też bywał i w Londynie/ Niech powieści sieje. Ja wiem gdy przy starym winie/ Co się w Węgrzech dzieje. A chociażem człek ubogi/ Gdy między puhary/ Sam mi Krymski Han nie srogi/ Z swoimi Tatary. Chociaż leży tam pod Wilnem/ Moskal o tej dobie. Wnet że mu ja będę silnem Jak podpiję sobie. Iże Szwedzi twierdzą naszy Wysiedli pod Rygę. Ja przy pełnej siadszy flaszy/ Pokażę im figę. Na Daniny niech kto inny/ Łapa przywileje. Wakans u nas trunek winny/ Kto pełną naleje. Mądrym mądrość niechaj służy/ Dworowi fakcje. Tym się każdy baw coć płuży/ Ten żyje kto
też bywał y w Londynie/ Niech powieśći śieie. Ia wiem gdy przy stárym winie/ Co się w Węgrzech dźieie. A choćiażem człek vbogi/ Gdy między puháry/ Sąm mi Krymski Han nie srogi/ Z swoimi Tátáry. Choćiaż leży tám pod Wilnęm/ Moskal o tey dobie. Wnet że mu ia będę śilnem Iák podpiię sobie. Iże Szwedźi twierdzą nászy Wyśiedli pod Rygę. Ia przy pełney śiadszy flászy/ Pokażę im figę. Ná Dániny niech kto inny/ Łápa przywileie. Wákáns v nas trunek winny/ Kto pełną náleie. Mądrym mądrość niechay służy/ Dworowi fákcye. Tym się káżdy baw coć płuży/ Ten żyie kto
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 154
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
kluczy; Baczniejszy jego winę kładą na kucharza. Kazawszy opat wszytkim zejść do refektarza: „Ani ja, ani kucharz winien, bracia moi: Wasza was niecierpliwość pomyjmi napoi; Pragnienie was do plugastw tak brzydkich przymusi, Ale je człek, kiedy chce, womitem wykrztusi, A wytrwać byście mieli na diabelskie wabię, Silniejsze niż pragnienie, choć plugawej, babie? Nie wykrztusisz womitem, nadmi się do zdechu, Co gorsza, i nie strawisz tak brzydkiego grzechu; Ciałaście znieść nie mogli, a diabła znieść chcecie? Uciekać okazy jej trzeba nam na świecie, Nie tylko się samego, bracia, grzechu chronić, Nie leźć we
kluczy; Baczniejszy jego winę kładą na kucharza. Kazawszy opat wszytkim zejść do refektarza: „Ani ja, ani kucharz winien, bracia moi: Wasza was niecierpliwość pomyjmi napoi; Pragnienie was do plugastw tak brzydkich przymusi, Ale je człek, kiedy chce, womitem wykrztusi, A wytrwać byście mieli na diabelskie wabię, Silniejsze niż pragnienie, choć plugawej, babie? Nie wykrztusisz womitem, nadmi się do zdechu, Co gorsza, i nie strawisz tak brzydkiego grzechu; Ciałaście znieść nie mogli, a diabła znieść chcecie? Uciekać okazy jej trzeba nam na świecie, Nie tylko się samego, bracia, grzechu chronić, Nie leźć we
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 218
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
/ że przy skonaniu każdego człowieka/ jakoby na wagach wszytkie ludzkie sprawy i uczynki ważone bywają/ gdzie siebie i dobrotliwy Pan Bóg (słuchajmy namilejszy otwartymi uszyma/ co Z. ten Doktor powiada/ gdzie mówi/ siebie i dobrotliwy Pan Bóg) wielmożnością mocy swej stawi/ który jest sprawiedliwy/ mądry/ dobry/ i silny/ abo prawdziwiej rzekszy/ sama sprawiedliwość/ mądrość/ dobroć/ i moc Hypostatna. jak sprawiedliwy/ tedy opuszczonemu bogactw swych udziela/ jak mądry/ niedostatki ubogiego napełnia/ jak dobry/ stworzenie rąk swoich zbawia: jak silny/ mocnego zwycięża/ a osłabiałego umacnia: wyjąwszy jawnie potepionego/ i od prawej wiary odpadłego/
