszy z drogi, Kazawszy ich pachołkom wywlec spod zasłonki, Temu oczy wyłupi, a drugiemu dzwonki, I oboje powiesi żenie za pektorał. Zgadnicież, który lepiej na Wenerze wskórał? Satyr bogów porobił niezwyczajnym czynem, Kiedy wałach Saturnem, ślepy Kupidynem. 111 (P). Nie MISCE SACRA PROFANIS
Był u mnie szlachcic jeden w Wielkonocne święto. Jako zwyczaj, zażywszy, szołdrę z stołu zdjęto. Aż owego szlachcica pachołek premudry, Dopadszy święconego, spuści chyżo w pludry, Zapomniawszy o dziurze pod kolanem nisko, Którą jadąc na koniu przetarło puślisko.
jak wychylić przed onymi gachy. Każdy mu satyrowe pokazował rogi. Więc gdy raz obu zbieży, powróciwszy z drogi, Kazawszy ich pachołkom wywlec spod zasłonki, Temu oczy wyłupi, a drugiemu dzwonki, I oboje powiesi żenie za pektorał. Zgadnicież, który lepiej na Wenerze wskórał? Satyr bogów porobił niezwyczajnym czynem, Kiedy wałach Saturnem, ślepy Kupidynem. 111 (P). NE MISCE SACRA PROFANIS
Był u mnie szlachcic jeden w Wielkonocne święto. Jako zwyczaj, zażywszy, szołdrę z stołu zdjęto. Aż owego szlachcica pachołek premudry, Dopadszy święconego, spuści chyżo w pludry, Zapomniawszy o dziurze pod kolanem nisko, Którą jadąc na koniu przetarło puślisko.
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 55
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
dobry gachy. Bo na cóż rżą, kark łomią, na co grzebą nogą? I młodszych odrażają, i sami nie mogą. I mój frez żeby przestał lepszych od klacz straszyć, Nic nad to słuszniejszego, jak go owałaszyć. Tak, wierzymli poetom, uczyniono z jurnem, Na niebie, skoro sobie podstarzał, Saturnem; Z których relikwij (mego nie potka to konia) Piękną Wenerę morska urodziła tonią. Więc do twej, zacny sędzia, jakom prosił usty, Posyłam stajnie; prawdać, minęły zapusty, Czasy do takich związków między ludźmi skłonne, Ale na cóż kobyły dbają bezzakonne? Jednę z dam swych posyłam, da,
dobry gachy. Bo na cóż rżą, kark łomią, na co grzebą nogą? I młodszych odrażają, i sami nie mogą. I mój frez żeby przestał lepszych od klacz straszyć, Nic nad to słuszniejszego, jak go owałaszyć. Tak, wierzymli poetom, uczyniono z jurnem, Na niebie, skoro sobie podstarzał, Saturnem; Z których relikwij (mego nie potka to konia) Piękną Wenerę morska urodziła tonią. Więc do twej, zacny sędzia, jakom prosił usty, Posyłam stajnie; prawdać, minęły zapusty, Czasy do takich związków między ludźmi skłonne, Ale na cóż kobyły dbają bezzakonne? Jednę z dam swych posyłam, da,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 173
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
I zdrój parnaski Muzom kopytem wytoczył; I córka Chironowa, co się klaczą stała, Gdy się duchem prorockim nazbyt pisać chciała; I Neptunus w tym kształcie, w którym urodziwą Zwiódł matkę zbóż, końską się otoczywszy grzywą, Albo w tym, w jakim, bóstwo złożywszy na stronę, Napełnił rączolotnym Pegazem Gorgonę; I Saturn w tej postaci, w której gładką zwodził Driadę i mądrego Filiryda spłodził. Ale i sam dwukształtny Chiron i z inszymi Mieszańcy chłopokońmi, których swawolnymi
Muchami wesele się rwało Pirytowe, Niechaj poddadzą karki pod to jarzmo nowe; Albo jeśli się woły do tego zejść mogą, Masz niezbożnych Cerastów za ofiarę srogą, Kiedy gości do
