RZEKI
Kanikuło, promieńmi swymi uprzykrzona, Przed którymi tak mdleje głowa upalona, Jako kiedy Klimeny nierozsądne plemię Zwierzonym ogniem palił wszytkorodną ziemię, Pofolguj albo — jeśli z głodnym nie masz sprawy I trzeba-ć, niż mię wolno puścisz, nabyć strawy — Masz rzeki, z których tyle weź sobie obroku, Żebyś mi chociaż tego sfolgowała roku. Niechaj ci Wisła napój leje wszytką siłą, Królewny naszej śmiercią sławna i mogiłą, Lubo się do Elbląga udała w bok prawy,
Lubo Leniwką gdańskie rozdziela żuławy, I kamienista Biała, i Raba, co małym Zbiera deszczem i nurtem brzeg ryje zuchwałym, I z Tatr bieżący Poprad nieleniwym skokiem, Wisłoka niegłęboka z
RZEKI
Kanikuło, promieńmi swymi uprzykrzona, Przed którymi tak mdleje głowa upalona, Jako kiedy Klimeny nierozsądne plemię Zwierzonym ogniem palił wszytkorodną ziemię, Pofolguj albo — jeśli z głodnym nie masz sprawy I trzeba-ć, niż mię wolno puścisz, nabyć strawy — Masz rzeki, z których tyle weź sobie obroku, Żebyś mi chociaż tego sfolgowała roku. Niechaj ci Wisła napój leje wszytką siłą, Królewnej naszej śmiercią sławna i mogiłą, Lubo się do Elbiąga udała w bok prawy,
Lubo Leniwką gdańskie rozdziela żuławy, I kamienista Biała, i Raba, co małym Zbiera deszczem i nurtem brzeg ryje zuchwałym, I z Tatr bieżący Poprad nieleniwym skokiem, Wisłoka niegłęboka z
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 174
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
/ nosi i Tygry niełaskawe. Ni siły piorunowe dzikiemu wieprzowi/ Ni goleni pomocne chyże jeleniowi: I ptak szukając długo ziemie obłąkany/ W morzu został/ nie mając gdzie paść zmordowany. Niezmiernym swowoleństwem Morza wszytkie beły Pagórki się zalały/ i w wierzchy gór bieły Nowotne nawałności: Nawięcej pobrała Woda wszytkich/ a jeśli woda sfolgowała Którymkolwiek/ nieznośnym jednak utrapieni Głodem będąc/ musieli zostać pomorzeni. N Focis Aonijski grunt z Aktejskim dzieleła/ Ziemia wielce rodzajna/ póki ziemią beła/ Ale onego czasu/ stała się głębokim Morzem/ i polem nagłych powodzi szerokim. A Erynnis króluje. Erynie jędza piekielna Przemian Owidyuszowych B A pomniąc że to zdawna postanowiła
/ nośi y Tygry niełáskáwe. Ni śiły piorunowe dźikiemu wieprzowi/ Ni goleni pomocne chyże ieleniowi: Y ptak szukáiąc długo źiemie obłąkány/ W morzu został/ nie máiąc gdźie páść zmordowány. Niezmiernym swowoleństwem Morzá wszytkie beły Págorki się zálały/ y w wierzchy gor bieły Nowotne náwáłnośći: Nawięcey pobráłá Wodá wszytkich/ á iesli wodá zfolgowáłá Ktorymkolwiek/ nieznośnym iednák vtrapieni Głodem będąc/ muśieli zostáć pomorzeni. N Phocis Aoniyski grunt z Akteyskim dźielełá/ Ziemiá wielce rodzáyna/ poki źiemią bełá/ Ale onego czásu/ stáłá się głębokim Morzem/ y polem nagłych powodźi szerokim. A Erynnis kroluie. Erynie iędzá piekielna Przemian Owidyuszowych B A pomniąc że to zdawná postánowiłá
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 20
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
szwankowała, Począwszy z rana aż do samej nocy Lach swej próbował na ich karkach mocy. I szturm daremny, który przypuścili, I tam tych nasi janczarów wybili. Z pola spłoszywszy, nuż w pogoń za nimi, Lubo już dobrze końmi znużnionymi, Jednak noc dalej bić ich nie kazała, W czym im ciemnością swoją sfolgowała. Więc w ich obozie Mars nasz noclegować Musiał, a jutro za nimi wędrować. Wtem król jegomość nasz niezwyciężony, Złomawszy Turka, musiał być strudzony. Więc już do Wiednia, ledwo w bramie stanie, Aż „Vivat, vivat rex!” — Niemców wołanie, „To nasz salvator, to pan!”
szwankowała, Począwszy z rana aż do samej nocy Lach swej próbował na ich karkach mocy. I szturm daremny, który przypuścili, I tam tych nasi janczarów wybili. Z pola spłoszywszy, nuż w pogoń za nimi, Lubo już dobrze końmi znużnionymi, Jednak noc dalej bić ich nie kazała, W czym im ciemnością swoją sfolgowała. Więc w ich obozie Mars nasz noclegować Musiał, a jutro za nimi wędrować. Wtem król jegomość nasz niezwyciężony, Złomawszy Turka, musiał być strudzony. Więc już do Wiednia, ledwo w bramie stanie, Aż „Vivat, vivat rex!” — Niemców wołanie, „To nasz salvator, to pan!”
Skrót tekstu: BoczPióroBar_II
Strona: 157
Tytuł:
Pióro orła polskiego ...