/ że przy skonániu káżdego człowieká/ iákoby ná wagách wszytkie ludzkie spráwy y vczynki ważone bywáią/ gdźie śiebie y dobrotliwy Pan Bog (słuchaymy namileyszy otwártymi vszymá/ co S. ten Doktor powiáda/ gdźie mowi/ śiebie y dobrotliwy Pan Bog) wielmożnośćią mocy swey stáwi/ ktory iest spráwiedliwy/ mądry/ dobry/ y silny/ ábo prawdźiwiey rzekszy/ sámá spráwiedliwość/ mądrość/ dobroć/ y moc Hypostátna. iák spráwiedliwy/ tedy opuszcżonemu bogactw swych vdźiela/ iák mądry/ niedostátki vbogiego nápełnia/ iák dobry/ stworzenie rąk swoich zbáwia: iák śilny/ mocnego zwyćięża/ á osłábiáłego vmacnia: wyiąwszy iáwnie potepionego/ y od práwey wiáry odpádłego/
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 28
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
dobrotliwy Pan Bóg) wielmożnością mocy swej stawi/ który jest sprawiedliwy/ mądry/ dobry/ i silny/ abo prawdziwiej rzekszy/ sama sprawiedliwość/ mądrość/ dobroć/ i moc Hypostatna. jak sprawiedliwy/ tedy opuszczonemu bogactw swych udziela/ jak mądry/ niedostatki ubogiego napełnia/ jak dobry/ stworzenie rąk swoich zbawia: jak silny/ mocnego zwycięża/ a osłabiałego umacnia: wyjąwszy jawnie potepionego/ i od prawej wiary odpadłego/ którego szala aż nader od równości wagi ustępuje. Gdy tedy na wagach prawa szala lewą przeważa/ jawna rzecz/ że zważony z świętymi Bożymi pomieszczony bywa: jeśli obie równo ważą/ łaskawość Boża zwycięża: jeśli i przeważa trochę
dobrotliwy Pan Bog) wielmożnośćią mocy swey stáwi/ ktory iest spráwiedliwy/ mądry/ dobry/ y silny/ ábo prawdźiwiey rzekszy/ sámá spráwiedliwość/ mądrość/ dobroć/ y moc Hypostátna. iák spráwiedliwy/ tedy opuszcżonemu bogactw swych vdźiela/ iák mądry/ niedostátki vbogiego nápełnia/ iák dobry/ stworzenie rąk swoich zbáwia: iák śilny/ mocnego zwyćięża/ á osłábiáłego vmacnia: wyiąwszy iáwnie potepionego/ y od práwey wiáry odpádłego/ ktorego szalá áż náder od rownośći wagi vstępuie. Gdy tedy ná wagách práwa szalá lewą przeważa/ iáwna rzecż/ że zważony z świętymi Bozymi pomieszczony bywa: ieśli obie rowno ważą/ łáskáwość Boża zwyćięża: ieśli y przeważa trochę
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 28
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
tyle dwoje, I macierzyńskie pomogły mu Kroje Przy pięknej Roży: tak te oba kwiaty Śnieżne kandory i wstydu szarłaty, Nie biorąc miejsca bluszczowej koronie, Wielkiego męża ozdobiły skronie. W takowym tedy gnieździe urodzony, Jak do dobrego nie miał być skłoniony?
Bo jeżeli to rzecz jest nieomylna, Ze choć jednaż broń nie jednako silna Nie w jednej ręce, tak komu to nieba Z żywotem wlały, czego drugim trzeba Naprzod się uczyć, nader to szczęśliwy. A jako słońca goniec niewątpliwy Rana jutrzenka, jak znać po sponie Ptaka, po stopie zwierza, jako konie Mężne za młodu dzielność pokazują I małe lwięta ojca naśladują, Tak on w kolebce i
tyle dwoje, I macierzyńskie pomogły mu Kroje Przy pięknej Roży: tak te oba kwiaty Śnieżne kandory i wstydu szarłaty, Nie biorąc miejsca bluszczowej koronie, Wielkiego męża ozdobiły skronie. W takowym tedy gniaździe urodzony, Jak do dobrego nie miał być skłoniony?