I zdrój parnaski Muzom kopytem wytoczył; I córka Chironowa, co się klaczą stała, Gdy się duchem prorockim nazbyt pisać chciała; I Neptunus w tym kształcie, w którym urodziwą Zwiódł matkę zbóż, końską się otoczywszy grzywą, Albo w tym, w jakim, bóstwo złożywszy na stronę, Napełnił rączolotnym Pegazem Gorgonę; I Saturn w tej postaci, w której gładką zwodził Dryjadę i mądrego Filiryda spłodził. Ale i sam dwukształtny Chiron i z inszymi Mieszańcy chłopokońmi, których swawolnymi
Muchami wesele się rwało Pirytowe, Niechaj poddadzą karki pod to jarzmo nowe; Albo jeśli się woły do tego zejść mogą, Masz niezbożnych Cerastów za ofiarę srogą, Kiedy gości do
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 136
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
łóżka miasto trumny i miasto łopaty. 217 (D). ABRYS MIŁOŚCI
Czyj to chłopiec skrzydlaty, rumiany, a biały? Wedle wzrostu ma łuczek; wedle łuczku strzały. Kupido, syn Wenery. Co ta Wenus znaczy I czemu się tak to jej chłopię usajdaczy? Bogini to miłości, w morskiej kiedyś spumie Z Saturna urodzona. A miłość co umie? Zaraza i serc ludzkich okrutna wścieklina: Komu w nie ta zawiedzie strzałkę chłopięcina, Naprzód wzroku pozbędzie, potem go ślepota Rozumu, na ostatek zbawi i żywota. To go nie może złapać? Kiedyć by nie skrzydła. To nie znajdzie pancerza na te jego szydła? I myśleć
łóżka miasto trumny i miasto łopaty. 217 (D). ABRYS MIŁOŚCI
Czyj to chłopiec skrzydlaty, rumiany, a biały? Wedle wzrostu ma łuczek; wedle łuczku strzały. Kupido, syn Wenery. Co ta Wenus znaczy I czemu się tak to jej chłopię usajdaczy? Bogini to miłości, w morskiej kiedyś spumie Z Saturna urodzona. A miłość co umie? Zaraza i serc ludzkich okrutna wścieklina: Komu w nie ta zawiedzie strzałkę chłopięcina, Naprzód wzroku pozbędzie, potem go ślepota Rozumu, na ostatek zbawi i żywota. To go nie może złapać? Kiedyć by nie skrzydła. To nie znajdzie pancerza na te jego szydła? I myśleć
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 290
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Niedługo i w tym będą chciały swej wygody. A czegóż białagłowa, proszę, nie polubi, Gdy ją kołtun na głowie, trunek w głowie czubi? 485. DO JEDNEGO Z MINUCJARZÓW
Bodajżeś mi osiwiał, miły astrologu! Już ci bym miał dotychczas wszytko siano w brogu, Gdyś w Plejadach Gradywa złączywszy z Saturnem, Nadzwyczaj niebem niski świat postraszył chmurnem, I niedobrze lotnych gwiazd zrozumiawszy biegi, W pełni sierpnia po górach obiecałeś śniegi. Acz się to niepodobna rzecz widzała, żeby Starodawne bożyska miały rządzić nieby, Wżdy tyle wagi miały te przestrogi u mnie, Żem wolał drwa do pieców niż siano mieć w gumnie. Przebaczysz
Niedługo i w tym będą chciały swej wygody. A czegóż białagłowa, proszę, nie polubi, Gdy ją kołtun na głowie, trunek w głowie czubi? 485. DO JEDNEGO Z MINUCJARZÓW
Bodajżeś mi osiwiał, miły astrologu! Już ci bym miał dotychczas wszytko siano w brogu, Gdyś w Plejadach Gradywa złączywszy z Saturnem, Nadzwyczaj niebem niski świat postraszył chmurnem, I niedobrze lotnych gwiazd zrozumiawszy biegi, W pełni sierpnia po górach obiecałeś śniegi. Acz się to niepodobna rzecz widzała, żeby Starodawne bożyska miały rządzić nieby, Wżdy tyle wagi miały te przestrogi u mnie, Żem wolał drwa do pieców niż siano mieć w gumnie. Przebaczysz
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 399
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
mocniejszego przy tym. Jakoż i pod czas tęgiej zimy/ jeszcze suzszych potraw zażywać trzeba/ a mniej pić/ i wina zażywać gorącego/ i korzennego. Bo tym sposobem/ i przy zdrowiu zostaniesz dobrym: i mniej zimna uczujesz. Do Nienawisnego.
