Urodzona Abnoby/ także mi dogrzewasz: Tak które/ łzy rzekami z oczu mych wylewasz/ Ognia tego nie gasisz/ owszem żarzysz więcej: Jużże choć Oceanem/ wszytkim go co prędzej Zalej przebóg/ a uśmiesz gorącość tę we mnie/ Mogłeś Marsa wyraić Matcę swojej w Limnie/ Mógł chłopca Adonida/ i nieznaną schwalić Dafnę Apollinowi: Czemu i mnie palić Dasz się próżno: Przynamniej jeśli na godzinę Nie zdarzysz Oliwera/ że się w wosk rozpłynę Pozwól w tym upaleniu. Alboli mię w Weny Mokre rozpuść/ i przemień w słodki zdrój Pirheny.
Przecięż się ty unosisz za żaglami temi/ (Rzecze Stela) jako kto nie
Vrodzona Abnoby/ tákże mi dogrzewasz: Ták ktore/ łzy rzekámi z oczu mych wylewasz/ Ogniá tego nie gásisz/ owszem żarzysz więcey: Iużże choć Oceánem/ wszytkim go co pręcey Záley przebog/ á vśmiesz gorącość tę we mnie/ Mogłeś Marsa wyráić Mátcę swoiey w Limnie/ Mogł chłopcá Adonidá/ y nieznáną zchwalić Dáfnę Apollinowi: Czemu y mnie palić Dasz się prożno: Przynamniey ieśli ná godzinę Nie zdárzysz Oliwerá/ że się w wosk rospłynę Pozwol w tym vpaleniu. Alboli mię w Weny Mokre rospuść/ y przemień w słodki zdroy Pirheny.
Przecięż się ty vnosisz zá żaglámi temi/ (Rzecze Stellá) iáko kto nie
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 35
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
nie rodzą. Owszem, światłości dziennej zażywać niegodni, Że drugim nie podają żywotniej pochodni. Przetoż niechaj przede mną, kędy chce, kto stroni, Ujźrzy, jeśli hardego pióra nie uroni.
Doznał mię Polifemus, niegdy syn Neptunów, Chociaż się bogów nie bał ani ich piorunów. Skorom mu tylko gładką Galateę schwalił, Wszytek się jako Etna siarczysta rozpalił, Że z jamy jego ciemnej gęsty dym wypadał, Że też on krwawożyrca, który ludzie jadał, Galantować się umiał; wpojśrzód oceana Ciało olbrzymskie kąpał, stojąc po kolana; Nauczył się grabiami poczesać czupryny, Sierpem brody przystrugać; dla młodej dziewczyny Często z stodziurnej surmy piszczek jednooki Ogromne
nie rodzą. Owszem, światłości dziennej zażywać niegodni, Że drugim nie podają żywotniej pochodni. Przetoż niechaj przede mną, kędy chce, kto stroni, Ujźrzy, jeśli hardego pióra nie uroni.
Doznał mię Polifemus, niegdy syn Neptunów, Chociaż się bogów nie bał ani ich piorunów. Skorom mu tylko gładką Galateę schwalił, Wszytek się jako Etna siarczysta rozpalił, Że z jamy jego ciemnej gęsty dym wypadał, Że też on krwawożyrca, który ludzie jadał, Galantować się umiał; wpojśrzód oceana Ciało olbrzymskie kąpał, stojąc po kolana; Nauczył się grabiami poczesać czupryny, Sierpem brody przystrugać; dla młodej dziewczyny Często z stodziurnej surmy piszczek jednooki Ogromne
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 9
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
zaprowadzi was prędko w Atheismum, jako ich wiele już zawiodła; słyszę Ministrów waszych/ a oni po zborach każą: I Turczyn/ i poganin w swojej wierze może być każdy zbawiony; a zatym co po Chrystusie i po Chrześcijaństwie? Bierze widzę ta sekta górę; pochwalciesz ją moi Katolicy/ jakobyście też niezbożność samę schwalili. Rzeką Panowie Dysydenci: Mamy Antecesory nasze ludzie znaczne/ którzy Religii Rzymskiej nie byli/ za tymi idziemy: rozbrat z wami Rzymianie. Dziwuję się wam panowie/ że nie patrzacie na koniec tych ludzi/ których spraw naśladujecie. Ledwie co poczynali Herezjarchowie waszy brozdzić/ zaraz okrutną śmiercią i bezecną ginęli. Szymon Czarnoksiężnik przez
záprowádźi was prędko w Atheismum, iáko ich wiele iuż záwiodłá; słyszę Ministrow wászych/ á oni po zborách każą: Y Turczyn/ y pogánin w swoiey wierze może bydź káżdy zbáwiony; á zátym co po Chrystuśie y po Chrześćiáństwie? Bierze widzę tá sektá gorę; pochwalćiesz ią moi Kátholicy/ iákobyśćie też niezbożność sámę zchwalili. Rzeką Pánowie Dyssydenći: Mamy Antecessory násze ludźie znáczne/ ktorzy Religiey Rzymskiey nie byli/ zá tymi idźiemy: rozbrát z wámi Rzymiánie. Dźiwuię się wam pánowie/ że nie pátrzaćie ná koniec tych ludźi/ ktorych spraw náśláduiećie. Ledwie co poczynáli Herezyárchowie wászy brozdźić/ záraz okrutną śmierćią y bezecną ginęli. Szymon Czárnokśiężnik przez
Skrót tekstu: BirkEgz
Strona: 4
Tytuł:
O Egzorbitancjach kazania dwoje
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania, pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
była sub regimine jego i miła bardzo. Roku Pańskiego 1657.