Bo jeżeli to rzecz jest nieomylna, Ze choć jednaż broń nie jednako silna Nie w jednej ręce, tak komu to nieba Z żywotem wlały, czego drugim trzeba Naprzod się uczyć, nader to szczęśliwy. A jako słońca goniec niewątpliwy Rana jutrzenka, jak znać po sponie Ptaka, po stopie zwierza, jako konie Mężne za młodu dzielność pokazują I małe lwięta ojca naśladują, Tak on w kolebce i
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 423
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
strzemiona Sprawić, żeby te zacne żyły w nim imiona. Czego już takie znaki czynił znamienite, Jak wdzięczna wiosna lato uprzedza obfite. Poznałbyś Babilonie! Bo jeżeli który, Tedyby był ten pewnie burzył twoje mury Mieczem słowa Bożego, gdyż to nieomylna, Że choć jednaż broń, w drugiej ręce nie tak silna. A ten z najpierwszej wieku niezrzałego cery Między święte policzon mógł być kawalery. Ledwie co był dopędził siedmnastego roku, A już tak wiele umiał i w tak rączym kroku Przeszedł rożne nauki, że drugi w starości Ledwie może do takiej przyść doskonałości. W tej zaś jako przedniejszej, która o samego Opiera się majestat Pana
strzemiona Sprawić, żeby te zacne żyły w nim imiona. Czego już takie znaki czynił znamienite, Jak wdzięczna wiosna lato uprzedza obfite. Poznałbyś Babilonie! Bo jeżeli ktory, Tedyby był ten pewnie burzył twoje mury Mieczem słowa Bożego, gdyż to nieomylna, Że choć jednaż broń, w drugiej ręce nie tak silna. A ten z najpierwszej wieku niezrzałego cery Między święte policzon mogł być kawalery. Ledwie co był dopędził siedmnastego roku, A już tak wiele umiał i w tak rączym kroku Przeszedł rożne nauki, że drugi w starości Ledwie może do takiej przyść doskonałości. W tej zaś jako przedniejszej, ktora o samego Opiera się majestat Pana
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 431
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
walor największy złotych. 18. INFORMACJA Najciekawsza, najpotrzebniejsza, najpozyteczniejsza.
Tym wszechmocność Boska dystyngwowała człowieka od innego na ziemi żyjącego stworzenia. Ze lubo co dociała, jego zmysłów, i własności coś mu pospolitego dała co i bestiom, ptastwu, rybom. Ba w tym punkcie wiele bestii przechodzi doskonałość ciała ludzkiego. Gdyż silniejszy lew, prędszy w biegu jelen lub zając; od natury uarmowane pazurami, zębami, rogami wiele bestii ku swojej obronie. Odziane z natury futrem, iż innej odzieży niepotrzebują. Ptastwo po powietrzu się unosi, ryby w wodzie pływają, czego człowiek nie dokaże. Atoli jedną rozumną duszą te stworzenia materialne celuje człowiek.
walor naywiększy złotych. 18. JNFORMACYA Nayciekawsza, naypotrzebnieysza, naypozytecznieysza.
Tym wszechmocność Boska dystyngwowáłá człowieka od innego ná ziemi żyiącego stworzenia. Ze lubo co dociała, iego zmysłow, y własności coś mu pospolitego dała co y bestyom, ptastwu, rybom. Ba w tym punkcie wiele bestyi przechodzi doskonałość ciałá ludzkiego. Gdyż silnieyszy lew, prędszy w biegu ielen lub záiąc; od nátury uarmowane pázurami, zębami, rogami wiele bestyi ku swoiey obronie. Odziane z natury futrem, iż inney odzieży niepotrzebuią. Ptastwo po powietrzu się unosi, ryby w wodzie pływaią, czego człowiek nie dokaże. Atoli iedną rozumną duszą te stworzenia materyalne celuie człowiek.
Skrót tekstu: BystrzInfRóżn
Strona: Aa3v
Tytuł:
Informacja różnych ciekawych kwestii
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
ekonomia, fizyka, matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
twoje pióro lata po swej woli, I rozumiejąc, że słodszymi usty
Jeszcze zaśpiewasz, gdy cię co zaboli, Znajdzie-ć wędzidła, które-ć do rozpusty (Polska nie mogła) przybierze Napoli. DO GALERNIKÓW
Strapieni ludzie, źle się z wami dzieje, Lecz miłość ze mną okrutniej poczyna:
Was człowiek, a mnie silny bóg zacina, Wy macie wyniść, jam bez tej nadzieje.
Was spólne słońce, mnie własny jad grzeje, Was pręt od grzbieta, mnie z serca zacina, Wam nogi łańcuch, a mnie szyję zgina, Wam ręka tylko, a mnie dusza mdleje.