Autor:
Jakub Boczyłowic
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
m twoje piersi swemi zasłaniała, Albobym, dobywszy jej, bronią cię składała, Raz z mej głowy czyniąc ci puklerz nieprzebity, Raz sztych nieprzyjacielski psując jadowity. Trafiłoliby się też w surowej potrzebie Paść i wytchnąć biednego ducha podla ciebie, O, jako tę szczęśliwą śmierćbym rozumiała, Która me zdrowie wziąwszy, twemu sfolgowała!
LXXXI.
Jeśliby też złe losy na to się uparły, Aby ostatnie wieku twego dni zawarły W tej utarczce, przynajmniej skropiłabym łzami Twarz bladą, usta zimne całując ustami, I wprzód, niżby duch wyszedł twój błogosławiony Z ciała, przez ręce w niebo anielskie niesiony, Rzekłabym: Idź w
m twoje piersi swemi zasłaniała, Albobym, dobywszy jej, bronią cię składała, Raz z mej głowy czyniąc ci puklerz nieprzebity, Raz sztych nieprzyjacielski psując jadowity. Trafiłoliby się też w surowej potrzebie Paść i wytchnąć biednego ducha podla ciebie, O, jako tę szczęśliwą śmierćbym rozumiała, Która me zdrowie wziąwszy, twemu sfolgowała!
LXXXI.
Jeśliby też złe losy na to się uparły, Aby ostatnie wieku twego dni zawarły W tej utarczce, przynajmniej skropiłabym łzami Twarz bladą, usta zimne całując ustami, I wprzód, niżby duch wyszedł twój błogosławiony Z ciała, przez ręce w niebo anielskie niesiony, Rzekłabym: Idź w
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 299
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
ustawiczną bezsennością i szleństwem, albo phrenesi do jedenastego dnia trapiona była. Dopiero potym cokolwiek usypiac zaczęła: uryna która przedtym czysta była, czerwonego i mętnego koloru dostała z polepszeniem pulsu. Dwunastego dnia już cały dzień zasypiała, u spokojność zachowała bez pomieszania zmysłów: Uryna tegoż dnia czerwieńsza i metniejsza: Trzynastego dnia gorączka wielce sfolgowała i uryna się mętna spolepszeniem zdrowia ode dnia do dnia. Ten przypadekdla tego tu położyłem, a żebyś pożytek krwi puszczania wtakich frebrach (servatis servandis) widzieć mógł; i uznać. Także dla tego żebyś wtakiej chorobie cieczenia krwi się nie lękał; chociażby nieco zbytnie było; bo jeżelibyś prędko takowe cieczenia
ustawiczną bezsennośćią y szlenstwem, albo phrenesi do iedenastego dnia trapiona była. Dopiero potym cokolwiek usypiac zaczeła: uryna ktora przedtym czysta była, czerwonego y mętnego koloru dostała z polepszeniem pulsu. Dwanastego dnia iuż cały dźien zasypiała, u spokoyność zachowała bez pomięszania zmysłow: Uryna tegoż dnia czerwieńsza y metnieysza: Trzynastego dnia gorączka wielce zfolgowała y uryna się mętna zpolepszeniem zdrowia ode dnia do dnia. Ten przypadekdla tego tu położyłem, a żebyś pożytek krwi puszczania wtakich frebrach (servatis servandis) widziec mogł; y uznać. Także dla tego żebyś wtakiey chorobie cieczenia krwi się nie lękał; chociażby nieco zbytnie było; bo ieżelibyś prędko takowe cieczenia
Skrót tekstu: BeimJelMed
Strona: 46
Tytuł:
Medyk domowy
Autor:
Samuel Beimler
Tłumacz:
Jan Jerzy Jelonek
Drukarnia:
Michał Wawrzyniec Presser
Miejsce wydania:
Leszno
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
. Porachuj się ty Człowiecze/ z grzechami twymi/ a obacz/ jakieby też karanie twoje/ za nie przystojne być miało. Jeśli na zielonym/ i owoc noszącym drzewie/ tak się stało/ cóżby miało się dziać z-tobą/ suchym/ leśnym/ niepłodnym drzewem? atoć jednak po ten czas/ dobroć Boska sfolgowała.
3. Dziękujęć/ najlitościwszy dobrodzieju/ Boże mój/ że mego zatracenia nie pragniesz/ ale owszem zbawienia szukasz/ do pokuty wżywasz/ do poprawy czekasz/ przeszkody odejmujesz/ a łaski dodajesz/ czasu i żywota przedłużasz/ ani moją przewłoką i niestatkiem się odrażasz/ budzisz mnie śpiącego/ ciągniesz opornego/ wznosisz leżącego.
. Poráchuy się ty Człowiecze/ z grzechámi twymi/ á obacz/ iákieby też karánie twoie/ zá nie przystoyne bydź miáło. Ieśli ná źielonym/ y owoc noszącym drzewie/ ták sie stáło/ cożby miáło się dźiać z-tobą/ suchym/ leśnym/ niepłodnym drzewem? átoć iednák po ten czás/ dobroć Boska zfolgowáłá.
3. Dźiękuięć/ naylutośćiwszy dobrodźieiu/ Boże moy/ że mego zátrácenia nie prágniesz/ ále owszem zbáwienia szukasz/ do pokuty wżywasz/ do popráwy czekasz/ przeszkody odeymuiesz/ á łáski dodaiesz/ czásu i żywotá przedłużasz/ áni moią przewłoką i niestátkiem się odrażasz/ budźisz mnie śpiącego/ ćiągniesz opornego/ wznosisz leżącego.
Skrót tekstu: DrużbDroga
Strona: 15
Tytuł:
Droga doskonałości chrześcijańskiej
Autor:
Kasper Drużbicki
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1665
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1665