Mieliśmy wojnę węgierską na którą były zaciągi nowe między któremi zaciągał tez Filip Piekarski krewny mój z której racjej i ja tam podjechałem. Złodziej Węgrzyn, szalowy Rakocy świerzbiała go skora tęskno go było z pokojem zachciało mu się polskiego czosnku który mu ktos nazart schwalił ze miał być lepszego niźli węgierski smaku, Jako Xerxes ob caricas Atticas podniósł przeciwko Grecyj wojnę, tak i pan Rakocy podobnąsz szczęśliwością we cztery dziestu tysięcy węgrów, z multanami kozaków zaciągnowszy altero tanto. Wybrał się na czosnek do Polski alec danomu nie tylko czosnku ale dzięgielu z kminem. Bo jak on tylko wyszedł za
była sub regimine iego i miła bardzo. Roku Panskiego 1657.
Mielismy woynę węgierską na ktorą były zaciągi nowe między ktoremi zaciągał tez Filip Piekarski krewny moy z ktorey racyiey y ia tam podiechałęm. Złodziey Węgrzyn, szalowy Rakocy swierzbiała go skora tęskno go było z pokoiem zachciało mu się polskiego czosnku ktory mu ktos nazart schwalił ze miał bydz lepszego nizli węgierski smaku, Iako Xerxes ob caricas Atticas podniosł przeciwko Grecyi woynę, tak y pan Rakocy podobnąsz szczęsliwoscią we cztery dziestu tysięcy węgrow, z multanami kozakow zaciągnowszy altero tanto. Wybrał się na czosnek do Polski alec danomu nie tylko czosnku ale dzięgielu z kminęm. Bo iak on tylko wyszedł za
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 52
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
by Foku były mych przodkiem żałości: Te wprzód wspomnię: miło czas pomnieć szczęśliwości: Któregom lat pierwszych był/ tą fortunny żoną/ Ona mną mężem/ była wtąż błogosławiną. Spolna troska/ i miłość prawa nas dzierżała: Ta nad mię/ ni Jowisza bylaby wolała: mnie pogotowiu inszej/ niktby był nie schwalił/ Snadź i Wenery/ tak nas równy ogień palił. Jako prommien słoneczny/ wierżch gór dochodził/ W łowy młodzieńskim krojem/ na puszczam pochodził. Ni czeladź/ ni koń/ ni mię psi naśladowali Sladogonni/ ni dzianych sieci dodawali: Na sam oszczep kazałem. a gdym namordował Zwierza z potrzeb/ do
by Phoku były mych przodkiem żałośći: Te wprzod wspomnię: miło czás pomnieć szczęśliwośći: Ktoregom lat pierwszych był/ tą fortunny żoną/ Ona mną mężem/ byłá wtąż błogosłáwiną. Spolna troská/ y miłość práwa nas dźierżałá: Ta nad mię/ ni Iowiszá bylaby woláłá: mnie pogotowiu inszey/ niktby był nie schwalił/ Snadź y Wenery/ tak nas rowny ogień palił. Iáko prom̃ien słoneczny/ wierżch gor dochodźił/ W łowy młodźienskim kroiem/ ná puszczam pochodźił. Ni czeladź/ ni koń/ ni mię pśi náśládowáli Sládogonni/ ni dźianych śieći dodawáli: Na sam oszczep kazałem. á gdym námordował Zwierza z potrzeb/ do
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 185
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
w Drużbaku/ na których obu miejscach byłem widziałem. Skąd starzy takowe wody zwali Sacras, jakoby święte i tajemne/ których mocy zrozumieć trudno. Bo i niż do używania przyszły/ pierwej je doświadczenie niż rozum zalecił. Ciepliće Padewskie owce parszywe i bydło niezdrowe lecząc się w nich pokazało. Insze samiż chorzy schwalili/ i drugim ukazali: jako w Filaku/ niewiasta która wyciekszy niemocą białogłowską/ i mężowi i sobie się zwierzywszy/ chcąc się utopić/ i w wodzie kilka godzin się nurzając/ świeższą się i zdrowszą poczuła; potym drugich za sobą z takimiż chorobami powabiła. Krom jednak doświadczenia sposobów pięć do uznania tego co się
w Drużbáku/ ná ktorych obu mieyscách byłem widźiałem. Zkąd stárzy tákowe wody zwáli Sacras, iákoby święte y táiemne/ ktorych mocy zrozumieć trudno. Bo y niż do używánia przyszły/ pierwey ie doświádczenie niż rozum zálećił. Ciepliće Padewskie owce parszywe y bydło niezdrowe lecząc się w nich pokazáło. Insze sámiż chorzy schwalili/ y drugim ukazáli: iáko w Filáku/ niewiástá ktora wyćiekszy niemocą bialogłowską/ y mężowi y sobie się zwierzywszy/ chcąc sie utopić/ y w wodźie kilká godźin się nurzáiąc/ świeższą się y zdrowszą poczułá; potym drugich zá sobą z tákimiż chorobámi powabiłá. Krom iednák doświádczenia sposobow pięć do uznánia tego co się
Skrót tekstu: PetrJWod
Strona: 9
Tytuł:
O wodach w Drużbaku i Łęckowej
Autor:
Jan Innocenty Petrycy
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1635
Data wydania (nie wcześniej niż):
1635
Data wydania (nie później niż):
1635