nie rodzą. Owszem, światłości dziennej zażywać niegodni, Że drugim nie podają żywotniej pochodni. Przetoż niechaj przede mną, kędy chce, kto stroni, Ujźrzy, jeśli hardego pióra nie uroni.
Doznał mię Polifemus, niegdy syn Neptunów, Chociaż się bogów nie bał ani ich piorunów. Skorom mu tylko gładką Galateę schwalił, Wszytek się jako Etna siarczysta rozpalił, Że z jamy jego ciemnej gęsty dym wypadał, Że też on krwawożyrca, który ludzie jadał, Galantować się umiał; wpojśrzód oceana Ciało olbrzymskie kąpał, stojąc po kolana; Nauczył się grabiami poczesać czupryny, Sierpem brody przystrugać; dla młodej dziewczyny Często z stodziurnej surmy piszczek jednooki Ogromne
nie rodzą. Owszem, światłości dziennej zażywać niegodni, Że drugim nie podają żywotniej pochodni. Przetoż niechaj przede mną, kędy chce, kto stroni, Ujźrzy, jeśli hardego pióra nie uroni.
Doznał mię Polifemus, niegdy syn Neptunów, Chociaż się bogów nie bał ani ich piorunów. Skorom mu tylko gładką Galateę schwalił, Wszytek się jako Etna siarczysta rozpalił, Że z jamy jego ciemnej gęsty dym wypadał, Że też on krwawożyrca, który ludzie jadał, Galantować się umiał; wpojśrzód oceana Ciało olbrzymskie kąpał, stojąc po kolana; Nauczył się grabiami poczesać czupryny, Sierpem brody przystrugać; dla młodej dziewczyny Często z stodziurnej surmy piszczek jednooki Ogromne
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 9
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
była sub regimine jego i miła bardzo. Roku Pańskiego 1657.
Mieliśmy wojnę węgierską na którą były zaciągi nowe między któremi zaciągał tez Filip Piekarski krewny mój z której racjej i ja tam podjechałem. Złodziej Węgrzyn, szalowy Rakocy świerzbiała go skora tęskno go było z pokojem zachciało mu się polskiego czosnku który mu ktos nazart schwalił ze miał być lepszego niźli węgierski smaku, Jako Xerxes ob caricas Atticas podniósł przeciwko Grecyj wojnę, tak i pan Rakocy podobnąsz szczęśliwością we cztery dziestu tysięcy węgrów, z multanami kozaków zaciągnowszy altero tanto. Wybrał się na czosnek do Polski alec danomu nie tylko czosnku ale dzięgielu z kminem. Bo jak on tylko wyszedł za
była sub regimine iego i miła bardzo. Roku Panskiego 1657.
Mielismy woynę węgierską na ktorą były zaciągi nowe między ktoremi zaciągał tez Filip Piekarski krewny moy z ktorey racyiey y ia tam podiechałęm. Złodziey Węgrzyn, szalowy Rakocy swierzbiała go skora tęskno go było z pokoiem zachciało mu się polskiego czosnku ktory mu ktos nazart schwalił ze miał bydz lepszego nizli węgierski smaku, Iako Xerxes ob caricas Atticas podniosł przeciwko Grecyi woynę, tak y pan Rakocy podobnąsz szczęsliwoscią we cztery dziestu tysięcy węgrow, z multanami kozakow zaciągnowszy altero tanto. Wybrał się na czosnek do Polski alec danomu nie tylko czosnku ale dzięgielu z kminęm. Bo iak on tylko wyszedł za
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 52
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
by Foku były mych przodkiem żałości: Te wprzód wspomnię: miło czas pomnieć szczęśliwości: Któregom lat pierwszych był/ tą fortunny żoną/ Ona mną mężem/ była wtąż błogosławiną. Spolna troska/ i miłość prawa nas dzierżała: Ta nad mię/ ni Jowisza bylaby wolała: mnie pogotowiu inszej/ niktby był nie schwalił/ Snadź i Wenery/ tak nas równy ogień palił. Jako prommien słoneczny/ wierżch gór dochodził/ W łowy młodzieńskim krojem/ na puszczam pochodził. Ni czeladź/ ni koń/ ni mię psi naśladowali Sladogonni/ ni dzianych sieci dodawali: Na sam oszczep kazałem. a gdym namordował Zwierza z potrzeb/ do
by Phoku były mych przodkiem żałośći: Te wprzod wspomnię: miło czás pomnieć szczęśliwośći: Ktoregom lat pierwszych był/ tą fortunny żoną/ Ona mną mężem/ byłá wtąż błogosłáwiną. Spolna troská/ y miłość práwa nas dźierżałá: Ta nad mię/ ni Iowiszá bylaby woláłá: mnie pogotowiu inszey/ niktby był nie schwalił/ Snadź y Wenery/ tak nas rowny ogień palił. Iáko prom̃ien słoneczny/ wierżch gor dochodźił/ W łowy młodźienskim kroiem/ ná puszczam pochodźił. Ni czeladź/ ni koń/ ni mię pśi náśládowáli Sládogonni/ ni dźianych śieći dodawáli: Na sam oszczep kazałem. á gdym námordował Zwierza z potrzeb/ do
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 185
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636