Was wiatr, a mnie ból ciska na przemiany,
twoje pióro lata po swej woli, I rozumiejąc, że słodszymi usty
Jeszcze zaśpiewasz, gdy cię co zaboli, Znajdzie-ć wędzidła, które-ć do rozpusty (Polska nie mogła) przybierze Napoli. DO GALERNIKÓW
Strapieni ludzie, źle się z wami dzieje, Lecz miłość ze mną okrutniej poczyna:
Was człowiek, a mnie silny bóg zacina, Wy macie wyniść, jam bez tej nadzieje.
Was spólne słońce, mnie własny jad grzeje, Was pręt od grzbieta, mnie z serca zacina, Wam nogi łańcuch, a mnie szyję zgina, Wam ręka tylko, a mnie dusza mdleje.
Was wiatr, a mnie ból ciska na przemiany,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 105
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Ciało wziął, a to zaraz grzesznej zmazy Wolne i śmierci, i grobowej skazy. Gdy było trzeba, po tak długiej nocy Herkules nowy przybył ku pomocy: Ten dwóch udusił wężów, choć w powiciu, Szatana i śmierć, nieprzyjazną życiu, Ten związał mocno Cerbera strasznego I lwa nakoło zabił krążącego, Ten syna Ziemie silnego udusił, Ten Włocha kradzież położyć przymusił, Ten swoją bronią Hydrę zamordował I brzydkie ptastwo piekielne zwojował, Ten ludzkich złości wyczyścił obory, Ten ciężar nieba na sobie niósł spory, Ten i tyrańskie porachmanił konie I przykowanej pomógł Hezyjonie, Ten droższy, niż był w hesperyjskim gaju, Zabiwszy smoka, wniósł owoc do raju;
Ciało wziął, a to zaraz grzesznej zmazy Wolne i śmierci, i grobowej skazy. Gdy było trzeba, po tak długiej nocy Herkules nowy przybył ku pomocy: Ten dwóch udusił wężów, choć w powiciu, Szatana i śmierć, nieprzyjazną życiu, Ten związał mocno Cerbera strasznego I lwa nakoło zabił krążącego, Ten syna Ziemie silnego udusił, Ten Włocha kradzież położyć przymusił, Ten swoją bronią Hydrę zamordował I brzydkie ptastwo piekielne zwojował, Ten ludzkich złości wyczyścił obory, Ten ciężar nieba na sobie niósł spory, Ten i tyrańskie porachmanił konie I przykowanej pomógł Hezyjonie, Ten droższy, niż był w hesperyjskim gaju, Zabiwszy smoka, wniósł owoc do raju;
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 213
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
co miłość, i w niebie. NA ZDROWIE
Wiedzą, co miłość, w niebie i bogowie, Przychylni modłom i proszącej mowie: Ledwiem o zdrowie Jagi przerzekł słowo,
Wszyscy z ratunkiem przybyli gotowo. Rzuciła Wenus na stronę zaloty, A do lekarskiej spieszyła roboty; Przypadł z słojkami Febus swą osobą I z władzą silną nad każdą chorobą; Diana, pannie dziewica, przybyła I swego cechu od szkody broniła; Był Eskulapi, gotów swymi zioła Ustawające pokrzepić żywioły; I sam Alcydes opanował weście, Chcąc śmierć odgromić jako przy Alceście, Która nie mogąc wytrzymać tej zgodzie Bogów, wróciła do piekła o głodzie. Wszytko-ć się niebo
co miłość, i w niebie. NA ZDROWIE
Wiedzą, co miłość, w niebie i bogowie, Przychylni modłom i proszącej mowie: Ledwiem o zdrowie Jagi przerzekł słowo,
Wszyscy z ratunkiem przybyli gotowo. Rzuciła Wenus na stronę zaloty, A do lekarskiej spieszyła roboty; Przypadł z słojkami Febus swą osobą I z władzą silną nad każdą chorobą; Dyjana, pannie dziewica, przybyła I swego cechu od szkody broniła; Był Eskulapi, gotów swymi zioły Ustawające pokrzepić żywioły; I sam Alcydes opanował weście, Chcąc śmierć odgromić jako przy Alceście, Która nie mogąc wytrzymać tej zgodzie Bogów, wróciła do piekła o głodzie. Wszytko-ć się niebo
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 264
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971