NA moje poty czemu nie wesoło/ Nienawisne poorał/ czemuć Saturn czoło. Czyć krzywdą/ czylić nie wsmak pracowitość moja/ Której przygania widzę kwaśna gęba twoja: Nie kwolim tobie pisał/ lecz by i jednemu/ Prace u kosztu mego Argusie/ wdzięcznemu. Masz otwartych na cudze czujności zsto oczy/ A w domu wieczne cierpisz/ jako kret pułnocy. Ty o
mocnieyszego przy tym. Iákosz y pod cżás tęgiey zimy/ iescże suzszych potraw záżywáć trzebá/ á mniey pić/ y winá záżywáć gorącego/ y korzennego. Bo tym sposobem/ y przy zdrowiu zostániesz dobrym: y mniey zimná vczuiesz. Do Nienawisnego.
NA moie poty cżęmu nie wesoło/ Nienawisne poorał/ cżemuć Sáturn cżoło. Czyć krzywdą/ cżylić nie wsmák prácowitość moiá/ Ktorey przygania widzę kwáśna gębá twoiá: Nie kwolim tobie pisał/ lecż by y iednemu/ Prace u kosztu mego Arguśie/ wdzięcżnemu. Masz otwártych ná cudze cżuynośći zsto ocży/ A w domu wiecżne ćierpisz/ iáko kret pułnocy. Ty o
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: G2v
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
szkodzą gałęziom rodzajnym, Tak pewnie wiarom świętym są ci jadem tajnym. Bieret rogaty ukradł przy rozdziale ktosi, Jednak łatwie go poznać kto go w zborze nosi. Będąc w Rzymie widziałem na wendecie taki, Cenili go za cztery weneckie bajaki. Ale widzę nie wszytko w Rzymie rzeczy święte, Są też Żydzi, potomstwo Saturna przeklęte. Ci ten bierlet u siebie dawno zachowali, Jedno nie wiedzieć dotąd komu go przedali. Takie ceremonije Lutrowi czynili, Na które się nie tylko ministrzy stoczyli, Ale i ptastwo czarne, krukom z piekła równi, I pewna to, iże tam byli diabli główni. A jego duszę, jako rzekł, zaprowadzili Do
szkodzą gałęziom rodzajnym, Tak pewnie wiarom świętym są ci jadem tajnym. Bieret rogaty ukradł przy rozdziale ktosi, Jednak łatwie go poznać kto go w zborze nosi. Będąc w Rzymie widziałem na wendecie taki, Cenili go za cztery weneckie bajaki. Ale widzę nie wszytko w Rzymie rzeczy święte, Są też Żydzi, potomstwo Saturna przeklęte. Ci ten bierlet u siebie dawno zachowali, Jedno nie wiedzieć dotąd komu go przedali. Takie ceremonije Lutrowi czynili, Na które się nie tylko ministrzy stoczyli, Ale i ptastwo czarne, krukom z piekła równi, I pewna to, iże tam byli diabli główni. A jego duszę, jako rzekł, zaprowadzili Do
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 376
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
/ trzema sposobami operacje i efekty sprawują/ na tym podmiesięcznym Świecie/ to jest/ Biegiem/ Światłem/ i utajoną niejaką siłą. Roku tedy 1680. i 1681. że Mars gorący i suchy/ Saturnus zimny i suchy/ Merkuriusz z silniejszymi trzymający: trzymali Rządy tych dwóch lat. do tegu odprawiło się i złączenie Saturna z Marsem/ i inszych wiele znacznych przeszło konstelacyj: Naturalnym tedy sposobem/ mianowani Planetowei/ z wyciągnionej Ekshalacjej/ z rzeczy Podmiesięcznych/ sprawili Kometę. PUNKT III. O Materii Komety.
MAteria/ z której się rodzi Kometa/ jest Wapor od Gwiazd poruszony/ i aż na trzecią krainę powietrza pociągniony/ jako się namieniło
/ trzemá sposobámi operácye y effekty spráwuią/ ná tym podmieśięcznym Swiećie/ to iest/ Biegiem/ Swiátłem/ y vtáioną nieiáką śiłą. Roku tedy 1680. y 1681. że Márs gorący y suchy/ Sáturnus źimny y suchy/ Merkuryusz z śilnieyszymi trzymáiący: trzymáli Rządy tych dwuch lat. do tegu odprawiło się y złączenie Sáturná z Marsem/ y inszych wiele znácznych przeszło konstellácyi: Náturálnym tedy sposobem/ miánowani Plánetowei/ z wyćiągnioney Exhálácyey/ z rzeczy Podmieśięcznych/ spráwili Kometę. PVNKT III. O Máteryey Komety.
MAterya/ z ktorey się rodźi Kometá/ iest Wapor od Gwiazd poruszony/ y áż ná trzećią kráinę powietrza poćiągniony/ iáko się námieniło
Skrót tekstu: CiekAbryz
Strona: A
Tytuł:
Abryz komety z astronomicznej i astrologicznej uwagi
Autor:
Kasper Ciekanowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astrologia, astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
miernie ściśniona a przygrubsza/ Kometa będzie czerwony/ na kształt wąglów rozpalonych/ kiedy zaś Materia bardzo ściśniona i dobrze ułożona/ sprawuje Kometę koloru cisawego ciemnego/ na kształt ołowiu. Astrologowie z różności influencyj gwiazd; opowiedają różność kolorów w Kometach. Gdy albowiem Kometa jest Natury Saturnowej/ to jest/ gdy przez siły i influencje Saturna ekshalacje wybiją się pod Sferę ognia/ reprezentują się być koloru ołowianego/ jakim jaśnieje i sam Saturnus. Gdy Marsa Naturę przybiera na się/ czerwony: gdy Słońca/ żółty: gdy Wenery/ ciemny: gdy Merkuriusza/ obłoczysty: gdy Miesiąca/ srebrny/ pokazuje na sobie kolor. Naukę tę o kolorze Komety/ wywodzi
miernie śćiśniona á przygrubsza/ Kometá będźie czerwony/ ná kształt wąglow rospalonych/ kiedy záś Máterya bárdzo śćiśniona y dobrze vłożona/ spráwuie Kometę koloru ćisáwego ćięmnego/ ná kształt ołowiu. Astrologowie z rożnośći influencyi gwiazd; opowiedáią rożność kolorow w Kometách. Gdy álbowiem Kometá iest Nátury Sáturnowey/ to iest/ gdy przez śiły y influencye Saturná exhalácye wybiią się pod Sphaerę ogniá/ reprezentuią się bydź koloru ołowiánego/ iákim iáśnieie y sam Saturnus. Gdy Marsa Náturę przybierá ná się/ czerwony: gdy Słoncá/ żołty: gdy Wenery/ ćiemny: gdy Merkuryuszá/ obłoczysty: gdy Mieśiąca/ srebrny/ pokazuie ná sobie kolor. Náukę tę o kolorze Komety/ wywodźi
Skrót tekstu: CiekAbryz
Strona: A3v
Tytuł:
Abryz komety z astronomicznej i astrologicznej uwagi
Autor:
Kasper Ciekanowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astrologia, astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681